Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.2.

Niedługo Mathilda podała posiłek i życzyła jej smacznego. Matki i Camilli jeszcze nie było, więc Ellie zaczęła jeść sama. Z nudów wyobraziła sobie jutrzejszy lunch z Chesterem i zaraz humor jej się popsuł. Mama ma rację. Jestem niczym nie wyróżniającą się z wyglądu dziewczyną, której pech polega na tym, że urodziła się w rodzinie Bethell jako pierwsza z rodzeństwa i musi być na świeczniku. Pewnie ona też sądzi, że Chester nigdy by nie zwrócił na mnie uwagi, gdyby nie nasze nazwisko. Ja tak uważam.

Kiedy wychodziła po skończonym samotnie posiłku, mama i siostra minęły się z nią w drzwiach jadalni bez słowa komentarza. Resztę dnia Eleanor spędziła w altance, kończąc zaczętą rano książkę. W takich chwilach czuła się mniej beznadziejna. Po prostu znikała z tego świata, żeby znaleźć się w innym. Najlepiej w takim, w którym bohaterka zdobywała świat inteligencją, sprytem i odwagą, czasem po prostu wielkim sercem, a nie olśniewającą urodą, a tym bardziej figurą modelki. Czy tylko piękności z pierwszych stron gazet zasługują na miłość i szczęście? Czy taki mężczyzna jak Chester Cardwell mógłby polubić, a może i pokochać kobietę, która ma kilka nadprogramowych kilogramów? Ellie znowu zorientowała się, że zamiast czytać książkę, zastanawia się nad tą zagadką. No cóż, jutro dowiem się, dlaczego tak mu zależało na tym lunchu.

Wieczorem Eleanor jadła kolację w towarzystwie siostry, bo rodzice wybrali się wspólnie do restauracji. Ojciec ewidentnie chciał przypodobać się matce, w takie dni zapraszał ją gdzieś albo zabierał na zakupy. W końcu przypomniała sobie, że przecież jej rodzice poznali się pewnego lipcowego dnia. A więc to może być ta ich magiczna rocznica znajomości. Siostra jakby odgadła jej myśli.

– Rodzice ostatnio gruchają jak gołąbeczki, co nie? – zagaiła.

– To nasi rodzice – obruszyła się Ellie. – Gdyby się nie kochali, nie byłoby nas.

– Ale przecież oni są już za starzy na amory – parsknęła Camilla.

– Wcale nie.

– Jasne. – Nastolatka wydęła usta.

Jakoś nie zauważyłam – pomyślała El, przypominając sobie wczorajszą scenę po powrocie z przejażdżki z ojcem. Matka doskonale wiedziała, po co mąż ciągnie ją do sypialni i nie miała nic przeciwko. Jak ja bym chciała, żeby po dwudziestu pięciu latach wspólnego życia mąż zaciągnął mnie do sypialni... – rozmarzyła się.

Eleanor miała mgliste pojęcie na temat seksu. Na pierwszym roku studiów uparła się, żeby stracić dziewictwo na jednej z nielicznych imprez, na które dała się zaciągnąć Sophie. Poszła do łóżka z przypadkowym amantem, który był tak wstawiony następnego dnia nawet jej nie poznał. Fakt, koleś znał się na rzeczy i nie mogła powiedzieć, żeby to było nieprzyjemne, ale potem nie czuła nic poza zażenowaniem. Ostatecznie dobrze wyszło, że tamten chłopak jej nie pamiętał. Ominęło ją więcej wstydu, kiedy podsłuchała przypadkiem, jak komentował wulgarnie zbyt obfite kształty innej koleżanki, zarzekając się przy tym, że nie poszedłby do łóżka z dziewczyną, która nosi rozmiar większy niż dziesięć*. Głąb.

– Hej, El, odpływasz – zauważyła Camilla.

– Tylko trochę – zachichotała. – A nie mówiłaś mi, jak było na przyjęciu u Cordelii? – Zmieniała zręcznie temat.

– Nuuuudy – jęknęła Cam. – Żadnych sensownych chłopaków, głownie koleżanki Cordelii. A! I Chester Cardwell przyszedł, pokręcił się przy basenie i sobie poszedł.

– A co on tam robił? – Ellie udała zdziwienie.

– Wyglądał, jakby kogoś szukał, ale nie znalazł.

A więc być może powiedział mi prawdę.

– Rozumiem.

– A ja nic a nic!

– Nieważne, Cam. Masz już sukienkę na przyjęcie do Cardwellów? – El znowu zmieniła temat na taki, który mógł zainteresować siostrę, żeby tylko zejść z omawiania kwestii Chestera.

– Nie, mama obiecała zabrać mnie na zakupy w piątek. A ty?

– Nie mam pojęcia, czego szukać.

– Wszystko, tylko nie lawenda – zaśmiała się młoda – wyglądałaś w niej jak nasza babcia.

– Dzięki – żachnęła się Ellie – tyle to i ja wiem.

– Ja bym cię widziała w czerwieni – zawyrokowała Camilla. – Lady in red...** – zanuciła, a Ellie parsknęła śmiechem.

– Ja i czerwony?

– Sama popatrz: masz jasne włosy, brązowe oczy i zajebiste cycki. – Nastolatka zrobiła gest dłońmi, a El o mało się nie zakrztusiła kęsem jedzenia.

– Skąd ty znasz takie słowa? – obruszyła się.

– Ze szkoły.

– Za moich czasów ich nie uczyli.

– Uczyli, tylko ty wolałaś spędzać czas z nosem w książkach. I na co ci to przyszło?

– Skończyłam Cambridge School od Law z wyróżnieniem.

– Phi! Ale życia nie znasz – poinformowała szesnastolatka tonem znawczyni tematu. – A niby taka dorosła.

– Dobrze. Co, twoim zdaniem, powinnam wiedzieć?

– Zacznijmy od tego, jak się ubrać na przyjęcie. Mogę iść z tobą na zakupy, mogę? – Camilla zrobiła proszące oczka.

– Mam jeden warunek.

– Jaki?

– Rozumiesz, co znaczy słowo „nie".

– A co to znaczy? – zażartowała nastolatka, czym spowodowała wybuch śmiechu u starszej siostry.

– Jesteś małą wariatką, ale cię lubię – zawyrokowała Ellie. – W przyszły poniedziałek pasuje? Pójdziemy razem na zakupy, a potem wyciągniemy tatę na lunch.

– A nie będzie zajęty?

– Nie, umówimy się z nim wcześniej.

– Nie wiedziałam, że tak można... – Cam wydawała się przez chwilę zagubiona.

– Ja też nie, ale już wiem. Mam samochód, zaszalejemy. – Eleanor puściła oko do młodszej siostry, która zaraz się rozpromieniła.

– Mama nas zabije.

– E tam, tata sobie z nią poradzi. Ma swoje sposoby. – El uśmiechnęła się szelmowsko, a Camilla zrobiła oburzoną minę.

– Ble! Nie chcę tego wiedzieć!

– Widzisz, niewiele wiesz o życiu, młoda.

– Naprawdę jesteśmy umówione?

– Oczywiście.

– Nie było cię w domu prawie przez cztery lata. Już myślałam, że mi podmienili siostrę w tym Londynie. A jednak równa z ciebie siostra, El.

Eleanor uśmiechnęła się pod nosem.

– Z ciebie też, Cam.

Dziewczyny po kolacji rozeszły się do swoich pokojów, wiedząc, że rodzice wrócą nieprędko. Camilla, ciągle mając szlaban na komórkę, postanowiła pooglądać telewizję przed spaniem. Ellie miała już dość czytania, więc wzięła się za przeglądanie swojej młodzieżowej garderoby w poszukiwaniu inspiracji albo anty-inspiracji.

W pewnym momencie, wyrzucając z szafy za małe lub nielubiane sukienki, doszła do wniosku, że matka chyba specjalnie ubierała ją tak, żeby nie wyglądała za dobrze. Wszystkie rzeczy miała niepasujące do jej figury ani typu urody. Ze złością wyrzuciła z szafy wszystko i stwierdziła, że jutro poprosi Mary o spakowanie tych sukienek i oddanie dla potrzebujących. Od dziś zacznę ubierać się sama – postanowiła.

Eleanor zasypiała w pokoju pełnym niepotrzebnych ubrań. A jednocześnie zauważyła, jak ucisk, który czuła w brzuchu, od kiedy wróciła do domu, zelżał. To będzie wspaniałe lato. Początek mojego dorosłego życia.



§&?

* Europejskie 38 (mniej więcej, bo te rozmiary nie są jednolite). 

** ang. Kobieta  w czerwieni,  tytuł piosenki Chrisa de Burgha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro