Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


Rok później

- Wakacje za pasem, więc pewnie większość z nas myśli o zakupowych szaleństwach! Szczególnie płeć żeńska czeka na wielkie obniżki strojów kąpielowych, letnich sukienek czy... - opowiadała spikerka radiowa, ale przeszkodził jej w tym jej towarzysz. Ja jednak dalej nie słuchałem. Dzięki leżance szybko znalazłem się pod samochodem.

Spełniłem swoje marzenie. Długo zastanawiałem się, czy pomysł o własnym warsztacie nie jest za głupi albo, czy nie okaże się szalonym pomysłem, który jak szybko się pojawił, tak szybko się ulotni z mojej głowy. Tak nie było. Moje pragnienie stawało się wręcz obsesją: śniłem o nim, zaczynałem snuć plany, jakby wyglądało moje królestwo i gdzie by się znajdowało.

Na szczęście los popychał mnie w tym kierunku: najpierw po sprawie rozwodowej, tata w zamian za nasz dom, dał mamie sporą kwotę, za którą mogła kupić mniejszy dom w innej części Miami, a to, co zostało, moja rodzicielka zdecydowała mi je podarować, potem po rozmowie z Noahem - któremu od razu spodobał się ten pomysł - postanowiliśmy znaleźć dobre miejsce na nasz zakład.

Najgorsze były początki, lecz z biegiem czasu budowa tej pracowni stawała się coraz prostsza, szybsza i bezproblemowa. Zaczęliśmy niedawno, a już znalazło się paru chętnych i ciekawych klientów. Byłem dumny z naszego wspólnego dzieła. To było takie nasze miejsce.

Tak jak tata chciał, dostał nasz dom. Od tamtego dnia, w którym niespodziewanie pojawił się z Autumn, mama zaczęła szukać dla nas jakiegoś mieszkania w Miami. Gdyby nie tata - Lewis musiał mieć z nim kontakt - przyjaciele i znajomi, a także praca i szkoła oraz to, jak dobrze znaliśmy to miasto, pewnie przeprowadziliśmy się z tego miasta. Ze względu na wspomnienia. Teraz mamy coś mniejszego i już nie aż tak „bogatego" jak poprzedni. Ale to nam wystarczyło. Był nasz i nie musieliśmy się obawiać, że ktoś - na przykład mój ojczulek - nam go nagle zabierze.

Wstałem z leżanki i zbliżyłem się do stolika, na którym leżały najpotrzebniejsze w tej chwili narzędzia.

Na zewnątrz dostrzegłem zatrzymujący się samochód. W pierwszej chwili myślałem, że Noah wrócił ze sklepu, ale auto nie należało do niego, więc to musiał być kolejny klient, dlatego też postanowiłem poczekać, aż ten ktoś wejdzie do środka.

Zdziwiłem się, gdyż po chwili przede mną zatrzymała się Noelle. Nie spodziewałem się jej tu. Opowiadałem jej o warsztacie oraz o tym, co działo się w moim życiu, ale tylko przez portale społecznościowe takie jak Facebook, Messenger czy raz od wielkiego dzwonu Skype, ale to ostatnie było raczej pomysłem dziewczyny, ponieważ jeśli chodziło o mnie, nie za bardzo chciałem się pokazywać w kamerkach. Już lepsze było spotkanie na żywo. Cieszyłem się, że tym razem udało mi się utrzymać z nią kontakt.

- Co ty tu robisz? - Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.

Miałem ochotę ją wyściskać, ale byłem cały w smarze. Nie chciałem jej pobrudzić tej ślicznej sukienki, którą miała na sobie. Była beżowa w maluteńkie groszki. Jej włosy, sięgające już gdzieś mniej więcej do łopatek, powiewały na wietrze. Wyglądała ślicznie.

- Przyjechałam oddać ci twoją bluzę. - Podała mi ubranie, które wcześniej dałem Emmie, by nie było jej zimno.
To było tego samego dnia, kiedy dziewczyny mogły po latach poczuć, czym była prawdziwa wolność.

Byłem sceptycznie nastawiony do odpowiedzi Noelle.

- Przyjechałaś tutaj taki kawał drogi po to, by mi dać bluzę? - Uniosłem brwi w górę, nie za bardzo jej w to wierząc. - Nie musiałaś mi jej oddawać, trzeba było sobie zostawić albo po prostu wyrzucić.

Dziewczyna zignorowała moje słowa. Bez słowa zaczęła rozglądać się po moim małym królestwie. Z każdą kolejną minutą jej twarz zaczynała się zmieniać: od uśmiechu, po zdziwienie, aż do czegoś na kształt dumy. Albo tylko mi się tak wydawało.

- Na żywo wygląda o wiele lepiej - powiedziała. Wróciła wzrokiem do mnie, a w jej oczach dostrzegłem błysk uznania. Uśmiechnęła się do mnie szeroko. - Jesteś szczęśliwy - zauważyła, a ja pokiwałem głową, zgadzając się z tym.

Miała rację, byłem szczęśliwy ze spełnienia mojego marzenia, ale nie tylko dlatego...

- Nie wierzę, że tu naprawdę stoisz. - Na moje słowa cicho zachichotała.

Odkąd uwolniła się od Dave'a, miałem wrażenie, że wróciła moja Noelle z tamtych wakacji w Miami.

Tamta szczęśliwa, pewniejsza siebie i śmielsza, ta, która nie zgadzała się na wszystko oraz ta, która miała swoje zdanie na niektóre tematy. Co prawda minęło trochę czasu, by wróciła całkowicie do siebie, ale różnice między tą dziewczyną a tamtą dziewczyną sprzed roku temu, były widoczne z kilometra, z czego się cieszyłem. Dochodziła do siebie.

- Przeszkodziłam ci? - Spojrzała na moją przerwaną pracę.

- Przyjechałaś sama?

- Nie, jestem razem z Phoebe, ale nie chciała wyjść, bo chciała nas zostawić samych. - Wywróciła oczami, na co się cicho zaśmiałem. - Jest niemożliwa. - Odwróciła głowę w stronę samochodu, w którym siedziała jej przyjaciółka. Oboje pomachaliśmy do niej, na co ona tylko zniżyła delikatnie okulary z nosa, by pokazać nam, jak unosi oczy w górę. Po kilku dłuższych chwilach, podczas których nie oderwaliśmy ani na chwilę wzroku, w końcu zrezygnowana wyszła z wozu.

- Ona się chyba nigdy nie zmieni. - Pokręciłem głową, śmiejąc się z zielonookiej.

- Uwierz mi, kiedyś była gorsza. - Noelle parsknęła śmiechem.

- Jak Emma? - zapytałem, korzystając z tego, że Phoebe walczyła z zamknięciem samochodu.

Jakiś czas temu zdecydowała się zacząć naukę jazdy, co najlepsze: udało jej się już za pierwszym razem! Kupiła sobie używane auto, bo na inne nie było ją stać - ale obiecała sobie, że będzie zbierała na nowe, tym bardziej że znalazła dobrą pracę w jakimś kobiecym magazynie.

- Dzięki terapeutce jest już lepiej. - Pokiwała głową. - A teraz jest u rodziców. Postanowiłyśmy spędzić te wakacje z nimi. - Na wspomnienie siostry, jej oczy zrobiły się weselsze. - W końcu mamy dużo do nadrobienia.

Noelle opowiedziała mi o ich historii. Otóż, kilka dni po narodzeniu bliźniaczek, okazało się, że jedna z nich została porwana. Do tej pory nikt nie wiedział, kto to zrobił i dlaczego - być może przez to, że kobieta, która była „matką" Emmy, nie mogła mieć dzieci, a bardzo je chciała - ale szukania trwały kilka lat. Niebiologiczna rodzicielka wyjechała do Chicago, zmieniła jej dane personalne, niby miała przyjaciółkę w urzędzie czy gdzieś tam. A swojego przyszłego męża poznała kilka lat po całym tym zdarzeniu - tego akurat rodzice dziewcząt dowiedzieli się dzięki policjantom. Jak akcja z filmu...

- Przyznaj, że tęskniłeś - głos Phoebe przywrócił mnie na ziemię. Nie dała mi odpowiedzieć, ponieważ rzuciła mi się na szyję. Niemalże od razu odwzajemniłem jej uścisk.

Zdjęła okulary, patrząc to na mnie, to na swoją przyjaciółkę. Ona wyglądała zupełnie inaczej niż Noelle. Miała na sobie jeansowe szorty i granatową bluzeczkę z krótkim rękawem, a jej głowę zdobiły dwa dobierane warkocze. Na pierwszy rzut oka przypominała ułożoną i grzeczną dziewczynę. Prawda była zgoła inna.

- Przecież pisaliśmy, czasami nawet widziałem cię w kamerce - odrzekłem.

- Fajnie tu masz. - Uśmiechnęła się szeroko. Pokiwała głową z uznaniem, oglądając całe pomieszczenie. - I takie duże... A jak w ogóle interes idzie?

- To dopiero początek, ale myślę, że z czasem będzie już tylko lepiej - wypowiadając ostatnie słowa, usłyszeliśmy dzwonek telefonu.

Zielonooka wyjęła urządzenie z tylnej kieszeni spodni i sprawdzając, kto się do niej dobija, odeszła od nas kawałek. Szepnęła tylko pod nosem: „to Chris".

- Związek rozkwita - zwróciłem się do Noelle. - Myślisz, że to coś poważnego?

- Jeśli tak, to będzie jej pierwsza prawdziwa miłość. - Na jej słowa uniosłem brwi do góry. - Wcześniej tylko było na jedną noc, a teraz to spędza z nim coraz więcej czasu. Zaczynam być o nią zazdrosna - dodała cicho, na co się zaśmiałem.

- Przecież masz jeszcze siostrę.

- No tak, ale jej też potrzebuję. Ona jest jak moja druga siostra. - Wzruszyła ramionami.

Doskonale wiedziałem, co miała na myśli. Sam posiadałem brata, ale Noah to mój drugi brat, tyle że od innych rodziców. On był takim wybranym przeze mnie, na dobre i złe.

- Bardzo się cieszę, że przyjechałaś, cukiereczku - powiedziałem po chwili milczenia.

- Nie mów tak do mnie. - Speszona starała się unikać mojego wzroku, patrząc wszędzie, tylko nie na mnie.

- Dlaczego? - droczyłem się. Byłem ciekaw, co na to odpowie; jak zareaguje. Zacisnąłem usta w wąską linię, by powstrzymać uśmiech, który mimo to i tak sam formował się na mojej buzi.

- Bo... - zawahała się. - Bo zawsze wtedy przypomina mi się... - Uniosła głowę, wpatrując się w moje oczy. - Bo zawsze wtedy przypominają mi się tamte wakacje - powiedziała ostatecznie.

Wiedziałem, że nie do końca chodziło jej o wakacje, a tak naprawdę o nasz pocałunek. Oglądaliśmy wtedy jakiś film, nie pamiętam jaki, ale to nieważne, po prostu tego dnia chciałem spędzić dzień tylko z nią, dlatego niespodziewanie przyszedłem do domu jej cioci. Ona bała się, że jej opiekunka wróci do domu i mnie zobaczy, a ja o nic się nie martwiłem - wiedziałem, że tego dnia jej ciocia dłużej pracuje w kawiarni.
Zrobiła popcorn - chociaż były drobne problemy ze sprzętem - wyjęła chyba swoje wszystkie słodycze, które znajdowały się w szafkach w kuchni.

Kazałem jej połączyć czekoladę z popcornem, a właściwie nakazałem jej, by otworzyła buzię i sam włożyłem jej te łakocie.

To, jak w tamtej chwili wyglądała... To, jaki ten widok był kusicielski...
Jej przymknięte powieki i lekko rozchylone usta...

Nie mogłem się oprzeć i ją pocałowałem. Smakowała czekoladą. Była niczym najlepszy cukierek. To właśnie dlatego zawsze ją tak nazywałem - moim ulubionym cukierkiem.

Myślałem, że mnie odepchnie, byłem na to przygotowany, ale ona mnie zaskoczyła, odwzajemniając pocałunek. Wtedy już wiedziałem, że była jak narkotyk - łatwo mi było zacząć, a trudno zakończyć, dlatego nie chciałem się wtedy tak szybko od niej oderwać.

- Szkoda tylko, że nagle wpadła twoja ciocia i nam przeszkodziła - odrzekłem po chwili. Zwilżyłem wargi, czując, jak nagle robi mi się sucho w gardle. - Bo ten film...

- Ta, jasne. - Przewróciła oczami, śmiejąc się pod nosem. - Nawet go nie oglądałeś.

- No dobra, ale to przez ciebie. - Uniosła brwi, nie rozumiejąc. - Wolałem patrzeć na coś o wiele piękniejszego. - To była prawda. Noelle bardzo mi się podobała i już wtedy pomyślałem o niej jak o jakimś pieprzonym dziele sztuki. Mógłbym się w nią patrzeć godzinami niczym jak na malowidło w galerii sztuki.

Na moje słowa dziewczyna spoważniała. Mimo iż stałem kilka kroków dalej, słyszałem, jak jej oddech staje się szybszy. W milczeniu wpatrywaliśmy się sobie w oczy. To mógł być dobry moment, by ją do siebie przyciągnąć, ale czy ona tego chciała? Czy ona była na to gotowa?

Po tym całym rollercoasterze, który zafundował jej Dave, potrzebowała trochę czasu nie tylko, by wrócić w jakiś sposób do życia i wolności, ale też do podejmowania decyzji za siebie. Nie chciałem jej do niczego zmuszać czy narzucać się jej. Chciałem być obok i patrzeć jak powoli stawia kolejne kroczki do szczęścia i bezpieczeństwa, a także do normalności oraz powrotu do nudnego, monotonnego życia w rzeczywistości.

- No jak długo mam czekać? - głos Phoebe z oddali przywrócił nas do świata. Oderwaliśmy od siebie wzrok i oboje spojrzeliśmy na dziewczynę, która niecierpliwie na coś czekała. - No co? Czekam i czekam, aż się pocałujecie - wyznała, unosząc lekko jeden kącik ust w górę.

- Phoebe - Noelle wymówiła jej imię karcącym głosem.

- No co? Ciągle kręcicie się obok siebie, piszecie, dzwonicie, powtarzacie, że to przyjaźń, nie wspominając o tym, ile razy przyłapałam ją na myśleniu o tobie. - Pokazała palcem wskazującym na swoją przyjaciółkę. - W sumie się nie dziwię, przecież jesteś jej prywatnym bohaterem. - Odwróciła wzrok na swoje długie paznokcie pomalowane jasnoniebieskim lakierem. Czując mój wzrok na sobie, zerknęła na mnie po raz kolejny: - Dobra, to się odwrócę, będziecie mieli chociaż trochę intymności. - Uczyniła to, co powiedziała kilka sekund temu.

Zażenowana Noelle chciała wyjść z warsztatu, ale szybko ją przed tym powstrzymałem, łapiąc za jej nadgarstek. Uniosła wzrok, czekając, aż coś powiem; aż skomentuje jakoś słowa jej przyjaciółki, ale nie to miałem zamiar zrobić.

- Zamknij oczy - wyszeptałem.

Długo stała bezruchu. Szybko mrugała oczami, jakby nie wierzyła, że to, co powiedziałem, zdarzyło się naprawdę. Rozchyliła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz słowa utkwiły jej w krtani. Widząc mój wzrok, wykonała moją prośbę. Już nie obchodziło mnie to, że moja koszulka była cała brudna od smaru czy to, iż Phoebe stała tuż obok, po prostu pochyliłem się nad nią i pocałowałem.

Byliśmy tylko my - ona i ja - a z radia zabrzmiała piosenka Mendesa i Cabello „Seniorita".

Potrzebowałem jej, a ona mnie. Zrozumiałem to, kiedy objęła rękami moją szyję, nie odrywając swoich ust od moich. Zdałem sobie sprawę z tego, że ona była moim domem. Dlatego tak bardzo ciągle za czymś tęskniłem. Na tę myśl, moje serce zabiło szybciej.

- Zostań. - Oparłem swoje czoło o jej czoło. - Zostań ze mną, chociaż kilka dni, proszę - w moim głosie słychać było błaganie, czego nie potrafiłem powstrzymać.

Naprawdę nie chciałem, by tak szybko wracała do siebie. Nasze utrudnienie polegało na tym, iż ona mieszkała jedenaście godzin stąd. To nie pomagało w naszej rodzącej się reakcji.

- Ty myślałeś, że my tak od razu pojedziemy do naszego domu? Tyle godzin? - zapytała zdziwiona i jednocześnie szczęśliwa Phoebe.

Kłamczucha. Miała się do nas odwrócić tyłem...
Jeszcze do tego podsłuchiwała.

Ale w tej chwili szybko o tym zapomniałem. Nawet cieszyłem się, że  to powiedziała.

Słysząc te słowa, uśmiechnąłem się szerzej. Niespodziewanie złapałem Noelle w talii i uniosłem w górę, okręcając zdziwioną dziewczynę wokół własnej osi, aż pisnęła.

- Kocham cię - wyznałem, całując ją w policzek.

- Ja ciebie też - szepnęła ledwo słyszalnie. - Ja ciebie też kocham, Aaron - powtórzyła trochę pewniejszym głosem.

Pochyliła się i dotknęła swoimi wargami moje.

Smakowała jak cukiereczek.

"Mój własny cukiereczek."

************************************
Miało być w sylwestra, aleee
Nie mogłam się doczekać, chociaż jednocześnie nie chciałam kończyć tej historii, ale uznałam, że skoro rok się powoli kończy, a ja piszę całkowicie nową historię, to trzeba w końcu zakończyć tę...

Ale UWAGA!

Mam sprawę i potrzebuję Waszej pomocy, kochani:
Czy pisać trzecią część? Myślę, że gdyby tak, to opowiadałby dalszą historię Noaha, przyjaciela Aarona, ale czy nie byłoby to takie przedłużanie i nie ciągnęłoby się jak flaki z olejem? 😏 Proszę, piszcie swoje zdanie, bo jestem bardzo ciekawa ^^

Ja z przyszłości:

Nawet jeśli miałabym ją pisać, to nie jestem pewna, czy miałabym ją pisać teraz. Jestem w trakcie pisania innego opowiadania i na razie nie myślę o tym, więc po pierwsze jest to niepewne, a po drugie jeśli miałoby się pojawić, to nie mówię, że pojawi się to od razu, a kiedyś tam 😬
A czy jeśli bym ją pisała, to czy będziecie ze mną?

Komentujcie, gwiazdkujcie ⭐⭐⭐
I mam nadzieję, że do kolejnej historii 🥺 Nienawidzę się żegnać i nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Minęło tyle lat, odkąd napisałam tę historię (chyba cztery albo pięć - nie żeby coś, ale dla mnie to dużo 😏), napisałam tyle rozdziałów, poprowadziłam tyle wątków, stworzyłam tyle bohaterów, powstały dwie części... Szok 🙉🔥 Nie żeby coś, ale dla mnie to naprawdę WIELKIE COŚ ❤️🥺

Swoją drogą wiecie, że ta historia miała być lekka, przyjemna i typowo wakacyjna? No wiecie, wakacyjna miłość i te sprawy 😏 Jak w pierwszej części było i miało się zakończyć pierwszą częścią 😂 A w trakcie pisania, no coś musiało zaskoczyć, co się zadziało i BACH! Jest jak jest 🤭❤️

Jestem taka dumna z mojego kolejnego dziecka 🥰
Chyba będę płakać, bo uświadomiłam sobie, że właśnie za moment wcisnę ten przycisk ze słowem "ZAKOŃCZONE" 😭❤️

Pożegnania są najtrudniejsze...

A tak btw, zauważyliście - Ci, którzy czytali moje poprzednie historie - znowu pojawia się tutaj motyw mechanika 🤭 No uwielbiam mechaników, szczególnie tych młodych, przystojnych i umięśnionych, którzy najlepiej jak mają ciało pobrudzone w smaru 😂🙈 Dla niektórych to może i jest trochę fuj albo i nawet obrzydliwe 🤭 ale w moich opowiadaniach nawet jak nie zamierzam tego dodawać, to samo się jakoś pisze 😂❤️ No kocham 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro