Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXVI


Sceny +18

Wreszcie stali przed wielką halą niewiele różniącą się od wielkości jego domu.


-Wszystko w porządku?-spytał Felcor.


-Tak.-potwierdził.


Zostali zaprowadzeni przez służącą do ich apartamentu.
Składał się z okrągłego dużego salonu otoczonego przez pokoje, wspólną łazienkę i wejście.


Salon był udekorowany w ciepłych kolorach przyjemnych dla oka. To samo tyczyło się również pokoi.


-Losowania zaczną się jutro, wiem, że dla niektórych to całkowicie nowe miejsce, ale proponuję wypocząć.-powiedział -Paniczu, muszę z tobą porozmawiać.


-Do pokoju.-rozkazał białowłosy ciągnąc za rękę młodszego udaremniając plany Blizny. Trzasnął za nimi drzwiami rzucając młodszego na łóżko.


-C-co się stało?!-krzyknął, z przestrachem patrząc na starszego.


-Jesteś taki nieodpowiedzialny!-wrzasnął powodując mimowolne skulenie się heterochromika.-Jak mo-przerwało mu pukanie, a raczej walenie do drzwi.


-Dziesiąty?! Wszystko w porządku?!-Rojer zadawał pytania coraz bardziej pobudzając zielonookiego.

Brunet widząc jego rosnąca złość odkrzyknął.


-Tak! Wszystko w porządku! Odpocznijcie przed jutrem!-ostatnie słowa skierował do pozostałych.


-Rozumiem.-powiedział nieprzekonany.-Miłej nocy.


Odwrócił głowę w kierunku swojego mate niepewny co takiego zrobił.


-Nadal nie wiesz o czym mówię?-westchnął uspokajając się. Podszedł do niego zawisając nad nim.-Głuptasie, nie skrzywdzę cię.-rzekł widząc strach w przepięknych oczach swojej małej Omegi.-Za bardzo się przemęczasz. Myślisz, że nie widzę tego?


-To nie zmęczenie.-wymamrotał w odpowiedzi.


-W takim razie co?-uniósł głos zaciskając dłoń na ramieniu młodszego.
-Nie wiem co czuć gdy go spotkam. Co on zrobi gdy mnie spotka.-łzy zaczęły spływać po policzkach bruneta.-Boję się. Nie wiem co zrobi, ani powie. Czy mnie nienawidzi?-spytał nie oczekując odpowiedzi.-Nie ma wątpliwości.-zaśmiał się gorzko na własne słowa powodując ukłucie w sercu białowłosego.


-Ohh, Atsushi.-przytulił go mocno pozwalając łzom heterochromika swobodnie spływać. Ten wtulił się w niego ufnie pozwalając na zamienienie ich pozycji. Chciał zadać mu tak ważne dla niego pytanie, ale zmęczenie wygrywało.-Śpij kotku.-pocałował delikatnie jego usta przez cały czas głaszcząc włosy.-Obronię cię, obiecuję.

***

Leżał całkowicie rozbudzony na łóżko nie mogąc zasnąć. Zazdrościł Alphie mocnego snu, był pewien, że prześpi całą noc, ale jak zwykle wszystko poszło się walić.

Spojrzał na swojego mate. Przejechał palcami po większych niż ostatnio rogach zjeżdżając na policzek. Poczuł pod dłonią lekki zarost.


-Dlaczego nie śpisz?-przestraszył się chcąc zabrać dłoń z policzka mężczyzny, ale ten powstrzymał go kładąc na niej własną.-Stało się coś?


-Nie.-pokręcił przecząco głową.-Po prostu obudziłem się i nie mogę zasnąć.-spojrzał w pociemniałe oczy starszego.-Coś nie tak?-spytał widząc wystające kły.


-Zaraz wracam.-powiedział tylko wstając. Młodszy zauważył wypukłość w spodniach starszego. Zrozumienie uderzyło w niego z wielką siłą powodując duży rumieniec. Złapał za dłoń przyciągając go w swoją stronę.-Co ty robisz?-zachłysnął się gdy mała dłoń dotknęła jego boleśnie pulsującego penisa uwięzionego w spodniach.


-Ch-chcę dla ciebie coś zrobić.-rozpiął guzik, ale gdy chciał to samo zrobić z suwakiem powstrzymałam go ręka białowłosego.


-Nie jesteś na to gotowy.-warknął widząc rozmyty wzrok i wielki rumieniec młodszego. To tylko potęgowało jego żądze.


-J-jestem. Chcę ci sprawić przyjemność.-zrzucił spodnie i bieliznę starszego. Spojrzał na stojącego penisa wciąż przerażony jego wielkością.


W końcu przełamując zażenowanie dotknął go badając strukturę i widoczne żyły.

Pulsował i drgał w jego dłoniach, odrywając wzrok od przyrodzenia spojrzał w górę na twarz Alphy.


-Dobrze to robię?


-Wspaniale.-syknął mrużąc oczy i wplatując w jego włosy rękę i lekko je ciągnąc dając do zrozumienia co ma zrobić.


Rozszerzył oczy w niedowierzaniu. On chciał żeby on to wziął do ust?!
Mocno się rumieniąc wysunął język i polizał główke, nie słysząc protestu lizał go po całej długości. Z lekkim wachaniem otworzył szeroko usta chcąc wziąć główkę do nich, ale nie mógł jej zmieścić, póki silne pociągnięcie ze strony starszego nie wepchnęło jej głębiej. Zakrztusił się czując ja daleko w gardle, że łzami w oczach spojrzał w górę niemo prosząc, żeby nie pchał już więcej.


Białowłosy kierował jego głową sprawiając sobie przyjemność.
Wysunął się z ust, a młodszy zaczął chwytać łapczywie powietrze kaszląc.
Został oparty o łóżko, odwrócił głowę widząc znajomą butelkę w dłoni zielonookiego.


-Prze-przepraszam, nie dałem rady.-wycharczał.


-Nie przejmuj się kotku.-odpowiedział głaszcząc jego pośladki.-Byłeś wspaniały.-włożył w niego palec wywołując głośny pisk.


Młody Yakuza zakrył usta przypominając sobie jak cienkie tu są ściany. Zwłaszcza, że z prawej był Marionetkach, a z lewej Ivo.


-Felcor! Ah... Nie tu...!-wyszeptał.


-Dlaczego nie?-spytał figlarnie dokładając czwarty palec.


-Prze-przecie-eż bę-dą słyszeć...!-wygiął się w łuk czując uderzenie w prostatę.-P-pro-proszę, nie-e tu...!


-Chcę żeby usłyszeli jak ci dobrze.-wymruczał mu do ucha otwierając jego zaciśnięte usta.


-Ale...!-zapłakany spojrzał na swojego mate. Starszy przeniósł go na łóżko kładąc na plecy i opierając jego nogi na swoich biodrach.


-Jeśli nie chcesz, żeby cię usłyszeli to bądź cicho.-wszedł w niego jednym pchnięciem od razu zaczynając się poruszać. Młodszy ugryzł dłoń próbując tym samym powstrzymać krzyki i jęki.


Nagle usłyszał szmer zza prawej ściany, wystraszony, że ktoś mógłby ich usłyszeć przyciągnął do siebie Avisa wgryzając się w jego bark.


Starszy warknął wściekły nie słysząc jęków swojej małej Omegi, podniósł go każąc się odwrócić tyłem. Wszedł w niego zabierając ręce młodszego do tyłu, by nie mógł tłumić dźwięków.


-N-nie-e! Fel-felco-or! N-nie tu-u...!-krzyczał wraz z pchnięciami.


-Co do mnie czujesz?-spytał przygryzając szyję Omegi.


-Dla-a-czego o t-to tera-az pytasz?!


-Bo ja cię kocham. Kocham twój uśmiech, twoje ciało, twoje jęki, kocham w tobie wszystko.-pchnął mocno wchodząc, aż po same jądra.-Kocham cię całego.


-Ja-a ko-ocha-am cie-eeee!-krzyczał szczytując wraz z Felcorem.


Padł na łóżko niezdolny do jakiegokolwiek ruchu.
Avis wziął go na ręce i skierował swoje kroki do łazienki, w salonie spotkał kilku kompanów w tym dziwnie zadowolonego Ivo i zniesmaczonego Zero.


-Mógłbyś powstrzymać się kiedy tutaj jesteśmy?-spytał Shirogane.


-Nie mógłbym.-warknął zacieśniając uchwyt na brunecie, który odzyskiwał powoli przytomność. Skrzywił się na piekący ból między pośladkami. Uniósł się rozglądając, złapał za ramię Alphy prawie siadając w jego uchwycie, spojrzał na siebie i zrozumiał, że przykryty jest tylko białą jedwabną narzutą, która więcej odsłaniała niż zasłaniała i nie uszło to uwadze pozostałych, którzy wpatrywali się w niego. Pokrył się rumieńcem i większością jedwabiu zakrył swoje strategiczne miejsce.-Oh, obudziłeś się kotku?-spojrzał na niego z czułością.-Na co się gapicie?!-warknął zakrywając jego ciało ogonem.


-Spokojnie Felcor.-zachrypiał gładząc go po nagiej klatce piersiowej.-Prze-przepraszam za to.-zwrócił się do pozostałych, zwłaszcza do starszego Arcany i Marionetkarza.


-W porządku.-machnął ręką Ivo.-Ale mam coś dla ciebie Fel. Dam ci to kiedyś.-cieszył się jak dziecko.


-Ta.-mruknął.-Oi, to jest to co myślę?


-Tak!-uśmiechnął się lekko diabelsko.


-Nie wiem czy chcę wiedzieć co to jest.-wszedł z młodszym do łazienki myjąc go i siebie, w drodze do pokoju zostali poinformowani, że pokojówka u nich była. Położył śpiącego już Atsushi'ego, a sam poszedł w jego ślady.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro