Rozdział VI - Błękit i czerwień
Kolejny tydzień przyniósł Eleanor spokój. Codziennie jeździła konno i starała się unikać miejsc, w których spotykała się z Jackiem, żeby nie wymuszać wspomnień. Chester zadzwonił w końcu w poniedziałek wieczorem, a potem dzwonił codziennie. Rozmowy nie kleiły im się jednak za bardzo i oboje to zauważyli.
– Ellie, naprawdę mi przykro, że nie mogłem spędzić z tobą ostatniego weekendu. Przyjadę za to na najbliższy – powiedział w końcu w czwartek.
– To nie jest najlepszy pomysł. Rodzice i Camilla przyjeżdżają w piątek lub w sobotę.
– Ale jeszcze nie wiesz, kiedy?
– Nie wiem, ale znając Cam i mamę pewnie będą chciały skrócić pobyt do minimum.
– Czyli jest szansa, żebym przyjechał w piątek i zwinął się w sobotę przed ich przyjazdem?
Ellie westchnęła.
– Nie wiem, naprawdę. Spróbuję się dowiedzieć i dam ci znać jutro – odparła, w duchu modląc się, żeby rodzina przyjechała jednak w piątek. Trudno było jej wyobrazić sobie namiętny weekend z Chesterem, kiedy ciągle drżała na wspomnienie Jacka.
Na jej szczęście rodzice zdecydowali jednak, że przyjadą w piątek, bo tata wróci wcześniej z pracy. Ellie poczuła ulgę i zaraz zawiadomiła Chestera, że nici z zostania na noc. Zaprosiła go jednak na sobotni lunch, żeby nie czuł się zupełnie pominięty. Obiecał, że przyjedzie i starał się nawet ukryć zawód w głosie, co Eleanor uznała za dziwne.
Rodzice i Cam przyjechali w piątek koło siedemnastej. W sam raz na herbatę i ciasto, które z tej okazji upiekła Emma. Wszyscy troje zgodnie stwierdzili, że pobyt na wsi służy Ellie. Ona sama, nawet bez ważenia się, zauważyła, że jeszcze trochę schudła, i doszła do wniosku, że potrzebuje po prostu więcej ruchu. Postanowiła od września wykupić sobie karnet na jakiś sport. Tenis albo basen. O konie w mieście było ciężko.
Chester przyjechał w sobotę przed południem. Zjedli lunch razem z rodzicami Ellie, a potem poszli na kort pograć w tenisa. Cardwell znowu ograł Eleanor. Widać było po nim frustrację.
– Hej, masz ochotę przejść się na spacer? – zaproponowała mu po meczu.
– Jasne. Już myślałem, że nie zaproponujesz – westchnął. – Od dwóch godzin kombinuję, jak tu być z tobą sam na sam. W domu są twoi rodzice i siostra. Nawet teraz nas ktoś obserwuje, jak znam życie.
– Pewnie tata – zaśmiała się. – Ewentualnie Cam.
– Chodź. – Podał jej ramię i poszli w stronę lasu.
Dopiero kiedy upewnił się, że są wystarczająco daleko, żeby nikt ich nie zobaczył, oparł Ellie o drzewo i pocałował.
– Tęskniłem, panno Bethell.
– Ja również, panie Cardwell – odpowiedziała w tym samym tonie.
– Przykro mi, że straciliśmy taki wymarzony czas... Ten poprzedni weekend...
– Naprawdę byłam zawiedziona, że nie przyjechałeś.
– A ja, że nie mogłem przyjechać i że nie było cię w Manchesterze.
– No cóż, niedługo wakacje się kończą i wracam do domu.
– Och, Ellie. – Chester znowu przycisnął dziewczynę do drzewa swoim ciałem i pochylił się nad nią. – Szaleję przez ciebie. – Pocałował ją znowu. Jego dłonie błądziły po jej plecach, zjechały na pośladki...
Eleanor oddała mu pocałunek i starała się w niego zaangażować, ale zaraz przed oczami pojawił się całujący ją Jack i odepchnęła Chestera delikatnie.
– Nie tutaj, Ches. Chyba nie zamierzasz...?
– ... wziąć cię pod drzewem? Nie ukrywam, pomyślałem o tym – zachichotał nerwowo. – Ale nie potrzebujemy skandalu.
– Tylko o skandal ci chodzi?
– Nie, Ellie, na litość boską! Naprawdę cię szanuję, nie widzisz tego?
– Widzę. – Musiała przyznać.
– Ale również cię pragnę. Nie umiem tego oddzielić. Kiedy się spotkamy sami?
– Wrócę do domu w poniedziałek.
– A możemy wtedy zjeść razem kolację?
– Dam ci znać, jak już będę w domu, Chesterze.
– W porządku. Poczekam.
– Dziękuję. Chcesz jeszcze się przejść, czy możemy już wracać? Obawiam się, że moi rodzice zaraz zaczną coś podejrzewać.
– Oczywiście, że możemy wrócić. Chciałbym zostać z tobą do kolacji. – Chester zignorował część o podejrzeniach. On wiedział, że ojciec Ellie wie. Ale wyglądał na to, że nie miał nic przeciwko ich związkowi.
– Świetnie, zapowiem cię na herbacie i kolacji.
– A pokażesz mi dom? Jak dotąd, widziałem tylko parę pomieszczeń.
– Jasne, zapraszam. – Pociągnęła go za rękę w stronę domu, ciesząc się, że już nie musi być z nim sam na sam w lesie.
Eleanor, opanuj się. To jest twój facet, za jakiś czas narzeczony, a potem mąż! Wykrzesz odrobinę zainteresowania, bo się domyśli, że coś się stało! – rugała się w myślach po drodze. Chester chyba zauważył jej zaciętą minę, bo spytał:
– Wszystko w porządku, Ellie? Pędzisz jak na wyścigach i masz minę, jakbyś prowadziła mnie albo siebie na skazanie.
– W porządku, Ches. Po prostu... – zawahała się, bo nie mogła powiedzieć mu prawdy – jestem zmęczona i chce mi się pić. Nie powinniśmy tak wychodzić na spacer bez wody zaraz po meczu – wykręciła się.
– Masz rację. – Złapał ją mocniej za rękę i zrównał się z nią krokiem. – Powinniśmy wracać jak najszybciej. Ale obiecaj mi, że znajdziesz jeszcze choć chwilę, żebyśmy mogli pobyć sami. Mam wrażenie, że twój ojciec wypala mi wzrokiem dziurę w ubraniu, kiedy cię dotykam.
Eleanor miała ochotę ciężko westchnąć, ale w końcu się odezwała:
– Oczywiście.
– Dziękuję.
Po powrocie do domu Ellie udała się do kuchni, gdzie zapowiedziała swojego gościa na herbacie i kolacji, a potem zaprowadziła Chestera do swojego pokoju.
– Usiądź, proszę. – Wskazała mu fotel.
– Wolałbym się położyć – zażartował.
Mimowolnie parsknęła śmiechem.
– Tak, wiem, co czego zmierzasz, ale przypominam ci, że w domu są moi rodzice i niepełnoletnia siostra.
– Żartowałem, Ellie. Nie spinaj się tak. – Podszedł i ją przytulił.
– Chyba już zaczynam się stresować wielkimi zmianami w moim życiu od września – przyznała.
– Spokojnie, to tylko praca.
Niestety nie tylko...
– Ale pierwsza.
– Zobaczysz, będzie dobrze.
Ellie poczuła się pocieszona. Spokój i pewność siebie Chestera podziałały na nią łagodząco. I jego troskliwość też. Przytuliła się mocniej.
– Ellie...
– Słucham? – Ocknęła się dopiero po chwili, bo nadal wtulała się w tors swojego faceta i gładziła go odruchowo po plecach.
– Jak będziesz tak robiła, to nie obiecuję, że twoja rodzina nic nie usłyszy – zażartował.
Dopiero wtedy spostrzegła, że miał wzwód. Zrobiła się czerwona na twarzy. Trudno powiedzieć, czy ze złości, czy z zażenowania.
– To już przytulić się nie mogę bez konsekwencji? – spytała z pretensją, próbując się odsunąć. Nie pozwolił jej na to.
– Możesz. Ale wiesz, jak na mnie działasz.
Jeszcze dwa tygodnie temu po takim jego oświadczeniu zamknęłaby drzwi na klucz i pozwoliła sobie na odrobinę szaleństwa. Ale teraz z przerażeniem odkryła, że nie ma ochoty na seks z Cardwellem. Owszem, lubi go, czuje się z nim dobrze i chce się spotykać, ale nie czuje już do niego fizycznego pociągu. Pożądanie, które poczuła w stosunku do Jacka całkowicie przesłoniło jej innych mężczyzn. Co się ze mną stało? – zmartwiła się.
– Wszystko w porządku? – Z zamyślenia znowu wyrwał ją głos Chestera.
– Niezupełnie. Chyba się źle czuję – skłamała. – Może to upał mi zaszkodził? Położyłabym się na chwilę.
Cardwell oniemiał. Nie wiedząc, co odpowiedzieć na takie oświadczenie Eleanor, pocałował ją w czoło, a potem wyszedł z jej pokoju. Usłyszała jego kroki na schodach, a potem głos ojca na dole, pytający: „Co robiłeś na górze, Chesterze? Gdzie Eleanor?"
Ellie rzuciła się z płaczem na łóżko. I co ja narobiłam???
§&?
No właśnie... co narobiła?
Dziewczyny ER2271 i , zamierzacie wykorzystać bonusowe rozdziały, czy mam wrzucić bez pytania?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro