Rozdział 22
Nim usłyszałem upragnioną odpowiedź od przyjaciółki Noelle, miałem wrażenie, że minęła wieczność. Przez ten czas zastanawiałem się, czy aby się nie przesłyszałem. Ale patrząc na zielonooką, moje zwątpienia szybko zniknęły.
– Tak jakby, ale nie do końca – usłyszałem, na co moje brwi samoistnie uniosły się ku górze. Teraz to kompletnie ogłupiałem. To ona z nim spała czy nie? – Chodzi o to, że...
Właśnie w tym momencie przerwał jej Justin, wchodzący do pomieszczenia. Uśmiechał się szeroko, nie mając żadnego pojęcia o tym, czego się przed chwilą dowiedzieliśmy. Phoebe od razu na swoją twarz założyła maskę obojętności, udając, że nic się tu nie wydarzyło. To znaczyło całkowity koniec tematu. Justin o niczym nie wiedział, a dziewczyny nie chciały mu uświadamiać co z nimi robić jego rodzony brat ze swoim przyjacielem. Cały był w stokrotkach, więc tym bardziej nie mógł się teraz dowiedzieć o swoim bracie.
– Ależ dzisiejszy dzień jest wspaniały, czyż nie? – zapytał melodyjnym głosem. Gdyby mógł, z chęcią zacząłby latać ze szczęścia nad nami. Popatrzył się na każdego z nas, a widząc nasze miny, dodał, pokazując palcem w kierunku drzwi wejściowych: – Były otwarte. – Mina jemu zrzedła. – Ej, co się stało? – Odpowiedziała mu cisza. Każda z dziewczyn patrzyła się w zamyśleniu w przeciwległą ścianę. – Bo czuję się jak na jakiejś stypie... – Zaśmiał się nerwowo. – Ktoś umarł? – spoważniał.
– Nie, no coś ty. – Nawet nie wysiliłem się na uśmiech. Świetnie, teraz już w ogóle nie uwierzy.
Chłopak zajął miejsce na jednym jedynym krześle, znajdującym się w kuchni. Przez cały ten proces spoglądał na nas i ani na chwilę nie odrywał wzroku. Czekał, aż usłyszy od nas prawdziwą odpowiedź.
– Masz dobry humor – zauważył Noah. Starał się zmienić temat albo sprawić, by Justin zapomniał o kilku wcześniejszych minutach. – Opowiadaj lepiej co tam u ciebie.
– Czyli coś jest nie tak? – Kolejny raz popatrzył na nas wszystkich po kolei. – Zmieniacie temat, to nie jest dobry znak.
– To ci się tylko wydaje, jest wszytko dobrze – powiedziałem. – Byłeś w parku. Dosyć długo. – Poruszyłem sugestywnie brwiami.
– Dlaczego ukrywacie coś przede mną? Tak nie powinno być, przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda? – Gdy widział, jak kiwnąłem głową, zgadzając się z tym. – No więc... – Nie dane było mu dokończyć, ponieważ w tym momencie usłyszeliśmy jakieś głośne uderzenie, jakby coś się stało na korytarzu.
Wszyscy momentalnie zamarliśmy. Phoebe jako pierwsza wybiegła z mieszkania, a my za nią. Weszliśmy na górę, a widząc wyłamane drzwi od mieszkania Chrisa, poczułem, jak żółć podchodzi mi do gardła. Przełknąłem więc głośno ślinę, by pozbyć się tego doznania. Miałem złe przeczucia.Bez wahania zielonooka weszła do mieszkania jej sąsiada, sprawdzając, czy z właścicielem wszystko w porządku. Wołała jego imię, lecz nikt jej nie odpowiedział. Podczas gdy dziewczyna znajdowała się wewnątrz, my staliśmy przerażeni na korytarzu, wpatrując się w leżące na ziemi drzwi. Były już nie do użycia.
– Co tu się stało? – usłyszeliśmy wysoki głos pani, mieszkającej naprzeciw Chrisa. Była to starsza pani, w prawej dłoni trzymała laskę, a lewą podtrzymywała sobie drzwi. Zaskoczył ją widok, jaki ujrzała. – Nic wam nie jest, dzieciaczki? – Jej oczy automatycznie się powiększyły niczym spodki.
– Nie, jest w porządku – odpowiedziała cicho Noelle.– Czy pani coś widziała? Jak ktoś tu wchodził albo się gdzieś kręcił? – zapytałem.– Niestety nie, słoneczko. – Zacisnęła usta w wąską linię. – Przykro mi. Mam zadzwonić na pogotowie? Albo na policję?
– Chrisa nie ma w domu? – Justin zignorował wcześniejsze pytania zadane przez jego sąsiadkę.
– Nie wiem, ale skoro go nie ma...
– Zack tu był, jestem tego pewna – Phoebe weszła w zdanie starszej pani. Wyszła z mieszkania sąsiada i opierając się plecami o ścianę, wbiła zmartwiony wzrok w ziemię. – To, o czym mówił, było prawdą... – Kręciła nerwowo głową. Zasłoniła twarz rękami, zostając w takiej pozycji.
– O czym ty mówisz? Co znowu zrobił Zack? – Justin spoważniał, a w jego oczach pojawił się lekki lęk. Bał się, że usłyszy od niej coś strasznego. I miał rację...
Zielonooka tylko na niego spojrzała ze współczuciem. Niczego nie powiedziała. Dopiero teraz dostrzegła swoją sąsiadkę, która wciąż stała w progu swojego mieszkania, obserwując nas w ciszy.
– Och, pani Sarah. – Szybko wytarła swoje mokre od łez policzki. – Widziała pani może tego kogoś? – Staruszka szybko pokręciła głową. Miałem wrażenie, że ta pani z minuty na minutę stawała się coraz bardziej przestraszona. – Mam nadzieję, że Chris jest w pracy... – dodała cicho.
– Co z tym zrobimy? – zapytał Noah. Chodziło mu o rozwalone wejście. Sam nie wiedziałem, co w tej sytuacji powinniśmy zrobić, więc niczego nie odpowiedziałem.
– Myślę, że powinniśmy zostawić, to tak jak jest. Poczekajmy na Chrisa, on powinen wiedzieć o wszystkim... – oznajmiła Noelle. – O ile rzeczywiście jest w pracy – dodała szybko. Nie chciała tego wypowiadać w obecności swojej przyjaciółki. Nie chciała jej jeszcze bardziej dobić. – Pani Sarah, czy ma pani może numer telefonu do Chrisa? – Zwróciła się do sąsiadki.
– Nie kochanie, niestety nie mam. Ale powinien niedługo skończyć pracę.– Dziękujemy – rzuciła Phoebe, schodząc na dół, do swojego mieszkania. – A co jeśli Zack zrobił mu krzywdę? Co, jeśli on już tu nie wróci? – zaniepokojona zadawała pytania, kiedy znaleźliśmy się u niej.
– Może mi ktoś w końcu powiedzieć, o co tu chodzi?! – zawołał zdenerwowany Justin. Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi. Co jeszcze bardziej go rozjuszyło. Dlatego też krzyknął głośniej: – Do cholery! – Tupnął nogą jak małe dziecko, w momencie, gdy nie dostało upragnionej zabawki.
To spowodowało, że każdy z obecnych na niego spojrzał z wahaniem w oczach. Chcieliśmy mu powiedzieć, jednak martwiliśmy się jego reakcją: będzie zmartwiony, załamie się albo zrobi coś niemądrego lub bezmyślnego. Po tym, co przeszedł, co musiał zrobić... W końcu jego własny brat zabił na jego oczach ich rodzonego ojca, a potem wraz z tym pierwszym zakopał swojego tatę, co jednoznacznie obarcza także winą i jego. On tego nie chciał, był w tamtym momencie jak w jakimś amoku i nie wiedział, co robić... Był tam ciałem, robił wszystko, co Zack mu kazał, ale jednocześnie go tam nie było, a raczej nie było go duchem.
Justin zrobił kilka głębokich oddechów, by się jakoś uspokoić. Usiadł głośno na łóżko w pokoju gościnnym, należącym chwilowo do mnie. W milczeniu wracał do harmonii. Po kilku chwilach zupełnie się uspokoił.
– Nie chcieliśmy cię denerwować – odrzekła cicho Phoebe. – Ja nie chciałam – poprawiła się. Odwróciła się w stronę chłopaka, patrząc w jego oczy. – Wiesz, jaką Zack ma do mnie słabość, prawda? – Wywróciła oczami, wypowiadając te słowa. – No więc ostatnio umówiliśmy się na spotkanie Zrobiłam to, by już mieć go z głowy, by dał mi w końcu spokój. – Gestem dłoni powstrzymała Justin'a od jego wypowiedzi, kiedy ten otwierał usta. – Myślałam, że to tylko ten jeden raz, że się spotkamy i koniec, ale on powiedział, że muszę z nim współpracować, bo inaczej zrobi krzywdę osobom, które na to nie zasługują, a których ja znam i którzy są dla mnie w jakiś sposób ważni. Szantażował mnie, więc musiałam się zgodzić. No, a teraz właśnie udowodnił mi, na co go stać – zakończyła łamiącym się głosem.– Powtarzałem wam, że Zack jest złym człowiekiem, ale wy nic. – Ze zdenerwowania zaczął szarpać za końcówki swoich włosów. – Czego on chce od ciebie?Zielonooka zaczęła chodzić po pokoju z rękami założonymi na biodrach. Wyglądała, jakby biła się z myślami, jakby chciała nam o wszystkim powiedzieć, lecz widziała jakąś przeszkodę. Intensywnie się zastanawiała, drapiąc się po szyi, jakby chciała wyczuć palcami słowa, które uwięzły w gardle, by w jakiś sposób powstrzymać przed wydobyciem na zewnątrz.
– Phoebe – pośpieszał ją, a w jego głosie słychać było strach i lęk. Chłopak chyba przeczuwał, iż jego brat kolejny raz zrobił komuś krzywdę; że ponownie kogoś zabił.
– Umówiliśmy się, że będę do jego dyspozycji – odpowiedziała w końcu. Uspokoiła chłopaka, ale tylko pod względem zabójstwa wykonanego po raz kolejny przez jego brata. Mimo to Justin wciąż był niespokojny. Dziewczyna podeszła bliżej okna, by sprawdzić, czy Chris nie wraca. – Ja... – przerwała, zrywając się nagle z miejsca. – Chris wraca – rzuciła tylko, wybiegając z mieszkania.– Wiecie, co on kombinuje – stwierdził. – Możecie mi powiedzieć?
– Justin, my naprawdę niczego nie wiemy – odrzekłem.
– Nie no. – Gwałtownie wstał na równe nogi. – Muszę do niego pójść... Muszę...
– Jeszcze czego?! – Zmarszczyłem brwi, mając nadzieję, że się przesłyszałem. – Na razie niczego nie rób.
– A co? Mam siedzieć z założonymi rękami i czekać? Na co? Aż będzie za późno? – Przypadkowo podniósł głos. – Tym raz nie mogę pozwolić, by Zack kolejny raz kogoś zabił czy zrobił komuś krzywdę. – Przełknął głośno ślinę. – Przecież tak nie można... – Zaczął głośno myśleć w pośpiechu. – A ja od razu wiedziałem, że coś się dzieje, to nie było przypadkowe.... – urwał, zdając sobie sprawę, iż powiedział kilka słów za dużo.
– Czekaj. – Zrobiłem krok w jego stronę. – O czym ty mówisz? – Kiedy chłopak milczał przez kolejne sekundy, które w moim odczuciu stawały się wiecznością, ponagliłem go już spokojniejszym głosem: – Justin, powiedz, co miałeś na myśli.
Wiedział coś albo podejrzewał. Nie chciał jednak się tym dzielić, by nie robić chaosu, chociaż może dlatego, iż bał się, że jego przeczuć okażą się prawdą. Nie chciał w to wierzyć. Pragnął zapomnieć.Zmiażdżyłem go spojrzeniem. Automatycznie się skurczył. Poczuł się malutki i właśnie w tym momencie przegrał. Dlatego westchnął zrezygnowany i w końcu wyznał:
– Pytałeś, czy widziałem mojego oprawcę. – Wyłamywał swoje palce ze zdenerwowania. – Widziałem i nawet podejrzewam, kim on był. – Jego wzrok powędrował na podłogę. W tej chwili stała się ciekawsza. – Posłuchaj, może to mi się tylko wydaje, ale jestem pewien, że Zack mnie nienawidzi i gdyby mógł, już dawno by mnie zabił. Zawsze przeze mnie był rozgniewany i zły, więc nasłał kogoś na mnie. Nie chciałem mówić o tym policji, bo... – Wrócił wzrokiem na mnie. – Bo się go po prostu boję – przyznał sam przed sobą, ale też przede mną. – Ale ostatecznie opowiedziałem im wszystko. To oznaczyło dla mnie nowy rozdział w życiu. Jakbym się przełamał, stał się silniejszy i w końcu wygrał z Zackiem, rozumiesz? – W jego oczach zalśniły łzy. – Mam nadzieję, że policja coś z tym zrobi, że złapią go i będę mógł w końcu poczuć ulgę. Od lat mam wrażenie, że póki Zack jest wolny i robi wszystko, co tylko chce, cierpię. Czuję, jakby jego obecność i wolność mnie dusi... – Obniżył głowę. Wyglądał jak skruszone dziecko, czekające na karę.
– Och, Justin...
– Jeśli chodzi o Chrisa, już wszystko załatwiłam. – Phoebe wróciła do nas, przerywając tę scenę. Widząc nasze smętne buzie, zapytała: – Co jest? – Po smutnej i zdenerwowanej dziewczynie nie było ani śladu, za to wróciła na jej twarz neutralna maska, którą pewnie musiała założyć na spotkanie ze swoim sąsiadem. Poprzednie minuty poszły w niepamięć, gdyż zielonooka teraz wyglądała jak nowo narodzona.
– A co ma z tym wszystkim wspólnego Dave? – zignorowałem dziewczynę, kierując pytanie głównie do Justina, ponieważ to on tak jakby najlepiej z nas wszystkich znał Zacka. Chociaż w głębi duszy miałem nadzieję, iż Noelle też mi coś na ten temat powie.
– Dave jest jego najlepszym przyjacielem od zawsze. I chyba nikt nie wie, skąd oni się znają... – odpowiedział Justin.
– Poznali się kiedyś w barze czy coś – wyszeptała Noelle, czego prawie nie usłyszałem. – Kiedyś, gdy Dave tu przyjechał. Ale nie wiem, czy to prawda. – Odwróciłem się do niej przodem i dostrzegłem jej zmarszczkę między brwiami. Musiała się głęboko nad tym zastanawiać. Pewnie jej chłopak opowiedział jej o ich pierwszym spotkaniu bardzo dawno temu, więc musiała to wygrzebywać w pamięci bardzo głęboko.
Słowa, które powiedziałem chwilę później, były w stu procentach kontrolowane przeze mnie:
– Wiecie, że trzeba coś z tym zrobić, prawda? – Byłem poważny jak nigdy dotąd.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro