50 [+18]
10.10.2021 04:51
Kto by się spodziewał, że Pastor jest tak chorobliwie zazdrosny. Na pewno nie ja.
Znowu wypytywał mnie o Lysse i to tak upierdliwie, że sugerował mi nasz romans. Ja też nie zachowałem się właściwie, bo przyznałem Mu rację, ale byłem po prostu zmęczony Jego głupimi podejrzeniami i powiedziałem tak, żeby się odczepił. To rozpętało między nami jeszcze większą wojnę, ale ja nauczyłem się już jak radzić sobie z rozjuszonym Pastorem i skutecznie Go uspokoić. ̶M̶o̶i̶m̶ ̶c̶h̶u̶j̶e̶m̶.
Z resztą... Jakim prawem wypytuje mnie o moje prywatne relacje z przyjaciółmi, skoro sam nigdy nie tłumaczy się ze swoich? Nie tłumaczy mi się z niczego co robi, a ja jak bezmózgi pies jestem Mu po prostu posłuszny i nie dopytuje, kiedy nie chce rozmawiać. A może właśnie chce, a to tylko taka wymówka? Jeszcze nie do końca udało mi się Go rozszyfrować...
Szatyn zakończył swoją kąpiel. Wychodząc z łazienki spostrzegł srebrną czuprynę, której właściciel opierał się o kuchenną wyspę. Wrócił. Tak jak każdej nocy.
Głodne spojrzenie brązowych oczu zlustrowało sylwetkę partnera podziwiając czerwony garnitur opiewający jego ciało.- Hej malutki, dla mnie się tak wystroiłeś?- silne dłonie objęły kochanka za biodra odrywając jego spojrzenie od telefonu. Jednakże zainicjowany pocałunek nie został odwzajemniony.
- Idę na randkę.- mruknął bezinteresownie, ponownie wlepiając spojrzenie w wyświetlacz apla. Gregory już za dobrze znał jego gierki, żeby dać mu się podpuścić.
- Seksownie wyglądasz.- zamruczał tuż przy uchu pastora. Chłopak czuł ciężki, urwany oddech na swojej szyi, kiedy szatyn składał na niej powolne, mokre pocałunki wyrażające tęsknotę i pragnienie.
- Sussane nie będzie zazdrosna? - a więc o to mu od początku chodziło. Pomimo obojętnego tonu głosu Gregory był pewny, że imię funkcjonariuszki wymówił z obrzydzeniem.
- Czego oczy nie widzą... - gorące powietrze owiało ucho siwego, by po chwili zostało złapane pomiędzy uzębieniem mulata. Powinien zaprzeczyć romansu, ale robił to już kilkukrotnie, poza tym zazdrość Knucklesa tylko go nakręcała.
- Nie jest wystarczająca? - w głosie Erwina słychać było sztuczną troskę - Nie potrafi cię zaspokoić? - która została zastąpiona kpiną.
- Ma całkiem zgrabny tyłek, ale ty głośniej jęczysz. - odparł z przekąsem, a złośliwy uśmiech wymalował się na twarzy Montanhy.
W złotych tęczówkach zatliła się iskierka gniewu. Rybka połknęła haczyk. - Pewnie ma zajebiste cycki. - ciche warknięcie opuściło jego usta trzymając w ryzach resztki kontroli.
- To nie to, po prostu robi lepszą gałe od ciebie. - ostatni gwóźdź do trumny został wbity. W kilku sekundach szatyn znalazł się pod ścianą z ostrzem Erwinowego noża przy gardle. Złote oczy wydawały się płonąć, kiedy psychopatyczne spojrzenie lustrowało uważnie twarz kochanka. Zagłębiało się w każdej odznaczonej bliźnie, a gdyby tak pozostawić po sobie kolejną?
Ręka trzymająca gardło szefa policji wzmocniła uścisk po odsunięciu noża, na znak pełnej kontroli. Ostrze znalazło się przy policzku, tuż pod kością. Z ledwo muśniętego rozcięcia zaczęła spływać cienka stróżka krwi, a światło kuchennej żarówki odbijało się od świeżo szlifowanego ostrza. Wzrok młodszego mężczyzny skupił się na wolno płynącej kropli, pozostawiającej resztki płynu na sztylecie.
- Jesteś bardzo niegrzecznym pieskiem. - ostrzeżenie zostało podkreślone płynnym ruchem języka na powierzchni noża. Ostrze pokryło się większą ilością krwi z nowo rozciętej rany na ozorze pastora.
Gregory bez kontroli wpił się w bezczelne usta chłopaka, atakując językiem ich wnętrze. Desperacko pragnął posmakować jego krwi, zatopić się w niej, poczuć ten metaliczny smak słodyczy. Była taka jak jego kochanek. Gorąca i pikantna.
Nagły ruch policjanta spowodował, że Erwin stracił czujność. Poluzowany uścisk na gardle pozwolił mu wyplątać się z pułapki. Szatyn wykręcił mężczyźnie rękę z nożem, przyciskając jego ciało do ściany, tak jak robił to już wielokrotnie przy zakładaniu pastorowi kajdanek. Nigdy nie był delikatny, to nawyki wyniesione z pracy.
- Lubię być przy tobie niegrzeczny. - głębokie mruknięcie dotarło do uszu siwego. Na jego bladej skórze pojawiła się gęsia skórka. - I lubię, kiedy grzeszysz razem ze mną.- poczuł erekcję szatyna ocierającą się o jego pośladki i pustkę w ręku, z której została mu wyciągnięta broń.
Kolejne pocałunki obsypały kark Knucklesa, gdy jedna z dłoni mulata masowała biodro, powolnym ruchem zbliżając się do czarnego paska od spodni. Czerwony garnitur podkreślał wybuchowy charakter i ostry temperament pastora, ale teraz był im zbędny. Erwin próbował się wyszarpać, wciąż czując złość i chęć dominacji, ale policjant potrafił go skutecznie unieruchomić, nawet jedną ręką. To pewnie jakieś policyjne techniki. Jednakże to on zawsze rządził i wyznaczał zasady przy każdym ich zbliżeniu. Fakt że Montanha go pieprzył nigdy nie oznaczał, że miał nad nim władze. Zawsze się prosił i skamlał jak szczeniak, pytał o zgodę i posłusznie słuchał poleceń Erwina, stosując się do wszystkich jego chorych pomysłów. Dobrze go wyszkolili na tej komendzie.
Chociaż zdarzyło się parę wyjątków, w których to Montanha przejmował kontrolę, ale nadal było to tylko za zgodą jego partnera. Ostatnio zaczął się buntować, brać to, co nie swoje bez pozwolenia, był nieposłuszny i nie potrafił się hamować. Złotooki niejednokrotnie czuł, że traci nad nim kontrolę. Gregory zaskakiwał go swoją brutalnością i jednocześnie podniecał brakiem posłuszeństwa.
Młodszy poczuł sprawną dłoń partnera prześlizgującą się pomiędzy jego spodniami prosto do bokserek, a gestowi towarzyszył ciężki oddech, który czuł na karku.
- Nie opieraj się malutki. - cichy szept przepełniony głodem połaskotał jego ucho. - Pozwól mi, proszę. - ton głosu mulata przypominał skamlenie psa. Nadal pamięta zasady, dobry chłopiec.
- Sussane też cię tak tresuje? Czy dla niej jesteś grzecznym chłopcem? - Złośliwy uśmiech na twarzy siwego szybko zmienił się w grymas bólu, kiedy policjant wzmocnił uścisk na jego wciąż uwięzionych dłoniach.
- Jeszcze raz wspomnisz jej imię, a będę cię rżnął tak długo, aż zapomnisz o jej istnieniu. - niezadowolonemu warknięciu towarzyszyło mocne ugryzienie. Szef policji zatopił zęby w ramieniu kochanka, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
- To groźba, czy obietnica? - głośne stęknięcie wymknęło się z Erwinowych ust, czując na raz tyle przyjemnych bodźców. Ostre zęby coraz mocniej zaciskające się na jego skórze, zupełnie jakby był zdobyczą drapieżnika; zdrętwienie w dłoniach, które ograniczały mu swobodę ruchów; chłód zimnej ściany na policzku, która jako jedyna pomagała mu zachować resztki trzeźwych myśli; duża dłoń płynnie poruszająca się po jego powoli budzącym się członku i erekcja mężczyzny stojącego za nim, która w przejawie pragnienia i desperacji rytmicznie ocierała się o jego tyłek, zamknięta między nikłym materiałem spodenek mulata i grubym materiałem bordowych, garniturowych spodni.
Mając obie ręce zajęte, brązowe oczy szukały wzrokiem czegokolwiek, co pomogłoby mu w unieruchomieniu pastora. Szkoda że jego policyjny asortyment leżał w sypialni. Nie mógł teraz przerwać i go zostawić, mógłby mieć później problem z ponownym złapaniem go, zwłaszcza że Erwin od razu wykorzystałby tą sytuację i role by się odwróciły, a cała jego gra poszłaby na marne.
- Ojej, ktoś tu ma problem ze swoimi zabawkami? Bez kajdanek jak bez ręki, co piesku? - drwiący śmiech towarzyszył wrednemu uśmieszkowi. Siwy bardziej przekręcił głowę, by z satysfakcją oglądać jak jego partner nie radzi sobie w grze wstępnej. Jego bordowy krawat zabłyszczał w oczach Montanhy jako rozwiązanie, którego szukał. Przerwał stymulację partnera chwytając węzeł krawatu i ściskając go na szyi kochanka mocniej, niż powinien. Złotooki odruchowo nabrał w płuca więcej powietrza, a w jego oczach widoczna była ekscytacja, która tylko bardziej podsyciła jego porządanie. Lubił, gdy Gregory był brutalny.
- Zaraz zatkam ci ten wyszczekany pysk. - zdejmując ozdobę z szyi chłopaka usłyszał głośno nabierane powietrze w płuca. Wykorzystał krawat ciasno związując nim dłonie siwego. Miał nadzieję że materiał pozostawi po sobie ślady na drugi dzień.- Teraz bądź dla mnie grzecznym chłopcem i uklęknij ładnie. - zaraz po głębokim szepcie w uchu młodszego znalazł się ciepły i mokry język partnera, na co zakonnika przeszedł przyjemny dreszcz.
Gregory pomógł mu obrócić się przodem i pod naciskiem jego dłoni młodszy znalazł się na podłodze. Gorąca atmosfera i podniecenie sprawiało, że zaczynał żałować ubrania się w gruby garnitur. Podobała mu się stanowczość i brutalność partnera, zwłaszcza że nigdy się tak nie zachowywał. Montanha preferował prosty, waniliowy seks, bez żadnych zabawek i eksperymentów. To Erwin zawsze był prowodyrem takich zabaw i często prowadził grę wstępną. Jak widać kochankowie uczyli się od siebie nawzajem łóżkowych nawyków. Z tyłu głowy miał słowa kochanka odnośnie Sussane i jej rzekomych umiejętnościach oralnych, dlatego zapragnął pokazać mu, że żadna szmata się z nim nie równa i funkcjonariusz na długo to zapamięta. Każde docinki rzucane przez Montanhę były dla niego tylko kolejnym wyzwaniem.
Gumka od spodenek znalazła się między zębami młodszego mężczyzny, ciągnąc za nie i sprawnie zsuwając z bioder. Zwilżył powoli suche usta na widok erekcji partnera. Musiał naprawdę długo na niego czekać, jednak Erwin planował nieco ukarać swojego pieska i nie zamierzał się spieszyć. Zbadał językiem całą jego długość, kończąc na czubku składał powolne, mokre pocałunki, co jakiś czas ssąc. Gregory zaczął głośniej oddychać, niecierpliwiąc się, kiedy Knuckles tak wszystko przedłużał. Jedna z jego dłoni spoczęła na głowie siwego, ale zanim zdążył zrobić jakiś ruch złote tęczówki zmierzyły go ostrym spojrzeniem w geście ostrzeżenia. Pomimo ewidentnej przewagi fizycznej nie mógł się mu przeciwstawić, znał granice, której nie może przekroczyć. Zatopił palce we włosach chłopaka bawiąc się ich kosmykami. Erwin kontynuował swoje słodkie tortury, przenosząc się z pocałunkami na pozostałą długość członka, dokładając do swojej zabawy pojedyncze muśnięcia językiem. Zamruczał cicho czując jak palce mulata mocniej zaciskają się na jego włosach w akcie desperacji. Po niespełna kilku dłużących się w nieskończoność minutach Erwin zlitował się nad swoim partnerem, powoli wsuwając penisa do ust. Zatrzymał się w połowie, ssąc swoją zabawkę i przedłużając kolejne ruchy.
- Erwin.. - cichy jęk uciekł z ust funkcjonariusza. Pragnął ostro pieprzyć te grzeszne usta, a ten gnojek celowo go torturował. Niewinne spojrzenie złotych oczu spotkało się z desperacją czekolady.- Pozwól mi.
Kolejna żałosna prośba nie poruszyła serca Erwina, żeby zmienić swoje zamiary. Złośliwy uśmiech zmieszał się z cichym mruknięciem, które Montanha odczuł podwójnie. Po kolejnej minucie chłopak zaczął poruszać głową, jednak były to boleśnie powolne ruchy, zwłaszcza kiedy od prawie godziny chodzi się z erekcją. Na zmianę poruszał głową, ssał, lizał bądź całował po całej długości, nie zapominając o jądrach, które przez związane ręce zostały bardziej zaniedbane. Kiedy w końcu zaczął robić szybsze, sprawniejsze i głębsze ruchy, szybko je przerywał. Trwały one zaledwie kilkanaście sekund, by zaraz zwolnić tempo. Powtarzał ten ruch kilkukrotnie, by jak najbardziej zirytować Montanhę, testował jego wytrzymałość.
- Do kurwy, Erwin.- głośny jęk opuścił usta policjanta, kiedy po raz kolejny jego nadchodzący orgazm został przerwany.- Jeżeli zaraz nie przestaniesz, to pożałujesz.
Perfidny śmiech ponownie opuścił usta pastora, po błysku satysfakcji w jego oczach Montanha domyślił się, że chłopak nie pozwoli mu dojść.- Tak? Ciekawe co mi zrobisz, na razie to ty skamlesz jak...- siwemu nie dane było dokończyć, ponieważ silny ruch dłoni docisnął jego usta z powrotem do krocza.
- Pies cię jebał.- złośliwy uśmiech wykwitł tym razem na ustach Gregory'ego słysząc satysfakcjonujący dźwięk przy dławieniu się jego kutasem. Wiedział, że Erwin mu już nie odpuści i musi użyć siły. Chociaż z tyłu głowy miał obawy, że chłopak będzie chciał się mścić, ale Greg dobrze wiedział jak go udobruchać. Poza tym pomimo, że złotooki nigdy by się do tego nie przyznał, podobała mu się brutalność jego partnera, często podświadomie chciał go do niej zmusić i coraz częściej mu się to udawało.
Płynne ruchy dłoni z każdą chwilą coraz mocniej dociskały twarz kochanka do swojego krocza. Początkowo poruszał jego głową powoli, by nacieszyć się widokiem uległego pastora, który posłusznie wsuwał jego kutasa aż do gardła. Wykorzystywanie swojej pozycji w celu upokorzenia chłopaka tylko bardziej go podniecało.- Patrz na mnie.- warknął, kiedy oczy Knucklesa zamykały się przy intensywnych zderzeniach główki z migdałkami. Kiedy tylko złote tęczówki posłusznie spotkały się z oczami szatyna jego ręka przyspieszyła ruchy, obserwując jak złoto zaczyna się szklić i pod powiekami gromadzą się łzy. Wczepił drugą dłoń w srebrne włosy poruszając również biodrami i wychodząc na spotkanie z ciasnym gardłem Kukela, pieprząc bezlitośnie jego usta. Dopiero po kilku, niezwykle długich dla Erwina minutach, podczas których chłopak ledwo nabierał powietrze w płuca, oficer doszedł wciskając penisa w gardło najgłębiej jak tylko potrafił i zastygając w tej pozycji na kolejne 30 sekund. Siwy czuł w gardle ciepłą lepkość, którą z trudem przełykał, czując na ustach smak swoich własnych łez, które mimowolnie wypłynęły z jego oczu rujnując jego makijaż. Do końca nie spuszczał wzroku z policjanta, dopóki ten nie uwolnił go ze swojego uścisku wyjmując zaspokojonego członka. Dopiero wtedy młodszy chłopak zaczął kaszleć, gwałtownie nabierając w płuca hausty powietrza.
Montanha z satysfakcją obserwował jak Erwin przez kolejne minuty dochodzi do siebie i uspokaja oddech. Czekał na jakiś wredny komentarz, pretensjonalny ton czy wyzwiska, gotów by go przeprosić i wynagrodzić swoje nieposłuszeństwo, jednak nie spodziewał się tego, co usłyszał z opuchniętych ust partnera.
- I co? Nadal uważasz, że Sussane jest lepsza?- kolejny uśmiech tylko utwierdził policjanta, że Knuckles wciąż się nim bawił. Wciąż go prowokował, żeby przestał być delikatny i dalej prowadził swoją grę. Najwyraźniej władza Gregory'ego mu odpowiadała, czego szatyn nigdy by się po nim nie spodziewał, ale zapowiadało to interesujący wieczór.
Mężczyzna zmarszczył brwi, szarpiąc za czerwony garnitur, by poderwać pastora do pionu. Chłopak nie spodziewał się tak gwałtownego ruchu, więc delikatnie zachwiał się na nogach utrzymując równowagę tylko dzięki chwycie funkcjonariusza.- Ostrzegałem cię, żebyś o niej nie wspominał.- warknął, dociskając zakonnika z powrotem do ściany.
- I co zamierzasz z tym zrobić?- pytaniu ponownie zawtórował śmiech, który powoli zaczął już mocno irytować szatyna. To tylko potwierdziło jego przypuszczenia, że Erwin pragnie ostrego seksu.
- Nie możesz się powstrzymać, żeby mnie nie wkurwiać, co?- chytry uśmiech wykwitł na ustach wyższego mężczyzny.- Zobaczymy jak sam zaczniesz błagać o litość.- nie pozwolił mu nawet nic odpowiedzieć, wpijając się brutalnie w zachęcające usta. Pocałunek był agresywny, przekazując pragnienie obydwu mężczyzn.
W trakcie walki ich zachłannych warg i zwinnego tańca języków Erwin nawet nie zauważył, kiedy został rozebrany. Ruchy policjanta były zbyt szybkie, dodatkowo odczuwalne bodźce skutecznie odwracały jego uwagę, kiedy Monte praktycznie rozrywał guziki w kolejnej jego koszuli i zdzierał z łatwością spodnie. Gdy formalności miał już za sobą Gregory przerwał ich żarliwą bitwę, tworząc mokrą ścieżkę z pocałunków od brody Erwina, poprzez szyje i obojczyk do jednego z sutków. Zabawiając się nim sprawiał przy tym siwowłosemu przyjemność, która w obecnej sytuacji była porównywalna do katuszy, ponieważ pastor w tamtym momencie pragnął zdecydowanie czegoś więcej.
Gregory nie chcąc tracić więcej czasu i psuć tak erotycznej chwili, podsunął kochankowi pod usta trzy palce, co młodszy od razu zrozumiał biorąc je do ust i ssąc, by pokryć je jak największą ilością śliny. Wiedział, że ślina będzie słabym lubrykantem, ale nie miał czasu się nad tym rozwodzić, czy nie daj boże szukać czegoś lepszego. Był gotowy na bardziej bolesny seks, co mimo wszystko gdzieś w głębi niego dawało mu jeszcze większą satysfakcję i bardziej podniecało. Erwin ewidentnie miał w sobie jakąś cząstkę masochisty lubując się w intensywnych odczuciach. Montanha nie dał mu dużo czasu na odpowiednie nawilżenie palców, nie chcąc dłużej czekać, również nie poświęcając zbyt wiele czasu na rozciąganie chłopaka. Chciał, by siwowłosy przekonał się jak bardzo mężczyzna potrafi być ostry i zapamiętał ten stosunek na długo.
Trzydziestoparolatek uniósł partnera opierając jego biodra na swoich, tym samym zmuszając, by Erwin oplótł go nogami. Chłopak był zdany całkowicie na starszego mężczyznę mając wciąż związane ręce i opierając się plecami o chłodne kafelki kuchennej ściany. Pozycja nie była dla niego zbyt wygodna, ale dzięki niej pierwsze wejście poczuł bardzo intensywnie, kiedy penis Montanhy niemal cały się w nim zatopił. Głośny krzyk wydobył się z ust zakonnika, towarzysząc przekleństwom i wołaniem o pomstę do nieba. Ból rozszedł się w dolnych partiach ciała, ale o dziwo chłopak nie chciał, by mężczyzna to przerywał. Doznanie było tym, czego dwudziestolatek zawsze pragnął doświadczyć, a piekący ból poniekąd sprawił mu przyjemność, zderzając jego umysł z rzeczywistością i pomagając zachować resztki trzeźwego myślenia. Chciał zapamiętać ten moment na zawsze. Nawet kiedy Gregory w przejawie troski zapytał, czy mają przerwać, Kukel kategorycznie zaprzeczył, błagając by szatyn się nie hamował.
Kiedy pierwszy ból ustąpił i Monte coraz swobodniej poruszał się w partnerze, zaczęły się jego prawdziwe tortury. Ilekroć młodszy był blisko, szatyn przerywał lub zaciskał dłoń na jego członku, za każdym razem oddalając jego orgazm. Tak jak wcześniej robił to Erwin, tak teraz Montanha hamował jego spełnienie, doprowadzając go tym samym do szału. Do tego pozycja robiła się coraz bardziej niewygodna, kiedy siwy czuł jak osuwa się ze ściany i funkcjonariusz co chwila musiał go poprawiać na swoich biodrach. Obydwóm byłoby łatwiej, gdyby Erwin sam mógł się złapać, ale Gregory był uparty w swoim postanowieniu.
- Rozwiąż mnie.- wysapał w końcu, czując jak nawet jego partner odczuwa dyskomfort w ich pozycji. W dodatku mocny węzeł na jego dłoniach sprawiał, że pastor przestawał odczuwać czucie w rękach.
- O nie malutki, dzisiaj jesteś zdany na moją łaskę.- szatyn nie odpuszczał, czerpiąc przyjemność z posiadania pełnej kontroli nad partnerem. Siwowłosy zauważył jak mięśnie Montanhy spinają się przy każdym poprawianiu pozycji, a kropelki potu pokrywające jego ciało dodawały mu seksapilu.
- Jak mnie upuścisz, to ci wypierdole-aah!- groźba nie brzmiała tak poważnie jak w zamyśle Knucklesa, kiedy przerwały ją jego własne jęki przez chuja, który ciągle drażnił jego prostatę.
- Skup się na jęczeniu, zamiast marudzić.- Gdyby nie pozycja, w której się znajdował, z przyjemnością starłby z twarzy policjanta ten perfidny, wredny uśmiech. Nie potrafił mu nawet odpyskować, nie mogąc się powstrzymać od wydawania jednostajnych dźwięków, kiedy penis partnera rytmicznie się w nim poruszał, zupełnie odbierając zmysły. Gdyby nie ta cholerna dłoń szatyna zaciskająca się na członku młodszego mężczyzny, już dawno poczułby ulgę i odzyskał nad sobą kontrolę.
Po kolejnych minutach nawet szatyn zaczął odczuwać zmęczenie przez niewygodną pozycje, a Knucklesowi coraz trudniej było się utrzymać pod ścianą dłużej niż dwie minuty. Mężczyzna w końcu odpuścił odsuwając się od kochanka i stawiając go z powrotem na podłodze, jednakże jego zamiary w dalszym ciągu się nie zmieniły. Odwrócił zmęczonego chłopaka tyłem do siebie, ponownie przyciskając jego ciało do ściany, na co młodszy sapnął głośniej czując na policzku przyjemny chłód kafelek. Nawet nie czekał, aż siwy chwile odpocznie i dojdzie do siebie po intensywnej penetracji, tym bardziej że teraz czekała go bardziej brutalniejsza zabawa. Przysunął jego biodra bliżej swojego krocza powodując, że młodszy musiał się wypiąć i ponownie wsunął się w obolały tyłek, od razu poruszając się w jego wnętrzu jednostajnym, ale szybkim i brutalnym ruchem.
Głośne jęki roznosiły się po całym mieszkaniu, kiedy Gregory podczas stosunku na zmianę pieścił dłonią członka Erwina, by w punkcie kulminacyjnym zacisnąć dłoń przy główce i ponownie oddalając jego orgazm. W dodatku miał wrażenie, że penis funkcjonariusza porusza się w nim szybciej niż wcześniej, jak i również czuł go w sobie o wiele głębiej, dzięki czemu za każdym razem napierał na jego zmęczoną prostatę. Próbował poruszyć dłońmi, chcąc się czegokolwiek złapać, ale ciasny węzeł tylko mocniej podrażnił jego skórę. Łzy same cisnęły mu się do oczu, gdy któryś raz z kolei jego orgazm został przerwany. Był tak zmęczony i obolały, że jedyne czego pragnął to poczucie ulgi i ułożenie się do snu. Montanha go w ogóle nie oszczędzał, teraz dodatkowo składając na jego pośladkach mocne klapsy i to wszystko by mu się podobało, gdyby nie fakt, że był już cholernie zmęczony.
- G-Grzesiu...- wysapał, przełykając własne łzy.
- Hm? Co się dzieje, masz już dość maluszku? - dobry humor nie opuszczał szatyna, który czuł satysfakcję doprowadzając kochanka do takiego stanu.
- Tak, proszę... Grzesiu daj mi dojść, błagam. - jego gardło opuścił szloch, gdy penis starszego mężczyzny zwolnił, po raz kolejny oddalając go od spełnienia.
- Nawet nie wiesz, jakie to podniecające, kiedy tak błagasz o litość. - ciche mruknięcie towarzyszyło delikatnym pocałunkom, które szatyn pozostawiał na jego szyi. Starszy zdecydowanie zwolnił ruchy bioder, przykładając się do bardziej dokładnej i dogłębnej penetracji, przez co złotooki dokładnie odczuwał każdy jego ruch. W dodatku dłonie badające i masujące całe jego ciało nie pomagały przy tych piekielnie przyjemnych torturach.
- Proszę Grzesiu, błagam... Już nie mogę, proszę, proszę, proszę... - powtarzał jak zahipnotyzowany, kiedy gorąca fala ponownie zalała jego podbrzusze. Jego biodra samoistnie zaczęły się szybciej poruszać, chcąc poczuć upragnione spełnienie.
Montanha przytrzymał jego biodra w stabilnej pozycji, jednak postanowił już mu odpuścić dalszych katuszy. Powrócił do szybkiego tempa, ponownie masując dłonią penisa Erwina, by mógł szybciej skończyć. Po takim czasie intensywnego stosunku obydwojgu brakowało nie wiele do orgazmu. Knuckles mógłby przysiąc, że jeszcze nigdy nie przeszedł tak silnego spustu, czując niewyobrażalną ulgę, kiedy jego penis w końcu mógł spokojnie dojść i wszystko z siebie wypuścić. Szczytowi towarzyszyły głośne jęki i soczyste przekleństwa, od których chłopak nie mógł się powstrzymać będąc w niesamowitej ekstazie. Przez moment miał wrażenie, że widzi gwiazdy kiedy w ciągu minuty nie mógł przestać dochodzić, zupełnie jakby cała nagromadzona sperma sprzed ponad godziny w końcu znalazła swoje ujście. Gdyby nie silny uchwyt jego partnera, z pewnością wylądowałby na podłodze po tym, jak omal nie zemdlał. W dodatku poruszający się w nim szatyn, który gonił własne spełnienie tylko przedłużał jego fale przyjemności wciąż trafiając we wrażliwą prostatę. Dopiero po dobrych paru minutach poczuł w sobie ciepłą lepkość świadczącą, że Gregowi również udało się dojść. Mężczyzna starał się przeciągać swój orgazm, poruszając biodrami i głośno sapiąc przy uchu pastora, na zmianę z cichym powarkiwaniem pełnym ulgi.
Kiedy oboje skończyli mężczyzna wysunął się z ciała kochanka, wciąż go jednak przytrzymując przez niedowład mięśni jaki odczuwał Knuckles. Poluzowany węzeł na nadgarstkach został całkowicie zdjęty, ale pastor w dalszym ciągu się nie ruszał, oddychając głośno i próbując dojść do siebie. Został ponownie odwrócony przodem do szatyna, który z dumą podziwiał rozmazany makijaż, kropelki potu i zaczerwienienia na twarzy Erwina.
- Teraz możesz iść na swoją randkę. - wypomniał mu słowa z początku ich gry wstępnej, podkreślając swoje usatysfakcjonowanie krótkim pocałunkiem na ustach partnera.
========================
I know, dosyć ostro poleciałam 🙈 Ale Ci, którzy znają moją twórczość, wiedzą czego mogą się spodziewać, soo sorry, not sorry 🙌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro