Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI


Gdy Zero wszedł do pokoju młodego Yakuzy, był przekonany, że zastanie go w jego łóżku. Przeliczył się jednak.


Na kanapie spali sobie bezkarnie troje osobników. Najmłodszy w środku skulony między dwoma rozwalonymi cielskami.


Westchnął cicho, tacę z jedzeniem odłożył na stolik. Podszedł do nich i delikatnie obudził młodszego.


-Paniczu, pora wstawać. Musisz zjeść śniadanie, potem masz lekarza.-przetarł oczy ziewając, wydostał się spod ciężaru dwóch śpiących. Blizna wyjął z kieszeni broń, wymierzył w otwarty balkon i strzelił dwa razy.


-Co kur.... Zero ty cholero!-krzyknął obudzony Arcana.


-Zero? Która godzina?-spytał Kokushibyō.


-Zaraz ósma. O dziesiątej będzie lekarz.


-Kastiel się nim zaopiekuję, musimy porozmawiać.-wyszli z jego pokoju wywołując tym lekkie podejrzenia młodszego.


-Smacznego Atsushi.-powiedział Arrow. Podziękował skinięciem głowy zabierając się do jedzenia.

Widząc minę starszego podsunął tacę w jego kierunku.

-Ubierz coś luźnego.


Pobiegł do swojej garderoby i przechadzał się rozglądając za odpowiednim strojem. Znalazł szare spodenki i białą koszulkę. Poszedł wsiąść prysznic uprzedzając o tym czarnowłosego.
Po wyjściu z łazienki wrócił do pokoju, gdzie starszy zapinał mankiety czerwonej koszuli.


-Możemy poczekać we wspólnym salonie.-zaproponował. Młodszy zgodził się. Ruszyli w stronę windy, Kastiel nacisnął trzeci guzik.


-Całe trzecie piętro to wspólny salon, kino i kilka rozrywek.-rozejrzał się po pomieszczeniu.


Ściany były beżowo-biało-srebrne, podłoga wyłożona czarnymi kafelkami. Przed nimi było kilkanaście kanap i foteli, w dalszym koncie stał stół bilardowy i różne maszyny do grania. Na ścianach były pozawieszane jak wszędzie z resztą stare obrazy i zabytki.


-Paniczu.-usłyszeli.-Lekarz już jest. Pan Elios Akabane to jeden z lekarzy mafii.


Za nim stał podstarzały mężczyzna o siwych włosach i brązowych oczach. Ubrany w biały fartuch z brązową teczką.


Ukłonił się przed nim witając się.


-Czy mogę prosić o wyjście?-skierował słowa do starszych.-Nie możecie stresować pacjenta.-dodał zakładając rękawiczki. Posłusznie wyszli zostawiając Eliosa i Atsushi'ego samych.


-Proszę się rozebrać do bielizny.-powiedział lekarz. Zaczął ściągać z siebie odzież zostawiając w bokserkach. Popukał go w pierś i między łopatkami.-Wiesz jaką masz grupę krwi?-pokręcił przecząco głową.-Podaj rękę.


Naciął mu kawałek opuszka i przyłożył mały kwadracik do ranki. Na ekraniku pojawiło sie "AB Rh (-)". Zapisał wynik w dzienniku.


A do ranki przystawił urządzenie wielkości dłoni, poczuł ciepło w opuszku i małe ukłucie, odstawił je i ściągnął rękawiczki.


-Możesz się ubrać. Wynik zaraz będzie.


-Dziekuję.

Wzdrygnął się gdy usłyszał piknięcie maszyny.


-Zaraz zobaczymy.-starszy sięgnął po przedmiot.-Nie wiem czy to dobra czy zła wiadomość. W rodzie Kokushibyō nigdy nie było tego. Jesteś Omegą III. Najniższą klasą.-rzekł wpatrując się w niego. Wyciągnął z kieszeni opakowanie z tabletkami i zostawił je na stoliku, zabierając rzeczy wyszedł zostawiając go.


Potem wpadł jak burza czerwonowłosy, gdy zobaczył pierwsze słone krople spływające po policzkach bruneta, pobiegł do niego i upadł przed nim na kolana mocno go do siebie przytulając. Ten wtulił się w niego głośno łkając.


-Nie chcę...-wychrypiał w jego pierś.-Chcę zapomnieć.-niebieskooki głaskał go po włosach i szeptał uspokajające słowa.


-Niech to szlag!-krzyknął. Co on wyprawiał? Wyrwał się z uscisku, wstał na równe nogi i spoliczkował się mocno.-Nie będę się tym przejmować! Miałem pecha! Nic mnie nie powstrzyma.-otarł łzy.-Wstawaj Rojer. Zero miał mnie trenować na Yakuzę! Jestem tu już kilka dni i nic! Pora mu się przypomnieć. Chodź.

Ruszył zdenerwowany w stronę wyjścia, a starszy zanim posłusznie podążał.


-Zero!-krzyknął.-Miałeś mnie szkolić! Chyba, że Omega III jest dla ciebie za słaba!-podszedł do niego i uderzył go dłonią w pierś.


Patrzyli się na niego z szokiem. Gdzie podział się ten nieśmiały brunecik?


Ten otrząsnął się i uśmiechając się w zadowoleniu uklęknął przed nim.


-Proszę wybaczyć paniczu za moją niesubordynację. Obiecuję od jutra zająć się panicza szkoleniem.-wstał.


-Nie. Masz zacząć jeszcze dzisiaj, teraz.-rozkazał.- Za dziesięć minut na dworzu.-odwrócił się od nich i ruszył.-Rojer, na co czekasz? Idziemy.


Na zdezorientowane spojrzenie Kastiela, pokręcił głową i ruszył za swoim szefem.


W windzie młodszy głośno westchnął i uśmiechnął się do siebie. Dał radę.


-Dziesiąty, jesteś pewny?-zaczął czerwonowłosy.-Jesteś taki młody i nie masz doświadczenia.


-Spokojnie Rojer, w Vinie nauczyłem się przeżycia, kamuflażu i walki. Może w niewielkim stopniu, ale dawałem tam radę i tu też dam. Czy nadal chcesz być moją prawą ręką?


-Oczywiście! Sam o tym zdecydowałem i nic tego nie zmieni.


-Dziekuję.


Gdy drzwi windy się otworzyły skierował się do swojego pokoju i garderoby. Wybrał czarną podkoszulkę i brązowe rybaczki. Wyszedł i zauważył czekającego na niego Arcane.


-Idziemy?-pokiwał głową na znak zgody.


Gdy wyszli na zewnątrz Blizna i Kastiel na nich czekali.

-Od czego zaczynamy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro