Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21


Nie mogłem przestać o tym myśleć. Na własne oczy widziałem, jak pijany Dave wtargnął do mieszkania Phoebe i krzyczał na swoją dziewczynę. Jak płakała i patrzyła na mnie - wciąż widziałem ten wzrok w swoim umyśle, i który przez cały czas budził we mnie smutek, a wręcz ból. Nie chciała z nim odchodzić. Bała się go. Rozdzierało mi to moje serce. Gdybym tylko w tamtym momencie bardziej się skupił na chłopaku Noelle, mógłbym się obronić, uderzyłbym chłopaka, a co najważniejsze: zabrałbym od niego brązowooką. Obroniłbym ją i nigdy nie pozwoliłbym, by do niego wracała. Przecież ona cała drżała, gdy tylko go dostrzegła w progu drzwi! Byłem pewny, iż dziewczyna się go bała. Może powinienem się najpierw zapytać ją o zdanie i wcześniej wyznać jej co czułem, kiedy ją taką widziałem, lecz czasu nie cofnąć. Postanowiłem więc, że z nią porozmawiam, ale tak szczerze, tyle że musiałem znaleźć do tego odpowiedni moment: najważniejsze, by była to rozmowa między nami; taka w cztery oczy. Obym nie musiał na tę chwilę czekać długo.

Gdy znalazłem się przed drzwiami od mieszkania zielonookiej, zawahałem się. Wejdę tam i co? Dziewczyny będą oczekiwały od nas jakichś wyjaśnień, informacji; czegokolwiek. Miałem im tak po prostu powiedzieć, co znaleźliśmy czy okłamać, że nic takiego nie było w warsztacie, a może po prostu je okłamać? Przestałem się nad tym zastanawiać, kiedy wszedłem głębiej do środka. Nie wiedziałem, jak to w ogóle się stało: po prostu moja dłoń powędrowała do dzwonka, jakby ktoś albo coś - być może jakaś niewidzialna siła - kontrolowała moje ruchy oraz całe ciało i nacisnęła włącznik.

Spodziewałem się, że drzwi otworzy mi właścicielka, jednak chwilę później spostrzegłem przed sobą jej przyjaciółkę. Miała neutralny wyraz twarzy, a w oczach lęk. Nie dała mi się jej twarzy bardziej przypatrzeć, ponieważ bez słowa skierowała się do kuchni, nie czekając na mnie. Panowała tu cisza, jak makiem zasiał, co trochę przerażało. Co najdziwniejsze: Phoebe chyba gdzieś wyszła, bo wcale jej nie widziałem.

Czy to odpowiedni moment, by zacząć rozmowę?

W końcu nie wiadomo kiedy znajdzie się kolejna taka chwila. Nie miałem nawet pewności do, kiedy zamierzałem zostać w Georgii. Musiałem więc skorzystać z okazji i iść za ciosem. Dlatego bez zbędnych ceregieli, zacząłem:

– Posłuchaj, może nie powinienem wcale się wtrącać w twoje życie, w twój związek. W końcu jestem nikim ważnym, a nawet jeśli uważasz mnie za przyjaciela, to powinienem cię wspierać we wszystkim. Ale kiedy widziałem, jak wtedy Dave cię potraktował, jak ty się przy nim zachowałaś, jak bardzo nie chciałaś z nim iść, musiałem coś zrobić, chciałem ci pomóc. Tym bardziej że to przeze mnie Graham wtedy cię porwał i... – w tym momencie mój głos się załamał. – I w ogóle to wszystko, co przeze mnie musiałaś przeżywać. Dlatego tym razem muszę zrobić dla ciebie coś dobrego – podkreśliłem. – Ale nawet nie zapytałem cię o zdanie, przepraszam cukiereczku... Bądź szczera i powiedz mi czy tego chcesz? Mam ci pomóc uwolnić się od Dave'a? Zrobię wszystko, będziesz w końcu wolna, tak jak chciałaś. Powiedz słowo, a przysięgam, że się wycofam, tylko... – przerwałem, kiedy tylko z jej oczu zaczęły spływać łzy. – Noelle...

– Jestem na ciebie zła, ale jednocześnie boję się... – Wytarła chusteczką, którą trzymała w dłoni, mokre policzki. – Boję się, że coś ci się stanie, że on cię skrzywdzi – wyszeptała. – Nie było dnia, bym nie zastanawiała się nad tym, co u ciebie, co robisz i jak ci mija życie. Jak cię zobaczyłam w klubie, nie dowierzałam, myślałam, że śnię. Wolałam nie ufać tak szybko, tym bardziej facetom. Dave kiedyś był moim chłopakiem i nie wspominam tego za dobrze. – Widziałem, jak walczy z płaczem. Na razie jej się to udawało, ale było jej ciężko. Otwarłem buzię, by jej przerwać, aby nie musiała płakać przez złe wspomnienia, lecz dziewczyna powstrzymała mnie gestem dłoni. – A kiedy udało mi się od niego uwolnić, niestety nagle i niespodziewanie pojawił się w moim życiu po raz drugi, kiedy przeprowadziłam się tutaj z Phoebe i zaczynałam studia. Nie wiem, jak i dlaczego akurat tu, akurat w tym samym czasie, co ja... Nie chciałam do niego wracać, ale musiałam. – Przygryzła z dolną wargę ze zdenerwowania. – Byłam z Dave'em... – niestety nie udało mi się dowiedzieć wszystkiego, gdyż właśnie Noah zapukał do drzwi. Musiał zostać na dole dłużej, ponieważ miał problemy z zaparkowaniem swojego wozu. Wiedziałem, iż powinienem mu otworzyć, jednak założyłem, że nic się nie stanie, jeśli poczeka jeszcze kilka chwil dłużej.

– Obiecuję ci... – Zbliżyłem się do niej niepewnie. – Pomogę ci i wszystko będzie dobrze. – Oparłem swoje czoło o jej czoło. Czułem jej kwiatowe perfumy. Tęskniłem za tym; tęskniłem za nią. – I cokolwiek się by nie wydarzyło, jestem. – Zerknąłem na jej usta. Miałem ochotę je musnąć; dotknąć; po prostu poczuć. Bańka, w której się znajdowaliśmy, szybko pękła, wraz z pojawieniem się Phoebe i Noaha.

– Wiedziałyście? – zadał pytanie na przywitanie. Momentalnie wzrok obu dziewczyn spoczął na moim przyjacielu. – O tym, że Zack w swoim warsztacie ma pełno narkotyków? – Nie owijał w bawełnę. To chyba nie był dobry pomysł, gdyż przez to dziewczyny zamarły ze zdziwienia i szoku.

Mógł dać im chwilę, zacząć jakoś rozmowę, a nie już od progu wjeżdżać z tym.

– Skąd to wiesz? – ciszę przerwała Phoebe, która pojawiła się w kuchni nie wiadomo skąd. Przecież nigdzie jej nie było widać. A przynajmniej ja jej nie dostrzegłem. W takim razie gdzie ona była?

Trzymała w dłoni skończonego peta, co by znaczyło, iż paliła gdzieś w samotności. Dziwne, Phoebe paliła. Nie wiedziałem tego, dlatego też się zdziwiłem.

– Skąd wiem co? – Założył ręce na piersi. Czekał, aż Phoebe sama z siebie powie, co miała na myśli. Czy naprawdę chodziło jej o to samo, co nam? A może mówiła o czymś innym? W ten właśnie sposób mogliśmy się dowiedzieć od nich kilku ważnych spraw.

Phoebe wzięła głęboki oddech. Zastanawiała się nad słowami, by wszystko co zaraz miała nam przekazać, nie zabrzmiało inaczej niż powinno.

– Ktoś was zobaczył? – ostatecznie jednak odpowiedziała pytaniem na pytanie. Noah nic nie odpowiedział, jednakże dziewczyna, czując jego miażdżący wzrok, wróciła do wcześniej zadanego pytania mojego kumpla: – Jeśli chcecie wiedzieć, dowiedziałam się tego zupełnie niedawno i to przypadkiem. Co niby miałyśmy wam powiedzieć? Że Zack i Dave podrabiają kasę, by się wzbogacić? Przecież to jest tak durne i niemądre, że...

– Czyli wiedziałyście od początku? – tym razem to ja zapytałem. Przestraszyłem Noelle swoim podniesionym ze zdziwienia głosem, ponieważ brązowooka machinalnie odsunęła się ode mnie delikatnie. – Dlaczego w takim razie nie poszłyście z tym na policje? Przecież to jest zakazane.

– Nie możemy. Wy też nie powinniście byli się o tym w ogóle dowiedzieć. Krzyczałam za wami, a wy wybiegliście jak...

– Ja was nie rozumiem – mój kumpel wszedł w słowo Phoebe. – Wiedziałyście o wszystkim, ale nie powiedziałyście ani policji, ani nam, choć wiedziałyście, że chcemy wam pomóc. Pomagacie im, tak? Współpracujecie z nimi, dlatego to ukrywałyście.

– Noah – chciałem go jakoś uciszyć, powstrzymać, by nie powiedział jedno słowo za dużo. Jednak chyba trochę za późno - chłopak się zapędził.

– No co? Nie widzisz tego? To jest nienormalne, by wiedzieć o takich rzeczach, a nie powiedzieć nawet policji, a potem one się dziwią, że nie są wolne. Chcą się od nich uwolnić, to niech coś z tym zrobią. Pójdą na przykład na policję, to na pewno im pomoże – mówił o nich w trzeciej osobie, jakby wcale ich tutaj nie było. Coraz to kolejne słowo, czułem w jego głosie jad. Może za bardzo go usprawiedliwiałem, ale słowo „policja" i wszystko dotyczące tego wyrazu go rozjuszało. Wciąż miał traumę, a wraz z nią złe wspomnienia. – Przepraszam. Chciałem pomóc – dodał już normalnym i cichszym głosem. – Ale nie można do niczego zmuszać...– To jest bardziej skomplikowane, niż myślisz. – W oczach zielonookiej pojawiły się łzy.

– W takim razie wytłumacz nam to. Jesteś wśród przyjaciół. – Noah oparł się plecami o kuchenny blat.

– To moja wina – Noelle odezwała się pierwszy raz, odkąd pojawił się tu mój przyjaciel. – Bo... – kolejny raz niedane było jej dokończyć, gdyż niespodziewanie telefon zielonookiej zaczął dzwonić. Szybko wyjęła go z kieszeni spodni, a widząc, kim był dzwoniący, na jej twarzy pojawił się strach. Jednak nie przeszkodziło to w odebraniu aparatu. Myślałem, że wyjdzie, by mogła sama porozmawiać z tym kimś, lecz została z nami. – Tak? – jej głos lekko drżał, a z pewnej siebie dziewczyny nic nie pozostało. Każdy głupi w tej chwili zobaczyłby, iż Phoebe nie miała wcale ochoty z tym kimś rozmawiać. – To dzisiaj? Myślałam, że w sobotę – milczała kilka chwil, słuchając wypowiedzi kogoś po drugiej stronie. – Przecież umawialiśmy się, że przyjdę w sobotę, a nie wtedy, kiedy... – urwała, prawdopodobnie dlatego, że tamten ktoś wszedł jej w słowo. – Jesteś okropny – warknęła przez zaciśnięte zęby, tym samym kończąc rozmowę.

Myślałem, że zaraz się popłacze, jednak zrobiła jeden głęboki oddech, dzięki któremu się poczuła trochę lepiej i wygrała ze łzami. Odłożyła głośno urządzenie i odwróciła się do nas plecami, podpierając brodę rękami. Schowała swoją twarz w dłoniach i trwała tak przez długi czas. A my czekaliśmy, aż coś powie; aż w pewnym momencie przerwie milczenie i dowiemy się, co się stało. Bo coś musiało się stać, w końcu wyglądała na załamaną.Pierwszy raz ją taką widziałem. Odkąd ją poznałem - a nie było to tak dawno - zawsze starała się kroczyć własnymi ścieżkami, nie być od kogoś zależna, brać z życia ile wlezie i niczego się nie bać. W tym momencie znajdująca się w kuchni Phoebe po rozmowie telefonicznej była zgięta wpół, walczyła wewnętrznie i nie wyglądała, jakby miała dużo siły, przeciwnie, ta siła jakby w jednej chwili niespodziewanie z niej wyparowała. Od kilku dni albo nawet tygodni dostrzegłem w niej pewne zmiany - te negatywne - ale myślałem, że to chwilowe, że przejdzie jej. Nawet wmawiałem sobie, że taka była, ponieważ do tej pory nie dostała odpowiedzi z pracy. Przecież była na spotkaniu z szefem, myślałem, że ma to jakiś związek, ale dopiero w tej chwili zrozumiałem, iż to w ogóle nie chodziło o pracę. Phoebe się zmieniła przez tego kogoś po drugiej stronie słuchawki. Bała się go. Nie chciała z nim rozmawiać, ale zrobiła to, więc musiała?

Tak, zielonooka miała rację.
To wszystko było strasznie skomplikowane.

– Wszystko w porządku, Phoebe? – Noelle pogłaskała ją delikatnie po plecach, tym samym przywracając ją do żywych.

– Yy... – Od razu przypomniała sobie naszą obecność w jej kuchni. Powoli docierał do niej fakt, iż byliśmy świadkami jej rozmowy telefonicznej. Powoli odwróciła się do nas przodem, udając, że wszystko gra. Każdy z nas osobna miał świadomość, że to nieprawda. – Tak, jasne. Sorki. – Nawet posłała nam szeroki uśmiech.

– Coś się stało? – zapytałem łagodnym głosem. Nie chciałem jej spłoszyć.

Pokręciła głową, lecz widząc mój sceptyczny wzrok, zawahała się. Jej spojrzenie przeniosło się na podłogę, która stała się dla niej ciekawszym obiektem niż to, co się działo wokół.

„Byliśmy tak blisko, a wciąż jednak tak daleko..."

– Jakiś czas temu Zack chciał się ze mną spotkać – zdecydowała w końcu nam o wszystkim opowiedzieć. – Umówiliśmy się więc... Myślałam, że to tylko zwykła randka, że jeden raz i koniec. Da mi w końcu spokój, ale to nie chodziło o to – zrobiła pauzę. Również jej nie było łatwo opowiadać. Tak samo, jak Noelle. – Zaczął mówić o jakimś kompromisie, że jeśli się zgodzę, to on nie skrzywdzi niewinnych ludzi: Chrisa, Noelle czy kogoś jeszcze, więc po zamyśleniu, uznałam, że choć to nie jest takie łatwe i mi się nie podoba, to nie mogę pozwolić, by coś im zrobili, prawda? – Odwróciła wzrok na okno. Nie chciała na nas patrzeć. Zapatrzyła się, przypominając sobie w myślach tamten dzień. – Zgodziłam się i teraz muszę być na każde ich zawołanie. – Wróciła wzrokiem, obserwując każdego po kolei. – To nic nowego, przecież zawsze byłam dziwką, prawda?

Oczy nas wszystkich momentalnie powiększyły się do wielkości spodków, na dźwięk tych słów. Chyba potrzebowałem wyjść. Zrobiło mi się duszno, miałem wręcz wrażenie, że przestaję oddychać. Dlaczego zawsze na swojej drodze spotykam napaleńców, którzy zmuszają niewinne dziewczyny do tego, by poszły z nimi do łóżka?

– Czy dobrze zrozumiałem? – zapytał nieśmiało Noah. Był tak samo zszokowany, jak ja. No może trochę bardziej. – Ty uprawiasz z Zackiem seks, bo on cię do tego zmusza?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro