Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zwolniony?



Ja z rozpalonymi policzkami trzymałem się kurczowo oparcia a on patrzył w klawiaturę z dłońmi unoszącymi się tuż nad nią. Oddychałem nierówno i ze wstydu czułem pulsowanie serca w całej mojej głowie. Skronie miały mi eksplodować. Słyszałem każde głuche uderzenie jakbym zanurzył się w wodzie.

Dzisiaj się zwalniam. Jak nic się zwalniam. Jeszcze tylko się wyprowadzę z Bielska. Będzie dobrze. A może to przyjezdny?

Chłopak opuścił powoli ręce w kierunku długopisu i białego notatniczka. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na wymalowanych tam penisach różnych kształtów i wielkości. Szlag by to jasny w dupę jego trafił! Na jednej stronie wyrysowałem kwiatka. Nie mógł trafić na tego cholernego kwiatka?

Widziałem jak uśmiechnął się pod nosem. Popatrzył na mnie unosząc brwi i podał mój kelnerski zestaw pieprzonego wstydu. Patrzyłem na niego dziesięć długich sekund, aż wreszcie puściłem krzesło obolałymi dłońmi i wziąłem to powoli z jego rąk. Miałem wrażenie, że wtedy zadrżał. Chyba jedynie wrażenie, bo to ja drżałem. W środku.

-Wiesz, pierwszy dzień. – wydukałem w końcu. To oficjalnie najdziwniejsza chwila w moim życiu.

-To co zwykle. – szepnął tylko i spoważniał. Wrócił do pisania czegoś na swoim laptopie.

Oniemiałem. Ta chwila stała się jeszcze dziwniejsza. Odszedłem szybko za bar. Marta miała zaszklone od śmiechu oczy, ale i tak patrzyła na mnie karcąco.

-To nasz stały gość. Chyba coś pisze, bo zawsze przyłazi przed czternastą na czarną kawę i brownie. No i tak ślęczy tutaj potem. Czasami potrafi zmienić miejsce parę razy dziennie. Że niby światło lepsze, że niby cieplej w kącie. Ale według mnie dosiada się do różnych dziewczyn po prostu i na nie patrzy. Zboczeniec jakiś.

No nie! To już wiem z kim przeżywać najdziwniejsze momenty w pracy. To było creepy.

-Wygląda spoko. – mruknąłem tylko.

-To się z nim umów. – Odpowiedziała udając mój głos i szybko poszła z jego kawą i ciastkiem.

-W sensie... że normalnie, nie jak..– Mówiłem do niej jak odchodziła. Wtedy popatrzył na mnie. -...wiesz. – Sapnąłem już tylko sam do siebie. Widziałem teraz zza ekspresu jak chłopak uśmiecha się szeroko sam do siebie i delikatnie kręci głową. Miał jakby rumieńce na twarzy. Albo po prostu jakoś mu się tak rozjaśniła. A ja nadal czułem pulsowanie na całym ciele oraz to krępujące ciepło na twarzy.

-Idź już. Jutro masz drugą zmianę. Na czternastą. Na szczęście nie ja cię szkolę. – zawarczała do mnie Marta i wstawiła mleko pod dyszę.

-Ale nie zwolnicie mnie? – zdziwiłem się z nadzieją. Wcale nie chciałem tu jutro przychodzić. Mam jeszcze cały sezon doktora Housa do nadrobienia na te wakacje, a to dopiero początek. Wcale nie chodzi o nieznajomego przy którym zrobiłem z siebie... nie ważne. Takie seriale dają podstawową wiedzę medyczną potrzebną do życia.

-Nie. Spadaj.

Przynajmniej nie udaje, że mnie lubi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro