Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Standardowo
Rozdział zawiera sceny
+18




Ile byłem nieprzytomny? Co się działo? Nie miałem pojęcia. Otworzyłem oczy, czułem okropny ból w klatce piersiowej i nie mogłem normalnie złapać oddechu. Czułem jakąś rurkę w ustach i zacząłem się krztusić.
-Już, już spokojnie – usłyszałem łagodny kobiecy głos. -Zaraz to Panu wyciągnę.


Kobieta wyciągnęła mi z gardła rurkę, ja zacząłem się krztusić i czułem jakbym miał zaraz zwymiotować.
-Spokojnie, niech Pan oddycha, zaraz się Pan przyzwyczai.

Starałem się unormować oddech.
-Tak dobrze, wdech i wydech – mówiła łagodnie kobieta
Dopiero teraz zaczynałem widzieć wyraźnie i spojrzałem na młodą lekarkę.
-Świetnie, już lepiej? – zapytała


Skinąłem głową ponieważ gardło płonęło żywym ogniem.
-Niech Pan na razie nie mówi, oszczędza siły. Miał Pan rozległy zawał. Na szczęście udało się nam Pana uratować – uśmiechnęła się
-Gdzie... Mój.. Syn..? – zapytałem szeptem
-Niestety go nie ma go tutaj – powiedziała starając się uśmiechnąć


Cudownie, czyli na prawdę mu było obojętne czy żyje czy nie. Kobieta wyszła a ja poczułem łzy w oczach. Rozumiem, mógł być zły ale żeby nawet nie chciał wiedzieć, czy ze mną okey? Nawaliłem, byłem tego świadomy.
Leżałem podłączony  do mnóstwa aparatur, co jakiś czas wchodzili lekarze, sprawdzali czy wszystko okey i wychodzili. Niestety, po przebytym zawale i niedotlenieniu mózgu miałem ograniczone ruchy nóg, nie czułem ich w 100% co mnie jeszcze bardziej dobijało.


Gabriel Agreste na wózku? Jakoś sobie tego nie widziałem.
Nagle słyszałem podniesione głosy na korytarzu.
-To jest Twój ojciec – mówiła Nathalie
-Gówno mnie to obchodzi – warknął Adrien

Miło...

Drzwi się otworzyły i chłopak wszedł do Sali.
-Adrien... – zacząłem.
-Nie, nic nie mów, nie chce wiedzieć. Dla mnie możesz nawet zdechnąć, będzie spokój! -krzyknął
-Adrien jak możesz tak mówić do ojca?! – warknęła na Niego Nathalie
-Normalnie, traktuje go tak jak na to zasłużył! I wiesz co? Wyprowadzam się, zanim zaczniesz podrywać moja kolejną dziewczynę – powiedział ze złością
-O ile jej prędzej nie zdradzisz – warknąłem


Nie pokazywałem tego po sobie, ale cholernie mnie bolały słowa Adriena.
Chłopak spojrzał na mnie ze złością i wyszedł.
-Przepraszam, myślałam, ze jak przyjdzie, to... – zaczęła Nathalie
-Spokojnie, nie mam do Ciebie żalu – uśmiechnąłem się
-Jak się czujesz? – usiadła na krześle obok łóżka
-Tragicznie... Do tego nie wiadomo, czy wrócę do pełnej sprawności... – westchnąłem
-Wrócisz na pewno, musisz być dobrej myśli Gabe – powiedziała łagodnie i złapała mnie za rękę
-Nath... Mój własny syn mnie nienawidzi, jak mam być dobrej myśli? – zapytałem
-Skończą mu się pieniądze, to wróci z podkulonym ogonem – wywróciła  oczami
-Jakoś w to wątpię – westchnąłem a ona złapała mnie za rękę
-Nie martw się, pamiętaj, że zawsze masz mnie, pomogę Ci – uśmiechnęła się łagodnie
-Ach Nath, co ja bym bez Ciebie zrobił?  



Pogładziła mnie po policzku.
-Jesteś twardy, dałbyś radę. Nie znam drugiej tak upartej i zawziętej osoby jak Ty.
-Ech, zobaczymy czy wyjdę z tego gówna – westchnąłem
-Pewnie, ze tak, a ja Ci pomogę. – powiedziała – Może i ta mała też Ci pomoże – puściła oczko
-Jasne, bo będzie leciała na faceta na wózku ...
-Nie mów hop, może akurat – uśmiechnęła się łagodnie.


Po kilku dniach mogłem wyjść ze szpitala... Chociaż nie, wyjść to złe słowo, raczej wyjechać. Oczywiście Nathalie była ze mną przez cały czas. Wróciłem do domu próbując sobie radzić na tym cholernym wózku.
-Przyzwyczaisz się – zaczęła Nathalie widząc moja minę.
-Jasne – powiedziałem z ironią


Nagle ktoś zapukał do gabinetu. Nathalie otworzyła drzwi.
-Dzień dobry, mogę? – usłyszałem głos Noelle


Jęknąłem w duchu. Nie chciałem żeby widziała mnie na tym gównie
-Oczywiście – Nathalie otworzyła szeroko drzwi i ja wpuściła. – To ja Was zostawię – powiedziała i wyszła
-Hej... – zaczęła nieśmiało dziewczyna
-Nie musisz się nade mną litować – przerwałem jej
-Ja się nie lituje... To nie tak...
-A jak? – spojrzałem jej w oczy
-Ja chce z Tobą być.. Chce Ci pomóc wrócić do pełnej sprawności a nawet jeżeli zostaniesz na wózku, będę Cię wspierać i kochać. – mówiła a z jej oczu spływały łzy
-Noelle... – szepnąłem a ona pogładziła mnie po policzku
-Chce tego, zakochałam się w Tobie i nie potrafię bez Ciebie żyć. Mogłeś mnie olewać, nie odbierać ale ja się nie poddaje.
-Powinnaś być z kimś młodszym, sprawnym..
-Ale ja nie chce nikogo innego, nie rozumiesz? To Ciebie chce, nikogo innego – przerwała mi i pocałowała mnie namiętnie


Nie potrafiłem się jej oprzeć i oddałem pocałunek
-Daj nam szanse, proszę – szepnęła
-Dobrze – uśmiechnąłem się a ona mnie objęła
-Obiecuje, będziesz ze mną szczęśliwy – spojrzała mi w oczy
Nie musiała tego mówić, czułem, że właśnie tak będzie.



Dziewczyna pomagała mi w powrocie do sprawności, wspierała jak tylko mogła. Gdy miałem chwile zwątpienia mogłem na nią liczyć. Była po prostu cudowna.


Minęły trzy tygodnie, nie byłem jeszcze w stu procentach sprawny, ale wózka używałem bardzo rzadko. Na co dzień chodziłem o kulach, tylko gdy ból był nie do wytrzymania, prawdopodobnie z prze trenowania, musiałem korzystać z wózka.


Rano obudziłem się o 6. Noelle spała wtulona w mój tors. Cmoknąłem ją w czoło i delikatnie wstałem żeby jej nie obudzić. Nogi paliły mnie żywym ogniem, ponieważ wczoraj, ponownie, dałem sobie zbyt duży wycisk. Wstałem używając kul i się odświeżyłem i ubrałem. Gdy zszedłem do kuchni, dziewczyna kończyła robić śniadanie.
-Hej skarbie – przywitała mnie słodko


Jej uśmiech topił górę lodową w moim sercu.
-Hej kochanie, nie musiałaś wstawać.
-Wiem, ale chciałam – uśmiechnęła się i mnie objęła – Od tych ćwiczeń masz coraz lepsze mięśnie – zachichotała
-Podobają Ci się? – zapytałem całując jej szyję
-Oj tak, bardzo – zamruczała i pocałowała mnie


Musiałem usiąść, ponieważ dłużej nie mogłem już ustać, a dziewczyna usiadła na mnie okrakiem. Pocałowała mnie  namiętnie.
-Mam na Pana chrapkę Panie Agreste – szepnęła a ja poczułem jak moja męskość staje na baczność – i Pan chyba też – zachichotała i zaczęła się o Niego ocierać.
-Ach, Elle – jęknąłem i objąłem ją
-Tak skarbie, mam przestać? – zapytała
-O niee, nawet nie próbuj – uśmiechnąłem się

Wyjęła mojego kutasa i nabiła się na Niego.
-Ach, Gabe – jęknęła i zaczęła mnie ujeżdżać
Całowała mnie tak namiętnie i zmysłowo, że czułem dreszcze.


Witam kochani ❤ dzisiaj rozdział trochę później niż zawsze, ale pewnie i tak większość z Was jest teraz w szkole 😅

Życzę Wam, żeby ten rok szkolny poszedł po Waszej myśli i żeby wszystko się ułożyło ❤

Oczywiście dajcie znać czy się podoba🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro