Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


– Naprawdę już jest wszystko dobrze. – Kolejny raz starała się poprawić swój rozmazany tusz. Tak naprawdę to nic nie dawało, ponieważ w kącikach oczu pozostawiał ów kosmetyk. Miałem ochotę sam jej zetrzeć to, co niepotrzebne. Oczywiście nie uczyniłem tego.

– Noelle, powiedz mi, dlaczego płaczesz? – Zmarszczyłem brwi. Zadałem jej to pytanie już drugi raz, lecz dziewczyna nie chciała na nie odpowiedzieć. Po prostu nie mogłem tego ot tak zostawić. Ktoś po drugiej stronie telefonu doprowadził ją do płaczu. Serce pękało mi na ten widok. – To przez siedzenie ze mną? – W moich myślach brzmiało to trochę zabawniej.

Nie odpowiedziała na to. Weszła do łazienki, by wytrzeć nos oraz mokre policzki.

Powinienem zostać w Miami i starać się wytrzymać z ojcem. Nie wydarzyłaby się ta głupia stłuczka, nie musiałbym znowu spotykać Noelle, która nic, tylko komplikowała moje życie i zawracała mi w głowie. Ponownie pojawiało się w mojej głowie milion myśli: co zrobić; jak zrobić, by wyszło dobrze; by niczego nie zniszczyć i tak dalej. To mnie jednocześnie ekscytowało i przerażało. Krótko mówiąc, świrowałem. Świrowałem przy niej.

– Przepraszam. – Brązowooka wróciła do mnie. – To nic takiego, po prostu... – niedane było jej dokończyć zdania, ponieważ przerwało jej gwałtowne pukanie do drzwi. Kolejny raz dzisiejszego dnia odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.

– Kto to? – zapytałem nieświadomie.

Z początku myślałem, iż to Phoebe, ale dziewczyna niedawno dzwoniła, informując nas, iż nie wróci szybko do domu, dlatego niespodziewany stukot w drzwi mnie zdziwił, tym bardziej że w oczach Noelle momentalnie pojawiło się przerażenie. Na drżących nogach zbliżyła się do wejścia, sprawdzając judasza. Zamarła na moment. Podskoczyła, słysząc kolejne głośne pukanie. Momentalnie się odwróciła w moją stronę, gdy usłyszeliśmy krzyk:

– Otwieraj w tej chwili! – rozpoznałem rozgniewany głos męski. To był Dave. – Wiesz, że w każdej chwili mogę je wyważyć, prawda? – warknął, kiedy poprzednie słowa niczego nie dały.

Zacząłem gorączkowo myśleć co robić: czy lepiej się zachowywać normalnie i po prostu otworzyć drzwi, czy zignorować wybuch złości chłopaka. Z drugiej strony mogłoby to oznaczać tchórzostwo. Nie było sensu się zastanawiać, co uczynić, więc pewnym krokiem ruszyłem do drzwi. Kiedy już miałem złapać za klamkę, dziewczyna mi przeszkodziła, chwytając za koszulkę. Użyła całej siły, by mnie odepchnąć, tym samym niemo rozkazując, bym wybił sobie ten pomysł z głowy i wrócił na miejsce. Ja jednak nie poddałem się tak prędko.

– Co chcesz zrobić? – zapytałem najciszej, jak potrafiłem. – Przecież on prędzej czy później tu i tak wejdzie. – To właśnie po tych słowach chłopak zaczął całą siłą, jaką w sobie posiadał uderzać swoim ciałem w drzwi. Miałem wrażenie, że zaraz rozwali je wraz z zawiasami.

Dlaczego był taki zdenerwowany? Jakim cudem znalazł się tu w takim szybkim tempie? Przecież Noelle skończyła z nim rozmawiać kilka minut - może trzy, może cztery - przed pojawieniem się chłopaka za drzwiami.

Choć brązowooka próbowała mnie odepchnąć, byłem silniejszy - każdy krok do tyłu, powodował dwa do przodu, aż w końcu znaleźliśmy się bardzo blisko siebie. Czułem jej szybki ze zdenerwowania oddech. Noelle odbijała się od drzwi jak piłeczka, co chwila, ocierając się przypadkowo swoją klatką piersiową o mój tors.

Przez cały czas Dave coś krzyczał albo mruczał rozzłoszczony pod nosem, lecz nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Byłem zbyt skupiony na wykombinowaniu jakiegoś planu.

– Noelle, odejdź – szepnąłem prosto w jej usta. – Zaraz naprawdę rozwali drzwi.

– Proszę cię, nie wpuszczaj go – błagała łamiącym się głosem. Cała drżała z przerażenia niczym struna. Miałem ochotę wziąć ją w ramiona i mocno do siebie przytulić. Niestety w tej chwili nie było na to czasu, a sytuacja nie była co do tego adekwatna. – Później ci wszystko wyjaśnię, tylko nie otwieraj mu drzwi. Proszę, Aaron. – Z jej oczu ponownie zaczęły płynąć łzy.

Zacisnąłem usta w wąską linię, szybko zastanawiając się, co powinienem zrobić.

– Idź do pokoju – rozkazałem. Rozchyliła wargi, ale nic nie odpowiedziała. – Noelle, idź do pokoju i zamknij za sobą drzwi. Tylko szybko, bo rozwali drzwi Phoebe.

Dziewczyna obserwowała moją twarz, jakby szukała w niej czegoś na kształt rozbawienia; nie wiedziałem dokładnie czego - kilka chwil patrzyła się na mnie, zastanawiając się, czy się przypadkiem nie przesłyszała.

– Tylko się tam nie odzywaj – mój głos był łagodny, spokojny oraz cichy, a jednocześnie stanowczy. Naprawdę nie było teraz na nic czasu. 

Noelle na palcach pobiegła do pierwszego pokoju, który należał do Phoebe. Mimo iż wcale nie do niej nie odwracałem, czułem na sobie jej wzrok. Nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk klamki przy zamykaniu drzwi.

Nagle zrobiło się tak cicho, że jedyne co słyszałem w tym momencie, było szybkie bicie mojego serca. Uderzanie ustąpiło, Noelle siedziała cichutko jak mysz pod miotłą w pokoju, a ja nasłuchiwałem, czekając na najdrobniejszy dźwięk. Powoli, bojąc się, iż Dave mnie usłyszy, rzuciłem okiem na judasza: niczego tam nie dostrzegłem, lecz to mnie wcale nie uspokoiło. Miałem przeczucie, że coś niespodziewanie się wydarzy.

– Skarbie, otwórz mi drzwi – głos chłopaka przerwał przerażającą ciszę, trwającą według mnie całą wieczność. – Oboje wiemy, że nie chcesz, bym wszedł tam siłą. – Ciężko oddychał, co oznaczało, że musiał się zmęczyć uderzaniem ciałem w drzwi. – Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że będziesz moja? Co ta Phoebe z tobą robi, słoneczko? Ona na ciebie źle wpływa. Powinnaś znaleźć sobie lepszą koleżankę. Taką, która mnie polubi, która będzie cieszyła się z twojego szczęścia i nie zazdrościła związku... – bełkotał. Byłem pewien, iż przed pojawieniem się pod drzwiami Phoebe, Dave wstąpił do baru i się upił. – Zazdrościła stałego i szczęśliwego związku ze mną – podkreślił.

Ponownie zaczął walić całą siłą w drzwi. To było tak niespodziewane, iż prawie podskoczyłem. Wziąłem kilka głębokich oddechów i mozolnie od kluczyłem drzwi. Nie łapałem za klamkę, ponieważ chciałem jeszcze przez kilka krótkich chwil przygotować się na nasze spotkanie. Dobrze, że zrobiłem krok w tył, bo pewnie drzwi uderzyłyby mnie prosto w twarz. Tak mocno je popchnął, że odbiły się kilkakrotnie od ściany. Chłopak Noelle stał w progu z zaciśniętymi dłońmi. Miał czerwoną od złości twarz, a jego żyłka na szyi pulsowała z gniewu i złości.

– Co ty tu robisz? – warknął przez zęby. – Gdzie jest Noelle? Pewnie zabrała ją gdzieś ta puszczalska Phoebe, zgadłem? – Patrzył się na mnie spod byka.– Posłuchaj. – Przybliżył się do mnie. Śmierdział wódką, aż mnie zatykało. – Nie lubię cię. Nie pozwalam, by Noelle się z tobą trzymała, czy co tam z tobą robi.

– Myślę, że to ona powinna decydować, co będzie robić. To jej sprawa i sama powinna decydować, a nie ty. – Widząc, jak się chwieje na nogach, stałem się pewniejszy. W końcu to on, a nie ja, mógł w każdym momencie się przewrócić, podczas gdy ja stałbym nad nim. – I przestań na nią krzyczeć.

– Nie obchodzi mnie, co mówisz i myślisz. Ty mnie w ogóle nie obchodzisz – niektóre słowa były niewyraźne, gdy je wypowiadał.

– A obchodzi cię chociaż trochę Noelle?

– Nie wtrącaj się. Ty akurat nie masz tu nic do gadania. – Uniósł swoją dłoń w górę, a ja czekałem, aż mnie uderzy. 

Zastanawiałem się, czy uda mu się trafić prosto w moją twarz. Przypuszczałem, że wyceluje w powietrze, jednak niedane mi było tego zobaczyć, ponieważ przerwał mu w tym głos Noelle:

– Zostaw go, Dave. – Wyszła z pomieszczenia, w którym miała siedzieć i stanęła między nami.

Patrzył w jej oczy, zastanawiając się, czy powinien się jej słuchać. Ostatecznie puścił dłoń, a ta opadła wzdłuż jego ciała.

– Kiedy stałaś się nagle taka odważna? – Zaśmiał się, jakby właśnie opowiedział śmieszny żart. – Pamiętasz naszą umowę, prawda słoneczko? – Przez to pytanie, dziewczyna się cała spięła. Dave nie czekał na jej odpowiedź, tylko chwycił za jej nadgarstek i pociągnął ją ku wyjściu.

– Jaka umowa? – na moje pytanie, dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę. Jej oczy były pełne łez, a smutek widoczny był z kilometra. – Noelle, o czym on mówi? – Mimowolnie dotknąłem jej dłoni, jak najdelikatniej potrafiłem. Ta dziewczyna była jak kwiatek - delikatna, piękna i bezbronna. – Cukiereczku... – zwróciłem się do niej, przypominając sobie, dlaczego zacząłem ją tak nazywać.

Nie chciała z nim iść. Widziałem to w jej smutnych oczach, pozbawionych błysku. Przecież i tak bym jej z nim nigdzie nie puścił. Po moim trupie!

Dlatego nie myśląc o niczym, niespodziewanie uderzyłem go w twarz. Szczerze mówiąc, sam się zdziwiłem z tego posunięcia. Chyba walnąłem go za mocno, bo z jego nosa zaczęła lecieć krew.

– Ty gnoju. – Dotknął dłonią swojego nosa, tym samym brudząc dłoń krwią. Chłopak, widząc to, wściekł się jeszcze bardziej. Puścił rękę swojej dziewczyny, traktując ją jak szmacianą lalkę i w kilku długich krokach, pojawił się bliżej mnie.

Wszystko, co stało się później, zdarzyło się tak prędko, że nawet nie zarejestrowałem, co było pierwsze: czy jego ręka w górze, czy uderzenie zaciśniętą dłonią w policzek, czy krzyk Noelle. Po prostu czułem w miejscu uderzenia pieczenie - byłem wręcz pewny, iż zostanie tam czerwony ślad. Przez czyn Dave'a, mimowolnie zrobiłem półobrót, o mało przy tym się nie przewracając. Zdziwiłem się tym, jak to się mu udało, nawet pomimo upojenia alkoholowego. To dzięki Noelle wciąż jakoś stałem, ponieważ przytrzymała mnie mocno za ramię.

– Co ty robisz, Dave? – w cichym głosie dziewczyny rozbrzmiewała nuta irytacji. – Myślę, że powinieneś...

– No powiedz, co powinienem – zachowywał się jak jakaś bestia. Gdyby mógł ziać ogniem, na pewno spłonąłbym żywcem. Brązowooka milczała, choć widoczne było na jej twarzy oraz spojrzeniu, że miała ochotę coś dodać, lecz niczego więcej nie powiedziała. – No właśnie, a teraz zabieraj się ze mną, bo każdy dowie się prawdy o tobie. – Uśmiechnął się cwanie do brązowowłosej. – Dlatego wyjdziesz teraz ze mną po dobroci i już nigdy nie spotkasz się ani z nim, ani ze szmatą Phoebe – spoważniał. Kiedy dziewczyna nie zrobiła żadnego kroku, usłyszeliśmy: – Twoja decyzja: albo teraz ze mną wyjdziesz, albo...

– W porządku, już idę – przerwała mu szybko.

Miałem ochotę coś powiedzieć, lecz Noelle mi nie pozwoliła. Patrzyła na mnie tak, jakby chciała mi powiedzieć, bym się wycofał, bym przemilczał.

– Noelle – mimo jej spojrzenia, musiałem, chociaż spróbować ją jakoś zatrzymać. – O co tu chodzi? Jaka umowa? Jaka prawda? Dlaczego musisz robić, co on ci każe? – dziewczyna nie odpowiedziała mi na żadne pytanie. Jedyne co to obrzuciła mnie spojrzeniam pełnym bólu i bez słowa wyszła razem ze swoim chłopakiem.

Phoebe miała rację - tu naprawdę coś było na rzeczy. Dave od początku wydawał mi się niezbyt sympatyczny, ale uznałem, że skoro kocha Noelle i ją szanuje, to nawet najlepsza przyjaciółka nie ma prawa się wtrącać w ten związek. Po tym, co widziałem jakąś chwilę temu, uważam, że to naprawdę toksyczna relacja. Toksyczna i nieszczęśliwa. W oczach Noelle widać był taki ból...

Czy Dave mógłby zrobić jej krzywdę? Chodziło mi o tej fizycznej, bo psychiczną na pewno. Chciałem jej pomóc; zrobić coś, by uwolniła się od tego psychola. Musiałem tylko coś wymyślić.

Koniecznie chciałem zrobić coś ze swoją twarzą - jedna strona pulsowała mi niemiłosiernie - dlatego rozpocząłem poszukiwania lodu w zamrażarce. Phoebe chyba go nie posiadała, więc zabrałem to, co leżało najbliżej. Była to jakaś paczka mrożonek.

– A co ci się stało?! – wykrzyknęła właścicielka mieszkania, wpatrując się we mnie wnikliwie, chcąc sprawdzić, co mi się stało. Nawet nie usłyszałem, jak wchodzi do mieszkania. – Dlaczego...? – Zmarszczyła brwi. – Gdzie Noelle? Była jednocześnie przerażona i zdenerwowana.

– Był tu Dave. – To wystarczyło, by zielonooka zrozumiała wszystko. Aż z wrażenia głośno usiadła na krześle naprzeciwko mnie. Wzięła ode mnie mrożonkę, by tym razem mogła go sama mi przyłożyć do twarzy.

– Jest okey? – Zacisnęła usta w wąską linię, skupiając się w wykonywanej czynności. Kiwnąłem głową, ponieważ dziewczyna naprawdę była przy tym bardzo delikatna. Chyba bała się, że zrobi mi krzywdę.

Swoją drogą jaki dziwny dzień. Najpierw Noelle opatrywała mi dłoń, bo uderzałem nią ze zdenerwowania o ścianę, a teraz Phoebe trzymała mi mrożonki na prawdopodobnie czerwonym policzku, w który zostałem uderzony przez Dave'a.

– Noelle poszła z nim. – Chwyciłem za jej nadgarstek, dając znak, iż ma mocniej przycisnąć. Przez mój ruch, momentalnie zapomnieliśmy, o czym rozmawialiśmy. W jej oczach wciąż mogłem dostrzec strach, ale również walkę ze sobą. Nie wiedziałem, czego ona dotyczyła, dzięki czemu jeszcze łatwiej było mi to zignorować. – Chyba masz rację – odezwałem się w końcu, czym przywróciłem ją na ziemię. – Ta ich relacja... – przerwałem, zastanawiając się jak nazwać związek Noelle i Dave'a. – Dziwna, toksyczna... Ona chyba się go boi. Zmieniła się. Gdy poznałem ją w Miami, była zupełnie inną dziewczyną. I myślę, że powinniśmy, a szczególnie ty powinnaś jej pomóc. W końcu jesteś dla niej najbliższa.

– Tylko co miałabym zrobić? Przecież ona ze mną nie chce rozmawiać o Dave i ich wspólnym życiu. – Pokręciła głową zrezygnowana. Puściła mrożonki, które teraz sam trzymałem i położyła dłonie na kolanach. Popatrzyła w bok, rozmyślając nad sytuacją swojej przyjaciółki.

– Może dlatego, że jesteś zbyt porywcza i szczera względem Dave'a. – Dziewczyna wróciła wzrokiem do mnie, powodując tym, że nasze oczy się ponownie spotkały. Uniosła brew w górę, nie za bardzo rozumiejąc. – Mówisz wszystko, nie zważając na to, jak zareaguje Dave, a nawet Noelle, ale mogłabyś czasami się powstrzymać, trzymać język za zębami i niczego nie komentować. Chociażby dla Noelle.

– Ale kiedyś go naprawdę lubiłam – niemalże pisnęła. – Po tym, co zrobił, jak ją traktował, stracił u mnie zaufanie. Nie wierzę, że się zmienił. Już raz obiecywał jej tyle... – westchnęła głośno. Widząc, jak spoglądam na nią ze zmarszczonym czołem, olśniło ją. – Noelle ci niczego nie powiedziała. – Uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Dave był naprawdę w porządku gościem. Zwykły fan piłki nożnej. – Wzruszyła ramionami. Zaczęła opowiadać to, co wcześniej w hotelu, tyle że tym razem zdecydowała się na szczegółową wersję: – Początek ich związku nie był taki zły, ale potem zaczął brać i się zaczęło... Naobiecywał jej, że pójdzie się leczyć, że ona nie może go zostawić z tym że jest chory; uzależniony. – Uniosła brwi w górę, przeżywając od nowa cierpienia swojej przyjaciółki. – Pomagała mu, wspierała go, nawet poszła z nim na spotkanie dla takich jak on. Potem się okazało, że ją okłamywał przez cały ten czas, na dodatek ten kretyn tak naprawdę nie chodził na te spotkania, a gdy pewnego dnia poszła do niego do domu, by z nim o tym porozmawiać, zastała go z jakąś dziwką, z którą jak się okazało, zdradzał Noelle. – Wróciła wzrokiem do moich oczu, po tym, jak była zapatrzona w podłogę, pewnie przypominając sobie wszystko w swojej głowie. – To tak w dużym skrócie.

Już wtedy wiedziałem, że ta historia tak szybko nie zniknie z mojej głowy, i gdy tylko spojrzę na Dave'a, pomyślę o tym wszystkim, co uczynił Noelle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro