Rozdział 26
Miałem wrażenie, że wszystko, co tu się właśnie działo, było jakimś snem; koszmarem. To wyglądało jak w jakimś filmie akcji. Michael stał spokojny i szczęśliwy w garniturze, Zack trzymał mnie mocno za ramię, pilnując, bym nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu, Phoebe cichutko łkała - była już tym wszystkim wykończona - na dodatek jej sąsiad, Chris bał się wydobyć z siebie najcichszego dźwięku, więc klęczał w milczeniu, zakneblowany jakimś drutem, Noelle była całkowicie załamana i bezsilna, gdyż jej chłopak, Dave trzymał ją kurczowo, by mu nigdzie nie uciekła, a Noah wyglądał niczym bezbronne dziecko - stał grzecznie za Michaelem, wpatrzony w ziemię. Wszyscy staliśmy niedaleko siebie jakby w czymś na kształt jakiegoś krzywego kręgu.
- Tyle ode mnie - dodał Michael. - Teraz proponuje, by każdy powiedział coś od siebie na ten temat, tylko grzecznie. - Spojrzał na Phoebe, a widzą jak płacze, zrobił dziwny grymas twarzy. - Nie rycz! Lepiej opowiedz, dlaczego tu jesteś - rozkazał, na co zielonooka zerknęła na niego morderczym wzrokiem. Gdyby mogła zabić spojrzeniem, niczym legendarny bazyliszek, Michael już dawno by nie żył. - Gadaj!
- Miałam być jedną z tancerek, bo inaczej skrzywdzisz kogoś, na kim mi zależy - powiedziała szybko cichym i łamiącym się głosem. Choć walczyła ze łzami, kilka z nich spłynęło jej po twarzy.
- A no tak - przypomniało mu się. - Przynajmniej teraz wiesz, że to, co mówię, jest prawdą. - Odwrócił się na chwilę w stronę Chrisa, na dowód prawdy jego poprzednich słów. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - To oznacza, że mamy kolejną dziewczynkę. W takim razie teraz może ty. - Nakierował palcem na Dave'a. - Powiedz kilka słów.- Jestem Dave i jestem uzależniony od narkotyków, i od mojej słodkiej Noelle. - Zaciągnął się zapachem włosów swojej dziewczyny. Słysząc te słowa, Michael oraz Zack razem parsknęli głośnym śmiechem, jakby Dave przed chwilą opowiedział nam naprawdę śmieszny żart.
- To było świetne - przyznał mężczyzna w garniturze. - Dobrze, w takim razie może ty, maleńka przypomnisz nam wszystkim, co tu robisz. - Zrobiło się cicho, każdy czekał, aż dziewczyna wydobędzie jakieś słowa ze swojego gardła, jednak nic takiego się nie wydarzyło, co zaczęło drażnić Michaela. - Jestem cierpliwy, ale do czasu, Noelle - pośpieszał ją. Dał jej jeszcze chwilę czasu, a gdy z niej nie skorzystała, podszedł do niej bliżej i pogłaskał po policzku, co mnie jeszcze bardziej rozzłościło. Kolejny raz próbowałem się uwolnić z uścisku Zacka, ale mechanik był nie do zdarcia. - No skoro tak... - Wrócił na swoje miejsce. Zerknął na swój samochód, w którym jak powiedział nam wcześniej, wciąż ktoś siedział i czekał na rozkaz ze strony Michaela.Mężczyzna podszedł do rozsuwanych drzwi samochodu i otworzył je. Po chwili przed nami pojawiła się dziewczyna. Oniemiałem ze zdziwienia i szoku, gdyż owa zlękniona nieznajoma, wyglądała tak samo, jak Noelle. Prawdę mówiąc, nieco się różniły, gdyż ona miała długie włosy, przez które przypominała mi Noelle z wakacji w Miami, a jej ubranie było nieco skąpe, niż te które nosiła Noelle, którą znałem. Ale czy to było możliwe, by były dwie Noelle?
Dziewczyna w długich włosach, dostrzegając wśród nas Noelle, od razu się popłakała, a jej tusz całkowicie się rozmazał. Stała obok Michaela, który trzymał ją za dłoń, pewnie by mu nie uciekła. Wyglądała tak chudo, jakby nie dostawała jedzenia od tygodni. Miała na sobie bardzo krótką, czarną, koronkową koszulkę - to chyba był top - na nogach wisiała spódniczka mini, w, której gdyby ukucnęła, widać byłoby jej majtki. Zacząłem się zastanawiać, czy przez buty - wysokie jak diabli - jeśliby zrobiła parę kroków, nie przewróciłaby się. Przypominała wycieńczoną i osłabioną nie tylko fizycznie, ale także psychicznie dziewczynę. Była blada, a pod jej oczami zawitały cienie.
- Poznajcie Emmę - odrzekł Michael. - To moja taka deska ratunku, bym powiedział. - Na te słowa, Noelle coś krzyknęła płaczliwym głosem. - To właśnie dzięki niej mam przy sobie Noelle, Phoebe i was wszystkich. - Uśmiechnął się chytrze. - Poznaliśmy się w Chicago, gdzie wcześniej była w rodzinie zastępczej, ale jej rodzice umarli i bla, bla, bla - Wywrócił oczami znudzony. - Znaleźć ją nie było tak trudno, bo wystarczyło tylko dowiedzieć się paru rzeczy od lekarzy, potem od pracowników domu dziecka, a potem sąsiadów, by dowiedzieć się, gdzie pracuje, by opłacić swoją norę i studia. Przyszedłem do niej do pracy i zaprzyjaźniliśmy się, prawda maleńka? - Posłał jej okropny uśmiech, na co ona aż się wykrzywiła. - I tak oto ze zwykłej kasjerki, zrobiłem tancerkę. Znaczy to się dopiero stanie, najpierw ona była moją...
- Jesteś obrzydliwy, Michael - Noah wszedł mu w zdanie. W jego głosie czuć było złość, gniew oraz nienawiść. Odważył się nawet zrobić kilka kroków w jego stronę, jednakże Zack mu w tym przeszkodził, łapiąc go mocno wolną dłonią za jego bark. Mój przyjaciel jęknął cicho.
- No więc, wracając... - Michael zignorował Noaha i mówił dalej: - Noelle wcale nie wiedziała o istnieniu swojej siostry bliźniaczki, prawda maleńka? - zapytał, wcale nie oczekując odpowiedzi. - Gdyby nie ja... - powiedział to tak, jakby zrobił coś naprawdę cudownego, podczas gdy znalazł siostrę Noelle tylko po to, by ta zgodziła się pomóc mu w zakazanych rzeczach.
- Co twój klub ma wspólnego ze mną i twoją zemstą? - zapytałem, nie rozumiejąc.
- To przy okazji. Jak wiesz, nie mam pieniędzy, nikt mnie nie przyjmie, bo jestem poszukiwanym, więc muszę zrobić coś swojego. Dlatego pozostało mi okraść policję z prochów*, co daje mi dużo kokosów od potencjalnych klientów, a uwierz mi, będzie ich jeszcze więcej. Szczególnie gdy postawię tu swój własny klub, w którym one. - Pokazał na wszystkie znajdujące się wśród nas dziewczyny. - Będą odgrywały główne role. Faceci to lubią, prawda? - Na to pytanie Zack oraz Dave przytaknęli mu radośni. - Więc skoro jest klub, jest kasa, mają być dziewczynki, to dlaczego nie wykorzystać twoją piękną i słodką Noelle? Zobaczymy, co ta dziewczynka potrafi...- zrobił przerwę. - I pieniądze, i zemsta... Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. - Uśmiechnął się szerzej. - Mówiłem już, że jestem sprytniejszy niż kilka lat temu.
- Jesteś okropny! - zawołała Noelle, za co Dave zasłonił jej usta dłonią, by się uciszyła.
Moja cierpliwość się skończyła. Niespodziewanie z całej siły nadepnąłem nogą na stopę mechanika, którego uścisk przez to lekko zelżał. Skorzystałem więc z okazji i podbiegłem do znienawidzonego przeze mnie Dave'a, który momentalnie rzucił swoją dziewczynę na ziemię jak szmacianą lalkę i skupił swoją uwagę na mnie. Zacisnął mocno swoje dłonie w piąstki i czekał na mój ruch. Tym razem to ja uderzyłem go z całej siły w twarz. To była tak siła, że wyczułem lekkie drżenie w moich mięśniach, a sam Dave delikatnie się zachwiał. Upadłby na ziemię, gdyby nie jego koncentracja na trzymaniu się w pionie. Zaryzykowałem dotknąć go jednym palcem, co spowodowało, że przegrał i gruchnął głośno na asfalt. To uwolniło Noelle od jej chłopaka i mogła od niego się odsunąć. Popatrzyła się w moje oczy z nadzieją, ale po chwili ona zgasła, gdyż Zack szarpnął mnie za koszulkę, przez co i ja miałem bliskie spotkanie z ziemią. Noelle szybko podbiegła bliżej Chrisa, który wciąż znajdował się na swoim miejscu, oddalony kawałek od reszty.
- Nie wydurniaj się, Aaron - skomentował całą tą scenę spokojnym głosem Michael. - Phoebe, wstań maleńka - rozkazał piwnooki. Nie patrzyłem na niego, więc nie wiedziałem jego wyrazu twarzy. W jego głosie wciąż słychać było radość, ale też nutkę powagi. Dziewczyna odkąd tylko tu się pojawiłem wraz z Noahem, siedziała na ziemi i łkała.
- Oddaj mi klucze do gabinetu. - Zack odwrócił się w kierunku Noaha, który pod wpływem jego groźnego wzroku, wykonał posłusznie jego rozkaz.
Wstałem na równe nogi i odwróciłem się do Michaela. Kiwnął głową w kierunku dziewczyny, dając tym znak Zackowi. Ten widząc znaczący ruch, chwycił ją za rękę i zmusił do wstania.
- Tylko grzecznie, Pheb - dodał, gdy ta zerknęła na niego spod byka.
Mechanik przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna już więcej nie oponowała, choć można było dostrzec, że wcale nie chciała się zbliżać do Zacka ani nie robić niczego, co kazał ktokolwiek spośród tych popaprańców. Brat Justina pogłaskał ją po włosach, myśląc, że to w jakiś sposób uspokoi dziewczynę, lecz to jedynie jeszcze bardziej doprowadziło ją do płaczu. Szepnął cicho coś typu: „ciii", jednocześnie wolną dłonią szukając czegoś po kieszeniach. W końcu wyjął z niej nóż, co jeszcze bardziej przeraziło dziewczyny: Noelle momentalnie się cofnęła, aż znalazła się wewnątrz warsztatu, Emma spojrzała gdzieś w bok, by w razie czego nie patrzeć na to, co miało się zaraz wydarzyć, a Phoebe zaczęła cała się trząść.
- Przecież nie zrobię ci krzywdy - szepnął Zack. - Wiesz, że jesteś piękna? - Ostrym końcem narzędzia zgarnął niesforne kosmyki z jej twarzy. Wpatrywał się na nią w milczeniu przez długi czas. Każdy z nas bał się, że w którymś momencie niespodziewanie Zack wykona ruch. Ruch, który mógł okazać się nie do cofnięcia, który mógł narobić wielką krzywdę. Dlatego też nikt z nas nie wchodził mu w drogę. Baliśmy się ryzyka; baliśmy się Michaela oraz Zacka.
Przerażającą ciszę, przerwała syrena policyjna, zbliżająca się do tego miejsca. Dopiero w tym momencie poczułem wielką ulgę. Była szansa na definitywne zakończenie tego wszystkiego: i moich wrogów, i tych wszystkich zemst, i niebezpieczeństwa, które może w każdej chwili się po raz kolejny pojawić w naszym życiu.
- Cholera! - krzyknął Michael. Złapał Emmę i wszedł do wozu. Tak samo chcieli zrobić Zack i Dave, jednak wozy policyjny pojawiły się szybciej. Było ich aż cztery. Wyszli z aut i kierując pistoletami w każdego z nas, rozkazali nam się zatrzymać. Kątem oka dostrzegłem, jak Justin wychodzi z jednego samochodu policyjnego i stanął tuż obok jednego z nich.
- To twoja wina, prawda Zack? - w głosie Harris'a była pewność siebie i odwaga. Uśmiechnąłem się pod nosem. Stał się o wiele silniejszy od swojego starszego brata. - To przez ciebie znalazłem się w szpitalu, przez ciebie tamten koleś wbił mi nóż w brzuch, prawda? - zadawał pytania, a do jego brata nic nie docierało, jakby wcale ich nie słyszał, co nie było możliwe, ponieważ Justin wypowiadał wszystko wyraźnie i głośno. Jak nigdy dotąd. - Dlaczego Zack? - na to pytanie jego brat tylko wzruszył ramionami. - Dlaczego zabiłeś wtedy naszego ojca? - tym razem głos Justina się złamał. Walczył z płaczem.
Zakuli w kajdanki Michaela, Dave'a oraz brata Justina i ich wszystkich wsadzili - każdy do innego - samochodu. Zack jeszcze przed wejściem do wnętrza rzucił do swojego brata:
- Był dla nas okropny; dla ciebie był okropny, Justin. - Nie czekając na jego reakcję czy jakąkolwiek odpowiedź, wszedł do wozu, nawet nie spoglądając w okno na chłopaka.
Byliśmy w końcu wolni. Noelle nie musiała już się niczym martwić; nie musiała się niczego bać i w końcu mogła żyć wolna. Patrzyłem, jak każdy z nas reaguje na długo oczekiwane zakończenie tej sprawy; tego całego syfu: Phoebe płakała ze szczęścia, przytulona do Chrisa, który w końcu mógł wstać; Justin wciąż stał nieruchomo na swoim miejscu, zastanawiając się nad tym, co powiedział mu jego brat; Noelle z lekkim zawahaniem rzuciła się mi na szyję. I nie przeszkadzało nam w tym momencie nawet to, iż niespodziewanie znaleźliśmy się na ziemi. Nie wiedziałem, jak i kiedy upadliśmy, ale nie to było w tej chwili ważne - tuliłem do siebie Noelle, która w końcu była bezpieczna i mogła normalnie żyć. Całe jej ciało przyległo do mnie i wcale nie miała zamiaru się ode mnie odsuwać. Jej ciało blisko mnie okazało się dla mnie idealnym balsamem dla mojej duszy oraz całej mojej materii.
- Dziękuję ci, tak bardzo ci dziękuję, Aaron - jej szept mnie uspokajał. Trzymałem ją kurczowo, bojąc się, że w pewnym momencie nagle zniknie; rozpłynie się. Jednocześnie bałem się, że zrobię jej krzywdę; połamię ją albo spowoduje, że coś ją zaboli. - Udało ci się. Jestem ci wdzięczna. - Swoim czołem dotknęła moje czoło. To było takie nasze. Czuliśmy wtedy wzajemną bliskość i ciepło.
Zapatrzyłem się na nią spod rzęs. Wszystko, co znajdowało się dookoła nas, okazało się nieważne, to w tej chwili nagle zniknęło i byliśmy tylko my; była tylko ona i tylko ona. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jej w swoim życiu i nie chciałem kolejny raz zamykać drzwi. Nie chciałem znikać z jej życia, chyba że ona sama tego pragnęła. Ale w tej chwili nie to było ważne. W tej chwili czułem jej ciało przy swoim ciele, czułem jej oddech, a także jej głośne bicie serca.
- W końcu możesz normalnie żyć, cukiereczku - wyszeptałem.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Widziałem w jej oczach ogromną ulgę, a strach, który jeszcze kilkanaście minut temu znajdował się w jej spojrzeniu, w końcu zniknął. Wracała Noelle, którą poznałem na wakacjach. Wracała moja Noelle, którą zobaczyłem pierwszy raz w kawiarni jej cioci.
I wtedy niespodziewanie poczułem jej usta na swoich. Z utęsknieniem odwzajemniłem jej delikatny, ale także dość nieśmiały pocałunek.
* - Aby sensownie wytłumaczyć, jak Michael okradł policję z prochów, oto plan:
Michael zdobył informacje o dostawach narkotyków z policyjnych źródeł dzięki współpracy z osobami powiązanymi z przestępczym podziemiem. Osoba ta poinformowała go o przechowywaniu narkotyków w magazynach policyjnych dowodów.
Wykorzystał tę wiedzę, aby włamać się do magazynu dowodów. Mając dostęp do znajomości procedur oraz sprzętu technicznego, zrobił to szybko i skutecznie, a chaos w strukturach służb, które były wtedy zajęte innymi sprawami, umożliwił mu szybkie zniknięcie z towarem, zanim zorientowano się w stracie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro