Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lew w spiżowej zbroi.

Pierdolnęłam wszystko i wyjechałam w Bieszczady na dwa tygodnie, dlatego rozdział dopiero dzisiaj :3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień po przyjeździe została przeniesiona z komnaty Cersei do innej. W przeciwieństwie do poprzedniej, ta na pewno nieszczególnie się wyróżniała. Co prawda, znajdowały się w niej wygodne meble i myrijskie dywany, ale nie miała okien. Chociaż najdziwniejszym było umieszczenie w niej ogromnego małżeńskiego łoża.

Podczas dwóch tygodni przebywania w Casterly Rock, Selia jeszcze bardziej zżyła się z Tyrionem: oprowadzał ją po całym zamku, grali w szachy i cyvasse, ogólnie spędzali ze sobą cały czas, oprócz tych chwil, w których chłopak z kimś korespondował. Co około drugi dzień dostawał i wysyłał listy, zawsze przez posłańca. Selia nie próbowała dociekać, z kim tak zawzięcie pisywał - nieszczególnie ją to interesowało.

Ona też pisała. Do rodziców - nie mówiła gdzie jest, ale zapewniała, że u niej wszystko dobrze, jest bezpieczna i żeby się nie martwili, a wróci, gdy przyjdzie na to czas.

***

- Naprawdę mam szczęście, że trafiłam na takiego człowieka jak twój ojciec - oznajmiła pewnego dnia, gdy delektowali się sokiem malinowym, siedząc na jednym z tarasów Skały z widokiem na morze.

- Serio? Co w nim takiego dobrego? - prychnął chłopak.

- Zapewnił mi schronienie, a to, gdzie się podziewam, nie rozniosło się po całym królestwie. To chyba dobrze, nie uważasz?

- Skąd wiesz, że nikt nic nie wie?

- Bo gdyby wiedzieli, moi bracia już by tu byli. - Okręcała pasmo ciemnych włosów wokół palca.

- Jeśli spojrzeć na to w taki sposób, to faktycznie dobrze. Selio - zwrócił się w jej stronę - sir Garth nie odzywał się do ciebie?

Zdziwiło ją to pytanie. Rozmawiali już na ten temat i sądziła, że przerobili go całkowicie.

- Przecież nie wie gdzie się znajduję - wzruszyła ramionami.

- Właściwie... Nie pomyślałem o tym - stwierdził. - Ale... Powiedz mi, tak szczerze. Kochasz go?

Selia wpatrywała się w swoje dłonie. Atmosfera od razu się zagęściła.

- Nie wiem. Wydaje mi się, że zakochałam się w nim jeszcze w Królewskiej Przystani, ale później... - odetchnęła głęboko. Mówiła powoli, analizując każde słowo. - Opowiadałam o tym.

- Tak, tak, opowiadałaś... - odpowiedział, jakby nieprzytomny. - Wybacz, muszę iść. Gdzieś. Załatwić... coś. Do zobaczenia.

Wstał i wyszedł pospiesznie kaczkowatym chodem. Selia czuła się zbita z tropu. O co mu chodziło? Postanowiła wrócić do swojego pokoju.

***

Zapach róż i świec unosił się w powietrzu. Selia siedziała na łóżku, jadła cytrynowe ciastka i czytała opasły tom o religii Pana Światła.

Książka, a raczej jej treść, była zlepkiem informacji z różnych źródeł na temat tego mało popularnego w Westeros wyznania, jego wiernych i kapłanach.

Powiadano, że bardzo wierzący wyznawcy R'hllora potrafili zrodzić cień, uniknąć zgonu przez kilkaset lat, zmieniać twarz gdy tylko tego zechcieli, a nawet wyrwać kogoś z objęć śmierci.

***

Do jej pokoju wszedł Tyrion z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Mam dla ciebie niespodziankę.

Selia spojrzała na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Nikt nigdy nie robił jej niespodzianek. A właściwie Balladine robiła, ale nie były one ani przyjemne, ani zabawne.

- Powinna ci się podobać. Chodź.

Podszedł do wyjścia z komnaty, ona podążyła za nim. Nacisnął klamkę i naparł na drzwi, ale się nie poruszyły.

- Zamknięte - powiedział ze zdziwieniem.

- Kto miałby nas zamykać? - prychnęła i próbowała je otworzyć, ale ani drgnęły, nawet po kilku próbach.

Zrezygnowana usiedła na łóżku. W tym czasie Tyrion nalał wina do kielichów, które ktoś rozsądnie postawił na komodzie i podał jej jeden.

- Pijmy więc, moja droga, bo cóż innego nam pozostało?

***

Opróżnili cały dzbanek. Selia czuła się taka wolna, niczym nieograniczona.

- Żona Dornijczykaaa
Była piękna jak słońceee,
A jej pocałunki były cieplejsze niż wiooosnaaa! - śpiewała w pijańskim szale.

- Ale ostrze Dornijczykaaa
Było zrobione z czarnej staliii,
A jego pocałunek był rzeczą straszliwąąą!

Zaczęła się śmiać. W tamtym momencie wszystko było takie zabawne.

- Tyriooonieee, daaaj miii buziakaaa... - zamruczała i poczołgała się do miejsca, w którym leżał chłopak.

- Tyrionkuuu - szepnęła mu do ucha, ale karzeł już spał.

Zmrużyła oczy. Ona też poczuła się zmęczona. Położyła głowę na piersi przyjaciela i momentalnie zasnęła.

***

Następnego ranka Selia mogłaby niemal się cieszyć, że jej komnata nie miała okien - żadnego światła dla zmęczonej alkoholem głowy, ale w pokoju panowała straszna duchota.

Z letargu wyrwało ją targanie za ramiona.

- Pani! Wszystko w porządku?

Powoli otworzyła oczy. Służąca z przerażeniem na twarzy klęczała obok niej. Selia otworzyła usta, ale zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek, zwymiotowała na podłogę.

- Wody - poprosiła błagalnie. Służka wyszła na korytarz, krzyknęła coś do kogoś i wróciła.

- Pani, co tu się wydarzyło?

Inny służący wbiegł do pokoju z dzbankiem oraz kielichem. Nalał wody i podał je Selii. Złapała w pośpiechu i tak samo szybko wyżłopała. Otarła usta dłonią.

- Co się miało stać? Wypiliśmy wino i usnęliśmy. - Wzruszyła ramionami.

Służące spojrzały po sobie i pokiwały głowami, po czym wybiegły z pokoju.

Skonfundowana Roycówna usiadła na łóżku. Zastanawiała się, o co mogło im chodzić, dopóki do pokoju nie weszła Jeyne i jeszcze ktoś z balią i gorącą wodą.

- Pani, zapraszam do wanny - powiedziała z uśmiechem Jeyne. Selia z ochotą pozwoliła przybocznej zdjąć sobie suknię i weszła do balii. Gorąca kąpiel była właśnie tym, czego potrzebowała.

***

- Czego lord Tywin ode mnie chce? - zapytała giermka.

- Nie wiem tego, pani. Ale wyraźnie zażądał twojego natychmiastowego stawienia się w jego samotni. - podał jej rękę. Ujęła ją i podążyli ku gabinetowi.

Przed wrotami stali dwaj żołnierze w czerwonych płaszczach. Gdy tylko ujrzeli giermka i Selię, otworzyli przejście. Chłopak puścił ją, ukłonił się i odszedł. Selia weszła do pokoju. Za wielkim biurkiem urzędował lord Tywin, a po drugiej stronie mebla siedzieli Tyrion i sir Yohn Royce, najstarszy brat Selii.

- Yohn? - zapytała słabym głosem. - Co ty tu robisz?

- Przyjechałem zakończyć twoje wybryki oraz zabrać cię do domu - odpowiedział. Był wściekły.

- Ale... - zaczęła.

- Ucisz się. Zniknęłaś bez słowa, nikt nie wiedział gdzie jesteś. A teraz puściłaś się z karłem!

Selię zamurowało. Już miała powiedzieć coś na swoją obronę, ale zanim zdążyła otworzyć usta, odezwał się lord Tywin.

- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków, sir Yohnie. Nie wiem, co dokładnie się tam wydarzyło. Znam jednak Tyriona i jego skłonności. - Spojrzał na niego bezlitosnym wzrokiem zielonych oczu. - Dlatego, bez znaczenia czy do czegoś doszło czy nie, proponuję mariaż mojego syna i pańskiej siostry, sir.

Trzykrotne "nie" rozniosło się po samotni. Lord Tywin wstał i oparł się o biurko.

- Nie pozwolę, aby jakakolwiek wysoko urodzona osoba opuściła mój dom jak nałożnica - powiedział podniesionym głosem. - Jeśli faktycznie mój syn odebrał twojej siostrze dziewictwo, nie widzę innego wyjścia niż małżeństwo.

- Masz silne argumenty. Niech obiektywna septa przeprowadzi badanie. Jeśli faktycznie moja siostra utraciła czystość, porozmawiam z ojcem na ten temat. Jeśli nie, niezzwłocznie zabieram ją do Runestone - zakończył temat sir Yohn. Złapał dziewczynę za rękę i wyszedł z pokoju.

***

Septa Lyrka była starą kobietą o pomarszczonych dłoniach i śladach po francy na twarzy. Nie śpieszyła się, mimo że Selia czekała na nią od dłuższego czasu. Powoli weszła do komnaty. Kazała dziewczynie rozebrać się i położyć na łożu.

- Będzie bolało? - zapytała czerwona na twarzy pacjentka.

- Nie - zapewniła septa, niemalże miłym głosem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z gwiazdek mogłabym ułożyć mapę nieba, ale co tam 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro