Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział3

Następnego dnia wstałam wstałam wcześniej, bo o szóstej rano. Stokrotka jeszcze smacznie spała. Wzięłam czarne spodnie, białą bluzkę, bieliznę i poszłam się odświeżyć po nocy. Po ubraniu się zeszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie jajecznicę i kanapki, a do tego cappuccino czekoladowe z bitą śmietaną. Gdy zjadłam poszłam do pokoju. Wzięłam suczkę i zeszłam do kuchni, aby dać jej coś do zjedzenia i napicia. Do kuchni weszła mama.
- O, co rak wcześnie wstałaś?
- Tak jakoś wyszło. Idę do sklepu. Chcesz coś?
- Możesz kupić rogaliki z jabłkiem, mleko, bułki i kawę rozpuszczalną. Jak się spało?
- Dobrze. To ja lecę.
- Uważaj tam na siebie.
- Wiem i pamiętam.
Wzięła pieska i założyłam mu obrożę. Z komody wzięłam torebkę, do której spakowałam pieniądze, klucze do mieszkania i telefon. Założyłam jeansową kamizelkę, wzięłam smycz w dłoń i wyszłam z mieszkania. Gdy byłam na świeżym powietrzu poszłam z psem w stronę sklepu, w którym byłam przedwczoraj. Weszłam do sklepu i zobaczyłam Pawła.
- O hej. Ja tam?
- Cześć. Dobrze. Dzisiaj idę do dyrektora szkoły po wykaz książek będę musiała je kupić. A ty co planujesz robić?
- Aha spoko. Może pójdę na boisko do koszykówki. Myślałam, że spotkamy się dzisiaj.
- Oj bardzo bym chciała ale za tydzień szkoła, prawda?
- W sumie to masz rację.
- Sorry, ale muszę zrobić zakupy. Może spotkamy się jutro, co ty na to? - zapytałam się chłopaka.
- Ok. Mi pasuje. Do jutra.
Paweł odszedł zostawiając mnie samą. Skierowałam się po potrzebne produkty i po bitą śmietanę, również kupiłam kilka owoców. Po kilku minutach byłam przed blokiem, w którym mieszkam. Kiedy weszłam do domu puściłam psa na wolność. Pobiegła zapewnie do mojego pokoju, a ja poszłam do kuchni, aby rozpakować zakupy. Gdy to skończyłam poszłam do pokoju mamy. Gdy weszłam do pomieszczenia mama leżała na łóżku i płakała. Podeszłam do niej i usiadłam na łóżku.
- Mamo czemu płaczesz? - zapytałam z troską.
- Córuś będziesz miała brata lub siostrę.
- Co takiego? Jak to możliwe?
- Kiedy byłaś na wycieczce z klasą w czerwcu w Krzemieńcu to twój ojciec przyszedł do domu. Przywiązał mnie do łóżka i mnie zgwałcił. Przepraszam Cię córuś, ale nie mogłam nic zrobić. Przywiązał mnie do łóżka, a po skończonym akcie rozwiązał i uciekł.
- Mamo nie załamuj się. Będę Cię wspierać. Nie będziesz z tym sana. Pomogę ci. Jakoś razem damy radę. Będzie dobrze. Pójdziemy na policję i złożysz zeznania.
- Jak się ubiorę to możemy jechać.
Zostawiłam mamę samą. Zeszłam do salonu, gdzie usiadłam na czerwonej kanapie, naprzeciwko telewizora plazmowego. Po paru minutach do salonu weszła mama.
- Jedziemy? - pyta mama.
- Tak, jasne. - mamroczę w jej kierunku i wstaje z kanapy.
Udałam się do przedpokoju, gdzie założyłam buty i wzięłam torebkę. Mama zrobiła to samo i już po chwili wychodziłyśmy z domu, uprzednio go zamykając na klucz. Gdy byłyśmy na świeżym powietrzu wciągnęłam głęboko powietrze przez nos by po paru sekundach wypuścić ustami. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechaliśmy do szkoły. Po dwudziestu minutach mama parkuje przed szkołą. Budynek szkolny to gmach z dwoma piętrami. Jest duży, czerwony i dość ładny. Wyszłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do wejścia budynku. Drzwi są wykonane z ciemnego drzewa i są ogromne. Weszłyśmy do środka, gdzie przy filarze siedział miły staruszek. Zaprowadził nas do gabinetu dyrektora, który był na parterze. Na drzwiach do gabinetu było złota tabliczka " Dyrektor Gimnazjum NR 38 w Krakowie, Krzysztof Kowalczyk ". Zapukałam w drzwi, a po usłyszeniu wejścia do środka weszłam razem z mamę do środka.  Przy biurku siedział trzydziestodzięwięćdzietni mężczyzna. Gdy weszłyśmy do środka mężczyzna wstał zza biurka, za którym dotychczas siedział i podał rękę dla mojej mamy, a następnie dla mnie.
- Dzień dobry. Jestem dyrektorem tej placówki, Krzysztof Kowalczyk. Miło mi panie poznać. A to pewnie Dominika Brzozowska, a ta pani obok młodej damy to jej mama. Zgadza się?
- Dzień dobry. Tak. Nazywam się Monika Brzozowska.
- Proszę usiąść. - powiedział dyrektor miłym tonem. - Ike masz lat? Gdzie chodziłaby do poprzedniej szkoły?
- Mam czternaście lat, proszę pana. Do szkoły chodziłam do Szczecina.
- Rozumiem, że panie się prowadziły.
- Tak, dwa dni temu. - odpowiada mama.
- Proszę oto jest lista książek jakie będziesz potrzebowała do pierwszej klasy oraz plan lekcji. Będziesz chodziła do pierwszej " a ". Rozpoczęcie roku szkolnego jest pierwszego września o jedenastej na sali gimnastycznej.
- Dziękuję, że przyjął mnie pan do tego gimnazjum. Do widzenia.
- Do widzenia. - powiedziała moja mana.
- Do widzenia. - powiedział mężczyzna.
Gdy wyszłyśmy z gabinetu, a później ze szkoły wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do książki. Po jakimś czasie byłyśmy w Tesco po przybory szkole, plecak i zeszyty. Gdy po godzinie byłyśmy w domu byliśmy wykończone i zmęczone. Od razu gdy weszłam do sypialni podeszłam do łóżka aby móc się położyć. Po pewnym czasie wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni. Gdy byłam w pomieszczeniu mama stała koło okna i patrzyła w dal. Uśmiechnęła się do mnie gdy mnie zauważyła.
- Byłam na policji i doniosłam na twojego ojca.
- To dobrze. Złapią go i wsadzą do więzienia.
- Pewnie tak. - podeszłam do rodzicielki i ją przytuliłam - Mówiłam, że będzie wszystko dobrze.
- Tak, masz rację.
- Zrobię gofry. Co ty na to?
- Dobrze. Pójdę się położyć. Muszę się oszczędzać.
Mama wyszła powoli z kuchni, a ja zabrałam się pracy. Zrobiłam ciasto, a w międzyczasie rozgrzałam gofrownicę. Gdy ciasto było zrobione zabrałam się do pieczenia. Gdy w misce było połowa ciasta zawinęłam ją w przeźroczystą folie i wstawiłam do lodówki. Będzie na jutro. Wzięłam cztery gofry na talerz i cukrem pudrem poszłam w stronę pokoju mamy. Gdy weszłam mama leżała w łożku. Miarowo oddychała co oznaczało, że śpi. Cicho postawiłam talerz z goframi na stoliku nocnym i wyszłam z pokoju.
" Jutro czeka ją ciężki dzień w pracy ". - pomyślałam.
Zeszłam do kuchni. Nałożyłam na talerz dziesięć gofrów z bitą śmietaną, pokroiłam owoce, które kupiłam rano i ozdobiłam nimi gofry. Wzięłam tacę śniadaniową i ułożyłam talerz na niej. Wzięłam jeszcze szklankę i sok pomarańczowy, to również ustawiłam na tacy. Poszłam do swojej sypialni. Odłożyłam tacę na szafkę nocną i podeszłam do biurka, gdzie leżał laptop. Wzięłam go i usadowiłam się wygodnie na łóżku. Odpaliłam laptopa i po dziesięciu minut oglądałam film.
Film opowiada o dziewczynie, która została wykorzystywana fizycznie przez własnego brata i ojca. Mamy nie było już na świecie, gdyż umarła gdy dziewczyna miała pięć lat. Gdy ukończyła trzynaście kat ojciec razem z bratem wykorzystywali ją fizycznie. Gdy sprzeciwiała się dostawała kopniaki w brzuch lub tam gdzie się zagłębiali co każdej nocy i czasami w dzień. Była policzkowania. Miała wiele blizn od przypalań od papierosów. Pewnego dnia nie wytrzymuje i wskoczyła do studni. Zabiła się, ponieważ nie mogła wytrzymać. Ojciec i brat szukali jej cztery dni. Brat zorientował się, gdyż pewnego dnia poszedł napełnić wiadro wodą. Gdy wyciągał wiadro nie było tam wody, lecz ciało jej siostry. Wziął jej ciało i podszedł na skraj lasu, gdzie ją pochował. Nie mógł tego powiedzieć dla ojca, dlatego zabił się w tej samej studni co jego młodsza siostra. Dołączył do siostry w niebie. Przeprosił ją w tamtym świecie i byli razem długo i szczęśliwie.
Podczas filmu miałam napady płaczu. To samo mnie spotkało, tylko że ja nie mam strasznego brata i nie zmarła mi mana.
Gdy film się skończył poszłam się umyć i położyłam się spać, a koło mnie położyła się Stokrotka.

Hejka !!!
Witam was w kolejnym rozdziale. Wiem, że długo tu mnie było za co ogromnie przepraszam.
Liczę na wasze komentarze z motywacją do dalszego pisania i gwiazdki.
Do kolejnego.
Ps. Nie pytajcie mnie kiedy, bo nie mam pojęcia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro