Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie chcę, nie potrafię, nie mogę.

- Nie chcę.

- Pani, nie będzie tak źle. Na pewno będziesz się świetnie bawić. Jesteś piękną dziewczyną... - zaczęła służąca, ale Selia jej przerwała.

- Nie kłam, proszę - powiedziała. - Poradzę sobie. Odejdź.

- Panienko...

- Odejdź. Proszę - powtórzyła błagalnie. Starsza służąca spełniła jej polecenie i wyszła z komnaty młodej szlachcianki. Gdy drzwi zamknęły się, dziewczyna wstała i podeszła do wysokiego lustra stojącego w rogu pokoju.

Cokolwiek mówiła Kira i inne służące, na pewno nie była piękna. I tak twarde rysy zostały uszkodzone przez lawinę, która spadła na dziewczynę w młodości. Przez ten wypadek lewa część twarzy dziewczyny nie poruszała się - gdy Selia próbowała się uśmiechnąć, tylko jeden kącik ust poruszał się do góry, drugi pozostawał w tym samym miejscu. Po złamaniu kości policzkowe nabrały dziwnych kształtów, przez co twarz wyginała się w dziwny sposób i utrudniało to mówienie. Nos również był połamany w kilku miejscach i ciężko się nim oddychało. Reszta ciała nie była wolna od zmian - lewa noga nigdy nie wyprostowywała się do końca, przez co dziewczyna kulała i poruszała się powoli, a ręka z tej samej strony była niewystarczająco silna, aby podnieść puchar z winem.

Odeszła od lustra ze łzami w oczach. Wypadek zniszczył całe jej życie. Który mężczyzna zechce ją za żonę? Żaden. Nikt nie potrzebuje kalekiej, brzydkiej i wymagającej nieustannej pomocy córki lorda Royce za żonę. Gdyby była piękna tak samo jak Balladine, jej starsza siostra, mężczyźni ustawialiby się do niej w kolejce. Tak jednak nie było.

Podeszła do szafy i ubrała się w bawełnianą, szarą sukienkę idealną na podróż. Wczoraj służące zapakowały wszystkie warte uwagi ubrania do kufra, który dziś znalazł się na statku. Wsunęła stopy do miękkich butów i zapięła zapinkę płaszcza pod szyją. Była gotowa.

Służąca Kira przyszła odprowadzić ją na statek. Selia została zakwaterowana w niewielkiej kajucie pod pokładem. Jak to mówią, ciasnej, ale własnej. Choć podróż miała trwać tylko kilka dni, dziewczyna nie wytrzymałaby spędzenia tego czasu z siostrą.

***

Selia nie wiedziała, ile czasu spędzili na morzu - pokonanie samotnie stromych schodów na pokład było zbytnim wyzwaniem dla kaleki, a na statku nie było osoby, która mogła jej w tym pomóc. Oprócz Kiry, ale służąca pracowała w kuchni i nie mogła pomagać dziewczynie.

Cały ten czas spędziła na łóżku w swojej kajucie, czytając książki zabrane z Runestone. Samotność jej nie dokuczała. Wręcz przeciwnie, przebywanie w samotności czyniło ją szczęśliwą. Zawsze, gdy ktokolwiek był koło niej, widziała w jego oczach złośliwe błyski.

W końcu jej matka weszła do kajuty.

- Selia, dopływamy - rzekła zimnym jak lód głosem. - Przebierz się w coś ładnego.

Dziewczyna pochyliła głowę.

- Tak, pani matko - powiedziała i zwlokła się z łóżka. Lady Royce nadal stała w drzwiach, przyglądając się kalekiej córce. Dziewczyna pokuśtykała do kufra i wyjęła położoną na wierzch suknię. Na pewno była piękna, uszyto ją specjalnie na pobyt w Królewskiej Przystani, ale Selia nie zwracała na to uwagi. Żaden strój nie sprawi, że stanę się ładna, pomyślała. Nie potrafiła jednak rozebrać się przy matce. Wiedziała, że lady Madina nie będzie nią zachwycona. Wiedziała, że w oczach matki zobaczy jedynie pogardę i wstyd, że takie brzydactwo jest jej dzieckiem.

- Mamo... - zaczęła, ale pani Runestone bez słowa odwróciła się i trzasnęła drzwiami. Po policzkach dziewczyny popłynęły łzy. Nawet jej matka jej nie kochała. Pomimo, że od czasu wypadku większość ludzi traktowało ją w taki sposób, nie była do tego przyzwyczajona, i za każdym razem, gdy lady Royce pokazywała swoją nienawiść, Selia płakała. Z mokrymi policzkami ubrała suknię i pantofelki oraz uczesała szczotką włosy.

Wtedy do kajuty weszła Kira.

- Kochanie, co się stało? - odezwała się ciepło i wzięła dziewczynę w objęcia pulchnych rąk.

- Mama tu była - wydusiła z siebie kaleka. Służąca przycisnęła ją do siebie.

- Niech się panienka nie martwi - mówiła spokojnie. - Pani matka z całą pewnością nie miała nic złego na myśli.

- Powiedziała tylko, że dopływamy i mam się przebrać - łzy spływały po krzywych policzkach. - Patrzyła się na mnie. Gardziła mną. Widziałam to w jej oczach. Później sobie poszła.

Służąca nic nie powiedziała. Była jedną z niewielu osób, której Selia się zwierzała. Wiedziała o stosunku matki do córki.

- Kira - odezwała się. - Nie potrafię kochać mojej matki. Czy to źle?

- Nie - odpowiedziała służka. - Nie można winić cię za twój brak uczuć do tej kobiety. Moja matka mówiła, że jeśli chcesz być kochanym, musisz kochać. Lady Madina cię nie kocha. To oczywiste. Ty nie musisz mieć wyrzutów sumienia, jeśli nie będziesz żywić tego uczucia wobec niej.

***

Do sali tronowej Selia weszła koło siostry. Balladine promieniała. Uśmiechała się do wszystkich, a wszystkie oczy skupione były na niej. Selia była dla niej tylko tłem. Przy brzyduli ślicznotka wyglądała jeszcze bardziej olśniewająco - długie, jasnobrązowe włosy opadały na plecy w delikatnych falach, a błękitne oczy świeciły. Jej suknia również była piękniejsza od tej należącej do Selii. Dziewczyna wiedziała, że to jej siostra była dumą rodziców i w nią inwestowano, ale poczuła w sercu ukłucie zazdrości.

Król Robert siedział na tronie i witał gości. Z uśmiechem powitał lorda i lady Royce oraz ich synów, a gdy Selia i Balladine dygnęły przed nim, roześmiał się rubasznie.

- Nie wiedziałem, że lord Royce trzyma pod dachem taką ślicznotkę - powiedział i skinął głową na znak uznania.

- Panie - powiedziała starsza - ja i moja siostra jesteśmy po męczącej podróży. Czy możemy prosić o zaprowadzenie nas do naszych komnat?

- Oczywiście, pani - rzekł z uśmiechem Robert i machnął ręką na dwóch giermków, którzy podbiegli do dziewcząt i ujęli je pod ramiona. Giermek i Balladine szli uśmiechnięci, szczebiocząc do siebie. Chłopak, który został przydzielony do Selii, nie odezwał się słowem, a kaleka widziała w jego oczach odrazę. Z rumieńcem na twarzy pokuśtykała w stronę wyjścia najszybciej, jak umiała. Dusiła w sobie płacz. Jestem tylko tłem. Tylko Balladine ich obchodzi.

Giermek odprowadził ją do jej pokoju.

- Dziękuję - bąknęła i zamknęła drzwi. Pokój nie był wielki, jednak sprawiał wrażenie przytulnego. Jednoosobowe, ale szerokie łóżko z baldachimem stało na środku, po jego bokach postawiono stoliki nocne z tego samego drewna. Jej kufer stał w nogach łóżka. Pod jedną ścianą stały szafy, a po drugiej znajdował się balkon z widokiem na morze.

Dziewczyna usiadła na łóżku. Łzy płynęły po jej policzkach i skapywały na suknię.

- Dlaczego nie mogę być ładna? - powiedziała do siebie. - Co uczyniłam, że bogowie ukarali mnie w ten sposób?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro