One-shot Ironstrange
(Cześć wszystkim!
One-shot Ironstrange ma 1384 słowa.
Jest to od połowy smut!
Żeby nie było ostrzegam na początku!
((Sceny +18))
Pojawia się też kilka przekleństw, za co także przepraszam.
Mam nadzieję, że się spodoba!
Włożyłam w to dużo pracy i czasu.
Mam nadzieję też, że docenicie.)
pov. narrator:
-Cholera jasna!
-Clint? Jesteś tu?
-Anthony Anthony...
-Tony?! Gdzie jesteś?
-Widzieć was w tym stanie to rozkosz. - rozbłysło światło, ukazując okrągłą salę z celami dookoła.
Na środku stanął Kapitan Hydra i kopnął chłopaka leżącego pod jego nogami.
Brązowowłosy uniósł się na przedramionach, zrywając nagle i biegnąc do celi Clinta.
Rogers nacisnął przycisk na małym urządzeniu.
Tony upadł przy ścianie, kuląc się.
Po sali rozniósł się wrzask, a chwilę później stłumiony płacz.
-Jak ci się podoba mój wynalazek? Zaprojektowałem go kiedyś, jest połączony z twoim reaktorem. Małe, nieszkodliwe cudeńko. - zacmokał były Avenger, kucając przy wstrząsanej szlochem postaci. Pogładził kciukiem jego policzek.
-Zostaw go Rogers! To jeszcze dziecko! - Natasha strzeliła z pistoletu w kuloodporną szybę.
-Jakie plany miałeś ukraść Anthony? - Steve wbił wzrok w osiemnastolatka.
-Nie powiem ci ty skamielino jebana! Możesz mnie sobie torturować ile wlezie! Ja nie zdradzę rodziny! - chłopak kopnął starszego w udo i przywołał zbroję. Uniósł się nad ziemię, wymierzając w niego repulsory. - Jebnął ci ktoś kiedyś tak mocno, że nie mogłeś wstać Rogers?
Kapitan Hydra uśmiechnął się diabolicznie i wstał.
-Rodzice cię nie nauczyli, że nie można przeklinać? Oh tak... Wybacz, przecież oni nie żyją! - nacisnął przycisk i rozpromienił się, słysząc krzyk.
Zbroja spadła na podłogę, a Steve podszedł do celi Wandy.
-Ciekawe ile będę musiał niszczyć innych, żebyś się poddał?
Tony wypadł ze skafandra, patrząc na niego z szokiem.
-Wracaj do zbroi! - Clint krzyknął ostrzegawczo.
-Zostaw ich... zrobię to, masz ich wypuścić. - po sali rozbrzmiał szept. - Chodzi ci o mnie, nie o nich.
Avengers popatrzyli po sobie z trwogą.
-Dobry chłopiec. Siadaj Anthony. - Rogers wskazał metalowe krzesło na środku sali, otoczonej celami z drużyną.
Nastolatek podszedł, dygocząc ze strachu.
Usiadł, a gdy tylko jego dłonie zetknęły się z oparciem, całe ciało zostało oplecione metalowymi klamrami.
-Zaczynamy zabawę. Jeżeli ktoś się odezwie, oczywiście oprócz Anthony'ego, chłopczyk dostanie zasłużoną karę.
-Miałeś ich wypuścić ty dinozaurze! Skretyniały oszust! Zima miał rację, mówiąc, że jesteś potworem i zidiociałym kretynem! - Stark patrzył na byłego członka Mścicieli z furią w oczach.
Rhodey podszedł do szyby, zerkając na Clinta i Pietro z grymasem.
Steve uśmiechnął się złowieszczo, w żaden sposób nie przypominając tego dobrotliwego Kapitana Ameryki sprzed kilku miesięcy.
Nacisnął leniwie przycisk, patrząc na spazmy rozchodzące się po ciele Iron Mana.
Słysząc stłumiony płacz, Clint walnął ręką w szybę.
Kapitan wzmocnił nacisk palców, unosząc brwi.
Tony zaczął krztusić się łzami, patrząc zamglonym wzrokiem na celę z Natashą w środku.
-Myślę, że na dzisiaj to koniec. - blondyn okrążył krzesło, namyślając się. - Oh zapomniałbym! Możecie się teraz odzywać. Czy ktoś chce może wodę?
-Nie. Ale możesz przynieść wiadro, bo patrząc na ciebie Rogers można schawtować. - Falcon odezwał się z pogardą. - I pomyśleć, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi.
Steve wyszedł, po chwili jednak wracając z wiadrem pełnym wody. Szarpnął za kosmyki nastolatka i zanurzył jego głowę w pojemniku kilkukrotnie, za każdym razem trzymając tak długo, aż brunet nie miał zaczerwienionej całej twarzy.
Włączył jeszcze raz urządzenie i rozwalił je o podłogę.
-Miłych snów kochanie. - poczochrał go po włosach i wyszedł z sali, zamykając otwarte wtedy drzwi.
-Tony? Tony popatrz na mnie. Oddychaj. Tony! - Clint patrzył na dygoczącego osiemnastolatka z lękiem.
-Boli... - geniusz rozpłakał się, zwieszając głowę.
-Tony popatrz na mnie... skarbie za chwilę cię stąd zabiorę... wytrzymaj jeszcze chwilkę. - przed krzesłem stanął czarnowłosy mężczyzna z czerwonymi skrzydłami.
Drużyna zerknęła po sobie z konsternacją.
-Kto to? - warknęła Natasha, patrząc na gościa czujnie.
-Mój diabeł. - nastolatek wyciągnął palce w stronę postaci, ale gdy ta dotknęła go, jęknął cicho. - Stephen...?
-Naprawdę myślałeś że ktoś po ciebie przyjdzie? Jesteś nic niewartym ścierwem. - na salę wszedł Kapitan Hydra, a czarnowłosy zniknął, rozmywając się. - Jak się podobał hologram?
Tony szarpnął się, patrząc na niego z mordem w oczach.
Ten podszedł do krzesła leniwie, wyciągając strzykawkę z małej skrzyneczki.
-Zrobimy mały quiz. Kto nie odpowie, będzie miał na sumieniu chłopczyka.
-Nie nie mówcie. - geniusz podniósł dumnie głowę.
-Wanda, ile dni może nie jeść Anthony?
Czerwonowłosa zawahała się, zerkając na Iron Mana, który pokręcił głową, nakazując milczenie.
-Nie wiem. - Steve zacmokał. - Nie wiem Rogers!
-Ale ja wiem, że ty wiesz.
Blondyn wbił igłę w kark, ignorując pełne bólu skomlenie.
Wanda zacisnęła oczy, odwracając głowę.
-Barton. Jakie plany miał zabrać Anthony?
-Akta Barnesa. - wyjęczał nastolatek, szarpiąc rękoma.
Steve wyciągnął strzykawkę, czochrając mu włosy.
-I co? Było tak trudno? - wyższy ujął jego podbródek między palce. - Grzeczny chłopczyk. Zrobiłeś już dla niego protezę? - kręcenie głową. - Dam ci zabawki i zrobisz to tutaj. Pamiętaj, że trzymam was w szachu.
Odpiął go i wyszedł z sali, po chwili wykrzykując kilka rozkazów.
Do pomieszczenia wszedł Zimowy Żołnierz, niosąc jedną ręką dwie torby.
Tony uśmiechnął się, siadając z trudem na podłodze.
-Rączka się zepsuła? Ojej. Może następnym razem wyceluję w tę drugą? - żołnierz usiadł na przeciwko niego, milcząc i podając mu rozwaloną protezę.
-Tones co ty robisz? - Rhodey usiadł w celi.
-Może kupić ci okulary Jimmy, skoro nie widzisz za dobrze? - nastolatek zaczął łączyć ze sobą różnorakie kabelki ze skupieniem. - Zima przywitaj się!
Były sierżant skinął głową.
-Jest potulny! Jak baranek!
-Nie pozwalaj sobie Anthony.
Natasha parsknęła śmiechem, rozluźniając lekko atmosferę i patrząc na brunetów.
Młodszy fuknął obrażony, strzelając palcami.
Złączył protezę z resztą metalu, wystającym ze skóry żołnierza. Zagryzł wargę, patrząc jak zgrzyta płytkami.
-Dzięki Anthony. - metaloręki uniósł kącik ust, ruszając ręką. - Pamiętaj o wsuwkach. - wstał i wyszedł z pomieszczenia.
-A ty o myciu! Śmierdzisz krwią!
Falcon pokręcił głową rozbawiony.
-Skąd do jasnej ciasnej cholery go znasz? - Pietro wlepił wzrok w bruneta.
-Nie musisz wiedzieć.
Do środka wszedł Rogersa, zaczynając czytać z kartki:
-Natalia Alianovna Romanowa, Samuel Wilson, Pietro i Wanda Maximoff, Clinton Francis Barton, James Rupert Rhodes oraz Anthony Edward Stark zostają oskarżeni o zdradę państwa i skazani na śmierć poprzez utopienie. - uśmiechnął się szeroko, patrząc na wszystkich po kolei.
Osiemnastolatek zerwał z włosów małą, srebrną spinkę i rzucił ją o podłogę.
-Steph teraz! - krzyknął, a z portalu wyszedł czarnowłosy mężczyzna z czerwonym płaszczem.
-Nie! - Steve rzucił się na Tony'ego.
Rozbłysk światła powalił wszystkich na plecy.
-Jesteś mi winny przysługę kochanie. - Avengers wstali, rozglądając się wokół siebie.
-Jakoś nie jest mi smutno.
-Stephen Strange. - czarnowłosy uniósł głowę, patrząc na drużynę. - Rozlokujcie się w swoich pokojach, a jeżeli nie macie nic przeciwko, zabieram waszego geniusza na cały dzień.
-Nie mają nic przeciwko. - Tony przyległ do wyższego, całując go po szyi chaotycznie.
Pod Mścicielami otworzył się portal, zabierając każdego osobno do innych pomieszczeń.
-Cały dzień. I tym razem nie odpuszczę z powodu gorąca. Będziesz się topił pod dotykiem. - diabeł przeniósł się z nim do ciemnego i dusznego pomieszczenia. - Jak rany?
-Oprócz topienia głowy w wiadrze, to reszta była małym nagięciem prawdy. Przecież nikt nie połączy się z moim reaktorem. To nieosiągalne! - nastolatek upadł na łóżko, popchnięty przez starszego.
-Za kłamstwa powinienem był dołożyć co karę...
Miliarder prychnął.
-Jakie niby kłamstwa?
Stephen pstryknął palcami, pozbawiając go ubrań i siadając między nogami.
Młodszy wlepił wzrok w dłonie mężczyzny.
Diabeł rozprowadził olejek na smukłych palcach, krążąc nimi po chwili przy dziurce chłopaka.
-Nie drocz się. - Iron Man westchnął cicho, czując jak dwa palce wślizgują się w wejście. - Steph... szybciej.
-Zrobimy to powoli. Mówiłem, że będziesz się topił pod dotykiem. Więc dzisiaj mam pełną władzę. Jak zawsze kotek. Będziesz krzyczał tej nocy. - mężczyzna uśmiechając się złośliwie, wsunął trzeci palec, trafiając w prostatę opuszkami.
-Ja nie krzyczę... - nastolatek sapnął głośniej, wczepiając dłonie w jego włosy i szarpiąc za nie lekko.
Czarnowłosy zassał członka i oblizał go, dmuchając w główkę.
Wziął całego w usta, poruszając palcami leniwie, za każdym razem trafiając w czuły punkt.
W pokoju dało się słyszeć kilka głośniejszych jęków, przeplatanych drżącym oddechem.
-Steph... mocniej... - osiemnastolatek pociągnął za kosmyki, oddychając płytko.
Wyższy zaczął pocierać opuszkami prostatę, poruszając głową szybciej.
Stark spiął się gwałtownie i doszedł, gryząc wargę do krwi.
Mężczyzna mrucząc, przełknął nasienie, ssąc mocniej.
-Ty diable... - chłopak jęknął niesłyszalnie, odchylając głowę. - Jesteś niemożliwy...
Starszy podniósł się, całując go mocno w dolną wargę opuchniętą od zagryzania.
-I co teraz?
-Zamknij się i daj mi odpocząć... - niższy sapnął zmęczony. - I tak już stąd nie ucieknę...
Tony uśmiechnął się złośliwie i pocałował go zachłannie.
A dalej to już chyba każdy wie co się działo...
DODATEK:
JESTEM CHOLERNIE DUMNA Z TEGO ONE SHOTA.
A.A.J.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro