Odwiedziny przyjaciół z rodzicami.
Wracałam z Brianem, Timem i Toby'm. Każdy wracał do swojego domu. Toby rozstał się z nami na ul. Slavickiego, a z Timem i Brianem na skrzyżowaniu. Pobiegłam do domu. Weszłam otwierając drzwi i wypuszczając na dwór psa. Odgrzałam sobie obiad który za chwilę zaczęłam jeść. Kiedy zjadłam usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowe. Spojrzałam tam. Przez drzwi weszła mama, tata i Darel. Byłam w szoku.
-Będziemy mieli gości na kolacji. Idźcie się przygotować.- Pobiegłam do pokoju. Włączyłam muzykę na głośniku przenośnym połączonym z telefonem i przeszukałam garderobę wyszukując jakąś ładną sukienkę. W końcu znalazłam czarną z długim rękawem do połowy ud. (Zdjęcie niżej). Kiedy się uszykowałam, zeszłam na dół słysząc dzwonek do drzwi. Weszłam do kuchni i tego kogo tam spotkałam, aż mnie po porostu zamurowało. Siedziała tam kobieta w średnim wieku, miała krótkie brązowe włosy pasujące do jej cery oraz głębokie zielone oczy. Obok kobiety, siedziała na oko starsza ode mnie dziewczyna w brązowych oczach i włosach. Na przeciwko niej siedział wysoki mężczyzna, a obok niego siedział mój przyjaciel Toby.
-Lily... Pozwól, że przedstawię ci Pani Connie, jej męża Edwarda, córkę Lyrę i syna Toby'ego.- Przedstawił tata.
-Dzień dobry ale Toby'ego znam. Jest moim przyjacielem i chodzimy razem do klasy- Zaśmiałam się, a chłopak stał zakłopotany. Podeszłam i przytuliłam go na przywitanie.- Miło cię znowu widzieć, Tobiasku.- Zaśmiałam się.
-Ciebie również Liluśka.- Zaśmiał się za co ja go lekko uderzyłam śmiejąc się. Za chwilę usłyszałam dźwięk dzwonka.
-Lily otworzysz.- Poprosił tata. Poszłam i otworzyłam. Za drzwiami stała kobieta w czerwonej sukni. Miała blond włosy i błękitne oczy. Za nią stało dwóch chłopców. Poznałam ich.
-Hej Brian, Hej Tim, a pani to zapewne mama chłopaków. Zapraszam rodzice już czekają.- Przepuściłam kobietę, która surowo na mnie spojrzała. Weszła do kuchni, a ja spojrzałam na Tima.- Co z waszą matką??
-Jest surowa. Bije, katuje. Kiedyś sam ją zabije.- Powiedział rozzłoszczony Tim.
-Spokojnie Tim. Będzie dobrze. Wejdźcie. Zaraz kolacja. Toby już jest.- Powiedziałam z uśmiechem.
-O Tobyson już jest.- Zaśmialiśmy się i weszliśmy do kuchni.
-Z czego się śmiejecie.- Zapytał Toby widząc nas.
-Z twojej nowej ksywki.- Powiedzieliśmy razem i znowu wybuchliśmy śmiechem. Usłyszeliśmy chrząknięcie i usiedliśmy na miejsce. Razem z mamą podałam kolacje. Zaczęliśmy jeść. Zapomniałam wspomnieć, że na tej kolacji był również mój brat i jego dziewczyna.
-Lily podasz mi sól.- Spojrzałam na nią.
-A łaskawa pani nie wstanie i sama sobie nie weźmie.- Powiedziałam wrednie.
-LILY.- Skarcił mnie tata, a ja niechętnie podałam Erinie sól.
-Ja moich karam za takie zachowanie.- Odezwała się mama Tima i Briana. Spojrzałam na chłopaków, którzy mieli spuszczone głowy. Mój wzrok spotkał się z Toby'm chyba wiedział co chodzi mi po głowie, bo pokiwał swoją głową.
-Mamo ja już zjadłam. Możemy iść przed dom.- Spytałam. Tak naprawdę nie zjadłam nic.
-Liluś. Nic nie zjadłaś. Zjedź chociaż sałatkę.- Poprosiła mama.
-Przecież kretynka jest za gruba aby coś zjeść.- Zaśmiał się Darel.
-Zamknij mordę ty...- Nie dokończyłam. Przypomniałam sobie co się stało w szkole. W oczach miałam łzy.
-Czerwonokrwista zaczęła płakać. O jejku.- Wkurzyłam się. Wybiegłam z kuchni do pokoju. Słyszałam jak mama karci Darela. Położyłam się na łóżku i płakałam. wpatrywałam się w rysunki moich ulubieńców. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. Byli to chłopaki.
-Lileczko nie przejmuj się tym gburem. Nie warto.- Odezwał się Tim i przytulił mnie.
-On ma racje. Jesteś ładna, a on sam jest grubasem.- Dodał Toby. Czułam jak moje policzki zaczynają palić.
- A to kto??- Pokazał na rysunek Eyeless Jacka.
-Eyeless Jack. Morderca chodzący po miasteczku Jeffem the Killerem.- Wytłumaczyłam.- Jest jeszcze Slenderman i jego proxy. Sally, Ben itp.- Dodałam. Rozmawialiśmy tak, aż do wyjścia chłopaków. Poszłam się ogarnąć i ubrać w piżamę. Wróciłam do pokoju i zamknęłam okno i położyłam się na łóżku czytając ulubioną książkę "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Kiedy doszłam do połowy książki, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 3 nad ranem. Położyłam głowę na poduszkę I próbowałam odpłynąć w objęcia Morfeusza. Jednak nie mogłam. Okno w moim pokoju zostało otwarte. Poczułam zimny powiew na szyi oraz uczucie obserwowania. Widziałam jak ktoś chodzi po moim pokoju ale bałam się ujawnić, że ich widzę.
POV Eyeless Jack.
-Jack. Ta dziewczyna chyba cię lubi.- odezwał się Jeff, kiedy patrzył na rysunki.
-Widzę, że nie tylko mnie.- Pokazałem na rysunek Slendermana, Hoodie'ego, Masky'ego, Toby'ego, Jeffa i innych.
-Ale to nie wszystko. Patrz.- Jeff pokazał na laptopa.
-"Z życia Creepypast" Co ona książkę pisze.- Zapytałem.
-Raczej nie. To wygląda jak pamiętnik. Słuchaj tego. "Bardzo chciałabym zostać dziewczyną Eyeless Jacka, przyjaciółką Jeffa the Killera, a nawet siostrą Masky'ego, Hoodie'ego lub Ticci Toby. Moimi najlepszymi przyjaciółmi są tylko Brian, Tim i Toby. Podejrzewam kim oni są, ale nie wydam ich. Sama jestem inna. Krwawiące łzy. To nie jest normalne. Przerażające odbicie i fascynacja mrocznym lasem. To jest nie dziwne. Wiem jedno. Nie wrócę do szkoły. Ja już nie chce mieć głowy w kiblu przez Sarę i jej paczkę. Mam tego wszystkiego dość. Lily"- Przeczytał Jeff. Dla mnie to było dziwne. Jeff jeszcze szukał czegoś w jej laptopie, a ja wziąłem jej koszulkę.
-Dobra spadamy Jeff.- Powiedziałem i wyszedłem przez okno. Czekałem na Jeffa, który się guzdrał.
-Stary spadamy ona się obudziła.- Jeff zszedł i pobiegliśmy do rezydencji.
POV Lily.
Otworzyłam oczy z myślą, że oni poszli. Kiedy podniosłam się zauważyłam Jeffa the Killera przy moim komputerze. Siedziałam sparaliżowana. Byłam w szoku. Chłopak wybiegł i wyskoczył przez okno. Szybko wstałam i podeszłam do okna, ale ich już nie było. Zamknęłam okno i wróciłam do łóżka. Odpłynęłam szybko.
Już nie długo pojawi się specjał jak Krwawa Mary poznała Slendermana. Mam nadzieje, że się cieszycie. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro