Rozdział 27
Nie zarejestrowałem, co się wydarzyło po tym, jak przyjechała policja i zabrała trzech niebezpiecznych mężczyzn. Byłem nieobecny duchem, gdy pojawiliśmy się wszyscy na komisariacie, po to, by opowiedzieć im swoją wersję tego, co stało się przed zakładem. Pamiętam tylko drobną dłoń Noelle, którą przez cały czas głaskałem. Chciałem jej dać dużo otuchy, wsparcia oraz bezpieczeństwa, gdyż tego potrzebowała. Zauważyłem, że dziewczyna w obecności panów w mundurach odczuwała pewien respekt, a jej dłoń nagle stawała się zimna, musiało to oznaczać, iż brązowooka bała się policji.
Do mieszkania Phoebe wróciliśmy trzema samochodami: jeden należał do Noaha, drugi do Chrisa, a trzeci do mnie - w końcu mogłem go stąd zabrać. Prawdę mówiąc, nie mogłem się przyzwyczaić do spokoju oraz bez potrzeby zastanawiania się co trzeba zrobić, dlaczego tak się dzieje i o wszystkim tym, co jeszcze niedawno się działo. Teraz mogliśmy być spokojni. Po tych wszystkich wydarzeniach każdy z nas był zmęczony, a gdy znaleźliśmy się w pokoju gościnnym, wszyscy musieli usiąść. Mieliśmy nogi z ołowiu i byliśmy wyczerpani, jakbyśmy wykonywali nie wiadomo jak ciężką pracę. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie czułem.
Nie było tu wielu krzeseł, więc Noah położył na podłodze swój materac, by każdy miał na czym siedzieć. Dość długo nie odzywaliśmy się do siebie. Każdy z nas był w swoim świecie, myśląc i zastanawiając się o wszystkim, co się jeszcze niedawno wydarzyło. Chyba nikt z nas nie mógł uwierzyć w to, że już koniec z Davem, Zackiem oraz Michaelem. Może nawet czekaliśmy na niespodziewane „bum", które oznaczałoby dalszą walkę z nimi i kolejną dawkę strachu oraz przerażenia.
- A więc dlatego tak bardzo zależało ci, by pomagać im i być z Davem? - Ciszę w pokoju przerwała Phoebe, do tej pory nie odsuwając się od Chrisa. Chłopak tulił ją do siebie, dając jej poczucie bezpieczeństwa.
- Gdybym tylko wiedziała, jakie rzeczy musiałaś robić przeze mnie, Noelle - powiedziała cicho Emma. Przez całą masę emocji, ale także ulgi zrobiło jej się zimno, więc pożyczyłem jej swoją bluzę, w której wręcz nurkowała. Była taka chuda. - Przepraszam cię...
- To nie twoja wina. - Oczy sióstr się spotkały. - Kiedy się dowiedziałam, że mam siostrę bliźniaczkę... Kiedy pokazali mi twoje zdjęcie... Musiałam pomóc mojej siostrze, musiałam przywrócić cię do domu, uwolnić się i... - Emma posłała jej delikatny uśmiech, który Noelle od razu odwzajemniła.
Tutaj słowa nie były potrzebne, dziewczyny wpadły sobie w ramiona. A każdy z obecnych obserwował, jak zagubione bliźniaczki w końcu mogły nacieszyć się swoim towarzystwem. Miały za sobą ponad dwadzieścia lat i w końcu dostały szansę, by móc te lata w jakiś sposób nadrobić.
- Najważniejsze, że wszystko się udało i w końcu wy wszyscy będziecie mogli normalnie żyć, nie bojąc się o nic - odrzekłem.
- Bardzo ci dziękuję - szepnęła Emma, odrywając się od swojej siostry. Na jej słowa tylko pokiwałem głową, uśmiechając się lekko do niej. - Cieszę się, że jesteś z moją siostrą.
- Ja...
- Mówiłam, że twój przyjazd nie był przypadkowy - Phoebe weszła mi w słowo, uśmiechając się pod nosem. - To było przeznaczenie, byś nam pomógł i no wiesz... I w ogóle to wszystko - dodała.
Znając zielonooką, pewnie miała na myśli Noelle i mnie; nas; razem.
- Strasznie się cieszę, że mogłem się w jakiś sposób zrehabilitować po tym, co musiałaś przeżyć, Noelle - odważyłem się wypowiedzieć to zdanie. - Więc skoro mamy już spokój ze złymi ludźmi, udało nam się skończyć sprawę...
- Jutro wracamy - dokończył mój kumpel. Na te słowa każdy z obecnych kiwnął głową, jakby zgadzając się z tym. Dzisiaj już nie było sensu, by wsiadać do auta i pojechać do Miami, nie tylko dlatego, że było już późno, ale też dlatego, że nie mieliśmy głowy, by wyruszyć.
- Miałaś rację, Noelle: za każdym razem, kiedy tylko się spotykamy, wokół jest tyle kłopotów... - Zasłoniłem swoją twarz dłońmi. - Przepraszam - wyszeptałem. - Kiedy pomyślę sobie, ile przeze mnie wycierpiałaś...
Między naszą szóstką po raz kolejny pojawiła się cisza. Tylko że tym razem stała się ona w pewnym stopniu niezręczna. Miałem wrażenie, że każdy z nas chciał coś powiedzieć, lecz coś nas powstrzymywało. Do czasu:
- Miranda bardzo cię lubiła, wiesz Noelle? - Noah szepnął tak cicho, że prawie nie usłyszeliśmy tych słów.
Mój przyjaciel nikle się uśmiechnął, wspominając swoją zmarłą dziewczynę, a w jego głosie było czy tęsknotę. Brązowooka słysząc to posmutniała, a jej oczy się zaszkliły.
- Gdybym tylko mogła... - Przełknęła głośno ślinę. - Prosiłam go, chciałam iść pierwsza; zamiast niej...
- Ty się winisz? - Mój przyjaciel się zdziwił. Dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć, ponieważ walczyła z płaczem. - To przestań, bo to nie była twoja wina. - Myślę, że mój przyjaciel chciał w tej chwili, raz na zawsze zamknąć temat wydarzeń sprzed czterech lat. Widział, jak dziewczyna potrzebowała szczerej rozmowy z nim. Jak potrzebowała usłyszeć od niego wszystkie słowa, które wciąż gdzieś głęboko tkwiły w Noahu i pragnęły wyjść na zewnątrz. - Niczego nie mogłaś zrobić, a nawet gdybyś poszła zamiast niej, to by ciebie zabili - mówił szczerze. - To ja... Gdybym tylko się pośpieszył...
- Ej przestańcie się winić - przerwałem im pewnym głosem. - To nie jest dobry moment do rozmawiania o tym, ale skoro zaczęliście, to proszę - zrobiłem pauzę. - Wiecie, że to była moja wina, prawda? Graham chciał na mnie się zemścić, tak samo, jak teraz Michael.
- Poprawka: na nas. - Przyjaciel spojrzał na mnie. - Ja też brałem udział w tych cholernych wyścigach. Pamiętasz? Byłem po twojej stornie...
- No właśnie, sam to powiedziałeś - wszedłem mu w zdanie. - Byłeś po mojej stronie, czyli to była moja wina, Noah. To do mnie powinniście mieć za złe. Powinniście się ode mnie odwrócić, powinniście się nawet do mnie nie odzywać. Gdyby nie ja... Gdyby nie moje kłótnie z Grahamem, gdybym nie był takim chojrakiem... - pod koniec swojej wypowiedzi mój głos się załamał.
- Gówno prawda - odparł Noah. - Jak już to obaj zawiniliśmy. Gdybyśmy byli choć trochę mądrzejsi, nikt by przez nas nie stracił życia. Taka jest prawda. - Mój przyjaciel oderwał ode mnie wzrok i spojrzał na Noelle. Miałem ochotę zetrzeć z jej policzków łzy, które niespodziewanie się pojawiły. Noah spoważniał jeszcze bardziej: - To nie była twoja wina.
Dziewczyna tylko wytarła mokre od łez policzki, kiwając przy tym głową. Widać było, iż jej całkowicie ulżyło. Dzięki tej rozmowie, która okazała się ważna dla każdego z nas, nie czuła się już winna. Musiało minąć tyle czasu, by zamknąć w końcu ten rozdział doszczętnie.
- Gdyby moi rodzice wiedzieli, że ty, to tamten chłopak, który wezwał policję i mnie uratował, na pewno spotkanie z nimi wyglądałoby inaczej. Oni są ci bardzo wdzięczni - brązowooka zwróciła się do mnie. Jej głos był cichy, ale przez ciszę w mieszkaniu, było ją bardzo dobrze słychać. - A jeszcze, teraz gdy dzięki tobie razem z siostrą możemy w końcu normalnie żyć...
Przyjrzałem się jej uważnie. Patrzyła na mnie z nadzieją, szczęściem oraz ulgą. Posłała mi delikatny uśmiech, utwierdzając mnie w przekonaniu, iż od teraz będzie lepiej. Nieświadomie pokiwałem lekko głową, zgadzając się z nią w stu procentach. Noelle miała w końcu przy sobie swoją siostrę bliźniaczkę, o której wcześniej nie miała pojęcia, a oprócz tego policja złapała wszystkich, którzy stanowili dla niej niebezpieczeństwo: Grahama, Evana, Axela, a teraz Michaela, a razem z nimi Dave'a i Zacka. To dawało mi spokój, a także pewność, że udało mi się zrehabilitować; zrobić w końcu coś dobrego dla Noelle.
- Nigdy bym nie przypuszczała, że chodziło o siostrę - Phoebe przerwała milczenie. - Jak to się stało? Jak długo wiesz? - te pytania kierowała do swojej przyjaciółki.
- Sama nie miałam pojęcia o jej istnieniu. - Odwróciła wzrok na zielonooką. - Tamtego dnia, kiedy Dave chciał, bym do niego wróciła, a ja się nie zgodziłam, zagroził mi, że zrobią coś Emmie. Myślałam, że nagle coś sobie wymyślił, byle tylko sprawić, bym się zgodziła, ale on nagle wyjął jej zdjęcie i opowiedział, że znalazł ją w jakimś sklepie w Chicago. A potem powiedział, że jeśli nie zgodzę się na jego warunki, szybciej ona zginie, niż się poznamy. Nie wierzyłam mu. Powiedziałam, że zgodzę się, jak ją zobaczę. No i pewnego dnia się spotkałyśmy, ale niestety nie miałyśmy okazji porozmawiać. Więc wiedziałam o siostrze od trzech lat.
- I niczego mi nie powiedziałaś? - zapytała zszokowana dziewczyna.
- Chciałam, ale... - Zapatrzyła się w podłogę, przypominając sobie pewne zdarzenie. - On miał pistolet i... Powiedział, że będę miała ją na sumieniu. Ale nie o to chodziło, tylko o życie mojej siostry - zaznaczyła, wracając wzrokiem do Phoebe. - Przepraszam za to wszystko...
- Przestań, to nie była twoja wina, oni cię zmusili. A ja powtarzałam, że ten Dave, to idiota i kretyn.
- Twoi rodzice o tym nie wiedzą, jak rozumiem? - to pytanie wyszło z ust Noaha. A gdy dziewczyna odpowiedziała krótkie „nie", zadał kolejne pytanie: - Co ty tam w ogóle musiałaś robić? - w jego głosie czuć było obawę oraz lekkie zawahanie.
Bał się tego, co usłyszy - musiała dla nich tańczyć?
A może robić coś gorszego?
Na same myśli o tym, co musiała tam wykonywać, aż mimowolnie zacisnąłem zęby. Miałem wrażenie, że zaraz wszystkie je sobie wykruszę.
- To nie było nic strasznego, na szczęście. - Zwilżyła wargi językiem, czując nagłą suchość. - Musiałam im pomagać w transporcie towaru i w paru innych sprawach związanych z towarem. To było okropne i jeszcze ta świadomość, że pomagam z czymś, co nie jest legalne... - Zasłoniła dłońmi swoją twarz. - A potem się dowiedziałam, że one są kradzione i to z policyjnej skrytki... - zrobiła przerwę i dopiero po kilku chwilach dodała: - To trwało tak długo... Już straciłam nadzieję na jakąkolwiek wolność, na koniec życia w strachu i bezsilności. Będę wam wdzięczna do końca życia - mówiąc te słowa, spoglądała to na Noaha, to na mnie. Mówiła szczerze - była nam bardzo wdzięczna.
- Ja ciebie też przepraszam, Phoebe - usłyszeliśmy niespodziewanie głos Chrisa. Objął dziewczynę mocniej. - Trzymali lufę przy mojej skroni, wyłamali moje drzwi i włamali się do mojego mieszkania, przestraszyłem się. Jestem tchórzem, wiem, przepraszam. - Patrzył się prosto w oczy przyjaciółki Noelle. - Przestraszyli mnie, musiałem zrobić to, co kazali. Nie chciałem tego, ale... - Dziewczyna przerwała mu wypowiedź, głaszcząc go po policzku.
- W porządku, najważniejsze, że nikomu się nie stała krzywda - szepnęła.
I pomyśleć, że ta przerażająca i okropna sytuacja połączyła ze sobą Phoebe i Chrisa, sąsiadów, którzy się podobali nawzajem. Dziwne i zaskakujące, ale przynajmniej dla nich wszystko skończyło się dobrze. Oby im wyszło.
- Co teraz będzie? - szepnął smutno Justin po kolejnych kilku chwilach milczenia. Chyba był pewny, że nikt go nie usłyszy, ponieważ widząc wzrok każdego z nas na sobie, wyglądał, jakby zaczynał żałować zadanego przez niego pytania. Niestety już było za późno na cofnięcie.
- Chyba powinienem już wracać do siebie. - Chris wstał na równe nogi, kiedy przez pierwsze sekundy nikt się nie odzywał. - Jest już późno, a wy też byście chcieli odpocząć po wszystkich tych wydarzeniach. - Posłał zielonookiej uśmiech i wolnym krokiem skierował się do drzwi.
- Tak, ja też uciekam. - Każdy spojrzał na Emmę pytającym wzrokiem. Czy miała gdzie spać? Nie potrzebowała żadnego lokum? - Mam pokój w motelu - doprecyzowała. - Jutro pomyślimy co dalej - zwróciła się do Noelle.
Przyjaciółka Phoebe wstała za swoją siostrą, tym samym powstrzymując ją przed wyjściem.
- Tę jedną noc możesz przenocować u mnie - powiedziała. - Rano zabiorę swoje rzeczy i gdzieś się zaczepimy.
- Ale...
- Przyjdziecie do mnie i ani słowa - Phoebe weszła w zdanie Emmie. Z szerokim uśmiechem na twarzy obserwowała, jak im obu z każą minutą zmienia się wyraz twarzy. - Noelle i tak miała ze mną od samego początku zamieszkać. - Wzruszyła beztrosko ramionami. - A towarzystwo jeszcze jednej dziewczyny i to identycznej co moja przyjaciółka, będzie dla mnie jeszcze większą przyjemnością. Przynajmniej się bliżej poznamy, Emmo. - Bez wahania przytuliła siostrę Noelle, u której znad ramienia zielonookiej dostrzegłem łzy.
Dając dziewczynom, chociaż chwilę pozornej intymności, odwróciłem się w stronę Justina. Jako jedyny przez cały czas stał, choć znalazłoby się dla niego wolne miejsce. Wyglądał na zmartwionego, jakby martwił się czymś. Zdziwiłem się, gdyż wszystko dobrze się skończyło, ale nagle przypomniało mi się, co powiedział do niego Zack. Czy to był powód jego ponurego humoru?
- Justin...
- Dzisiaj po raz kolejny poczułem się winny - wyznał. Nieśmiało spojrzał na mnie, a mi automatycznie zrobiło się tak strasznie przykro. - Zack to zły człowiek. - W jego oczach widziałem pustkę. Przypominał kogoś, kogo nie było w jego ciele, jakby dusza gdzieś się ulotniła i zostało samo ciało. Otwierał, to zamykał buzię, jakby chciał coś dodać, ale nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa.
- Stary, to nie twoja wina - szepnąłem, obejmując go przyjacielsko ramieniem. Chciałem mu tym pokazać, że jestem z nim, że nie odwróciłem się od niego; że pomimo tego, iż jego brat był wplątany w ten syf, na mnie nie robiło to żadnego wrażenia, bo on niczego złego nie zrobił; był niewinny, nie powinien się tak czuć. - Jesteś naszym przyjacielem i to się nie zmieni, a już tym bardziej fakt, że twój brat to zły człowiek. - Uderzyłem go lekko w ramię, by rozluźnić atmosferę.
- Przestań myśleć o nim - odezwała się Phoebe, słysząc naszą rozmowę. - Spójrz. - Stanęła przy drugim boku chłopaka, pokazując mu dłonią wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. - Oni wszyscy, my wszyscy jesteśmy rodziną. - Wróciła wzrokiem do Justina, obserwując jego reakcję. W oczach chłopaka zalśniły łzy. Bez słowa rzucił się na zielonooką i mocno przytulił.
- To... - zaczęła Noelle po dziesięciu minutach. - My chyba już też pójdziemy. - Złączyła swoje dłonie razem.
- Nie powinien ktoś was zawieźć? - zapytałem.
- Nie, dziękuję, to kawałek drogi stąd. - Pokiwałem lekko głową w odpowiedzi.Wraz z Emmą i Phoebe ruszyły do drzwi. W pewnym momencie siostra Noelle odwróciła się do mnie i Noaha przodem:
- Dziękuję wam, tak bardzo - odrzekła. Można było dostrzec bijące od niej szczęście. Posłała nam uśmiech i wyszła z mieszkania, czekając na swoją siostrę na korytarzu.
Noelle pożegnała się z nami, choć gdy podeszła do mnie, nie za bardzo wiedzieliśmy, w jaki sposób my powinniśmy się rozstać. Po raz kolejny musiałem to zrobić, tylko teraz było mi trudniej. Chciałem zostać tu, pragnąłem zabrać ją ze sobą; po prostu być przy niej, ale to nie było możliwe. Nie mogłem tu zostać, Noelle nie mogła pojechać ze mną do Miami. Swoją drogą czy związek na odległość miałby jakiekolwiek szanse? Obiecałem sobie, że tym razem będziemy w kontakcie. Chciałem wiedzieć co u niej: jak się ma, jak żyje i czy z nią jest bezpiecznie.
- Aaron! - zawołała, ponownie odwracając się do mnie. Miałem ochotę wziąć ją w ramiona i nigdy z nich nie wypuszczać.
- Tak? - Włożyłem ręce do kieszeni.
Zawahała się. Przez chwilę byłem pewny, iż już nic nie powie i po prostu wyjdzie z mieszkania, lecz w ostatnim momencie rzuciła mi się w ramiona i powiedziała prosto do ucha:
- Uważaj na siebie. - A gdy się ode mnie odsunęła, w jej oczach dostrzegłem już tęsknotę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro