Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVII





Sceny +18

Od rana Atsushi nie widział Felcora. Pytał się wszystkich, nawet swoich gości.
Ale od poszukiwań odciągnęły go dzieci pokojówek, z którymi miał bardzo dobre kontakty odkąd pomagał sprzątaczkom, pomimo ich odmów.
Pozwalał na to, by kręciły się po posiadłości na parterze odciążając ich matki, które były mu bardzo wdzięczne. Poprosił o zbudowanie placu zabaw dla nich. Dzieciaki były przeszczęśliwe.


Teraz spędzały prawie cały dzień na dworzu. Oczywiście były pilnowane.
Zatrudnił więcej pokojówek i kamerdynerów oraz wydłużył przerwy. Zero zapewnił, że pieniędzmi, którymi dysponuje mógłby wykupić Ziemię i dwie planety. Był pod wrażeniem ich majętności.


W skarbcu pod ziemią była usytuowana jedna dziesięciotysięczna cześć.


Resztę miał w wielu bankach na różnych danych osobowych.


Gdy przyglądał się dzieciakom podszedł do niego mężczyzna średniego wzrostu z lekkim zarostem na opalonej twarzy.


Jego czekoladowe oczy wyglądały jakby się ciągle śmiały. Zmarszczki wokół ust i oczu to potwierdzały.


-Nazywam się Ivo, jestem szóstym synem.-rzekł podając mu dłoń. Uścisnął ją przy okazji uważnie studiując jego smukłą sylwetkę. Nie była spięta, więc nie oczekiwał po nim ataku.


-Miło mi. Mów mi Atsushi.


-Wujku Atsushi!-krzyknęły dwie małe dziewczynki biegnąc w ich kierunku.

Ukłoniły się przed starszym dopadając i tuląc się do młodszego.


-Amu, Xena. Co się stało?


Zarumienione z niepewnymi minami wyciągnęły zza pleców dwa naszyjniki z muszelek.


-To dla ciebie.


-Piękne, dziękuję.-uściskał je. Pogłaskał po głowie czarnowłosą i rudowłosą.


-Podoba ci się?-spytała niebieskooka kręcąc swoje hebanowe włosy.


-Tak, Amu.


-Mogę je nałożyć na ciebie?-zadała pytanie czarnooka.


Uklęknął ułatwiając jej dostęp. Nałożyła pierw swój z błękitnych następnie z różowych drugiej.


-I jak wyglądam?


-Jak dziewczynka!-krzyknęły uciekając.


-Osz wy!-krzyknął za nimi udając złość.


Spostrzegając, że gość nadal patrzy się na niego i na dodatek śmieje się spurpurowiał zaraz wstając i otrzepując się.


-Naprawdę cię lubią, co?


-Tak mi się wydaje.-uznał.


-Jestem pewny, że tak.-uśmiechnął się.


-Nie widziałeś Felcora?


-Ah, tego rogacza? Nie.


-Hmm... Rozumiem.


-Coś się stało?-zaciekawiony zaczął.


-Eh? Nie, nie.-zaprzeczył.


-Czyżby kłótnia kochanków?


-Nie.-zarumienił się.-Po prostu nie ma go od rana. Obiecał, że zabierze mnie na randkę.-wyznał.


-Pamiętaj, bierz prezerwatywy, nie znasz dnia, ani godziny.


-C-co?


-Żartowałem.-klepnął go po plecach.-Przed obiadem wracamy. Muszę pożegnać się z moim braciszkiem.


-Jesteście blisko, prawda?


-Tak. Gdy był mały bawił się ze mną, broniłem go przed ojcem gdy się stawiał. Chciałem, żeby piętno z niego przeszło na mnie. Nie zgodził się, jednak dzięki tobie będzie mógł żyć jak chcę.


-Nie chcesz zostać tutaj?


-E?-zamrugał zdziwiony.


-Widzę, że się o niego martwisz. Zechciałbyś zostać członkiem rodziny Kokushibyō?


-Nie spodziewałem się takiej oferty.-wyznał zdziwiony przeczesując palcami swoje czarne loki.-Nie boisz się, że będę chciał zniszczyć was od wewnątrz?


-Nie.-starszy uklęknął przed nim.


- Ja, Ivo Arcana-szósty syn rodziny Arcana przysięgam bronić ciebie do ostatniej kropli mojej krwi. Nigdy cię nie zdradzę.


-Wierzę ci. Poza tym gdybyś spróbował, zabiłbym cię.-przystawił mu momentalnie do tętnicy szyjnej swój ostry nóż.
Ale nie zauważył, że on również to zrobił. Zaśmiali się razem jakby to był dobry żart.


-Idę przekazać nowinę bratu.


Kiwnął głową.


Westchnął ciężko zastanawiając się gdzie jest Alpha. Przyglądał się jeszcze chwilę dzieciakom jednak po chwili ruszył do posiadłości. Zauważył, że jego goście już idą w stronę samolotu. Podbiegł do nich żegnając się. Widząc niezadowolenie u głowy rodziny uśmiechnął się w duchu, wiedząc, że informacja o dołączeniu Ivo już do niego dotarła.


-Życzę miłego powrotu.


-Dziekuję.


Gdy samolot ruszył patrzył za nimi odległym wzrokiem.


-Dziekuję, dziesiąty!-został mocno przytulony przez Rojera.-A tak poza tym, myślałeś w czym pójść na randkę?


-Nie.


-W takim razie.-klasnął w dłonie.-Czeka nas zabawa.


Młody Yakuza nawet nie wiedział ile czasu upłynęło. Dobierali mu różne ubrania, w końcu został w lekko błękitnej koszuli i białych spodniach, na dodatek Ivo kazał mu założyć koronkową, czerwoną damską bieliznę z czego chciał za wszelką cenę zrezygnować. I skąd je wytrzasnął?! Opierał się tak długo póki sami mu na siłę ich nie założyli. O mało nie spalił się ze wstydu gdy wciągał spodnie.
Wcześniej kazali mu się kąpać z dziwnie słodko pachnąca wodą.


-No!-klasnął w dłonie starszy Arcana.-Idealnie. Jest lepiej niż myślałem.-I najważniejsze.-wsunął mu do kieszeni małe opakowanie.


-Co to?-zaciekawił się chcąc wyciągnąć, ale powstrzymała go ręka.


-Przekonasz się później. A o której masz ją mieć?


-O osiemnastej.


-Zostało ci dziesięć minut.


-Co?!


-Ale chyba nie musisz się już martwić tym.-wskazał, by spojrzał za siebie.


Odwrócił się i zaniemówił.
Przed nim stał ubrany w krwistą koszulę z czarnym krawatem i takiego samego koloru spodnie Avis.

Wyprostowany podszedł do młodszego zza pleców wyciągając złoty kwiat. Przyjął go dziękując. Żegnając się z nimi ruszyli do ich pokoju. Przepuścił go pierwszego. Na środku salonu stał okrągły stolik z czerwonym obrusem, a na nim dwa talerze, sztućce, potrawy i dopełniający wazon, w który włożył kwiat.
Odsunął mu krzesło i zasunął za nim, sam siadając po przeciwnej stronie.
Nałożył im sałatkę owocową z bitą śmietaną i nalał czerwone wino do kieliszków.


-Smacznego.-rzekł białowłosy.


-Nawzajem.-spróbował i mruknął zadowolony.


-Smakuje?-kiwnął głową na znak zgody, starszy sięgnął do niego wycierając trochę śmietany z kącika ust wkładając do własnych. Zarumienił się mocno.-Jesteś piękny.-cały czerwony złapał w dłoń kieliszek i wypił trochę wina by zamaskować choć trochę swoje zawstydzenie.


-Jak już wcześniej ci mówiłem urodziłem się w Niebieskim Księstwie-zaczął starszy.-Zostałem zabrany moim rodzicom w wieku sześciu lat, a im wymazano pamięć o mnie. Zabrali mnie dlatego, że byłem jedynym Alphą I na półkuli północnej, a moje DNA zgadzało się z ich wytycznymi. Zaczęli poddawać mnie różnym treningom i operacjom. Nie pamiętam ile razy mnie mutowali. Dzięki nim stałem się niezwyciężony. Mojej skóry nic nie przebije prócz moich kłów, które mogą zmiażdżyć wszystko.-dotknął swoich oczu.-One pozwalają mi widzieć na wielkie odległości-czy w nocy czy w dzień. Mogę wyczuć coś na jeszcze większe pole niż wzrok. Mogę wysuwać lub chować szpony kiedy chcę.-zaprezentował je.-One mogą przeciąć wszystko. Słuch ma największe pole zasięgu, ale nauczyłem się nad wszystkim panować bez tego bym zwariował.


-Skąd rogi i łuski?


-Mam smocze geny, które mi wszczepili. To one wywołały ich wyrośnięcie. Dzięki temu jestem bardziej zaborczy od innych Alph. Nie miej mi za złe gdy jestem o ciebie zazdrosny, nawet gdy nie ma o co.


-Nie jestem na ciebie zły, maluszku.-odrzekł starszy gdy opowiedział mu historię jak został Yakuzą.

Znowu spalił buraka. Avis podszedł do niego, on również wstał. Nachylił się w jego stronę jakby z zapytaniem czy może go pocałować. Nie odpowiadając złapał za koszulę sam przyciskając usta do jego warg.


Ich pocałunek był na początku delikatny z czasem stawał się coraz bardziej namiętny.


Felcor wziął go na ręce zmuszając by on objął jego biodra swoimi nogami. Zaniósł go do sypialni kładąc na łóżku. Młodszy oderwał się od pocałunku sięgając do kieszeni po rzecz od Ivo, która go drażniła.


Jeśli było to możliwe zarumienił się bardziej widząc napis na nim.


-Chcesz, żebym stracił kontrolę?-wyszeptał mu do ucha, zabierają opakowanie prezerwatyw i kładąc je na stoliku.


Lizał jego szyję uważając, żeby go nie oznaczyć. Młodszy wplótł palce w jego włosy lekko masując skórę jego głowy, wywołując tym pomruk zadowolenia.


Jego koszula niedługo wylądowała na podłodze, a za nią spodnie.


Avis warknął zadowolony widząc bieliznę młodszego.


-Wyglądasz seksownie.-rzekł obmiatając jego ciało. Spuchnięte i czerwone otwarte usta łapiące powietrze oraz ciało błagające o dotyk.


Widząc, że starszy wciąż jest ubrany podniósł się sięgające do guzików ubrania. Drżącymi dłońmi zaczął je odpinać czując na sobie wzrok białowłosego. Gdy udało mu się dotrzeć do końca zrzucił ją z umięśnionych ramion. Niepewnie spojrzał na duże wybrzuszenie w spodniach, rumieniąc się jak piwonia odpiął klamrę paska, a następnie guzik i suwak.


Erekcja mężczyzny wydostała się na zewnątrz wywołując pisk młodszego.


-Wszystko dobrze.-pogłaskał go po głowie kładąc go z powrotem i zawisając nad nim.


Wrócił do jego ust, wślizgując się do nich językiem wywołując tym głośny jęk.
Zjechał dłonią na pierś chłopca pocierając jego sutki powoli zbliżając się do uwięzionego penisa.


Oderwała się od rogatego spłoszonym wzrokiem patrząc jak ciekawska ręka wkrada się pod materiał bielizny zaciskając na penisie.


Rozerwał materiał pazurem przyglądając się uniesionemu członkowi oblizując usta.


Spojrzał na uległego Atsushi'ego, na jego załzawione oczy i czerwone policzki.


Rozszerzył jego nogi opierając je na swoich biodrach sięgnął na stolik po żel.
Nalał go obficie na dłoń biorąc między palce jego przyrodzenie doprowadzając młodszego do orgazmu.


Wciąż nim upojony nie zauważył jak palec białowłosego zjeżdża do tego miejsca.


Wylał dodatkową porcję żelu wodząc palcem wokół anus.


-Iiiik!-pisnął gdy pierwszy wślizgnął się w niego.


-Boli?-spytał martwiąc się.


Pokręcił przecząco głową. Czuł nieprzyjemne rozciąganie sprawiające dyskomfort, ale dało się wytrzymać.


-Jesteś bardzo ciasny.


-Przepraszam.-posmutniał.


-To nic złego, wręcz przeciwnie.


-Tak?


-Tak, ponieważ już się nie mogę doczekać, aż wejdę w tą ciasnotę.-pchnął głębiej uderzając w jakiś magiczny punkt sprawiając, że młodszy krzyknął głośno zatapiając palce w poduszce rwąc ją.


-C-co to?-pisnął.


-To twoja prostata, przyjemnie?-uderzał w ten punkt wywołują u niego takie reakcję, o których młodszy nawet nie wiedział.


Wkrótce dołożył drugi wywołując jęk bólu ze strony Yakuzy, wylał kolejną porcję żelu, zaczynając całować mniejszego próbując tym odwrócić jego uwagę od rozciągania.


Starszy z lekkim oporem włożył trzeci, a wkrótce i czwarty do wnętrza Kokushibyō.


Tak słodko reagował na jego poczynania.


Uśmiechając się oderwał się od jego ust, nalewając substancji na swojego penisa.


-Chcesz tego?


Nie odpowiadając chwycił jego twarz i złożył na jego wargach lekki pocałunek.
Rozchylił zachęcająco nogi.


-Doprowadzasz mnie do szaleństwa.-warknął nachylając się nad nim i kradnąc oddech długim, i namiętnym pocałunkiem.


Przystawił główkę penisa i lekko pchnął, zaciskając mocno dłonie na łóżku starając się nie okazać żadnych oznak bólu starszemu.


-Niedługo przestanie, obiecuję.-wchodził coraz głębiej.


Młodszy zatopił paznokcie w ramionach Avisa starając się wytrzymać bolesne rozpychanie.


-Boli! To boli!-krzyknął zalewając się łzami gdy wszedł głębiej.-Wyjdź! Proszę!


Wycofał się powoli widząc krew wydobywającą się z odbytu.


-Przepraszam.-przytulił go mocno, w myślach klnąc się za swoją głupotę.


Udając się do łazienki dokładnie go obmył i zaaplikował maść na ranne miejsce.Na każdym kroku go przepraszał, miał nadzieję, że mu wybaczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro