Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Od autora

To już koniec tego fanfiction, więc wydumałam, że należy się jeszcze kilka słów ode mnie.

Przebrnięcie tego zajęło mi naprawdę dużo czasu, nie dałam rady publikować co tydzień czy dwa - życie takie niestety jest. Niemniej po tak długim obcowaniu z drugą częścią sagi mogę się uznać za całkiem dobrą znawczynię. Mam za sobą setki stron HP wiki(w wersji polskiej i angielskiej) i kilkadziesiąt Pottermore. W drugiej części przygód małego czarodzieja nie ma już dla mnie niespodzianek. (tym łatwiej ogląda mi się Fantastyczne Zwierzęta)

Dlaczego. To podstawowe pytanie, na które należy odpowiedzieć.

Dlaczego powstała ta opowieść?

Po pierwsze czytam "Fanfikowe Zbrodnie" wrazliwiatko (dostępne tak na watt, jak i na blogu), które ostatnio przeżywają kryzys, ale ja nadal wierzę gorąco w ich powrót. Tam opisane są błędy, które popełniają fani, gdy piszą opka osadzone w świecie Jo. Tam, w bocznym panelu, widnieją odnośniki do polecanych opowiadań. Jednym z nich jest fanfiction pisane z perspektywy Ginny Weasley, gdy została opętana przez Toma. To mnie trochę natchnęło, bo w opowieści jednak brakuje czegoś. Tutaj trudno mi się określić. Wiem, że autorka wymuskała momenty ważne dla opowieści i to robi temu tworowi dobrze, acz wolałabym coś takiego, jak "Dziennik". Bohaterka starsza, która pokazałaby, że nawet starsi mają problem z przeciwstawieniem się Riddle'owi. Ślizgonka, bo przecież Voldemort nie patrzył na to, kogo wykorzystuje do swoich celów.

Po drugie, bardzo lubię Rowlingowe uniwersum, które po prostu pozostawia wiele luk, które to na własną rękę próbowałam wypełnić tym, co istnieje w Potterowskim świecie. Eliksiry wzmacniające, Tajemnice Najczarniejszej Magii, zaklęcie kameleona - drobne rzeczy tworzące uniwersum i pomagające zrozumieć czarodziejski świat.

Po trzecie, główni mężczyźni otaczający Terencię. W żadnej innej ekranizacji Tom Riddle nie był taki ładny jak w drugiej. No, przynajmniej w mojej opinii. Pewnego razu oglądając "HP i Kamień Filozoficzny" zauważyłam bardzo przystojnego gracza Quiddicha. Tak. Terence Higgs. I nie ukrywam tu, że imię Terencii powstało przez zdamszczenie jego imienia. C'mon, chłopak wygląda świetnie, choć aktor w rzeczywistości (jak się dzieje w większości przypadków) nie wygląda już tak dobrze. Więc zapamiętajcie dzieci - postać jest ładna, aktor niekoniecznie. XD Wreszcie trzeci, który nie wchodzi w kanony piękna 99% fanek, ale mnie tam urzekł. Może mam słabość do przywódców. MARCUS FLINT 😍 Uznałam, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu, bo i mam podstawę rodzinną dla głównej bohaterki, i wyjaśnię, dlaczego Marcus nie zdał ostatniej klasy. Załamany po sytuacji z siostrą – zawalił egzaminy końcowe.

Po czwarte, i ostanie, moim celem było ukazanie tego, co się dzieje w szeregach domu Węża. Bo widzicie, Gryffindor i Ravenclaw jeszcze jakoś się trzymają, Hufflepuff zostaje pominięty (generalizuje) w przedbiegach we wszystkim i wszyscy zachowują się, jakby nie istnieli. Ale Slytherin to jądro/gniazdo/leże/pieczara zła i niegodziwości. Wszyscy tam są zepsuci, niemoralni, źli. A ja chciałam pokazać, że to dom jak każdy inny. Że są ludzie o różnych charakterach, że choć każdy jest tu egocentrykiem, to potrafią działać wspólnie np. w planowaniu Quiddicha, że mają swoje problemy i słabości, które z czegoś przecież wynikają. Wiążą się wśród własnego grona, bo Krukoni są z Gryfonami, a Puchoni... Nie istnieją. Nie no, przyjaźń i (prawie) związek Lety z Newten dają nam prawo przypuszczać, że coś te dwa domy łączy, ale wiadomo - to jest szkoła. Więc tak jak Lucjusz jest z Narcyzą, a Draco z Astorią, tak Terencia ma Higgs'a, Elizabeth Kasjusza, a Queenie Holmes przyjazne kontakty utrzymuje z Puchonami. Ten twór miał pokazać ludzkie zachowania Ślizgonów.

Dlaczego skończyło się tak, a nie inaczej?

Miałam kilka(naście) pomysłów na to, jak powinno się to wszystko skończyć. I przerabiałam naprawdę różne opcje. Terencia umiera i on też; Tom wraca po latach w jej głowie; mimo zniszczenia dziennika, Tom zostaje w głowie Terencii; Terencia zabija Voldemorta; Terencia popełnia samobójstwo; słodki happy end, w którym oboje przeżywają i Tom zmienia się na dobrego; albo zmienia ją na panią zła i występku; itd. Odrzucałam i tworzyłam nowe koncepcje, ostateczne zakończenie zmieniało się parę razy, ale stwierdziłam, że to musi tak wyglądać. Tak będzie dobrze dla tej historii, tak będzie dobrze dla mnie, bo w moim życiu też coś ta opowieść zmieniła. Czytając niektóre fragmenty, przychodzą mi na myśl sprawy, które wpłynęły na ostateczną wersję danego rozdziału.

Dalsze losy Terencii? Chyba wszyscy się domyślają, że po wszystkim przeszła ostrą terapię, w której Terence ją wspierał. Bitwa o Hogwart też była jakimś rodzajem terapii. Potem już tylko ślub, dziecko i ciepła posadka Ministra do spraw magicznych stworzeń, a przy okazji spora ich ilość w jej domu.

Podsumowując. Mam kilka szalonych pomysłów na inne potter-ficki, ale póki co zajmę się maturą. Cholera. Boli mnie, że jest tyle niewykorzystanych tematów. Jestem zdumiona liczbą gwiazdek i wyświetleń pod tą pracą. Napawa mnie to dumą (i żalem, że praca jest niedoceniona). Dziękuję tym, którzy czekali, czytali, komentowali i jednocześnie motywowali, bo chyba lepiej pisać dla kogoś niż do ściany.

Dodaję jeszcze wszystkie pliki, które były na moim komputerze i dotyczyły tego ff.

Kwiecień(2): Jeśli Tom faktycznie by wrócił, to szukałby odpowiedzi na pytanie, jak pozbyć się horkruksa, bo na sto procent zdawał sobie sprawę z tego, czym jest. A jest częścią Voldemorta, który słaby bo słaby, ale egzystuje tam sobie i trzeba będzie się zabezpieczyć przed zniszczeniem Toma dziennikowego przez tego beznosego. Co więcej, może w książce byłaby odpowiedź na to, jak wchłonąć pozostałe części duszy. Młody Riddle znał już swoją historię z teraźniejszości, wiedział jakich błędów nie popełniać, żeby nie skończyć tak, jak Voldemort. Ze swoimi ambicjami nie chciał skończyć jako jego cień, a już na pewno nie chciał zostać wciągnięty przez tego "starego" Voldemorta. Musiał czuć odrazę do swojej teraźniejszej postaci przez ilość porażek, które poniosła. Jednocześnie zdał sobie sprawę, że stworzenie dziennika było po prostu głupie, bo oto powstał prawie cielesny sobowtór, lecz odrębny w swoich działaniach od pierwowzoru, pragnący i jednocześnie wiedzący JAK uzyskać władzę. O ile byłoby to zabawne, że pokonuje cię twoja młodsza wersja, bogatsza jedynie o wiedzę uczennicy na temat tego, co się z tobą działo. Im szybciej Tom pozbyłby się Voldemorta, tym większa szansa na to, że nikt nie wiedziałby kim ci dwaj dla siebie byli.  


Powyższe okładki są mojego autorstwa, natomiast poniższa to już dzieło Indleglance

Dzieci, których rodzice wiedzą, że dziecko będzie czarodziejem, mogą zostać wysłane do magicznego przedszkola. Po ukończeniu nauki w przedszkolu dzieci spędzają czas na nauce w domu. W wieku 11 lat posyła się je do szkoły magii (Hogwart/Ilvermorny/Durmstrang/inne).

Psidwak żyje przeciętnie 20 lat, jest tak inteligentny jak kuguchar. Osobniki z odciętym jednym ogonem są dużo łatwiejsze w tresurze, natomiast kastracja/sterylizacja nie wpływa znacząco na ich temperament.

Magiczne zoo jest podobne do naszych Disneylandów. Niezbyt wiele ich na świecie, są drogie i ekskluzywne. Trzyma się tam zarówno istoty, jak i zwierzęta. W obu przypadkach zapewnia się im godne, naprawdę dobre warunki. 

Ciekawostka: pod sam koniec zmieniłam zdanie i stwierdziłam, że Angus nie będzie się kłócił z Lucjuszem podczas pobytu Terencii w Skrzydle Szpitalnym. 

Dwukrotnie przed pisaniem właściwym pisałam sobie jakieś bzdurki w klimacie tego ff, więc zamieszczę je tu. Potraktujcie to jako deleted scenes ;)

Jeden.

"— Jesteś okropny!

— Wiem, siostrzyczko, ale właśnie dlatego to JA zostałem wybrany na kapitana drużyny. Drużyny, w której TY nigdy nawet nie byłaś.

Terencia rzuciła mu pogardliwe spojrzenie. Nie mogła za bardzo się unosić, jednak w środku miała ochotę zatłuc Marcusa. Czy cały Dom Węża obrócił się przeciw niej? Nie dość, że nigdy żaden kapitan nie wziął jej do drużyny, to jeszcze teraz kapitanem został jej brat. Co za klęska.

Dziewczyna weszła na piętro, gdzie znajdował się gabinet ojca. Tam miała zamiar pójść. Zapukała ostrożnie do drzwi.

— Proszę — usłyszała zza drzwi i wkroczyła do środka. — O co chodzi, Terencio? Nie przyszły jeszcze listy ze szkoły?

Blondynka westchnęła.

— Przyszły, a w środku listu Marcusa była informacja, że został nowym kapitanem drużyny qudditcha. — To powiedziawszy, zamknęła drzwi i usiadła na fotelu dla gości. — Ja... Powiedziałam, że może w takim razie zgodzi się mnie przetestować i przyjąć do drużyny. I wyśmiał mnie.

Angus westchnął. Był nieco zmęczony. To nie tak, że się starzał. Po prostu ilość inwestycji, jakie musiał poczynić tamtego dnia, była kilkukrotnie większa niż zwykle. Poza tym miał cichą nadzieję, że dzieci przestały ze sobą rywalizować, ale jak widać, nadzieja umiera ostatnia. Na pewno nie czyniły tego w taki sposób jak kiedyś, jednak ta siostrzano-braterska uszczypliwość pozostała.

Dużo trudniejsze okazało się wytłumaczenie córce po raz czwarty, że kobiet nie było i nigdy nie będzie w składzie drużyny Slytherinu. Ponadto kobieta czystej krwi w ogóle nie powinna wyrażać chęci, aby się tam dostać. Niewiele istniało aspektów, w których Angus po prostu nie mógł stanąć po stronie córki. Gdy widział ból w jej oczach, sam go odczuwał. No cóż, zasad nie zmieni.

— Terencio, kochanie, już o tym rozmawialiśmy — zaczął mężczyzna, składając ręce jak do modlitwy.

— Nie mówię o tym — syknęła dziewczyna, przerywając ojcu. — Mówię o arogancji twojego syna. Powinieneś coś z tym zrobić. Panoszy się, jakby był nie wiadomo kim, a przecież to mnie zapisałeś większość swoich interesów.

— Terencio Flint — zbeształ ją mężczyzna. — Zapominasz się. Pamiętaj, że o tym wiemy tylko my dwoje i nie możesz w ten sposób mścić się na bracie. Kiedy ja umrę, a urzędnicy odczytają mój testament, wtedy będziesz mogła się panoszyć tak jak on. Ale do tego czasu bądź damą i dawaj dobry przykład. I nie zapomnij, że jesteś od niego młodsza, a Marcus potrafi to wykorzystać. Pokonasz go intelektem, kiedy przyjdzie pora.

Terencia pokiwała potulnie głową. Zawsze, zawsze tak to się kończyło. Ona w środku wrzeszczała z wściekłości, ale na zewnątrz udawała, że pogodziła się z losem.

Wstała i wyszła nie trzaskając drzwiami. Kątem oka przyuważyła Samanthę zmierzającą w stronę salonu. Już po chwili dało się słyszeć odgłosy zachwytu. "Mój syneczek, mój Marcus kapitanem drużyny! Musimy to uczcić."

W oczach blondynki pojawiły się łzy. Otarła je rękawem białej koszuli, a potem poszła do swojego pokoju. Tam czekał na nią najwierniejszy przyjaciel, najrozkoszniejszy psidwak - Wichura. Czworonóg wygrzewał się na zewnętrznym parapecie jednego z okien. Chociaż było to drugie piętro, on się nie bał. Nigdy też nie spadł. Lubił rozpłaszczać się na rozgrzanej blasze i czekać, aż słońce wytarmosi każdy z jego włosów.

Terencia weszła do pokoju i oparła się o ścianę. Wichura przybiegł po kilku sekundach i zaczął lizać jej policzki. Dziewczyna przytuliła go do siebie.

— Mój pies, mój kochany. Ty nigdy we mnie nie zwątpisz, co? — Uśmiech rozciągnął jej usta.

Po paru minutach blondynka ściągnęła z siebie koszulę nocną i zaczęła się zastanawiać, co powinna założyć tego dnia."

Dwa.

"Wielka Sala tonęła w blasku świec. Uczniowie w napięciu czekali na werdykt Tiary Przydziału. Czapka przydzielała pierwszorocznych do ich nowych domów.

— Elizabeth Rowle — wyczytała profesor McGonagall, a pulchna dziewczynka o ciemnorudych włosach podeszła nieśmiało do krzesełka. Gdy Tiara dotknęła jej głowy, okazało się, że trafiła do Slytherinu.

— Terencia Flint.

Najniższa dziewczynka podreptała w stronę Tiary z uniesioną głową. Czuła strach, ale nie mogła tego okazać. Powinna dumnie reprezentować swoją rodzinę w murach szkoły.

— Ha! — rozległo się w głowie dziewczynki, choć była pewna, że tylko ona to słyszy. — Następna z Flintów, choć masz w sobie też Selwynów. Widzę, że chciałabyś pójść do Slytherinu, jak Marcus. Ale myślę, że Hufflepuff to także dobry wybór. Zastanów się. Kochasz naturę i jesteś spokojna.

Jednak w tamtej chwili Terencia pomyślała, że przecież każdy czarodziej, który był w Slytherinie, osiągnął coś wielkiego. Ona też chciała osiągnąć coś tak wielkiego, by świat czarodziejów ją zapamiętał.

— Rozumiem. A więc — tu Tiara zrobiła przerwę. — SLYTHERIN!

Uradowana dziewczynka pobiegła do stołu o zielonych barwach. Znalazła się tuż obok swojego starszego brata. Ten poklepał ją po ramieniu niczym dobrego przyjaciela.

— Nie mogło być inaczej — powiedział z dumą w głosie.

Terencia uśmiechnęła się blado. Nigdy nikomu nie powie, że prawdopodobnie trafiłaby do Hufflepuffu. Nikomu, z wyjątkiem Toma."

Do zobaczenia drodzy potterhead ^^

Nox.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro