Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG?

Ciemno i buro się zrobiło. Piękna łąka z kwitnącymi kwiatami, które wypluwały ze swych pąków farbę we wszystkich odcieniach tęczy i nie tylko,  zamknęły się w takt melodii na raz. Od strony jeziora szybciutkim marszem przyszedł Szron, Mróz i Śnieg, którzy zostawiali za sobą wyraźne ślady swej wędrówki. W ten sposób korony drzew pokrył biały pierz, woda przestała się ruszać, a kwiaty – och, te biedne kwiaty! – zamarzły w pół ruchu, z płatkami skierowanymi ku górze jak do tańca.

Towarzystwo zrazu nie było takim obrotem spraw zbyt pocieszone, gdyż większości ptaków odczuwała straszliwe zimno, którego nijak nie mogły się pozbyć. Całe szczęście Orzeł wpadł na pomysł, jak rozgrzać ich wszystkich. Zaczął od narysowania toru wyścigowego o kształcie zbliżonym do sześcianu (choć dokładny kształt nie ma tak naprawdę znaczenia), a potem zachęcił wszystkich zebranych do wspólnej zabawy.

Wszystkie ptaki, a było ich sporo, bo aż piętnaście gatunków i kilka krzyżówek, ustawiły się na torze tu i tam, gdzie popadły albo zostały wciśnięte, nie chcąc stać za blisko ludzkich dziewcząt. Anarie od numeru 56 do 64 czekały na komendę ''do biegu'' albo przynajmniej na okrzyk ''start'', lecz nikt nic nie powiedział. Stali więc jak jeden mąż na linii najprawdopodobniej startowej, dopóki Orzeł nie wystartował jako pierwszy. Wtedy, jeśli tylko ktoś miał na to ochotę, do wyścigu dołączali kolejni zawodnicy.

Żadna z biorących udział w wyścigu Anarii nie wiedziała, jak miał zostać wyłoniony zwycięzca. Nie pytały o zasady, gdyż w tej krainie ulegały one ciągłej zmianie i często się wzajemnie wykluczały. Jednak na wszelki wypadek biegły najszybciej jak tylko potrafiły, ponieważ w ich świecie wyścig wygrywała osoba, która jako pierwsza docierała na linię mety.

Gdy minęło jakieś dwadzieścia minut, Anarie ledwo, ledwo słały na nogach (należy podkreślić, że na swoich, gdyż mogłyby przecież pożyczyć czyjeś). Mimo to utrzymywały znaczące prowadzenie nad ptakami, których krótkie nóżki nie miały szans, aby za nimi nadążyć. Wyścig jednak spełnił swoje pierwotne założenie: wszyscy zdążyli się już rozgrzać. Lecz nikt nie ogłosił, że mogą przestać biegać, toteż kontynuowali zabawę.

Minęło kolejnych dziesięć minut. A potem kolejnych. I kolejnych, i kolejnych...

Aż w końcu jedna z Anarii nie wytrzymała.

– Kiedy ten wyścig się skończy?! – wykrzyknęła ta o numerze 56. Była czerwona na twarzy jak piwonia, co bardzo kontrastowało z jej złocistymi puklami, odstającymi we wszystkie strony świata i nie-świata.

– Łaskawie panią informuję, że może pani skończyć wyścig, kiedy tylko chce – odparł Orzeł.

Słysząc te słowa 56 Anaria odetchnęła tak głęboko, że połowa tarty truskawkowej zmieściłaby się na raz do jej ust. Natychmiast przestała biec i poczęła skrawkiem swojego białego fartuszka ocierać spoconą twarz. W momencie, w którym odsunęła materiał od twarzy, stado ptaków rzuciło się w jej kierunku. Anaria ledwie zdołała krzyknąć, kiedy sójka wleciała do rozwartego gardła. Reszta ptaszysk poczęła nieszczęsną dziewczynę dziobać i drapać szponiastymi łapami. Na ziemię spadały kawałki oderwanej skóry, strzępki włosów i pióra wszelakiej maści.

Gdy gleba spijała krew Anarii o numerze 56, śnieg stopniał i na powrót pojawiła się soczyście zielona trawa.

Łąka znowu była piękna! To bardzo ucieszyło zgromadzone towarzystwo z wyjątkiem pozostałych Anarii, które przerażone nagłym atakiem ptaków, zamarły w kompletnym bezruchu.

Nieładnie, nieładnie. Czyżby nie wiedziały, że Wyścig Parnas kończy się dopiero w momencie śmierci wszystkich fałszywych Anarii? Cóż za głupie dziewuchy! – pomyślała Mysz, w milczeniu przyglądająca się rozwojowi wydarzeń.

Obok pulchniutkiej myszy, takiej, którą z łatwością upolowałby każdy kot, stała Anaria o numerze 55. Dziewczyna obserwowała tragiczny los swoich rywalek ze smutną miną. Niemniej jej ciemne oczy wręcz błyszczały z ekscytacji. Napawała się strachem widocznym na twarzach pozostałych Anarii, jak gdyby była jaszczurką spijającą promienie słoneczne. Jednak dobrze postąpiła, usłuchawszy sugestii Cukiernika – teraz była jedyną Anarią w tej Krainie!

Ależ 55 Anaria również była głupiutka. W tej grze nie chodziło o wyeliminowanie rywalek, tylko o stanie się prawdziwą Anarią.

A prawdziwa Anaria nie wysłałaby na śmierć swoich przyjaciółek. Kraina nie zaakceptuje kogoś tak egoistycznego i wyrachowanego.


Ty także wypadasz z gry.

Ojej, teraz w Krainie nie ma żadnej Anarii!

Potrzebne nam nowe i to migiem!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro