Rozdział 23
Ponownie przekręcałem się z boku na bok, szukając odpowiedniego miejsca oraz wygodnej pozycji, która spowoduje, że szybko zasnę, ale od ośmiu minut nic się nie zmieniło - nie mogłem zasnąć. Bezczynne leżenie nic nie dało, oprócz nudy oraz lekkiego zdenerwowania, dlatego najciszej jak umiałem, wstałem z łóżka. Musiałem uważać, by nie podeptać Noaha, który leżał na materacu przeciwlegle do mojego łóżka, ale też, by nie zbudzić Phoebe. Jak najdelikatniej wstałem z łoża i bezszelestnie wyszedłem z pokoju. Na szczęście ciało mojego przyjaciela nie zajmowało dużo miejsca, a jego pozycja była embrionalna, co bardzo mi ułatwiło przemieszczenie.Przetarłem dłońmi zaspane oczy w drodze do upragnionego pomieszczenia. Momentalnie poczułem lekki chłód na całym ciele. Cóż się dziwić? Przecież jeszcze przed chwilą przebywałem pod ciepłą kołdrą, a teraz znajdowałem się w holu i to w krótkich spodenkach oraz koszulce, na dodatek na boso.
Paliło się tam delikatne światło, co mnie zdziwiło, gdyż nie spodziewałem się, iż w kuchni już ktoś będzie siedział. Wszedłem głębiej do środka, a pierwsze, na co zwróciłem uwagę, była malutka świeczka, stojąca na blacie. To właśnie na nią wpatrywała się Phoebe, która podpierała dłonią swoją brodę. Posiadała idealne nogi, które, pomimo iż lato jeszcze się w pełni nie zaczęło, były opalone na ciemny kolor: szczupłe i sięgały aż do nieba, dostrzegłem to, patrząc na to, jak wyglądała jej piżama. Składała się z krótkich szortów i lekkiej bluzeczce na ramiączkach. Zastanawiałem się, czy w ogóle było jej wygodnie spać w związanych w kok włosach. Ale wykonała sobie tę fryzurę niedawno, ponieważ jej włosy nie były splątane i nie przypominało wcale tego, jakby spała, a bardziej to, iż zaraz miała gdzieś wychodzić. Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, jak wchodzę do środka.
– Też nie możesz spać? – zagaiłem zachrypniętym od snu głosem.
Dziewczyna wyglądała, jakby została przyłapana na gorącym uczynku: gwałtownie uniosła głowę w moją stronę i popatrzyła w moje oczy zlęknionym wzrokiem. Może rzeczywiście ją nieumyślnie ją przestraszyłem?
– Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Może lepiej będzie, jak wrócę do łóżka. – Już miałem wyjść z pomieszczenia, kiedy usłyszałem jej ciche: „zostań", więc zrezygnowałem z opuszczenia kuchni.
– Gdybym miała tu więcej krzeseł, no i normalny stół, zaprosiłabym cię do zajęcia miejsca – powiedziała, uśmiechając się lekko. – Ale to wynajmowane mieszkanie, w każdej chwili mogę się spodziewać wyrzucenia na bruk. – Wzruszyła beztrosko ramionami. – To prowizorka, mieszkanie, które razem z Noelle wynajęłyśmy. Ostatecznie to ja tu zostałam. Sama – dodała szeptem. – Za duży natłok myśli, co? – wróciła do tematu bezsenności. – Może wody? Albo mleka? – Z górnej szafki wyjęła szkło. – A może kakao? – Uśmiechnęła się szerzej. Nie mogłem tego nie odwzajemnić.
– Chyba wybiorę wodę.
Po chwili przed nami stały dwie szklanki: jedna wypełniona była wodą, a druga mlekiem. Gestem głowy jej podziękowałem za napój. Upiłem łyka, a w moim gardle w końcu zniknęła męcząca mnie suchość.
– Wiem, że tego nie rozumiesz – jej szept w tej chwili wydawał się najgłośniejszym dźwiękiem w naszym otoczeniu. – Nie znasz wszystkich szczegółów, ale przysięgam, ja też ich nie znam. Noelle boi się cokolwiek powiedzieć, nawet mi, a przecież znamy się od zawsze – mówiła o całej sprawie z Davem i Zackiem.
Od kilku dni starałem się czegoś dowiedzieć, coś, co by mi pomogło w zrozumieniu tego całego syfu, coś, co by mi pomogło zacząć działać. Noelle chciała współpracować, lecz nic z siebie nie dawała. Nie wiedziałem już, jak mam się z nią obchodzić. Widać było, że się bała, ale nie ufała nawet Phoebe. Zacząłem się już zastanawiać, czy może ona nie jest podsłuchiwana przez jej chłopaka albo, czy gdzieś w mieszkaniu zielonookiej nie podłożyli kamer, by obserwować ich dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiedziałem, że im szybciej zacznę działać, tym dla dziewczyn lepiej. Tylko nie wiedziałem, co powinienem zrobić; na co powinienem się przygotować. Czy nie pogorszyłbym tym sprawy?Wiedziałem, że Zack i Dave byli przyjaciółmi i wspólnie współpracowali. Tylko po co im te narkotyki? I to w dodatku aż tyle? Noelle, a także co jej powiedzieli albo raczej czym straszyli ją, by się na to zgodziła. To, że w tym wszystkim jest dziewczyna Dave'a, jednocześnie wplątuje w to wszystko jej przyjaciółkę, która miała sypiać z Zackiem, bo nie mogła pozwolić, by Noelle lub komukolwiek innemu, kto był dla niej ważny, stała się krzywda. To było dziwne i nie za bardzo trzymało się kupy. Noelle mogła tak po prostu pozwolić na swoją współpracę w zakazanych interesach? Wciąż pamiętałem, kiedy dowiedziała się ode mnie o moich wybrykach na motorach: o wyścigach, o zbieraniu na tym sporej sumy pieniędzy, o paru stoczonych przez to bójek... - ona była zbulwersowana. Noelle mogła pozwolić na to, aby i jej przyjaciółka brała w tym udział dla niej? Bo jeśli dobrze zrozumiałem, to Noelle pomagając im, ciągnęła za sobą swoją przyjaciółkę. Tak po prostu mogła wrócić do swojego byłego, który ją okłamywał i zdradzał? W tym musiało być coś więcej niż jakaś tam umowa, o której pewnego dnia wspomniał Dave. Na domiar złego wciąż miałem przeczucie, że tamto wbicie noża w brzuch Justinowi, nie było przypadkowe i też miało coś znaczyć. Byłem zagubiony i zupełnie nie wiedziałem jak się zachować; jak im pomóc. Nie mogłem się nagle poddać, tym bardziej że sam się uparłem, by ich z tego uwolnić, ale nie mogłem także powiedzieć wszystko policji, bo wszystko by się pogorszyło. Wolałem ich zawiadomić, kiedy będą potrzebni w ostateczności.
Miałem mało czasu, gdyż umówiłem się z Zackiem, że kiedy skończę naprawę samochodów, moja praca w warsztacie się zakończy. A poza tym chciałem jeszcze w tym miesiącu wrócić do Miami. Nie chciałem zostawiać mojej matki na tak długo, tym bardziej że wielkimi krokami zbliżała się rozprawa rozwodowa. Musiałem przy niej być, by wesprzeć i ją, i Lewisa, który tak samo źle to przyjmował, jak moja mama.
– To pewnie nie wiesz, że oni tam robią fałszywe pieniądze... – przerwałem ciszę, panującą między nami. Na te słowa dziewczyna spojrzała na mnie wielkimi jak spodki oczami ze zdziwienia. Musiało to oznaczać, że zielonooka tego naprawdę nie wiedziała. – Znaleźliśmy je w warsztacie Zacka. To dlatego nie wpuszczał nas do swojego gabinetu.
– Na co im to? – Zmarszczyła brwi, głęboko się nad tym wszystkim zastanawiając.
– Nie wiem. Niczego już nie rozumiem. – Pokręciłem głową. – Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym coraz mniej rozumiem. – Wziąłem kolejnego łyka wody.
– To może... – zawahała się. – Może spróbuję się czegoś dowiedzieć od Zacka? On ma do mnie słabość, więc może uda mi się go popytać... Może...
– Nie, to na pewno nie pomoże. Nie, jeśli chodzi o tę kwestię. – Zapatrzyłem się w kuchenny blat. – Trzeba wymyślić coś innego. Najlepiej będzie zrobić coś, czego oni się nie spodziewają. Ale skoro nie znam szczegółów... – urwałem bezsilny.– Wiesz, że Noelle by nie zrobiła tego sama z siebie, prawda?
– Nie znam jej aż tak dobrze, jak ty, ale wydaje mi się, że nie, ona by tego nie zrobiła. Oni musieli ją naprawdę wystraszyć.Prawdę mówiąc, męczyła mnie już to ciągłe rozmyślanie na temat Zacka, Dave'a, Noelle, Phoebe czy warsztatu: a jak, a dlaczego, a po co. Głowa zaczynała mnie boleć już od tego ciągłego myślenia nad planem, którego do tej pory nie miałem wymyślonego.
– Posłuchaj... – zaczęła, bijąc się ze swoimi myślami. – Wiem, że to nie jest dobry moment, ale nie mogę przestać o tym myśleć. – Nieśmiało spojrzała w moje oczy. – To, co się między nami stało jakiś czas temu, no wiesz... Mówię o pocałunku – sprostowała szybko. – Było miło, ale... – zrobiła na moment pauzę, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów. – Nie gniewaj się Aaron, ale...
– Tak, masz rację – odezwałem się w końcu. Uśmiechnąłem się lekko, czując ulgę w sercu. Lubiłem Phoebe, ale to na tyle. Prócz przyjaźni nic innego między nami nie było. – To nic nie znaczy – wymawiając te słowa, dziewczyna pokiwała twierdząco głową, zgadzając się ze mną w stu procentach.
– Jesteś świetnym facetem i na pewno dobrym chłopakiem, ale nie moim. – Przegryzła dolną wargę. – Nie myśl sobie, że chcę się wtrącać czy coś, ale nie jestem ani ślepa, ani głupia. – Posłała mi szeroki uśmiech. Ja tylko uniosłem jedną brew w górę, nie rozumiejąc, co miała na myśli. – Przecież widzę, jak patrzysz na Noelle, jak bardzo chcesz, by była bezpieczna i szczęśliwa. To dla niej robisz to wszystko, dla niej wpakowałeś się w to gówno – wyznała swoje spostrzeżenia.
Udałem, że ignoruję jej słowa, skupiając się na piciu wody ze szklanki, stojącej naprzeciwko mnie. Tak naprawdę jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. Widziała, jak patrzyłem na jej przyjaciółkę? To było aż tak widoczne?
– Pojawiłeś się w momencie, kiedy potrzebowałyśmy cię najbardziej, chcesz nam pomóc, a oprócz tego zależy ci na mojej przyjaciółce. Nie uważasz, że to przeznaczenie? – Wywróciłem oczami na jej słowa.
– To przypadek – odrzekłem tylko.
– Myśl sobie jak chcesz, ja i tak trzymam kciuki za ciebie i Noelle – zakończyła temat.
Wyszła z kuchni, zostawiając mnie samego.
************************************
Następnego dnia już o ósmej zacząłem wraz z Noahem pracę w warsztacie. Przez cały dzień nic ciekawego się nie wydarzyło, wszystko było normalnie: Zack siedział w swoim gabinecie, a ja razem z moim przyjacielem zajmowaliśmy się zepsutymi samochodami. Dave'a od rana się nie pojawiał, więc byłem pewien, iż już nie przyjdzie. Innymi słowy: chyba pierwszy raz odkąd pomagaliśmy w warsztacie, panowała tu cisza i spokój. Nie narzekałem z tego powodu, jednak może gdyby było tu gwarno, a Dave by tu był, to udałoby się nam coś podłapać; czegoś się dowiedzieć. Zupełnie przypadkowo.Około szesnastej, kiedy razem z Noahem powoli szykowaliśmy się do wyjścia, przed zakładem zaparkował wóz Dave'a. Nie miałem czasu, by w tym momencie myśleć o czymkolwiek, ponieważ skupiłem się na poczynaniach chłopaka Noelle. Noah w tym czasie ciągnął mnie za ramię w stronę wyjścia, co trochę mi utrudniało moje śledztwo. Minęliśmy się z przyjacielem Zacka przy wejściu. Ani na chwilę nie odrywałem od niego wzroku. On, czując na sobie moje spojrzenie, zerknął na mnie spod byka, ale niczego nie powiedział. To był moment i już po chwili każdy z nas poszedł w swoją stronę: Dave do Zacka, a ja z Noahem na zewnątrz. Szybko odwróciłem głowę w stronę drzwi do gabinetu mechanika, przez co automatycznie przystanąłem. Noah gdzieś z tyłu mnie ciągnął, bym w końcu ruszył, ale nie zamierzałem. Wyszarpnąłem się z jego uścisku i zająłem miejsce w kącie pomieszczenia. Gdyby nie to, iż w tamtym miejscu panowała ciemność, gdyż światło wcale nie dochodziło, na pewno by mnie zauważyli.
Serce zaczęło mi szybko bić, ponieważ jakaś część mnie bała się, że jednak to nie wyjdzie, że od razu zobaczą, co wyprawiam, dzięki czemu niczego bym się nie dowiedział. A to było jedyne wyjście, bym mógł się czegokolwiek dowiedzieć. Nie znałem najważniejszych szczegółów, nie wiedziałem co robić dalej, czego można było się przyczepić, więc musiałem improwizować. Na szczęście wejście do warsztatu były zawsze otwarte i nie musiałem się martwić, że nie usłyszą charakterystycznego dźwięku zamykania.
"Oby nie usłyszeli, jak głośno bije moje serce."
– Mamy być gotowi na osiemnastą – dopiero po kilku minutach usłyszałem cichy głos Dave'a.
– To za szybko. – Kręcił głową jego towarzysz. Chyba nie spodobało mu się, to co przed chwilą przekazał mu Dave. – Nie tak się umawialiśmy.
– Aaron, co ty robisz? Chodź, zanim nas zobaczą – szepnął mój przyjaciel, ponownie łapiąc mnie za ramię, by siłą wyciągnąć mnie z warsztatu.
Nie odpowiedziałem na to. Stałem niczym słup soli, nie przejmując się poczynaniami Noaha. Skupiłem się na tym, co właśnie robił Zack z Davem. O czymś rozmawiali, lecz niczego już więcej nie udało mi się z tego wyłapać. To przez mojego przyjaciela, który mi zawadzał. Odwróciłem się do przyjaciela, dopiero kiedy mechanik ze swoim wspólnikiem weszli do gabinetu. Noah był zaniepokojony, martwiąc się, że ktoś jednak nas zauważy, natomiast na mojej twarzy wciąż malowała się powaga.
– Żeby czegokolwiek się dowiedzieć, musimy wrócić tu o osiemnastej – powiedziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro