Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.

                                Scarlet:
Byliśmy w drodze do wioski z której dopiero co wróciłam. Nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Gdzie oni wszyscy się podziali? Szczerze? Mam tego wszystkiego po dziurki w nosie i chce żeby to wszystko się już skończyło.

Josh wziął ze sobą kilku bardzo dobrych żołnierzy oraz najlepszego tropiciela i łowcę. Wiem, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby tylko znaleść moją rodzinę i najlepszego przyjaciela. Reszta niech sobie robi co chce, ja im nie pomogę.

W naszej wiosce zawsze panowała jedna najważniejsza zasada. Dbamy tylko o siebie. Ja i Peter zawsze byliśmy jacyś inni. Nie baliśmy się złości sołtysa, który co prawda dorównuje samemu diabłowi, co do bycia złym człowiekiem. Niestety zauważyłam to dopiero teraz, kiedy już jest za późno, ale on na prawdę jest dobrym aktorem i potrafi sobie wszystkich odpowiednio podporządkować.

-Mamy już coś?- zapytałam Josha po kilku godzinach poszukiwań, a ten tylko spojrzał na mnie smutno.

-Jedyne co udało nam się do tej pory ustalić, to fakt, że wszyscy wydostali się z wioski na w tym samym momencie.- to rzeczywiście nie jest nic szczególnego.

-Ale to już coś prawda? Trzeba wysłać tam tropicieli! Najlepszych jakich masz! Niech ich znajdą proszę Jo!- krzyknęłam w rozpaczy. To trwa już o wiele za długo, w każdej chwili mogą zginąć! Tracimy zbyt wiele czasu, a nie mamy nic

-Scar posłuchaj mnie maleństwo.- urocze ale nie poprawia mi humoru.- Wysłałem już najlepszych. Ślad urywa się na wzgórzu za trzema topolami. Totalnie nic dalej nie znaleźliśmy. Wybacz mi skarbie ale na dzisiaj to już koniec. Spróbujemy jeszcze jutro. Miejmy nadzieje, że znajdziemy jakiś nowy trop. - przetarłam twarz w dłońmi i oparłam się o jego wielką klatkę piersiową. To zabawne, jak mała jestem małe względem nich, a przecież nie należę do tych najmniejszych. On zabrał mi ręce z twarzy i całował każdą łzę spływającą mi po policzkach.

Bezradna i zrozpaczona uciekłam w las. Słyszałam jak szybko wykrzykuje rozkazy i rusza za mną, ale nie potrafiłam zrozumieć co mówi. Słyszę go niedaleko za mną, ale nie próbuje mnie złapać, tylko trzyma się tuż za mną. Wreszcie się zatrzymuje i siadam pod jedną z topoli, a on dołącza do mnie. Opieramy się plecami o drzewo, a ja odruchowo odchylam głowę do tyłu. Zawsze to robię kiedy łączę się z naturą, kiedy chcę odpocząć od wszystkich problemów, wsłuchując się w śpiew ptaków i szelest liści. To uczucie wprowadza mnie w swojego rodzaju trans, którego od tak dawna mi brakowało. Świetne uczucie.

-Wracajmy już- usłyszałam i poczułam jego szorstką dłoń na swojej, więc delikatnie ją strząsnełam.- Sado potrzebuje Alfy i Luny. Nie możemy zostawić ich tak długo samych, z nieprzytomnym betą.

Jego spokój mnie dobijał. Jego rodzina jest bezpieczna natomiast moja pewnie umiera w męczarniach, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Do głowy przychodziły mi najczarniejsze scenariusze, przez co mój humor pogorszył się jeszcze bardziej.

-Stado to! Stado tamto! Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż drapanie kilku zapchlonych dup! -warkot wydostał się z moich ust i poczułam ból w szczęce. Zrobiłam do Josha wielkie oczy i szybko zasłoniłam usta dłonią. A ten tylko się zaśmiał.- To nie jest śmieszne.

-Jest. I to nawet bardzo.- przyciągnął mnie do siebie po czym wstał pomagając mi.- Przypominasz mi te małe szczeniaki, które dopiero zaczynają odkrywać kim tak na prawdę są i nie zapominaj, że teraz to jest także twoje stado. Chcesz czy nie, będziesz musiała drapać im te dupy, bo teraz to oni są twoją jedyną rodziną.- westchnął, a we mnie aż się zagotowało.

-Nie prosiłam się o to. Słaba jestem w pomaganiu innym. Ledwo potrafię się zatroszczyć o siebię.- mruknęłam zażenowana.

-To samo przyjdzie. Instynkt sam nakieruje cię na odpowiednią drogę i masz jeszcze mnie, a ja zawsze chętnie ci pomogę. W każdej chwili możesz zwrócić się do mnie o pomoc, ale nie możesz się tego wstydzić. Pamiętaj że zostałaś wychowana przez łowców, a w ich naturze leż polowanie na takich jak my. Wiem że to wszystko jest dla ciebie nowe, rozumiem to i stado również stara się ciebie zrozumieć, ale musisz im na to pozwolić. Dla nich też jest to nowe i muszą się z tum oswoić, bo nie na na codzień Luną stada zostaje wilk wychowany na łowcę.- Na potwierdzenie swoich słów przygarnął mnie w swoje ramiona.

-Nie oczekuję że wszyscy mnie nagle pokochają, bo wiem, że to niemożliwe, ale wzrok ich wszystkich mówi mi o tym, mimo iż jesteśmy do siebie podobni, to nadal bardzo się różnimy.

-Daj im czas. Długo ciebie wyczekiwali i podążali za mną. Zrozumieją, że jesteś dla mnie ważna i sami również poczują więź z tobą, ale nie przyśpieszymy tego.- jego pełen wyrozumiałości ton i wyraz twarzy upewniły mnie że muszę czekać.

Nic innego mi nie pozostaje jak dać im czas na oswojenie się z tym. Mi także się on przyda, bo jest to dla mnie świeża sytuacja i jak na razie się w niej nie odnajduje.

-Wracajmy już do domu.- westchnęłam zmęczonym głosem. Ten dzień na prawdę dał mi w kość, a jutrzejszy może się okazać na prawdę owocny jeśli chodzi o poszukiwania.

-Dobrze, wracajmy zatem, nic tu po nas, a ja mam jeszcze trochę pracy w biurze.- Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę naszego domu.

Tak. Od teraz jest to także mój dom, do którego chcę wracać z chęcią, bo ktoś tam na mnie czeka i pełnię tam ważną role dla społeczeństwa. Od zawsze wiedziałam, nie mogę być kimś zwykłym i od zawsze chciałam być przydatna dla innych. Niestety w wiosce nikt ode mnie togo nie oczekiwał, natomiast stado wręcz wymusza to na mnie. Przyznam, że mi to pasuje i nie narzekam na to, ponieważ to właśnie tego mi w życiu brakowało. Chcę budzić się codziennie i czuć się potrzebną. Nieść pomoc i miłość, którą tak wiele osób potrzebuje.

A więc wracamy do domu. Mojego nowego domu.

                  •             •              •
To prawie już dwa lata przerwy. Tak minęło już tak dużo czasu od kiedy wstawiłam ostatni rozdział w lutym 2019 roku. Kolejny rozdział. Wróciłam na chwile i niestety nie wiem na jak długo. Może to być to jeden lub dwa, a może nawet skończę w końcu to co zaczęłam.
Jak wam życie mija. U mnie trochę się wali i trochę naprawia, oczywiście nie samo😅
W tym roku kończę szkołę. Znacie może jakieś dobre sposoby na motywacje do nauki. Z ręką na sercu muszę przyznać, że maturka za kilka miesięcy, a ja do książek może ze dwa razy siadłam. Do tego jeszcze egazaminy zawodowe które piszę już jutro. Trzymajcie za mnie kciuki powodzenia w wytrwaniu do nowych rozdziałów.

Piozdrowionka ❤❤❤


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro