Rozdział 16
Minęło już kilka dni. Do tej pory wciąż nie otworzyłem SMS-a, którego dostałem od kochanki ojca. Nie wiem, dlaczego tak długo się wahałem, zamiast od razu go usunąć. W pierwszej chwili chciałem to zrobić, jednak nie podjąłem się tego. Czy to przez ciekawość? Nie wiedziałem.
Starałem się o tym nie myśleć i właśnie pomoc w warsztacie była świetną odskocznią od moich spraw, problemów oraz kłopotów. To dzięki dłubaniu w samochodach mój nastrój się poprawiał; czułem się o wiele lepiej. Chyba właśnie to było moją pasją. Tęskniłem za byciem mechanikiem. Czy gdybym stał się właścicielem takiego warsztatu, a nawet jakiegoś małego pomieszczenia, w którym naprawiałbym auta, byłoby zwariowanym pomysłem?
– Phoebe powiedziała, że Justin jest gotowy i czeka na nas – głos mojego przyjaciela przywrócił mnie do rzeczywistości.
Znajdowaliśmy się właśnie w aucie. Umówiliśmy się, że wracając z warsztatu, pojedziemy po sąsiada zielonookiej. Z chłopakiem było coraz lepiej i w końcu mógł wrócić do domu. Już tęsknił za swoim mieszkaniem, a szczególnie za normalnym jedzeniem. Dlatego też, kiedy usłyszał od lekarza o swoim powrocie do domu, od razu zaczął się pakować. Niestety nie był w pełni sił, a jego brzuch z zewnątrz nie wyglądał za dobrze, choć wewnątrz lekarz niczego złego tam nie znalazł, więc nie miał wyjścia - musiał czekać na nas, aż skończymy pracę.
– Jeszcze ci nie zdążyłem podziękować. – Spojrzałem na Noaha. Był skupiony na jeździe, ale mi to wcale nie przeszkadzało. Wiedziałem, że mnie słyszy. – Dziękuję, że tu jesteś, że zostałeś, choć nie musiałeś i za to, że mi pomagasz.
– Niczego jeszcze nie zrobiłem.
– Przeciwnie. Przyjechałeś tutaj i chciałeś mi pomóc. Jesteś najlepszy na świecie. – Uśmiechnąłem się szeroko, uderzając chłopaka lekko w ramię. Otworzyłem buzię, by coś dodać, jednak się powstrzymałem. Nie chciałem zepsuć jego nastroju.
– No wyduś to w końcu z siebie. – Zaśmiał się lekko. – Chyba już nawet wiem, co chciałeś powiedzieć. – Zerknął na mnie, odrywając na sekundę wzrok od jezdni. – Mów i się nie powstrzymuj.
Wpierw przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się, czy powinienem zacząć ten temat. Nie chciałem, by mój przyjaciel znowu poczuł cierpienie. Zniecierpliwiony wzrok mojego towarzysza spowodował, iż wydobyłem z siebie te słowa:
– Opuściłeś Miami – zacząłem cicho. – Zrobiłeś to, Noah, zrobiłeś duży krok do przodu.
Byłem z niego dumny, jednak wciąż gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość niezamierzonego skrzywdzenia w jakiś sposób Noaha. Wcześniej samo przypomnienie o jego zmarłej dziewczynie doprowadzało mojego kumpla do załamania. Może to, co mówią ludzie: „czas leczy rany", jest prawdą. Nie wiedziałem, jak to jest, ponieważ nigdy nie byłem w takiej sytuacji jak Noah. Dlatego też na początku zupełnie nie wiedziałem, co powinienem mu powiedzieć, jak się zachować. Postanowiłem więc zrobić to, co zrobiłby każdy przyjaciel - byłem przy nim. Może to za dużo nie pomogło, ale miałem dobre chęci. Siedzieliśmy razem, milcząc. Przecież nie byłem żadnym psychologiem.
– To przez ciebie i twoją stłuczkę. – W tym momencie poczułem, że mój przyjaciel wrócił do żywych. Uśmiechnął się do mnie tak, jak to robił przed śmiercią Mirandy. Dzięki temu uwierzyłem, iż gdzieś w pobliżu znajduje się światełko nadziei. – To dzięki tobie. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie twoja pomoc – wyznał poważniejąc. – Także to ja ci dziękuję, bracie. – Popatrzył się na mnie, a w jego oczach dostrzegłem błysk, którego nie widziałem od lat. – Powinienem się obawiać? – zapytał niepewnie Noah. Skończyliśmy temat, gdy tylko znaleźliśmy się pod szpitalem.
– Kogo? Justin'a? – Uniosłem brwi w górę. Odpiąłem pas bezpieczeństwa, gotowy do wyjścia. – Justin akurat jest w porządku. – Złapałem uchwyt klamki. – Zaczekasz czy idziesz ze mną?
– Myślę, że wystarczy, jak sam po niego pójdziesz. – Pokazał głową na wejście do budynku medycznego, gdzie na wózku inwalidzkim siedział sąsiad Phoebe, a tuż obok niego stała pielęgniarka. – To jest on, prawda? – Zmarszczył brwi w niezrozumieniu. – Każdy tak czeka przed szpitalem?
Nie odpowiedziałem na jego pytanie, tylko wyszedłem z wozu Noaha i szybkim krokiem skierowałem się ku tamtych dwojga. Pracownica, widząc mnie, uśmiechnęła się miło do mnie.
– No w końcu – odrzekł z ulgą. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Był szczęśliwy, że wraca do domu.
– Nigdy nie miałam tak niecierpliwego pacjenta – odparła kobieta, kiwając z dezaprobatą głową. – Justin, kiedy tylko się dowiedział o swoim wypisie, od razu zaczął się pakować. Chciał wręcz stąd wybiec, ale nie może jeszcze wykonywać gwałtownych ruchów, więc nie było wyjścia, musieliśmy posadzić go na wózek – tłumaczyła.
– A ja wciąż myślę, że to był zły pomysł – odezwał się Justin. – Potrafię sam ustać, przecież już jest coraz lepiej.
Uśmiechałem się nikle, zakładając na piersi ręce. To mi przypomniało, jak ciągle wraz z Phoebe mi powtarzali, że muszę leżeć, odpoczywać i się nie męczyć, choć tak naprawdę ze mną niczego poważnego nie było. To była tylko malutka stłuczka i niewidoczne uderzenie. Teraz Justin mógł zobaczyć, jak to jest być w mojej sytuacji. Chociaż... On miał gorzej, gdyż ktoś wbił mu nóż w brzuch. To w porównaniu do mojego malutkiego urazu było czymś poważnym. Więc nie było czego porównywać.
– Przepraszam za to, ale nie ma pani pojęcia, jak się cieszę z powrotu do domu. – Chłopak odwrócił głowę w stronę pielęgniarki.
– Spokojnie, ja się nie gniewam. Po prostu pan jest moim pierwszym takim pacjentem. – Roześmiała się. Spojrzała na mnie: – Jest pan samochodem?
– Tak, jestem... – przerwałem, ponieważ Justin nagle wstał z wózka, zakładając na ramię torbę ze wszystkimi swoimi rzeczami. Pomimo iż się starał, pokazać nam, że daje sobie samemu radę, jego ruchy były nieporadne. Widać było, że cierpi, a ból brzucha wciąż występował.
– Panie Harrisie. – Podeszła do niego bliżej, chcąc jakoś mu pomóc. – Justinie... – poprawiła się, gdy ten spojrzał na niego spod byka. – Przecież sam widzisz, że to nie jest dobry pomysł – skarciła go.
Również do nich podszedłem, łapiąc chłopaka za ramiona, pomagając mu w zajęciu miejsca na fotelu czterokołowym.
– Musi się tym poruszać, tak? – zapytałem zaciekawiony. Chciałem pomóc mu, tak jak on pomagał wcześniej mi, a do tego potrzebna była mi w tym ta informacja.
– Nie. – Zrobił krzywy wyraz twarzy. – To tylko tymczasowe, bym nie musiał stać, czekając na ciebie.
Ja jednak nie słuchałem się go, zamiast tego wpatrywałem się na pięćdziesięciolatkę w białym kitlu. Ciekaw byłem tego, co sama powie, gdyż to jej zamierzałem wysłuchać. Dla dobra Justin'a.
– Widzi pan, jaki on jest uparty? – Ponownie pokiwała głową. – Lepiej byłoby, gdyby Justin – imię chłopaka wymówiła przez zaciśnięte zęby. – Odpoczywał jeszcze przez co najmniej tydzień. Żadnych wysiłków, nagłych ruchów i jak najmniej chodzenia. Wózek sobie może odpuścić. – Popatrzyła na niego wymownie. – Lekarz przepisał mu środki przeciwbólowe, tylko proszę brać tyle, ile mu zalecał, nie więcej! – Pogroziła nam palcem wskazującym. – I niech uważa na siebie. Wózek proszę zostawić w recepcji. – Mrugnęła do mnie, a Justin'a poklepała delikatnie w ramię, potem wróciła do wnętrza szpitala.
Widząc twarz mojego kolegi, miałem ochotę parsknąć śmiechem. Jeszcze nigdy nie widziałem u niego tak zniesmaczonej miny.
– To co? Gotowy? – Chwyciłem za rączki wózka, czekając na reakcję ze strony przyjaciela.– Teraz to ja jestem kaleką – wymamrotał niezadowolony.
– Nie przesadzaj. – Uznałem, że nie ma co dalej czekać, gdyż chłopak nie dawał odpowiedzi co do tego, czy był gotowy, dlatego też popchałem wózek, kierując się do samochodu Noaha. – Najważniejsze, że czujesz się już lepiej i zaraz wrócisz do swojego domu. – Uśmiechnąłem się, choć chłopak tego nie widział. – Phoebe na ciebie czeka. Jestem ciekaw, czy stęskniłeś się za jej mrożonkami. – Zaśmiałem się głośno.Usłyszałem prychnięcie z jego strony.
– Zaczynam się zastanawiać, czy lepszym wyjściem, by nie było zawrócenie – mówił nadąsany.
Dotarliśmy do auta mojego kumpla. Noah widząc nas, wysiadł, by nam pomóc.
– Nie przeszkadza ci, że przyjechałem z przyjacielem? – Złapałem go za lewą rękę, podczas gdy Noah złapał za drugą kończynę górną, by pomóc mu zasiąść w wozie.
– Teraz jest mi wstyd, że tak okropnie wyglądam, nie wspominając już o tym... – Pokazał niedbale dłońmi na swoją postawę.
Miał na myśli, że w tej chwili wyglądał niczym kaleka. Oprócz tego ledwo sam sobie radził, ponieważ jego obrażenie po wbitym w brzuch nożu, wciąż się goiło, a on wciąż nie był w pełni sił. Potrzebował regeneracji.Po chwili Justin już siedział na miejscu tuż obok kierowcy. Z tego, co mogłem zauważyć, chłopak, widząc Noaha z bliska, był wniebowzięty.
– Jestem Noah – szarooki przedstawił się, kiedy usiadł przed kierownicą. Uśmiechnął się do niego miło, choć widziałem po nim, że się troszkę zestresował. Nie myślałem, że Noah tak się zdenerwuje spotkaniem z sąsiadem Phoebe.
– A ja Justin. – Może siedząc z tyłu, nie posiadałem dobrego widoku, ale miałem wrażenie, że sąsiad Phoebe się zarumienił. – Niech zgadnę... Wolisz dziewczyny, prawda? – Widząc potwierdzające kiwnięcie Noaha, jęknął. – Wiedz, że jesteś przystojniakiem.
– Dzięki. – Zaśmiał się głośno. I szczerze. Było to bardzo rzadkim zjawiskiem, odkąd zmarła Miranda. Stres jak się szybko pojawił, tak szybko znikł.
– Byli u ciebie policjanci? – zapytałem w końcu po kilkuminutowym milczeniu.
Odwiedziłem go w szpitalu tylko raz, gdyż najzwyczajniej w świecie nie znalazłem dla niego czasu - pracowałem. To źle, tym bardziej, iż w kółko powtarzałem, że Justin stał się moim przyjacielem. Ale starałem się codziennie do niego dzwonić i pytać co u niego oraz jego stan zdrowia. To Phoebe razem z Noelle bywały u sąsiada. Na szczęście Justin nie miał do mnie żalu, co sam mi powiedział.
– Tak. Pytali się o każdy najmniejszy detal... – Pokręcił z dezaprobatą głową.
O tak, co to, to wiedziałem doskonale. Nawet sam miałem z tym do czynienia. Policjanci potrafili wymyślić pytania... Od najmniejszych znamion, po kolor oczu czy tatuaż, do sposobie poruszania się lub posturze. By odpowiedzieć na niektóre pytania zadane przez komisarzy, potrzeba świetniej pamięci, dokładności oraz precyzyjności.
– A ty w ogóle widziałeś twarz tego kogoś, kto cię napadł? – zadałem kolejne pytanie.
Chłopak, słysząc to, cały się spiął. Nie potrzebowałem już żadnej odpowiedzi. Wiedziałem wszystko. Widział go. Być może znał albo kojarzył tego kogoś.
– Ale powiedziałeś wszystko policji, prawda? Mówiłem spokojnie i wyraźnie.
– Tak, tak – bąknął, chcąc jak najszybciej zamknąć ten temat.
Nie mogłem już nic powiedzieć, gdyż nim się spostrzegłem, znaleźliśmy się przed blokiem mieszkalnym Justina.
– Czy wspominałem ci, że Phoebe zarządziła, że się tobą zaopiekuje? – Na moje zaczepne pytanie, obrzucił mnie karcącym spojrzeniem. Nie skomentował tego.
Chciałem złapać go za ramię, ale momentalnie wyrwał mi się. Chciałem to zrobić z dobroci, by mu pomóc, a nie by w żaden sposób go podrażnić. Justin jednak się uparł, że pójdzie na górę sam, bez żadnej pomocy. Co z tego, że było mu ciężko, a na jego twarzy przebiegł cień bólu. On jednak udał, iż nic takiego się nie wydarzyło. Założył maskę obojętności i szedł dalej wytrwale. W milczeniu wpatrywałem się na zmagania chłopaka.
Razem z Noahem szliśmy z tyłu, prosto do mieszkania Phoebe, w którym i mój przyjaciel o dziwo znalazł sobie jakieś miejsce, dzięki czemu nie musiał płacić za hotel. Zdziwiło mnie to, ponieważ dziewczyna sama nie miała w swoim lokum zbyt wiele miejsca. To dzięki upartej zielonookiej, ponieważ nie chciała go nigdzie puścić, a Noah był takim samym gościem jak ja, ale w szczególności dlatego, że przyjaciółka Noelle gdzieś w czeluściach swojej piwnicy znalazła materac, na którym spał mój przyjaciel.
– Jesteście już! – wykrzyknęła właścicielka mieszkania. Widząc Justin'a, zawahała się. Chciała rzucić się mu na szyję, lecz nie zrobiła tego, przypominając sobie, skąd właśnie wrócił. Dlatego jedyne co, to pocałowała go w policzek. – Tak się cieszę, że wróciłeś!
Ilekroć spoglądałem na zielonooką, przypominał mi się nasz pocałunek. Miałem z nią porozmawiać, jednak do tej pory nie znaleźliśmy na to czasu. Chciałem, by wiedziała, że było miło, ale...
No właśnie, jak miałem jej powiedzieć, że nie chciałem jej dawać złudnych nadziei, ale jednocześnie była dla mnie ważna? Jako przyjaciółka. Nie chciałem jej zranić. Dni mijały, a ja ciągle powtarzałem sobie, że to nie był dobry moment: najpierw przyjechał Noah, potem pojawił się w głowie plan dotyczący dziewczyn, Zacka oraz Dave'a, a teraz Justin w końcu wrócił do domu. Jednak mimo to, nie zapomniałem o rozmowie, którą wręcz musiałem odbyć z Phoebe - to cały czas siedziało we mnie.
– Uwierz, ja też.
– Pewnie jesteście głodni. – Jej wzrok powędrował na mnie i Noaha. To była prawda. I choć Phoebe nie potrafiła zrobić w kuchni niczego ambitnego, to zdążyłem się przyzwyczaić do mrożonek i paczkowanego jedzenia. Nie mogłem wybrzydzać, w końcu dziewczyna się starała, jak najlepiej mogła. Po pracy za każdym razem wracaliśmy bardzo głodni, a gdy człowiek głodny, potrafi zjeść wszystko.
– Dziękuję wam za podwózkę – Justin zwrócił się do nam. – Pójdę się nacieszyć swoim mieszkaniem. Tak strasznie się za nim stęskniłem! – wykrzyknął uradowany. – Rozejrzał się dookoła, patrząc na nas wszystkich po kolei. – A gdzie Noelle?
Mina Phoebe zrzędła. Obniżyła głowę w dół, wpatrując się w podłogę. Pewnie jej przyjaciółka nie mogła przyjść, gdyż Dave jej tego nie pozwolił. Przecież obowiązywała ich umowa, prawda? Byłem strasznie ciekawy, o co z nią chodziło i co zobowiązywała. On jej rozkazywał, a ona z anielską cierpliwością robiła wszystko, co jej kazał? Czy to było coś bardziej skomplikowanego, niż mogłoby się wydawać?
– Nie odzywa się przez cały dzień.– Wzruszyła bezwiednie ramionami. – Dzwoniła do niej tysiąc razy i nic. Umówiłyśmy się, że do niej zadzwonię, gdy będziesz wracał. Nie wiem co z nią – westchnęła zrezygnowana.
– Trudno. – Machnął niedbale ręką. – Pewnie ma ważniejsze rzeczy do roboty. – Jego twarz nie wskazywała na to, że był zły czy obrażony.
Rozumiał, iż Noelle mogła mieć rzeczywiście inne plany, których niestety nie mogła zmienić. Phoebe natomiast inaczej się z tym odnosiła. Od rana przygotowywała wszystko na powrót sąsiada, chcąc, by wszystko było idealnie, a każdy ze znajomych był obecny podczas tego wydarzenia. Pragnęła, by Justin poczuł się miło, a także miał świadomość, iż wszyscy za nim tęsknili i czekali z niecierpliwością na jego powrót do domu. W tym celu także pomyślała o zamówieniu ulubionej pizzy chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro