Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tajemnice


-Mat dzisiaj już naprawdę muszę wyjść, jestem taka głodna! Musisz mnie pilnować! - usłyszałem kobiecy krzyk zrywając się do pozycji siedzącej. Krótkowłosa blondynka wpatrywała się we mnie zaskoczona i przerażona. Zamknęła za sobą drzwi z głuchym kliknięciem. 

Przewinąłem szybko wspomnienia tego co się działo przed zaśnięciem. Pocałunek, whisky, słabość. Ale było zupełnie inaczej niż wtedy z blondynką. Wtedy byłem zamroczony, te szumy w głowie, nie wiedziałem co robię, a wczoraj ogarnęła mnie aż taka słabość, po prostu zasypiałem.

 -Mateusz! - wydarła się dziewczyna i szybkimi kroczkami ruszyła w stronę pokoi. Zerknęła jeszcze w stronę kuchni. Miała zaciśnięte dłonie w pięści. Mam przejebane. Usłyszałem trzykrotne trzaśniecie, otworzyła drzwi, zamknęła, otworzyła.

Wpatrywałem się w stronę wyjścia. Uciekać? Po prostu zebrać się i wyjść? To by było najbardziej logiczne, przecież ona mi nic tak naprawdę nie może zrobić. Jest dziewczyną, niższą ode mnie. Ma mniej siły – mam nadzieję. Podniosłem się przytomniejąc nieco. Wpadła do pokoju stając przede mną z założonymi rękami. 

-Co to kurwa ma być? - zasyczała patrząc mi morderczo w oczy. 

-Co ci do tego co tu robimy, nie mieszkasz tu. - uniosła zaskoczona oczy i wręcz zachłysnęła się z wrażenia powietrzem. Przynajmniej takie doszły mnie słuchy, że tu nie mieszka. Proszę, niech to będzie prawdą.

-Okej, nie wtrącam się co tam jest między wami - powiedziała szybko zawstydzona. - ale wyjaśnij mi łaskawie, gdzie jest Mat?

-Nie mam pojęcia, może poszedł kupić mi kwiatki. - prychnąłem. Co za pojebani ludzie. 

-Wie, że nie może teraz wychodzi. - spięła się. - Proszę, szczerości! 

-Cholera, nie mam pojęcia gdzie jest. Wiem jak pojebani jesteście i zamiaru się w to pakować. - Tak samo oni jak i ta blondynka, a nawet ten "tajniaczek" cokolwiek on chciał osiągnąć swoim zachowanie, nikt z nich nie jest normalny. 

-Chcę tylko spokoju. Chcę stąd wrócić do domu, oglądać seriale, spotykać się z NORMALNYMI ludźmi. - zaakcentowałem to słowo ostro patrząc na jej zmieniający się wyraz twarzy ze zdenerwowania w zdziwienie. Coś jest z nimi nie tak a czułem to już dawno, te dziwne zmęczenie i emocje których nie rozumiem, już nie wspominając o nożu. - Chcę spokojnie pracować i się uczyć. - Ominąłem stoliczek czując jak wkurwienie i adrenalina dodają mi siły. - Och i jeszcze jedno... nie jestem gejem!

Dziewczyna podeszła do mnie szybko i oparła dłonie na moim torsie.

-Czekaj, czekaj! Ja cię rozumiem, mam tak samo. - Skarciłem ją wzrokiem. Co? - Ile on ci powiedział? 

-Wszystko. - warknąłem i odrzuciłem jej ręce. Mówić jak najmniej. Wyjść jak najszybciej. 

-Zrozum go, ej. Nie żebym wyszła na taką co się martwi o innych, ale ma za sobą ciężki związek. - mówiła do mnie widząc jak ubieram z trudem buty. Nie chciałem jej słuchać. Nawet już mnie nie interesowało skąd wziął się u mnie ten nóż. 

-Też musisz się czymś karmić. Myślisz, że to łatwe żywić się w tej kawiarni? Ma bardzo silną wolę. 

Co? 

Żywić? 

Silna wola?

-A co ze mną? - mruknąłem stojąc do niej plecami żeby nie widziała mojej twarzy. 

-Nie wiem co robiliście, nie wnikam. Ale uwierz mi, silne emocje czasami pobierają tyle energii, że nie da się opanować. Ja raz tyle energii wypiłam, że kolega spał trzy dni. - zaśmiała się histerycznie. 

Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Stał za nimi Mat z dwiema reklamówkami. Zobaczył mnie gotowego do wyjścia, z szokiem i niezrozumieniem w oczach. Silne emocje spowodowały, że czułem łzy zbierające się w moim oczach. „Ja raz tyle energii wypiłam". Chcę prawdy! 

Tak szybko jak zorientował co się stało - z jego twarzy zniknął uśmiech. Westchnął zaciskając usta w cienką linię i zamykając oczy rzucił reklamówki w kąt. 

-Mat, dlacze...

-Wyjdź – warknął. Aż zadrżałem słysząc tak silną nienawiść w jego głosie. Drżał. Widziałem to. Dziewczyna szybko mnie ominęła i ze spuszczoną głową szybko przebiegła obok Mata. Wcześniej miałem w głowie tyle pytań. Powinienem teraz wypytać o wszystko. Uspokoić się. Ale miałem taką pustkę w głowie, że nie mogłem się ruszyć. 

-Napijesz się? - Zapytał patrząc w stronę reklamówek. Milczałem. Chyba znał odpowiedź. Ostatnim razem to raczej on chciał się napić. „Mojej energii".

Przypomniały mi się nagle te fioletowe iskry. Wyładowania. Już w kawiarni je dostrzegłem. Chłopak powoli skierował się w stronę sofy na której jeszcze przed chwilą spałem pod jego okiem. Czy czuł poczucie winy, albo strach przed tym co teraz myślę?

-Pytaj o co chcesz. - powiedział patrząc w pustą butelkę po whisky na stole. Nerwowo chwycił skrawek koca i zaczął się nim bawić. Miał pusty, trochę zły, wyraz twarzy. Chyba odrobinę zawiedziony. Jeszcze na mnie nie spojrzał odkąd zorientował się, że czegoś się dowiedziałem.

Dalej stałem na środku pokoju. W połowie zwrócony w kierunki drzwi. Spojrzałem na błyszczącą klamkę zastanawiając się, czy po prostu stąd nie wyjść. Nie. Może i teraz mam w głowie pustkę. Może i chcę po prostu stąd wyjść, ale jutro, może pojutrze będę żałować. Będę myślał nad tym o co chodziło. Kim oni są. Nie odważę się tutaj więcej przyjść. Z westchnieniem powłóczyłem nogami w kierunku sofy i klapnąłem z głośnym jęknięciem tuż obok Mata. 

Chyba jednak nie wierzę. 

Spojrzałem na niego ciemnymi, zmęczonymi oczami i zacząłem układać rozczochrane włosy. Przetarłem suchą skórę twarzy, czułem pod dłońmi delikatny zarost. Trzeba coś z tym zrobić. Toaleta poranna u nieznajomego. 

Cholera! Muszę zadzwonić do mamy. 

-Bartek? - chłopak szturchnął mnie lekko. Spojrzałem na niego ze zwątpieniem w oczach. Wzruszyłem tylko ramionami. 

-Nie wiem co myśleć, ani o co pytać... - Miałem zachrypnięty głos. Odchrząknąłem i kontynuowałem. - Nie wiem nawet czy chcę coś wiedzieć. 

 -To dobrze. - pokiwał głową. Chyba poczuł się nieco lepiej słysząc to.

-Nie myśl, że mi nie wyjaśnisz. - mruknąłem opierając nogi o stoliczek, żeby dobrać lepszą pozycję. Bolały mnie plecy. Dawno nie spałem w innym miejscu niż mój dom. 

-Mam nadzieję, że nie kojarzysz mnie z żadnym Zmierzchem, czy czymś w ten deseń. Uniosłem pytająco brwi. 

-Wiem tylko, że karmisz się jakąś energią. Teraz tłumacz. - Przetarł oczy kciukami i westchnął. 

-Wampiry energetyczne. - Wybuchnąłem gromkim śmiechem i wstałem.

-Okej, słuchaj to jakaś marna komedia. Spodziewałbym się po tobie typowego romansu w stylu: „uświadomię go jakim jest gejem i będziemy się co noc ruchać po wypiciu małej czarnej." A ty mi strzelasz tekstem prosto z książki dla gimnazjalistek. - Wywrócił oczami. Może w innej sytuacji wydałoby mi się to zabawne. Ale teraz...

-Wiem jak to brzmi, ale to nie do końca tak. Jesteśmy normalnymi ludźmi, tylko... - zagłuszyłem go kolejnym wybuchem śmiechu i zacząłem chodzić nerwowo po pokoju. 

-Mhm... tylko tak czasami polujemy nocą.

-Mit.

-Słucham? - stanąłem czując na nowo pojawiające się emocje. Złość. Złość i wkurwienie. 

-Polowanie w nocy to mit. Tak samo jak religijne gówna, światło słońca, zęby, siła, piękno i wszystko inne. - Pokiwałem uważnie głową. 

-Więc czym się różnisz ode mnie? - Mat się zamyślił marszcząc czoło. Jutro będzie mnie bawiło to jak biedactwo się przede mną tłumaczy. 

-Hmmm... nie mam siły życiowej. Tak jak w książkach wampiry nie mają duszy. Chyba w rzeczywistości to taka siła, energia, aura. Nazwij to jak chcesz. My się tym żywimy. Pochłaniamy niekontrolowanie każdego dnia. Niektórzy nawet nie wiedzą kim są. Po prostu ludzie w ich otoczeniu są najczęściej zmęczeni. Sami potrzebują dużo towarzystwa, zabawy. 

-Więc co w tym złego?

-Czasami geny są silniejsze. Moja linia genetyczna na przykład potrzebuje więcej mocy, ponieważ nauczyła się z tej mocy korzystać. 

-Korzystać? - znowu się zdziwiłem. Stałem przed nim jak na przesłuchaniu. Założyłem ręce dla lepszego efektu „złego gliny", chłopak się wyraźnie zawstydził. Byłem ciekawy, może nie był aż takim pojebem za jakiego go miałem. Tylko takim przeciętnym pojebem. Dodatkowych zębów jeszcze nie miał. 

-Nie tylko wampiry chodzą po Bielsku. Ale my jako jedyni potrafimy kontrolować innych. Jesteśmy takimi pseudo strażnikami tego świata. 

Zmieniam zdanie. Pojeb do potęgi. Mruknąłem przeciągle z dezaprobatą. 

Więc on jest wampirem, który pije energię zamiast krwi, ale broni mnie przed innymi, tymi bardziej złymi kreaturami. 

Mhm. Mruknąłem znowu z dezaprobatą do samego siebie. 

Mat z westchnięciem wstał i podszedł do mnie. Nie ruszyłem się ciekawy co zrobi. Poprosi, żebym poszedł i nikomu nie mówił? Ja bym tak zrobił na jego miejscu. Odpowiem mu wtedy „A kto mógłby mi uwierzyć!? Jeszcze nie mam zamiaru trafić do psychiatryka!"

Poczułem zapach jego drogiej wody kolońskiej kiedy mnie przytulił. Opuściłem bezradnie ręce. To chyba dzisiaj zszokowało mnie najbardziej z tych wszystkich wampirzych informacji. Był taki ciepły. Zarumieniłem się czując jak jego ciemne włosy łaskoczą mnie po twarzy i mieszają się z moim jasnym kolorem. 

-Masz kolczyk. - mruknął mi do ucha, na co odcinek kark – kręgosłup zareagował natychmiastowym miłym dreszczem. 

-Muszę przyznać, że dowiedziałem się dzisiaj o tobie ciekawszych rzeczy... - zaśmiał się cicho odsuwając powoli. Spojrzał mi uważnie w oczy, tym razem z bliska. Na prawdę bliska. 

-Lubię jak się rumienisz. - powiedział jeszcze zanim poczułem gorąc pod kośćmi policzkowymi. 

-Dobra. Okej. - odsunąłem go od siebie szybko czując denerwującą chęć ziewnięcia. - Przestań pijawko. - warknąłem omijając go szerokim łukiem idąc w stronę kuchni. Niby zrobiło mi się głupio widząc smutek w jego oczach, ale dzisiaj miałem taryfę ulgową. Za dużo informacji naraz. O wiele za dużo złości. Nalałem sobie do pierwszego lepszego kubka wodę z kranu i napiłem się łapczywie. Ziewnąłem pomimo orzeźwiającego zimnego napoju. Mat zerknął na mnie z delikatną troską opierając się o framugę i zakładając ręce. 

-Pijawką nazywają mnie tylko najlepsi przyjaciele, nie pozwalaj sobie. - skłamał. Widziałem doskonale jego reakcję. Będę wiedział, kiedy chłopak znowu skłamie. Nie umie tego robić. Tak samo jak ja. Może dlatego będę wiedział.

-Kto więc jest jeszcze pijawką? - Zagryzłem wargi zastanawiając się na ile możliwe jest, że udzieli mi odpowiedzi na to pytanie. 

-A jak podejrzewasz? - odbił piłeczkę. Sprytnie. 

-Myślę, że ty, te dwie blondynki, które tu pracują i... - zastanowiłem się nad nim dłużej. Warto się dowiedzieć. - Samuel. - Mat zrobił skwaszoną minę i podszedł do mnie. Spiąłem się delikatnie oczekując czegoś... gejowskiego. Mat wyciągnął zza moich pleców kubek, który leżał na suszarce do naczyń i nalał sobie wody. Nie poczułem się zawiedziony. 

-Samuel nie. - Coś dziwnego było w jego głosie. Złość? Strach? Zazdrość? 

-A te blondyny?

-Tylko jedna. - zdziwiłem się. 

-Ta która była u mnie prawda? - Mat zamarł. Odłożył powoli szklankę i podbiegł do salonu. Chwycił klucze zgrabnym ruchem i popatrzył na mnie w roztargnieniu. Co znowu? 

-Była u ciebie Iza? Ta, która była tutaj jak wszedłem?

-Nie, ta długowłosa...

-Tak dla bezpieczeństwa. Zostaniesz tu?

-Nie... -mruknąłem. Mat zdenerwowany pokiwał głową i wyjął telefon z kieszeni.

-Tak też myślałem. Cholera....

Usłyszałem w słuchawce pierwszy sygnał numeru. Miał go na szybkim wybieraniu. Był zdenerwowany. Skoro długowłosa nie była wampirem energetycznym, to kim? Mat stąpał z nogi na nogę. 

"Co się stało? Gdzie jesteś?" - Ledwo dosłyszałem z głośnika telefonu. 

-Sam, potrzebuje twojej pomocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro