Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.4.

Ellie wstała w niedzielę rano wypoczęta, ale zaraz dopadł ją stres związany z planowaną wizytą u rodziców Chestera. Wystarczyło przejrzeć się w lustrze. Choć trochę się opaliła i odrobinę schudła na wakacjach na wsi, nadal z wyglądu była przeciętną angielską dziewczyną z lekką nadwagą. Zastanowiła się, czy państwo Cardwellowie też będą się jej przyglądać, jak je. I rozbolał ją brzuch. Postanowiła nie jeść śniadania i przegłodzić się trochę.

Ubrała się swobodnie i zeszła do kuchni, żeby oszukać żołądek czymś ciepłym do picia.

Na stole zastała puszkę i zastanowiła się, co też stało się wczoraj wieczorem, że tata o tej porze pił piwo. Dla pewności zgniotła ją i wyrzuciła do pojemnika na segregowane śmieci. Mathilda przyszła do kuchni dopiero wtedy, kiedy Ellie zrobiła sobie kakao.

– Dzień dobry, co panienka robi w kuchni tak wcześnie w niedzielę? – zdziwiła się kobieta.

– Dzień dobry. Miałam ochotę na kakao.

– A śniadanie? – Kucharka uniosła brew.

– Może później zjem z rodzicami i Camillą.

– Ellie, czy ty nie próbujesz się odchudzać? – spytała sceptycznie Mathilda, która widocznie już niejedno w życiu widziała. – Mam wrażenie, że trochę cię ubyło. Źle cię karmili w Stoney Acres? Mam pogadać z Emmą?

Eleanor zachichotała na ten objaw ewidentnej nadopiekuńczości ze strony kucharki.

– Wszystko w porządku, Mathildo. Jem tyle samo, a Emma bardzo dobrze gotuje. Po prostu dużo przebywałam na świeżym powietrzu, jeździłam konno, grałam w tenisa... tak bywa latem.

– W porządku. Zrobię ci później omlet.

– Dziękuję. – Ellie upiła łyk kakao, żeby nie dyskutować dłużej z kucharką o swojej figurze. To naprawdę nie była jej sprawa, ale dziewczyna tak lubiła starą Mathildę, że nie potrafiłaby jej tego wytknąć.

Rzeczywiście, Eleanor zjadła potem z rodzicami i siostrą niedzielne śniadanie, a nawet lunch. Przy lunchu dopiero poinformowała też mamę, że wybiera się z Chesterem do jego rodziców na kolację herbatę i kolację, i że wróci późno. Powiedziała też, że chętnie wybierze się w drugiej połowie sierpnia do Stoney Acres i może zabrać ze sobą Camillę.

– To świetny pomysł! – przyklasnęła lady Bethell.

– Serio? – Cam wydęła usta. – A co tam jest ciekawego?

– Konie są. I korty tenisowe. A do tego cisza, spokój, piękna przyroda, blisko nad morze.

– Nad morzem to byłam w Grecji.

– Camillo, nie możesz spędzić całego lata w domu – zauważyła ich matka.

– Czemu nie? Tu mam znajomych, jest gdzie wyjść... A tam? Pewnie nie ma żywej duszy.

– Tam też mieszkają ludzie. – Ellie zachichotała.

– Nie jadę i już.

– Dobrze, mamo, dajmy jej spokój. Może do mojego wyjazdu zmądrzeje – stwierdziła Ellie i poszła się szykować do wyjścia. Co prawda, miała jeszcze dwie godziny do przyjazdu Chestera, ale wolała przejrzeć garderobę, wybrać coś stosownego i dobrać odpowiednie dodatki.

Była gotowa jeszcze przed czasem i od tej pory nerwowo zerkała na zegarek.

Chester przyjechał punktualnie o szesnastej, tak jak się zapowiedział. Tym razem wszedł do domu i przywitał się z rodziną Eleanor. Lord Bethell poprosił go na chwilę do swojego gabinetu, więc młody mężczyzna poszedł za nim.

– Dawno nie rozmawialiśmy, panie Cardwell – zauważył sir Richard.

– To prawda, lordzie Bethell.

– Zauważyłem, że moja córka od jakiegoś czasu zachowuje się inaczej. Wychodzi wcześnie, znika na całe dnie, wraca późno... Spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu.

– Do czego pan zmierza?

– Rozumiem, że jesteście młodzi, a krew nie woda...

W tym momencie Chester zrozumiał, że ojciec Eleanor wie.

– Czy Eleanor kiedykolwiek skarżyła się na mnie? – spytał.

– Nigdy. I nie ma pojęcia, że się domyśliłem, co robicie razem poza spacerami i jedzeniem. Dlatego też nie będę robił z tego problemu. Mam nadzieję jednak, że zdaje sobie pan sprawę z ewentualnych konsekwencji, gdyby skrzywdził pan Ellie? – Lord Bethell spiorunował go wzrokiem i choć jego brązowe oczy były identyczne jak te Ellie, nie było w nich ani odrobiny ciepła, które znał.

– Nie mam takiego zamiaru, lordzie Bethell – sprostował od razu. – Mam bardzo poważne plany wobec Eleanor. Właśnie zabieram ją na obiad do moich rodziców, bo oni sami o to prosili, widząc, jak wiele czasu spędzamy razem. Chcę się oświadczyć pańskiej córce następnego lata, kiedy skończy praktyki u Attorneya. A potem będę prosił pana o jej rękę, o ile oczywiście ona najpierw się zgodzi.

– Jest pan pewien, panie Cardwell, że moja córka jest odpowiednią kobietą dla pana?

– Co do tego nie mam wątpliwości. Ellie jest wyjątkowa w każdym calu.

– A czy pan jest tym, kogo ona potrzebuje?

Chester zastanowił się. Wiadomo, że nikt nie zna serca drugiego człowieka i nie wie, co siedzi mu w głowie, ale był pewien, że jej się podoba i działa na nią fizycznie. Wiedział też, że wiele ich łączy.

– Mam szczerą nadzieję, że tak jest.

– W porządku. Proszę jednak przyjąć do wiadomości, że będę miał pana na oku. I naturalnie tej rozmowy nigdy nie było.

– Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, lordzie Bethell. – Chester skłonił się kurtuazyjnie.

– Panie Cardwell. – Richard również się skłonił.

– W takim razie zabieram Eleanor do rodziców. Odwiozę ją po dziewiątej.

– Oczywiście.

Richard wypuścił Cardwella z gabinetu i przyglądał się, jak ten podchodzi do jego córki, jak wita się z nią najpierw oficjalnie, całując dłoń, a potem śmiałym pocałunkiem w usta, jak mówi jej coś szeptem do ucha, a Ellie się uśmiecha promiennie. Tak, na pewno nikt jej nie zmusza do kontaktu z tym młodym człowiekiem – uznał.

Chester podał Ellie ramię i wyszli razem. Jeszcze trochę za szybko biło mu serce po rozmowie z przyszłym teściem, ale uznał, że lord Bethell i tak załatwił tę sprawę polubownie. Ostatecznie żyli w dwudziestym pierwszym wieku i fakt, że dorośli ludzie uprawiali seks przed ślubem nikogo już nie dziwił. Wyglądało na to, że to nie Eleanor się wygadała, tylko jej ojciec sam domyślił się z zachowania córki. Ciekawe, czy byłby bardzo zaskoczony, gdyby dowiedział się, że nie byłem jej pierwszym mężczyzną? – zastanowił się, ale po chwili spojrzał na idącą obok niego młodą kobietę i uznał, że nie czas na takie rozważania. Wszystko szło zgodnie z planem.

– O czym mój tata chciał z tobą porozmawiać? – spytała wtedy, wybijając go z rozmyślania.

– Chciał się upewnić, że mam wobec ciebie poważne plany i nie zamierzam skrzywdzić – odpowiedział, pomijając najważniejszą kwestię. Wolał, żeby Eleanor sama wyjaśniła z rodzicami sprawę swojej dorosłości, kiedy będzie na to gotowa. I miał nadzieję, że to będzie prędzej niż później, bo tak często jeżdżenie do Hale trochę już go męczyło. Chciał, żeby dziewczyna zamieszkała z nim w mieście.

– Och, ten tata. – Ellie załamała ręce. – Czy on nigdy nie zrozumie, że jestem dorosła?

– Martwi się, bo cię kocha, skarbie. To normalne. No i wiesz, że mam poważne plany, prawda?

– Tak, wiem.

Droga do posiadłości Cardwellów nie zajęła im wiele czasu. Tym razem to Eleanor zestresowała się trochę, a Chester zachowywał się swobodnie. Wprowadził ją, jeszcze raz oficjalnie przedstawił rodzicom, a potem skonkludował, mówiąc, że teraz będą się na pewno widywać częściej.

– Witamy w naszych skromnych progach, panno Bethell – przywitał się oficjalnie lord Cardwell.

– Bardzo się cieszę, że tu jesteś, moja droga – powiedziała serdecznie lady Cardwell. – Mam nadzieję, że dziś uda nam się swobodnie porozmawiać. Na przyjęciu było zbyt wielu ludzi.

Ellie zauważyła, że usposobienie Chester odziedziczył raczej po niej, bo lord Cardwell był małomówny i niewiele się uśmiechał.

– Ja również się cieszę. Chesterowi bardzo zależało, żebyśmy odwiedzili dziś państwa razem, a moi rodzice nie mieli nic przeciwko.

– Nam także zależało. Zapraszamy do salonu na herbatę. It's tea time* – zauważyła lady.



§&?

* ang. czas na herbatę.

Czekacie pewnie na wielkie BUM? ;-) Jeszcze chwila... A teraz obiecany niezielny bonus <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro