Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One-shot Ironstrange

(Cześć wszystkim!
One-shot Ironstrange ma 1384 słowa.
Jest to od połowy smut!
Żeby nie było ostrzegam na początku!
((Sceny +18))
Pojawia się też kilka przekleństw, za co także przepraszam.
Mam nadzieję, że się spodoba!
Włożyłam w to dużo pracy i czasu.
Mam nadzieję też, że docenicie.)

pov. narrator:

-Cholera jasna!

-Clint? Jesteś tu?

-Anthony Anthony...

-Tony?! Gdzie jesteś?

-Widzieć was w tym stanie to rozkosz. - rozbłysło światło, ukazując okrągłą salę z celami dookoła.

Na środku stanął Kapitan Hydra i kopnął chłopaka leżącego pod jego nogami.

Brązowowłosy uniósł się na przedramionach, zrywając nagle i biegnąc do celi Clinta.

Rogers nacisnął przycisk na małym urządzeniu.

Tony upadł przy ścianie, kuląc się.

Po sali rozniósł się wrzask, a chwilę później stłumiony płacz.

-Jak ci się podoba mój wynalazek? Zaprojektowałem go kiedyś, jest połączony z twoim reaktorem. Małe, nieszkodliwe cudeńko. - zacmokał były Avenger, kucając przy wstrząsanej szlochem postaci. Pogładził kciukiem jego policzek.

-Zostaw go Rogers! To jeszcze dziecko! - Natasha strzeliła z pistoletu w kuloodporną szybę.

-Jakie plany miałeś ukraść Anthony? - Steve wbił wzrok w osiemnastolatka.

-Nie powiem ci ty skamielino jebana! Możesz mnie sobie torturować ile wlezie! Ja nie zdradzę rodziny! - chłopak kopnął starszego w udo i przywołał zbroję. Uniósł się nad ziemię, wymierzając w niego repulsory. - Jebnął ci ktoś kiedyś tak mocno, że nie mogłeś wstać Rogers?

Kapitan Hydra uśmiechnął się diabolicznie i wstał.

-Rodzice cię nie nauczyli, że nie można przeklinać? Oh tak... Wybacz, przecież oni nie żyją! - nacisnął przycisk i rozpromienił się, słysząc krzyk.

Zbroja spadła na podłogę, a Steve podszedł do celi Wandy.

-Ciekawe ile będę musiał niszczyć innych, żebyś się poddał?

Tony wypadł ze skafandra, patrząc na niego z szokiem.

-Wracaj do zbroi! - Clint krzyknął ostrzegawczo.

-Zostaw ich... zrobię to, masz ich wypuścić. - po sali rozbrzmiał szept. - Chodzi ci o mnie, nie o nich.

Avengers popatrzyli po sobie z trwogą.

-Dobry chłopiec. Siadaj Anthony. - Rogers wskazał metalowe krzesło na środku sali, otoczonej celami z drużyną.

Nastolatek podszedł, dygocząc ze strachu.

Usiadł, a gdy tylko jego dłonie zetknęły się z oparciem, całe ciało zostało oplecione metalowymi klamrami.

-Zaczynamy zabawę. Jeżeli ktoś się odezwie, oczywiście oprócz Anthony'ego, chłopczyk dostanie zasłużoną karę.

-Miałeś ich wypuścić ty dinozaurze! Skretyniały oszust! Zima miał rację, mówiąc, że jesteś potworem i zidiociałym kretynem! - Stark patrzył na byłego członka Mścicieli z furią w oczach.

Rhodey podszedł do szyby, zerkając na Clinta i Pietro z grymasem.

Steve uśmiechnął się złowieszczo, w żaden sposób nie przypominając tego dobrotliwego Kapitana Ameryki sprzed kilku miesięcy.

Nacisnął leniwie przycisk, patrząc na spazmy rozchodzące się po ciele Iron Mana.

Słysząc stłumiony płacz, Clint walnął ręką w szybę.

Kapitan wzmocnił nacisk palców, unosząc brwi.

Tony zaczął krztusić się łzami, patrząc zamglonym wzrokiem na celę z Natashą w środku.

-Myślę, że na dzisiaj to koniec. - blondyn okrążył krzesło, namyślając się. - Oh zapomniałbym! Możecie się teraz odzywać. Czy ktoś chce może wodę?

-Nie. Ale możesz przynieść wiadro, bo patrząc na ciebie Rogers można schawtować. - Falcon odezwał się z pogardą. - I pomyśleć, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi.

Steve wyszedł, po chwili jednak wracając z wiadrem pełnym wody. Szarpnął za kosmyki nastolatka i zanurzył jego głowę w pojemniku kilkukrotnie, za każdym razem trzymając tak długo, aż brunet nie miał zaczerwienionej całej twarzy.

Włączył jeszcze raz urządzenie i rozwalił je o podłogę.

-Miłych snów kochanie. - poczochrał go po włosach i wyszedł z sali, zamykając otwarte wtedy drzwi.

-Tony? Tony popatrz na mnie. Oddychaj. Tony! - Clint patrzył na dygoczącego osiemnastolatka z lękiem.

-Boli... - geniusz rozpłakał się, zwieszając głowę.

-Tony popatrz na mnie... skarbie za chwilę cię stąd zabiorę... wytrzymaj jeszcze chwilkę. - przed krzesłem stanął czarnowłosy mężczyzna z czerwonymi skrzydłami.

Drużyna zerknęła po sobie z konsternacją.

-Kto to? - warknęła Natasha, patrząc na gościa czujnie.

-Mój diabeł. - nastolatek wyciągnął palce w stronę postaci, ale gdy ta dotknęła go, jęknął cicho. - Stephen...?

-Naprawdę myślałeś że ktoś po ciebie przyjdzie? Jesteś nic niewartym ścierwem. - na salę wszedł Kapitan Hydra, a czarnowłosy zniknął, rozmywając się. - Jak się podobał hologram?

Tony szarpnął się, patrząc na niego z mordem w oczach.

Ten podszedł do krzesła leniwie, wyciągając strzykawkę z małej skrzyneczki.

-Zrobimy mały quiz. Kto nie odpowie, będzie miał na sumieniu chłopczyka.

-Nie nie mówcie. - geniusz podniósł dumnie głowę.

-Wanda, ile dni może nie jeść Anthony?

Czerwonowłosa zawahała się, zerkając na Iron Mana, który pokręcił głową, nakazując milczenie.

-Nie wiem. - Steve zacmokał. - Nie wiem Rogers!

-Ale ja wiem, że ty wiesz.

Blondyn wbił igłę w kark, ignorując pełne bólu skomlenie.

Wanda zacisnęła oczy, odwracając głowę.

-Barton. Jakie plany miał zabrać Anthony?

-Akta Barnesa. - wyjęczał nastolatek, szarpiąc rękoma.

Steve wyciągnął strzykawkę, czochrając mu włosy.

-I co? Było tak trudno? - wyższy ujął jego podbródek między palce. - Grzeczny chłopczyk. Zrobiłeś już dla niego protezę? - kręcenie głową. - Dam ci zabawki i zrobisz to tutaj. Pamiętaj, że trzymam was w szachu.

Odpiął go i wyszedł z sali, po chwili wykrzykując kilka rozkazów.

Do pomieszczenia wszedł Zimowy Żołnierz, niosąc jedną ręką dwie torby.

Tony uśmiechnął się, siadając z trudem na podłodze.

-Rączka się zepsuła? Ojej. Może następnym razem wyceluję w tę drugą? - żołnierz usiadł na przeciwko niego, milcząc i podając mu rozwaloną protezę.

-Tones co ty robisz? - Rhodey usiadł w celi.

-Może kupić ci okulary Jimmy, skoro nie widzisz za dobrze? - nastolatek zaczął łączyć ze sobą różnorakie kabelki ze skupieniem. - Zima przywitaj się!

Były sierżant skinął głową.

-Jest potulny! Jak baranek!

-Nie pozwalaj sobie Anthony.

Natasha parsknęła śmiechem, rozluźniając lekko atmosferę i patrząc na brunetów.

Młodszy fuknął obrażony, strzelając palcami.

Złączył protezę z resztą metalu, wystającym ze skóry żołnierza. Zagryzł wargę, patrząc jak zgrzyta płytkami.

-Dzięki Anthony. - metaloręki uniósł kącik ust, ruszając ręką. - Pamiętaj o wsuwkach. - wstał i wyszedł z pomieszczenia.

-A ty o myciu! Śmierdzisz krwią!

Falcon pokręcił głową rozbawiony.

-Skąd do jasnej ciasnej cholery go znasz? - Pietro wlepił wzrok w bruneta.

-Nie musisz wiedzieć.

Do środka wszedł Rogersa, zaczynając czytać z kartki:

-Natalia Alianovna Romanowa, Samuel Wilson, Pietro i Wanda Maximoff, Clinton Francis Barton, James Rupert Rhodes oraz Anthony Edward Stark zostają oskarżeni o zdradę państwa i skazani na śmierć poprzez utopienie. - uśmiechnął się szeroko, patrząc na wszystkich po kolei.

Osiemnastolatek zerwał z włosów małą, srebrną spinkę i rzucił ją o podłogę.

-Steph teraz! - krzyknął, a z portalu wyszedł czarnowłosy mężczyzna z czerwonym płaszczem.

-Nie! - Steve rzucił się na Tony'ego.

Rozbłysk światła powalił wszystkich na plecy.

-Jesteś mi winny przysługę kochanie. - Avengers wstali, rozglądając się wokół siebie.

-Jakoś nie jest mi smutno.

-Stephen Strange. - czarnowłosy uniósł głowę, patrząc na drużynę. - Rozlokujcie się w swoich pokojach, a jeżeli nie macie nic przeciwko, zabieram waszego geniusza na cały dzień.

-Nie mają nic przeciwko. - Tony przyległ do wyższego, całując go po szyi chaotycznie.

Pod Mścicielami otworzył się portal, zabierając każdego osobno do innych pomieszczeń.

-Cały dzień. I tym razem nie odpuszczę z powodu gorąca. Będziesz się topił pod dotykiem. - diabeł przeniósł się z nim do ciemnego i dusznego pomieszczenia. - Jak rany?

-Oprócz topienia głowy w wiadrze, to reszta była małym nagięciem prawdy. Przecież nikt nie połączy się z moim reaktorem. To nieosiągalne! - nastolatek upadł na łóżko, popchnięty przez starszego.

-Za kłamstwa powinienem był dołożyć co karę...

Miliarder prychnął.

-Jakie niby kłamstwa?

Stephen pstryknął palcami, pozbawiając go ubrań i siadając między nogami.

Młodszy wlepił wzrok w dłonie mężczyzny.

Diabeł rozprowadził olejek na smukłych palcach, krążąc nimi po chwili przy dziurce chłopaka.

-Nie drocz się. - Iron Man westchnął cicho, czując jak dwa palce wślizgują się w wejście. - Steph... szybciej.

-Zrobimy to powoli. Mówiłem, że będziesz się topił pod dotykiem. Więc dzisiaj mam pełną władzę. Jak zawsze kotek. Będziesz krzyczał tej nocy. - mężczyzna uśmiechając się złośliwie, wsunął trzeci palec, trafiając w prostatę opuszkami.

-Ja nie krzyczę... - nastolatek sapnął głośniej, wczepiając dłonie w jego włosy i szarpiąc za nie lekko.

Czarnowłosy zassał członka i oblizał go, dmuchając w główkę.

Wziął całego w usta, poruszając palcami leniwie, za każdym razem trafiając w czuły punkt.

W pokoju dało się słyszeć kilka głośniejszych jęków, przeplatanych drżącym oddechem.

-Steph... mocniej... - osiemnastolatek pociągnął za kosmyki, oddychając płytko.

Wyższy zaczął pocierać opuszkami prostatę, poruszając głową szybciej.

Stark spiął się gwałtownie i doszedł, gryząc wargę do krwi.

Mężczyzna mrucząc, przełknął nasienie, ssąc mocniej.

-Ty diable... - chłopak jęknął niesłyszalnie, odchylając głowę. - Jesteś niemożliwy...

Starszy podniósł się, całując go mocno w dolną wargę opuchniętą od zagryzania.

-I co teraz?

-Zamknij się i daj mi odpocząć... - niższy sapnął zmęczony. - I tak już stąd nie ucieknę...

Tony uśmiechnął się złośliwie i pocałował go zachłannie.

A dalej to już chyba każdy wie co się działo...

DODATEK:
JESTEM CHOLERNIE DUMNA Z TEGO ONE SHOTA.
A.A.J.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro