Terrorysta? Jestem czysta!
No cóż trochę mi było głupio, nie powiem. Jak to mówią:
"Kto pod kim dołki kopie..."
Chciałam zobaczyć strażników w akcji - to zobaczyłam.
Ale wróćmy do autobusu... Chyba musieli się do tej akcji przygotować. Weszli żwawym krokiem, latarki w dłoniach i stają przede mną...
Przypominam 3:40, bez makijażu zaspana, opatulona chyba nie wyglądałam zbyt "korzystnie" - Raczej w ogóle nie wyglądałam.
Latarki świeciły mi po oczach, oślepiając mnie. Ledwo dostrzegałam wykrzywione w grymasie twarze strażników. Trzęsąc się, myślałam sobie: "Głupia! Czego ty się boisz? Bomb w plecaku nie masz, tym razem* , a z pasem szahida niewygodnie się śpi"
I ogarnął mnie spokój, czułam jak wprost z umysłu rozlewa się do każdego zakątka mego ciała. Podniosłam głowę, żołądek zwolnił "stresowy" ucisk i patrzyłam na tych strażników, wciąż oślepiana latarkami, teraz ze spokojem odpowiadałam na ich pytania, sypiące się jedno przez drugie.
"Co Pani robiła za granicą? Z kim? Gdzie? Na co? Po co? U kogo? W jakim celu? Co Pani robiła w trakcie pobytu?"
Moje odpowiedzi za każdym razem brzmiały tak samo.
" Byłam u przyjaciółki korzystając ze świątecznej przerwy"
Szczerze to średnio pamiętałam o co jeszcze mnie pytali, ale pamiętam wielką ulgę, jaka towarzyszyła mi gdy po zakończonym przesłuchaniu, rodem z amerykańskich kryminałów, zgasili latarki i odeszli, krzycząc do kierowcy:
"Możecie jechać! Dobranoc!"
To tyle? Czekaliśmy godzinę na to by przesłuchali szesnastoletnią Polkę?
Chyba nigdy w życiu, oprócz momentu, w którym miałam wywiad przed 3 tyś. ludzi, nie czułam na sobie tylu spojrzeń.
Wzrok pasażerów, pożerał mnie z ciekawością, aż parzył.
Rozejrzałam się dookoła. Te Azjatki z tyłu, gdy na nie popatrzyłam, były tak wystraszone, że nie wiedziały co ze sobą zrobić i odrazu schowały twarze za telefonami. Pozostali pasażerowie zrobili się cisi i jakoś, zupełnie nie mam pojęcia czemu, unikali mego wzroku.
Chyba naprawdę wzięli mnie za terrorystę. Choć może to i dobrze?
Przynajmniej nikt nie miał odwagi mnie zaczepić.
Dupek, który zgniatał mi nogi, nagle zamiast spać, wyprostował fotele na baczność. A gościu, któremu bardzo zależało na dowiedzeniu się o celu mojej podróży, jakoś nagle zrezygnował z prób rozmowy, such a shame, isn't it?
Specjalnie mnie to nie ruszyło, poszłam spać z pewnością, że nikt nie będzie miał na tyle odwagi by mnie okraść.
* Absolutnie, Absolutnie nie mam zamiaru nikogo urazić. Takie moje "dżołki" oczywiście, że nie jestem związana z żadnym tego typu ugrupowaniem, lecz w wyniku mojego Nazwiska, Imienia a zwłaszcza wyglądu, bo pochodzenie mam takie a nie inne, często w miejscach takich jak lotniska, dworce, etc... jestem bacznie obserwowana przez ludzi, zajmujących się bezpieczeństwem. I bardzo dobrze i jestem wdzięczna, że pełnią te funkcje! Ale czasem znajomi nabijają się ze mnie w tej dziedzinie.
Ps. Jak okazało się jakiś czas pózniej, kiedy opowiadałam tę sytuację mojej znajomej, wracałam do domu 2 lub kilka dni po ataku na redakcję francuskiej gazety. Po tym ataku szukano dziewczyny współodpowiedzialnej za ten zamach - i o dziwo nie uwierzycie, kiedy zobaczyłam jej zdjęcie śmiało stwierdziłam ze mogła by być moją siostrą, tak jesteśmy podobne. Na szczęście jakiś czas pózniej udało się ją złapać, a ja bezpiecznie, choć nie bez dalszych przygód, dotarłam do domku.
To dopiero połowa drogi do domu.
Przede mną stolica. Hobbit w Warszawie? - Przygody ciąg dalszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro