Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stolica? Hobbit z walizką już kica.

Łatwo sobie wyobrazić jak bardzo wstyd mi było, ale było to dla mnie tak komiczne, że zaczęłam się śmiać razem z innymi. Gościu obok też nie wytrzymał z powstrzymywaniem chichotu i śmialiśmy się oboje. Nawet ci, którzy nie śmiali się na głos, uśmiechali się.
Przynajmniej komuś poprawiłam humor! Uwielbiam sprawiać, że ludzie się uśmiechają.
6:00 W końcu otworzyli McDonald'a. Weszłam szukając miejsca siedzącego dla swoich czterech liter. Siadłam przy stoliku, zjadłam zamówiony wcześniej jogurt z płatkami i owocami. Czekałam, ponieważ busa miałam dopiero o ósmej rano. Siedząc i patrząc zauważyłam jak strasznie leniwi są ludzie. Przychodziło coraz więcej osób a obsługa nie pozwoliła siąść na większej powierzchni niż wydzielony taśmami kwadrat. Bo przecież dopiero co sprzątali całe pomieszczenie, a to że ludzie gdzie siedzieć nie mają to już nikogo nie obchodzi. Wszyscy szukali miejsca, niektórzy rezygnowali, a inni dosiadali się do obcych ludzi. Może to taka celowa akcja? McDonald - zbliżamy ludzi. Siedziałam przy dwuosobowym stoliku. Po pewnym czasie zobaczyłam dość poczciwie wyglądających ludzi, szukających miejsca. Była to para myślę, koło trzydziestki. Zawołałam ich aby usiedli ba moim miejscu, byłam sama więc stwierdziłam, że łatwiej mi będzie sobie gdzieś iść. Para była bardzo wdzięczna za to miejsce, zamieniliśmy kilka zdań. W międzyczasie siedząca przy stoliku obok, rownież dwuosobowym, młoda Azjatka przyglądała się całej sytuacji. Już kierowałam się do wyjścia, żeby znaleść sobie jakieś miejsce, gdy ta kobieta, milcząca i poważna, rzekłabym oziębła, zawołała żebym z nią usiadła. Powiedziała, że to co zrobiłam było bardzo miłe, oczywiście na tyle ile umiała po polsku.
Czas upłynął dość szybko, więc czas zbierać się na busa!
Pożegnałam się z Azjatką oraz tą Parą i życzyłam im miłego dnia i wyszłam. Oczywiście tłumaczenia Pana, który mówił jak dojść do metra jakoś do mnie nie dotarły, więc nie miałam pojęcia jak tam dojść. Spytałam kogoś o drogę i poczłapałam, tak ta walizka była nie do zniesienia, jeszcze nigdy nie miałam takiej myśli żeby ją gdzieś zostawić tyle razy w ciągu jednego dnia.
Schodząc do Metra, pod ziemię w sensie, kupiłam bilet i pomogłam jakiejś kobiecie, która trafiła na popsuty automat. Pod ziemią dopadło mnie zmęczenie i zdenerwowanie. Nie dość, że padałam od braku snu, podróży to jeszcze ciągnęłam, a raczej dźwigałam tę walizkę bez kółka. Jakby tego było mało, ludzie to takie chamidła i gbury, że to się w głowie nie mieści. Byli do mnie tak nieuprzejmi, że miałam ochotę się im odgryźć, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu. Opanowałam się i odpowiadałam im miło i grzecznie. Niech im głupio! Większości w sumie było, może pomyślą trochę nad życiem.
Targanie tej walizy sprawiało mi coraz więcej bólu. Oczywiście gdy schodziłam już po schodach - uciekło mi metro! Brawo Sariusz. Okay. Trudno się mówi czekałam na kolejne. I już miałam do niego wsiadać, kiedy słyszę, że ta kobitka, której pomogłam z automatem, krzyczy, że wsiadam nie w tą stronę gdzie chce jechać... Dzięki jej za to, bo bym w życiu nie dojechała do domu. No to znowu muszę wyjść i wejść z drugiej strony, co oznacza dwa razy schody z walichą... Znowu...
Udało się! Po paru minutach wsiadłam, tym razem do właściwego, metra.
Rownież Warszawa, nasza stolica okazała się być dzikim miastem. Gdy wchodziłam do metra pozbawiła mnie drugiego kółka w walizce.
Dzikie to wszystko! Teraz musiałam ją już całkiem dźwigać.
Do dworca autobusowego ze stacji metra, było rzut beretem - trafiłam tam bez problemu. Spędziłam na nim dwie godziny. Byłam tak zmęczona, że nie chciałam przespać swojego autobusu. Co chwilę gdy jakiś stawał na przystanku podnosiłam się i sprawdzałam czy nie zaspałam na swój. Ludzie patrzyli na mnie jak na głupka. Przysypiałam, ale co chwile leciałam sprawdzić dokąd ten bus. W końcu przyjechał mój Czerwoniutki, PolskiBus. Byłam jednak tak padnięta że niemal odrazu po zajęciu miejsca zasnęłam. Gdy się obudziłam zobaczyłam leżące obok mnie słodką bułkę i soczek, który zostawiła mi Pani z obsługi. Kiedy weszła znowu na górę podziękowałam jej serdecznie. A ona odpowiedziała tylko:
"Spałaś tak słodko, że nie miałam serca cię budzić, tak urocza byłaś"
Miło usłyszeć takie słowa. Cóż w końcu podróż dobiega końca i w domu mogłam w spokoju odespać wszystkie swoje "przygody".

~~~~~
No to historia pierwsza za nami.

to be continued...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro