Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III.6.

Eleanor zdziwiła się, że przyjaciółka pochwaliła ją za taką decyzję. Spodziewała się raczej, że Sophie będzie optowała za zaproszeniem Cadrwella do Stoney Acres, czego Ellie ostatecznie nie wykluczała pod koniec pobytu. Najważniejsze jednak dla niej było odkrycie własnych pragnień, bo dotąd nawet nie wiedziała, że jakieś może mieć.

– Dzięki, Soph.

– Nie ma za co, El. Trzymam kciuki.

– A ja za ciebie.

– Przyda się.

– Tak tam źle?

– Gorzej, El. Tu jest gorzej.

– Przykro mi. Może powinnaś pogadać z rodzicami i wrócić do Londynu?

– Zawiodłabym ich. Muszę chociaż spróbować się tu odnaleźć.

– Czasem mam wrażenie, że z nas dwóch to ty bardziej się katujesz zdaniem rodziców.

– Tylko w sprawie kariery. Zależy im.

– Trzymaj się, kochana. Zadzwonię niedługo.

– No ja myślę.

Sophie się rozłączyła, a Eleanor odłożyła telefon na szafkę nocną. Czemu musimy spełniać oczekiwania innych? – zastanowiła się, ale doszła do wniosku, że wyjścia nie ma.

*

W poniedziałek zaraz po śniadaniu Ellie wybrała się do miasta z siostrą. Camilla ekscytowała się przy każdej czerwonej sukience, ale ona nie była przekonana. Kroje sukien były zbyt wyzywające na tego typu uroczystość. Albo były obcisłe, albo miały przesadne dekolty, albo rozcięcie do samych majtek, z dołu lub z góry. To nie były sukienki, w których ona czułaby się dobrze. W pewnym momencie Ellie zaczęła żałować, że dała się namówić Camilli na czerwień. Już miała zrezygnować, kiedy w ostatnim odwiedzonym sklepie rzuciła jej się w oczy atłasowa sukienka w kolorze młodego wina.

– Ta! – szepnęła do Camilli, a oczy siostry zwęziły się w dwie szparki.

– Ale kolor mało czerwony.

– Ale to będzie to! – uparła się El.

Porwała od razu sukienkę z wieszaka i poszła z nią do przymierzalni, zanim pracownica sklepu zdążyła zareagować. Po chwili Camilla usłyszała głos Ellie zza zasłony:

– Cam, przyjdź tutaj!

Młodsza siostra poszła więc i stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła starszą w sukience, której krój przypominał szaty greckich bogiń, znane z rzeźb. Ramiączka z plisowanego materiału, ściągniętego na górze, rozszerzały się i krzyżowały na dole, tworząc kopertowy stanik sukienki, odciętej pod biustem. Reszta plisu była puszczona asymetrycznie z lewej do prawej strony dołu, który składał się z lejącej się spódnicy.

– Ellie, wyglądasz bosko!

– Tak myślisz, siostrzyczko?

Zaraz dołączyła się sprzedawczyni:

– Siostra ma rację, przepięknie na pani leży ta sukienka.

– Czyli bierzemy? – Ellie spojrzała pytająco na Camillę.

– Tak! Chester padnie na twój widok! – ekscytowała się młoda.

– Myślisz, że o to mi chodzi?

– A nie?

– Ech, Cam...

– To ostatnia sztuka. Sukienka w promocji kosztuje trzysta dziewięćdziesiąt funtów – oznajmiła sprzedawczyni z miną znawczyni tematu.

– W takim razie bierzemy – uznała Ellie, która miała dość traktowania jej protekcjonalnie przez ekspedientki w drogich butikach tylko dlatego, że nosiła rozmiar większy niż czternastka. – Ma pani do niej jakieś dodatki?

– Idealnie będą pasowały czarne lub srebrne.

– Sandały mam srebrne, więc torebkę też proszę mi pokazać w tym kolorze.

Ekspedientka przyniosła zaraz trzy modele srebrnej kopertówki, z których Ellie wybrała tę, która spodobała jej się najbardziej. Lżejsza o prawie pięćset funtów, bo tym razem płaciła własna kartą, ale bogatsza o piękną kreację na przyjęcie, wyszła z siostrą ze sklepu i, kierując się na parking, zadzwoniła do ojca.

– Jesteśmy z Camillą w Arndale, tato. Gdzie spotkamy się na lunch?

– A to zależy, na co macie ochotę?

– Ja bym zjadła pizzę – oznajmiła Ellie, a Camilla jej przyklasnęła.

– W takim razie spotkamy się przy Peter Street. Tam jest dobra pizzeria. Dacie radę przyjechać do dwunastej?

– Jasne, tato. Do zobaczenia na miejscu.

Ellie się rozłączyła i uśmiechnęła do siostry.

– Wsiadaj, młoda, jedziemy.

– Ciągle nie mogę się przyzwyczaić, że masz swój samochód i jeszcze go prowadzisz – mamrotała Camilla, zapinając pas.

– Też się kiedyś swojego doczekasz – zauważyła El.

– Lata świetlne przede mną.

– A ja ci powiem tak: ciesz się, że nie musisz jeszcze podejmować żadnych życiowych decyzji, a jedyne twoje zmartwienie to, jaką sukienkę założyć.

– Przynudzasz, El. A już myślałam, że się zrobiłaś fajna.

Ellie się roześmiała.

– Dobrze mieć siostrę. Jak ci nie pomoże, to cię dobije. Jedźmy.

Pizza w towarzystwie taty była przyjemnym doświadczeniem dla obu sióstr. Camilla z zaskoczeniem odkrywała nowe oblicza swojej rodziny, a Eleanor z przyjemnością utrwalała te chwile w pamięci. Lord Bethell był dumny z obu córek i nie omieszkał tego okazywać na każdym kroku. A one były dumne z ojca.

Po lunchu pożegnali się i dziewczyny wróciły do domu, a Richard do pracy. Mieli się zobaczyć dopiero w porze kolacji.

*

Resztę dnia każda z sióstr spędziła osobno. Camilla przed telewizorem, a Ellie z nosem w kolejnej książce. Ten sposób spędzania nadmiaru wolnego czasu bardzo jej odpowiadał.

Przed kolacją zadzwonił Chester. Odebrała z uśmiechem.

– Tak?

– Miałem dziś zadzwonić, żeby umówić się z tobą na lunch w tygodniu – przypomniał.

– Rzeczywiście.

– Droczysz się ze mną, Ellie?

– Tylko trochę.

– W takim razie mogę liczyć na spotkanie jutro w południe?

– Oczywiście.

– Zgadzasz się tak bez zastanowienia? A jeśli bym chciał zabrać cię także na kolację?

– Też bym się zgodziła.

– A gdybym chciał, żebyś została po kolacji?

– Myślę, że to nie jest rozmowa na telefon, panie Cardwell – przywołała go do porządku, choć na samą myśl zrobiło jej się gorąco.

– Dobrze, w takim razie przyjadę po ciebie o dwunastej i ustalimy resztę osobiście.

– A ty nie pracujesz jutro po południu?

– Jutro nie, ale do końca tygodnia będę musiał nadrobić kilka godzin.

A więc zmienia plan dnia dla mnie?

– Dobrze. W takim razie jesteśmy umówieni na jutro. A teraz cię przeproszę, bo wołają mnie na kolację.

To oczywiście nie była prawda, ale Ellie chciała się wykręcić od dalszej rozmowy. Potrzebowała nabrać dystansu.

– W porządku. Zadzwonię później. Może być o dziewiątej?

– Powinnam już być w pokoju – wykręciła się od odpowiedzi wprost.

– To do usłyszenia, Ellie. – Chester posłała buziaka do słuchawki i się rozłączył.

Rzeczywiście niedługo Eleanor musiała zejść na kolację. Rozmowy zdominował temat jej nowej sukienki i samego przyjęcia, które miało się odbyć w sobotnie popołudnie.

Po kolacji El poszła pod prysznic, a potem w piżamie położyła się do łóżka z książką, żeby jeszcze poczytać przed snem.

Zgodnie z zapowiedzią Chester zadzwonił ponownie o dziewiątej wieczorem.

– Jestem jak obiecałem – przywitał się. – Już w łóżku?

– Tak. Wcześnie się kładę i wcześnie wstaję. Taki mam rytm dnia. A ty jeszcze nie?

– Nie, ja dopiero wróciłem z kolacji u rodziców. Trochę się przeciągnęła. Ale jak pomyślę, że ty już leżysz...

– A masz jakieś szczególne plany na jutrzejsze popołudnie, Chesterze? – Ellie szybko zmieniła temat na wygodniejszy. – Pytam, żeby wiedzieć, jak się ubrać.

– Jak ci wygodnie, Ellie, ale ostrzegam, jeśli znowu będziesz miała na sobie taką seksowną sukienkę, nie gwarantuję, że ona wytrzyma w jednym kawałku do kolacji – zachichotał.

Eleanor znowu poczuła uderzenie gorąca. Stanowczo, ten telefoniczny flirt działał na nią zbyt intensywnie.

– W takim razie na pewno włożę spodnie. Nie chciałabym tłumaczyć przed rodzicami ubytków w garderobie – odpowiedziała ze śmiechem.

– Nie rób mi tego – odparł błagalnie.

– To nie żartuj sobie ze mnie w taki sposób – sapnęła.

– Dlaczego? Też o tym marzysz, prawda, El? – Chester modulowanym głosem spowodował ciarki na jej ciele.

– O czym? – udała, że nie wie.

– O tym, żebyśmy pominęli konwenanse i poszli do mnie już po lunchu, żebym zsunął ramiączko twojej sukienki i włożył rękę pod nią.

– Nie zaszczycę tego bezczelnego pytania odpowiedzią, panie Cardwell – odpowiedziała, czując, że między udami ma już prawdziwą powódź z podniecenia. Niewiele brakowało, a wsunęłaby rękę w spodenki od piżamy i zaczęła się pieścić sama. Za to zacisnęła uda i zęby, żeby nie jęknąć.

– Ale to prawda?

– Tak. – Dopiero wtedy wypuściła powietrze.

– Mój Boże, Ellie, jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, kiedy wiem, że ty też mnie pragniesz!

– Moje pragnienia nie mają tu nic do rzeczy.

– Ależ mają. Zobaczysz jutro.

– To obietnica?

– Dla ciebie tak.

– Trzymam cię za słowo, Chesterze. Dobrej nocy.

– Dobranoc, Ellie. Do jutra.

Chester się rozłączył, a Eleanor spojrzała na czytaną wcześniej książkę i machnęła ręką. I tak nie byłaby w stanie się skupić na lekturze. Wyobraziła sobie obietnice Cardwella i zalała ją fala pragnienia, żeby jutro było już dziś. Naprawdę miała na niego ochotę. Był pierwszym mężczyzną, jakiego w życiu pragnęła, i miał szansę zostać tym jedynym. Wszyscy by się ucieszyli. I ona chyba też. W końcu każda dziewczyna w hrabstwie marzy o Chesterze Cardwellu. Ta myśl akurat ją otrzeźwiła. To nie tak miało być. Ona chciała być jedyną dla swojego mężczyzny. Czy on będzie potrafił mi to zapewnić?



§&?

* Manchetser Arndale, galeria handlowa z butikami znanych marek.

Macie ostatnią szansę na obstawienie prawidłowej odpowiedzi do pytania z rozdziału III.3. W mocy pozostaje C lub D. Od jutra będzie już wiadomo, że jest tylko jedn a odpowiedź i jaka to była :-) Przyjemnej niedzieli <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro