Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX.4.

Eleanor obudziła się następnego dnia w hotelowym łóżku, z Jackiem oplecionym wokół jej ciała. Mężczyzna wtulił się w nią tak mocno, że nie mogła się poruszyć, ale to nie była nieprzyjemna niewola. Czuła się kochana. To uczucie rozpierało jej serce.

Jack się obudził i pocałował ją w policzek.

– Dzień dobry, kochanie – szepnął jej do ucha, dźgając ją w tyłek porannym wzwodem. – Masz ochotę na powtórkę z wczoraj, czy jednak najpierw śniadanie?

– Musisz mi stawiać takie trudne pytania? – zaśmiała się radośnie.

– Muszę, bo mój wewnętrzny wilk rwie się do twojej wilczycy – zażartował sobie z popularnych ostatnio wilkołaczych romansów.

Ellie się roześmiała na cały głos.

– Chciałabym, żebyś mi najpierw wyjaśnił, dlaczego wczoraj życzyłeś sobie, żebym nosiła do łóżka szpilki.

– Kochanie, szpilki fajnie zmniejszają różnicę wzrostu między nami. Dzięki nim mógłbym cię brać na stojąco, na przykład pod ścianą – wyjaśnił, powodując u niej gwałtowny wzrost podniecenia, kiedy tylko zwizualizowała sobie tę scenę.

– Chcesz spróbować? – spytała odważnie.

– Teraz?

– Tak.

– Pytasz głodnego, czy chce jeść? – zaśmiał się, po czym zrzucił z nich kołdrę i pobiegł po jej buty, które leżały w przedsionku.

Ellie miała doskonały widok na jego idealne ciało i dużego członka w pełnym wzwodzie.

Boże, jaki on jest piękny – pomyślała znowu, po czym pozwoliła sobie założyć na stopy szpilki i ostrożnie wstała z łóżka.

– Jesteś moim cudem – szepnął Jack, pochłaniając ją wzrokiem, po czym przytulił dziewczynę do siebie.

– Tak tylko mówisz, bo chcesz mnie przelecieć – zażartowała.

– A nie wpadłaś na to, że właśnie dlatego chcę cię przelecieć? – Też odpowiedział żartem.

Ellie musiała przyznać, że seks na stojąco może być bardzo ekscytujący, szczególnie że szpilki rzeczywiście wiele pomogły. Jack nie musiał się mocno zniżać, żeby kochać się z nią w ten sposób. Chłód i twardość ściany kontrastowały z ciepłem męskiego ciała. Chciała więcej. Jack, jakby odczytując jej pragnienia, złączył obie ręce Ellie nad głową i przytrzymał za nadgarstki, a drugą dłonią zaczął stymulować jej łechtaczkę. Przy takim stereo nie miała wyboru. Szczytowała gwałtownie i głośno oznajmiła swoją przyjemność, a potem zachwiała się na nogach.

– Zmęczona? – spytał.

– Tak, ale ty nie...

– Poradzę sobie inaczej – odparł pewnie, po czym położył ją na łóżku i zarzucił sobie jej nogi na ramiona i wszedł w nią znowu. Ellie poczuła intensywne rozpieranie, a potem wzbierającą znowu przyjemność, kiedy zaczął ją mocno pieprzyć. Zanim on doszedł, odleciała jeszcze raz, tym razem pociągając go za sobą.

– Jack... westchnęła, nie mogąc zebrać słów.

– Tak, wiem, skarbie. Dobre to było. – Powoli wysunął się z niej, pozwalając, żeby jej nogi opadły na łóżko i odpoczęły. Po chwili już leżał obok, trzymając rękę na jej brzuchu.

Nagle podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej.

– Co się stało? – spytał zdezorientowany Jack.

– Nie powiedziałam nikomu, że nie wrócę na noc! – przyznała spanikowana.

– Chodzi ci o rodziców?

– Tak. Przecież się zamartwiają.

– A dzwonili do ciebie?

Ellie spojrzała na telefon. Nic. Ani jednego nieodebranego połączenia.

– I co?

– Nikt nie dzwonił.

– To chyba jednak nie jest aż tak źle.

– Żartujesz?! To jeszcze gorzej! Może im się coś stało?

– Ellie, jest sobota, jeszcze nie ma dziewiątej. Pewnie śpią. – Jack pogłaskał ją po głowie i przytulił się do jej pleców. – Wyluzuj.

– Łatwo ci mówić.

W tym momencie zaczął dzwonić jej telefon.

– To tata! – krzyknęła spanikowana.

– Ellie! – Jack ją objął mocniej. – Oddychaj! Odbierz telefon i spokojnie powiedz tacie, że wszystko w porządku i wrócisz do domu po lunchu. Jesteś dorosła, pamiętaj.

– Ale...

– No już!

Eleanor posłuchała w końcu racjonalnego tonu Jacka i odebrała telefon.

– Halo?

– Ellie? Wszystko w porządku, skarbie? Myślałem, że wrócisz na noc. – Usłyszała głos taty. Mówił spokojnie, więc i ona przestała panikować.

– Cześć, tato. Taki był plan, ale postanowiłam zostać dłużej. Lacey miała zarezerwowane pokoje hotelowe dla gości spoza miasta, ktoś nie skorzystał, to zajęłam... jeden.

– Dobrze się bawiłaś?

– Świetnie.

– Kochanie, zgaduję, że nie jesteś sama – wypalił nagle jej ojciec, a ona aż się zapowietrzyła. – Nie denerwuj się. Powiedz „lunch", jeśli jesteś bezpieczna i wszystko w porządku, i „śniadanie", jeśli jest jakiś problem.

Ellie miała ochotę roześmiać się na te konspiracyjne metody ojca, ale zaraz przypomniała sobie, że on miał w swojej pracy do czynienia z groźnymi przestępcami, więc go posłuchała.

– Wrócę po lunchu, tato – zaśmiała się.

– No dobrze, to teraz daj mi, proszę, do telefonu tego młodzieńca, z którym się tak dobrze bawiłaś.

Ellie znowu spanikowała, ale Jack chyba zrozumiał, o co chodzi, bo położył jej rękę na ramieniu.

– W porządku, Ellie, podaj mi telefon – poprosił spokojnie, i ciągle ją obejmując przejął aparat.

– Dzień dobry, sir – przywitał się. – Z tej strony Jack Sanders. W czym mogę pomóc?

– Dzień dobry. Z tej strony Richard Bethell, ojciec Eleanor. Mam rozumieć, że pańska znajomość z moją córką nie jest incydentalna?

– Nie, sir. Znamy się z Ellie od dłuższego czasu. Kocham ją.

Ellie rozluźniła się na te słowa ukochanego mężczyzny. Był taki pewny siebie, kiedy to mówił. W ogóle nie bał się jej ojca.

– W takim razie chciałbym pana zaprosić na kolację w niedzielę. Musimy się lepiej poznać.

– Dziękuję za zaproszenie, lordzie Bethell. Oczywiście, przyjdę.

– Rozumiem, że Ellie wróci dziś do domu?

– Tak, wróci po lunchu, tak jak mówiła. Proszę się o nią nie martwić. Ellie jest bardzo rozsądna i odpowiedzialna. A ja bym chciał, żeby była jeszcze szczęśliwa.

– I tu się zgadzamy. Do widzenia, panie Sanders.

– Do widzenia, sir.

Ojciec Ellie się rozłączył, więc Jack oddał dziewczynie telefon.

– I co? – spytała, ciągle trochę zestresowana.

– Twój tata zaprosił mnie na kolację w niedzielę.

– I zamierzasz przyjść?

– Tylko, jeśli ty sobie tego życzysz.

– Ja też bym cię zaprosiła, ale Jack... to wygląda tak... oficjalnie.

– Zamierzałaś mnie kiedyś przedstawić rodzicom?

– Tak, ale...

– Może kiedyś? – zgadł.

– Nie! To nie tak! Po prostu... – Ellie nigdy nie miała takich problemów z wyrażaniem własnych myśli, jak przy Jacku. Zwłaszcza, kiedy byli nadzy, a on siedział za nią i obejmował ją tak przyjemnie. – Nie znamy się za dobrze.

– Znamy się bardzo dobrze.

– Nikt o nas nie wie...

– Twoi znajomi z pracy już mnie poznali.

– Ale rodzina nie.

– Wstydzisz się mnie?

– Nie! – krzyknęła prawie, ale nie zabrzmiało to szczerze, nawet dla niej.

– Ellie, decyzja należy do ciebie, ja się dostosuję – powiedział w końcu Jack, wstając. – A teraz chodźmy na śniadanie. – Zaczął się ubierać, a Ellie boleśnie odczuła ten dystans. Brakowało jej ciepła mężczyzny, od kiedy tylko zwiększyła się odległość między nimi.

Też się ubrała, ale ciągle zerkała na Jacka, który mimo pozorów spokoju, wydawał się zawiedziony. Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy.

– Daj mi trochę czasu, proszę.

– Przecież ja cię do niczego nie zmuszam, Ellie.

– Ja wiem, ale... spanikowałam.

– Nie pierwszy raz, jeśli o mnie chodzi.

– Masz rację. To, co jest między nami, fascynuje mnie, ale i przeraża.

– Jesteś odważna, Eleanor. Taką cię poznałem i taką pokochałem. Dasz sobie radę, musisz tylko chcieć.

– Chodźmy na to śniadanie – zmieniła temat.

– Ja sobie życzysz.

Atmosfera między nimi nie była już tak beztroska, jak wcześnie rano.

Po śniadaniu wrócili do pokoju i Eleanor stwierdziła, że nie czuje się tam już tak swobodnie jak wcześniej. Wisiała nad nimi deklaracja ze strony Jacka i jej strach przed oddaniem się komuś w całości. A jednak zależało jej na nim bardziej niż się bała i w końcu odważyła się to powiedzieć:

– Jack, chciałabym, żebyś przyszedł jutro na kolację do moich rodziców.

Mężczyzna chyba tylko na to czekał, bo porwał ją w ramiona i pocałował gorąco. Od razu poczuła się lepiej.

– Dziękuję za zaproszenie, kochanie – odpowiedział po chwili. – Ale teraz, skoro mamy ten pokój do południa, to ja chciałbym spełnić twoje marzenie.

Ellie się uśmiechnęła. Jak dotąd było idealnie. Co mogłoby pójść nie tak?



§&?

Hehe, nic i wszystko :-D

Zaraz ostatni rozdział na dziś, a reszta jutro :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro