Kogo obchodzą łzy kaleki?
Selia odskoczyła od drzwi niczym spłoszona sarna. Nie sądziła, by ktokolwiek chciał ją kiedykolwiek odwiedzić. Tymbardziej podczas trwania królewskiego wesela.
Niespodziewany gość zapukał ponownie. Z trudem kaleka zaprosiła go do środka.
Do komnaty wszedł Tyrion Lannister.
- Wszystko w porządku? - zapytał nieśmiało. Selia miała ochotę prychnąć mu prosto w twarz - właśnie została upokorzona przez rodzoną siostrę przed połową liczących się ludzi w tym królestwie, a on się pyta, czy wszystko jest w porządku? Nie widzi łez, czerwonych oczu, brudnej sukienki?
Uprzejmość jest zbroją damy.
- Tak, panie. Nie potrzebuję...
- Nikogo ani niczego? - przerwał jej, ale dokończyła wypowiedziane zdanie.
- Współczucia. Nie potrzebuję współczucia ani użalania się nade mną.
- Jestem odmiennego zdania. Przy okazji, nazywam się Tyrion Lannister - powiedział i wyciągnął rękę w jej stronę. Przyjrzała mu się uważnie. Na pewno nie był piękny. Nierówna twarz, zwierzęce czoło, krzywa twarz. Sięgał Selii maksymalnie do pasa. Płowa grzywa opadała mu na różnokolorowe oczy. Ubrany był w czarny kaftan z czerwonym jedwabiem na rękawach, haftowanym w złote lwy. Uścisnęła lekko tępo zakończone palce i od razu zabrała dłoń. Usiadła na łóżku, a jej gość nadal stał przy drzwiach.
- Twoja siostra zachowała się podle.
Selia nic mu na to nie odpowiedziała, tylko po jej policzku spłynęła łza. Nie wiedziała, dlaczego Balladine zachowywała się w taki sposób. Nie potrafiła przypomnieć sobie sytuacji, w której ośmieszyłaby czy zrobiłaby coś nie przyjemnego w stosunku do Balladine. Tak czy siak wszyscy będą woleli starszą z sióstr.
Karzeł najwyraźniej liczył, że będzie bardziej rozmowna. Zaczął się wycofywać. Dziewczyna wpatrywała się w swoje dłonie i próbowała wygrzebywać brudki zza paznokci u rąk, ale wszystkie zostały wyczyszczone rankiem. Czekała aż zostanie sama.
- Czytasz książki maestera Munkuna? - usłyszała jego głos. Podniosła głowę.
- Tak. Są bardzo ciekawe.
- To oryginał? - zapytał przewracając kartki opasłej księgi.
- Nie używam oryginałów. Zawsze boję się, że je zniszczę - odpowiedziała. Tymczasem chłopak stał już przy stoliku nocnym, na którym Selia poprzedniego dnia położyła książki autorstwa Lomasa Obieżyświata.
- Miałem kiedyś takie książki, ale zniszczyły się.
- Co się z nimi stało?
- Dostałem je od stryja i czytałem tak długo, aż zniszczyły się kompletnie - pogładził ręką tomiszcza, a następnie usiadł na łóżku koło dziewczyny. - Chciałbym zwiedzić świat. Zobaczyć coś innego niż grube mury zamków i ludzi z zawsze wyhawtowanym lwem na piersi.
- Dlaczego więc nie wyjedziesz?
Prychnął.
- Karły mają większe problemy z podróżą niż normalni ludzie.
Selia poczuła, jak na jej policzki wpełza rumieniec. Również miała problemy z przemieszczaniem się.
- Nie tylko karłowatość przeszkadza w podróżach - stwierdziła hardo i na dowód tego pokuśtykała przez pokój. Otworzyła szafę z książkami i wyjęła niewielki tom oprawiony w zieloną skórę. Podała go Lannisterowi.
- To opowieść o tym, co wiemy o Sothoryos i Wyspach Bazyliszkowych. Myślę, że powinna ci się spodobać, panie.
- Mówią, że gromadzą się tam tylko piraci, choroby i krokodyle.
- W pewnym sensie - uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. - Arcymaester Ebrose uważa, że w dżunglach Sothoryos żyją jeszcze smoki.
Na te słowa karzeł wyraźnie się ożywił. W jego oczach pojawiły się wesołe ogniki.
- W takim razie muszę to przeczytać.
- Lubisz smoki, panie?
- Tak. Chciałbym mieć smoka. Móc lecieć nad Westeros nie przejmując się nikim i niczym...
- Ja chyba też. Ale raczej nie dałabym rady na niego wsiąść - zażartowała
- Co właściwie ci się stało? - zapytał nagle Tyrion. Selia zaczerwieniła się.
- Przepraszam, ja... - zaczął.
- Nie, nic nie szkodzi - przerwała mu i zaczęła swoją opowieść. - Siedem, może osiem lat temu razem z matką, siostrą i strażą jechaliśmy do Redfort. Byliśmy już blisko zamku, gdy lawina kamieni osunęła się na mnie - westchnęła ciężko i umilkła na chwilę. Ciężko się jej o tym mówiło. - Od razu wygrzebano mnie spod kamieni i zawieziono do maestera w Redfort. Człowiek zrobił co mógł, jednak moje ciało było bardzo uszkodzone. Lewa noga nie wyprostowuje się do końca i kuleję, mięśnie lewej części twarzy nie poruszają się, wyglądam tak jak wyglądam... - głos zaczął się jej załamywać, a z oczu poleciały łzy.
Wtedy karzeł zrobił coś, czego nikt inny nie robił Selii. Przytulił ją. Po prostu przytulił. Kompletnie się tego nie spodziewała. Również otoczyła go ramionami.
- To bardzo smutna historia - wyszeptał.
Nie odezwała się, ale w duchu gorąco mu dziękowała. Był pierwszą osobą, która po wypadku ją przytuliła.
Być może w celu uspokojenia dziewczyny, Krasnal zaczął opowiadać jej o Casterly Rock i Zachodzie, później o Reach i Dorne. Selia nawet nie zauważyła, kiedy minęła godzina sowy.
- Pójdę na wesele - powiedział wtedy Tyrion. - Chcę zobaczyć pokładziny mojej słodkiej siostry.
- Ja zostanę tutaj - odpowiedziała.
- W takim razie dobranoc. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy.
- Ja też. Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało - uśmiechnęła się. Karzeł odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pokoju. Drzwi cicho trzasnęły, a Selia rozpromieniona podeszła do szafy i przebrała się w piżamę. Rozplątała włosy i położyła się spać. Zasnęła od razu.
***
Następnego dnia Selia wstała koło południa. Po kąpieli i ubraniu się w zwiewną sukienkę haftowaną w kwiaty, dziewczyna poszła przejść się po ogrodach.
Spacerowała pomiędzy alejkami, gdy podeszła do niej Lysa Arryn. Przytuliła ją, jakby znały się od dawna lub były przyjaciółkami. Zaczęła trajkotać na wszystkie tematy uznawane za typowe dla rozmów wśród dziewcząt i młodych kobiet. Gadała tak przez dłuższy czas, aż w końcu zapytała się Selii, czy ta chciałaby zostać jej towarzyszką na dworze królewskim.
- Ale ja? Jak to? Przecież się nie nadaję... - powiedziała pełna wątpliwości.
- Spokojnie kochaniutka. Będziesz mi tylko towarzyszyć - śmiała się rudowłosa. - Mój mąż często rządzi królestwem za Roberta, a ja zostaję sama na całe dnie...
- To musi być męczące, pani.
- Mów mi Lysa, Selio. Inaczej czuję się stara.
- Dobrze, Lyso.
- Będziemy razem spacerować, zbierać kwiaty i chodzić na przyjęcia do królowej! Będziemy najlepszymi przyjaciółkami! - szczebiotała radośnie Lady Arryn.
Selia nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Jeśli zostanie jej dwórką, będzie musiała zostać na dworze tak długo, aż Lysa nie wróci do Orlego Gniazda albo ktoś nie zwolni jej z tego obowiązku. Aczkolwiek, nie może odmówić żonie swojego seniora.
- To będzie dla mnie zaszczyt, pani.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro