❄ 01. Kuzynka Edina ❄
*Jodie*
Przez całą podroż do nowego domu byłam oparta o szybę samochodu i w milczeniu patrzyłam na świat za szklaną barierą.
Po kilku godzinach jazdy czarnym mercedesem i słuchaniu muzyki w końcu zobaczyłam znak na którym pisało „Burgess".
Zdjęłam z uszu szare słuchawki i włożyłam je do kiszeni niedużej czarnej torby leżącej obok mnie.
Przeciągnęłam się leniwie prostując stare kości i głośno przy tym ziewając.
- Daleko jeszcze ? - zapytałam po chwili
- Nie... na oko zostało jeszcze pięć kilometrów - odpowiedział łysy
- Bosko... - odparłam
- A jak się czujesz ? - odezwała się nagle Zoye
- Całkiem dobrze... - rzekłam
- Jest trema ? - znowu zadała pytanie
- Jaka trema ? - spytałam zdziwiona
- No wiesz... pojutrze idziesz do nowej szkoły i tak dalej... - odparła na moje pytanie
- A... no tak... nie, nie mam żadnej tremy - odpowiedziałam bez entuzjazmu
Jak zwykle te same pytania Czy wszystko w porządku.
Czy się denerwuję jak się czuję.
To wkurzające ale co zrobisz to przecież ich obowiązek pytać o takie bzdury.
Nie, nie mam tremy nic mnie obchodzą nowi ludzie czy nowa szkołą i nowa rodzina.
Bo znając życie za jakieś dwa może trzy miesiące znów się przeprowadzę.
Ostatnio nawet zrezygnowałam z zawiązywania jakichkolwiek znajomości.
" Dlaczego ? "
Bo to przecież nie ma sensu zaprzyjaźniać się z kimś, a trzy miesiące później tracić z nim wszystkie kontakty.
- To chyba tutaj - oznajmił w pewnej chwili Mike
Za szklaną szybą ujrzałam spokojną uliczkę, w którą wjeżdżaliśmy.
Wszystkie domki wydawały się dość ładne prawie wszystkie pomalowane na jakieś jasne kolory.
W końcu zatrzymaliśmy się pod jasno beżowym, prawie białym domem z jasno brązową dachówką.
Nie był duży ale nie był też mały. wydawał się mieć duże podwórze ogrodzone brązowym prawdopodobnie niedawno postawionym płotem.
Od bramy do ciemnych drzwi mieszkania była wyłożona dwukolorowa kostka, w której gdzieniegdzie były otwory na ozdobne krzaczki.
Mówiąc w skrócie wujaszek nieźle się urządził.
Zoye oraz łysy wysiedli z samochodu i wyjęli z bagażnika moją walizkę.
Ja również wzięłam torbę leżącą obok i wysiadłam z auta.
Mężczyzna otworzył przede mną furtkę, a już chwilę później blondynka zapukała w drzwi czekając aż pojawi się w nich gospodarz domu.
Usłyszałam zbliżające się kroki, a zaraz ciemne drzwi się otworzyły.
W przejściu stała kilka centymetrów niższa ode mnie dziewczyna z ciemnymi krótkimi i nastroszonymi włosami w kolorze jasnego blondu.
Każdy kosmyk był powywiajny w inną stronę, a grzywka spięta na czubku głowy kilkoma czarnymi wsuwkami.
Nastolatka miała jasną cerę i duże szare oczy.
Jej ubiór składał się z czarnego t-shirt'a i granatowych szortów a na stopach miała białe skarpetki.
- Zapewne państwo Jones... zapraszam do środka– powiedziała ciepło dziewczyna
Wchodząc do mieszkania poczułam miły zapach wanilii.
W sieni znajdowało się duże kwadratowe lustro wiszące na ścianie, a po przeciwnej stronie stała szafka na buty.
Obok niej stojak na ubrania powiesiłam na nim kurtkę i zdjęłam z nóg czarne trzewiki.
Wychodząc z sieni trafiłam do salonu połączonego z kuchnią.
Na beżowej sofie siedział mężczyzna z gazetą w dłoniach i fajką w zębach, a przy kuchence stała kobieta, która coś gotowała.
- Tato... państwo Jones już są ! - krzyknęła wesoło dziewczyna podbiegając do bruneta
Dotychczas obrócony do nas tyłem facet odłożył gazetę na szklaną ławę znajdującą się przed sofą.
Wstał i obrócił się w naszą stronę.
Wujaszek był naprawdę wysokim przystojnym brunetem z lekkim zarostem na twarzy średniej długości rozczochranymi włosami i zielonymi oczami.
Był ubrany w szary sweter z podwiniętymi do łokcia rękawami i granatowe jeansy, a na lewym nadgarstku mienił się srebrny zegarek.
- Dzień dobry - odpowiedział po chwili skrępowania
- Proszę usiądźcie - dodał pokazując na beżową sofę
***
Około dwie minuty później wszyscy czyli ja i wujek.
Zoye i Mike no i żona wujka siedzieliśmy wokół szklanej ławy patrząc bez słowa sobie w oczy.
- Czyli... - odezwał się nagle brunet
- To jest moja bratanica ? - powiedział tak jakby spodziewał się zupełnie kogoś innego
- Tak to ja... - odpowiedziałam znudzonym tonem
Sięgnęłam po kubek z herbatą stojący na ławie i podkuliłam nogi.
- Wyrosłaś... ostatnio jak cię widziałem biegałaś boso po trawie z lalką w dłoni a byłaś taka maleńka - oznajmił pokazując dłonią jaka to ja byłam wtedy malutka
- Przejdźmy do sedna sprawy - odezwał się po chwili Mike odkładając na szklaną ławę kubek z kawą
- Wie pan po co tu jesteśmy... dostał już pan papiery bierze pan za swoją bratanicę odpowiedzialność
- I tak dalej... ale obiecuję że jeśli tej dziewczynie spadnie chodź by włos z głowy to poczuje pan na własnej skórze jak... - powiedział mężczyzna o ciemnej karnacji
- MIKE ! - przerwała mu Zoye spoglądając na łysego z oburzeniem
Myślałam że zaraz wybuchnę śmiechem widząc przerażoną minę wujka Allana.
Za każdym razem łysy wyskakuje z tą super gadką i za każdym razem przedstawiciel mojej nowej pseudo rodzinki ma tą samą przerażona minę.
- Przepraszam za zachowanie męża - próbowała naprawić sytuację Zoye
- Nie nic się nie stało - odparł brunet
- Edina ! - zawołał nagle a zaraz po schodach zbiegła blondynka która wcześniej otworzyła nam drzwi
- Pokazałabyś Jodie jej pokój ? - zapytał mężczyzna
- Pewnie - oznajmiła z uśmiechem po czym podeszła do mnie i chwytając za nadgarstek ściągnęła z kanapy
Przyznam szczerze blondi miała niezły uścisk.
Edina zaprowadziła mnie na górę po jasno brązowych schodach.
Pierwsze piętro było raczej takim korytarzem w kolorze jasnego beżu, w którym po obu stronach były po dwie pary drzwi.
Dziewczyna otworzyła drugie drzwi po lewej i gestem zaprosiła mnie do środka.
Pokój był nieduży ze względu że znajdowaliśmy się na poddaszu prawa strona pokoju była tak jakby załamana pod delikatnym kątem.
Pod tym pochylonym sufitem znajdowało się łóżko typu tapczan, przykryte miękkim, białym kocem i kilkoma poduszkami w żywszych barwach.
Po lewej stronie pokoju znajdowało się jasno brązowe biurko z ciemno szarym obrotowym krzesłem, obok którego stała szafa w tym samym odcieniu co biurko na której przesuwanych drzwiach znajdowały się wielkie lustra.
Obok dużego mebla stała mniejsza szafka z kilkoma szufladami.
W kącie naprzeciw łóżka stał miękki fotel przykryty jakimś białym miękkim materiałem a obok niego znajdowała się duża zgięta nad fotelem srebrna lampa i mała półka nocna, na której leżało kilka książek.
Panele w pomieszczeniu były w kolorze ciemnego brązu, a ściany wahały się między jasno szarym a blado beżowym.
Nie zapomnijmy również o dwóch dość dużych oknach.
Mówiąc w skrócie pokój był boski.
- Przyniosłam ci kilka książek jeśli by ci się nudziło - rzekła dziewczyna
- Nie wiem co lubisz czytać i czy w ogóle lubisz... ale wybrałam po jednej z każdego możliwego gatunku - odparła dziewczyna o blond włosach
- Leżą na półce obok fotela - powiedziała Edina i wskazała ruchem głowy fotel
- Ubrania możesz rozpakować do szafy i szuflad... a jeśli będziesz chciała do mnie wpaść pogadać lub cokolwiek to jestem w pokoju obok - powiedziała ze smutkiem wychodząc z pokoju
- Chyba że już... już teraz chciałabyś pogadać albo potrzebowałabyś... pomocy w rozpakowywaniu ? - zapytała nastolatka i spojrzała na mnie
- Czekaj... - powiedziałam a dziewczyna błyskawicznie znalazła się z powrotem w pokoju.
- Tak... - powiedziała zaciekawiona
- Jakie książki lubisz czytać ? - zapytałam nastolatkę
***
Usiadłam na przykrytym białym kocem fotelu i wzięłam pierwszą lepszą książkę z półki.
Edina usiadła na łóżku podkuliła nogi i z dużym uśmiechem na twarzy patrzyła jak dokładnie oglądam książkę.
- Percy Jackson ? - zapytałam po chwili blondynkę podnosząc wzrok znad lektury
- Tak... mam całą kolekcję uwielbiam go ! - oznajmiła
– A czemu pytasz... nie lubisz takich książek ? - zapytała
- Nie... po prostu nigdy tego nie czytałam - odparłam zgodnie z prawdą
- Nigdy... o musisz zacząć choćby dziś ! - krzyknęła szczęśliwa
- Czekaj... zaraz ci przyniosę „Złodzieja Pioruna" - powiedziała uradowana
- Nie... nie teraz może wieczorem - powiedziałam zatrzymując wybiegającą z pokoju Edina
- Ach... no dobrze - odpowiedziała zatrzymując się w progu drzwi
- Coś czuję, że zaraz będzie obiad idziesz na dół ? - zapytała nastolatka
- Może najpierw się rozpakuję - powiedziałam rozglądając się po pokoju
- Pomóc ci ? - zaproponowała
- Nie trzeba... poradzę sobie sama - rzekłam
- Jak chcesz... będę czekać na dole - odparła na moje pytanie
Edina wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Ja jeszcze raz dokładnie obejrzałam uwielbianą przez dziewczynę książkę po czym odłożyłam ją na stojącą obok półkę.
Z masą innych książek, które na niej leżały i zabrałam się za rozpakowywanie.
Wstałam z fotela i podeszłam do stojącej przy ścianie dużej czarnej walizki i powoli rozsunęłam jej zamek.
Zaczęłam wykładać ubrania na łóżko jednocześnie ładnie je składając w kwadraty.
Najpierw kilka bluzek i trzy sweterki kilka par dżinsów i dwie pary dresów.
Dwie bluzy i bokserki no i jeszcze t-shirty oraz szorty.
Koszule i oczywiście bielizna oraz kosmetyki.
Po kilku minutach wszystko znalazło się na swoim miejscu czyli w szafie.
Szafce i szufladach walizka też trafiła do szafy a ja na łóżko.
Gdzie leżałam przez chwilę patrząc się w blady sufit pokoju.
Pojutrze rozpoczęcie roku szkolnego w nowej szkole.
Nowy dom i nowi ludzie czyli nowe zasady.
Nowość nie jest dla mnie niczym nowym.
Jest czymś co się powtarza co jakiś czas, a staje się to powoli nudne.
No ale co zrobisz znając życie za nie więcej niż trzy miesiące wyprowadzę się stąd i wszelki ślad po mnie zaginie.
Nie sprawiam głupich szczeniackich kłopotów i buntów typu :wydzieranie się że ich nienawidzę.
Że nie będę jeść lub nie zamierzam nigdzie iść albo stąd ucieknę.
To tylko głupie marnowanie czasu i pokazywanie że jesteś idiotą według mnie oczywiście.
Po pewnym czasie do pokoju znów weszła Edina
Trzymała w rękach tacę z dwoma kubkami i książką.
- Cześć...zamierzasz iść na ten obiad czy nie ? - zadała pytanie patrząc przy tym na mnie
- Szczerze mówiąc to nie - powiedziałam od zniechęcenia
- Tak myślałam... przyniosłam ci herbatę - odparła blondynka
- Pani Zoye... mówiła że nie słodzisz - powiedziała
- Oni jeszcze tam są ? - powiedziałam lekko zdziwiona
- Tak... tato podpisuje jeszcze kilka papierów - odpowiedziała na moje pytanie
- Racja... - powiedziałam i westchnęłam
Podniosłam się i usiadłam po turecku.
Edina postawiła na biurku tacę i podała mi kubek z gorącą herbatą natomiast ona usiadła na obrotowym.
Milczałyśmy przez chwilę cicho pijąc herbatkę.
- Nie zamierzasz się z nimi żegnać ? - zadała mi pytanie
- Z Zoye i Mike'm ? - zapytałam a ona kiwnęła głową
- Nie... po co się żegnać skoro pewnie niedługo znów się zobaczymy - odpowiedziałam jej
Edina spuściła lekko głowę gładząc palcami powierzchnię czerwonego kubka.
- Tam ta kobieta w kuchni... to twoja mama ? - zapytałam
- Tak to znaczy nie... to moja macocha - odparła
Zachłysnęłam się herbatą i nie mogłam nic powiedzieć bo kaszel mnie zagłuszał.
- Macocha ? - spytałam zdziwiona jej odpowiedzią
- Tak... - odpowiedziała biorąc kolejny łyk napoju
- Taka jak w kopciuszku... zła i wredna - powiedziałam
- I pewnie ma jeszcze dwie złe córki w zanadrzu ! - krzyknęłam
śmiejąc się przy tym
- Nie... taka miła i dobra - powiedziała
- A... wybacz że zapytam ale co się stało z twoją biologiczną matką ? - zadałam jej pytanie
- Zmarła na białaczkę gdy miałam cztery lata - powiedziała z anielskim spokojem w głosie tak jakby ją to w ogóle nie bolało
- I co... tak po prostu akceptujesz związek ojca i... - powiedziałam lekko zdziwiona spokojną postawą kuzynki
- Rose - wtrąciła się do mojej wypowiedź
- No właśnie... - powiedziałam
- Oczywiście a czemu nie ? -zapytała blondynka
- Tato ma prawo... być szczęśliwy znaleźć miłość w życiu a mi ona wcale nie przeszkadza - odparła
- Bardzo lubię Rose - rzekła dziewczyna
- Podziwiam... - powiedziałam
- Co ? - zapytała zdziwiona
- Twoją postawę... niektóre dzieciaki... no wiesz uprzykrzają życie swojemu nowemu rodzicowi - powiedziałam
Edina uśmiechnęła się i odłożyła kubek z powrotem na tacę.
- Mam podobnie... bo ja też cię podziwiam - odpowiedziała
- Wiesz... myślałam że będziesz w sobie zamknięta nie wpuścisz mnie do pokoju przynajmniej przez tydzień i nie... będziesz się do nikogo odzywać - rzekła speszona
- Pozory... mylą co ? - spytałam śmiejąc się przy tym
- No... - odparła szarooka
Znów nastała chwila ciszy Edina nagle utworzyła usta ale wycofała się z wypowiedzenia jakichkolwiek słów.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Pytaj śmiało - zachęciłam ją
- A jak było w twoim poprzednim domu ? - zapytała
- Mieszkałam u siostry matki Annie - odparłam
- Miała męża Johna... dwóch młodszych ode mnie synów czyli Petera i Edwarda... przy których szybko nauczyłam się wschodnich sztuk walki - powiedziałam
- Szkoła jak szkoła... rożne kultury i rożni ludzie - rzekłam
- Miałaś przyjaciół ? - zadała mi pytanie
- Nie - odpowiedziałam
- Dlaczego ? - zapytała zdziwiona nastolatka
- Po co się z kimś zaprzyjaźniać, skoro niedługo ich zostawisz... ale miałam... bliskich znajomych - odparłam
- Była ich... trójka - odpowiedziałam po na myślę
- A jak mieli na imię... jeśli mogę wiedzieć rzecz jasna - powiedziała dziewczyna o blond włosach
- Mey i Mark oraz Anabeth - opowiedziałam
Blondynka znów chciała o coś zapytać ale ponownie szybko zamknęła buzię i zalała się rumieńcami.
- Pewnie... chcesz zapytać o chłopaka - odpowiedziałam śmiejąc się przy tym
- I to bardzo ! - krzyknęła i zaczęła się śmiać
- W sumie to był taki jeden... - odpowiedziałam
- I... ? - zapytała
- I tyle... ale straciłam z nim kontakt tak jak z resztą znajomych - odparłam bez entuzjazmu
- Aha... wiesz masz fajną koszulę. - rzekła i uśmiechnęła się pokazując na zieloną koszulę którą miałam na sobie
- Dzięki - powiedziałam
- Ja idę na zakupy - powiedziała nastolatka i wyszła z pokoju
- Rozumiem - powiedziałam
***
Minęło trochę czasu od wyjścia mojej kuzyki postanowiłam zejść na dół .
Wstałam z łóżka i się wyprostowałam.
Wychodząc z pokoju spojrzałam w lustro szafy.
Widniała w nim średniego wzrostu chyba szczupła dziewczyna.
Była ubrana w zieloną koszulę i czarne legginsy a na stopach miała białe skarpetki.
Na lewym nadgarstku miała skórzaną czarną bransoletkę, a w uszach srebrne kolczyki wkręty tak dokładniej.
Miała jasną karnację i długie ciemne blond włosy spięte w wysoki kucyk i ciemno zielone oczy.
" Tak, to byłam ja "
***
Zeszłam schodami na parter kierując się w stronę salonu.
W kuchni nikogo nie było, a na beżowej sofie siedział wujek Allan przysłonięty wielką dwukolorową gazetą.
- Dobry wieczór - powiedziałam z grzeczności
- Jodie ! - krzyknął jakby wesoło i szybko odłożył gazetę na szklaną ławę
- Dobrze że cię widzę'chciał bym z tobą porozmawiać - powiedział mężczyzna o brązowych włosach
Usiadłam obok wujka podkulając nogi.
- Coś się stało ? - zapytałam
- Nic takiego... chciałem tylko zapytać jak się czujesz… i czy w ogóle ci się tu podoba - oznajmił z uśmiechem
" Tak myślałam jak zwykle ta sama gadka "
" Czy dobrze się tu czujesz ? "
" Czy coś nie gra ? "
" Może coś ci kupić ? "
" Może czegoś potrzebujesz ? "
" Ludzie ja potrzebuję świętego spokoju ! "
" No ale…wujek jest w tej branży nowy więc ma prawo się martwić "
- Czuję się bardzo dobrze i niczego mi nie trzeba - odpowiedziałam próbując uspokoić wuja ale wiedziałam że wyszło mi to bardzo sztucznie
- A jak pokój podoba się ? – dopytywał
- Tak... jest bardzo ładny – odparłam
- Edina i Rose pomagały mi go urządzać... no bo kto trafi w gust kobiety jak nie kobieta ? - zapytał mężczyzna
- Racja… - odparłam śmiejąc się przy tym
Nagle z hukiem otworzyły się drzwi mieszkania w których stanęła Edina z ogromną torbą zakupów, z której wyłaniała się masa produktów spożywczych.
- Pomoże mi ktoś !? - krzyczała ledwie co utrzymując równowagę
Na ratunek ruszyła Rose, która pojawiła się nie wiadomo skąd.
Kobieta szybko podbiegła do dziewczyny odbierając od niej wielką papierową torbę.
Rose to wyższa ode mnie o około dziesięć centymetrów niebieskooka i szczupła kobieta.
Ma ciemno brązowe włosy zwykle spięte w kok i wypuszczoną równo ściętą na linii brwi grzywką, która dodaje jej uroku.
Zwykle nie mówi dużo jest spokojna i miła.
Łagodna i opiekuńcza chodzi w granatowym fartuchu kucharza z czego można wywnioskować że gotowanie to jej hobby.
Pod fartuchem zwykle kryje się jakaś jasna bluzka z rękawem podwiniętym do łokcia i dżinsy podwinięte ponad kostkę a na stopach ma jasne skarpetki skryte pod czerwonymi kapciami.
Wujaszek ma szczęście, że trafił właśnie na taką kobietę.
Brunetka żwawo zaniosła do kuchni torbę z zakupami i zaczęła rozpakowywać produkty.
- Dziś na kolację będzie sushi. – oznajmiła blondynka która zaraz usiadła obok mnie na sofie
- Lubisz ? - zapytała
- Jeszcze nie miałam okazji spróbować
- No to dziś spróbujesz ! - krzyknęła dziewczyna
Zerknęłam na biały okrągły zegar wiszący na ścianie.
Dwudziesta późno siedziałam w ciszy oglądając telewizję do póki Rose nie zawołała wszystkich do stołu.
Spróbowałam kilka kęsów tej ryby ale stwierdziłam że nie jest to najsmaczniejsze danie choć nawet da się jeść.
Wszyscy zajadali się tym całym sushi rozmawiając o przeróżnych sprawach komentując wydarzenia.
Wszyscy oprócz mnie nie miałam ochoty na rozmowę wiec po piętnastu minutach odeszłam od stołu.
Podziękowałam za kolacje i poszłam na górę do swojego pokoju.
Po wejściu do mojego nowego pokoju wyjęłam z szuflady kosmetyczkę i piżamę składającą się z krótkich niebieskich spodenek oraz białej bokserki.
Poszłam wziąć kąpiel i wróciłam po trzydziestu minutach tak na oko.
Zapaliłam dużą lampkę stojącą obok fotela i położyłam się na łóżko wtapiając twarz w stertę kolorowych poduszek.
Obróciłam się w stronę okna i zasnęłam.
***
Obudziło mnie głośne huknięcie drzwiami.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam stojącą przy drzwiach, zakłopotaną Edine.
- Przepraszam nie chciałam cię obudzić - powiedziała speszona
- Nic się nie stało - powiedziałam
- W sumie dobrze że mnie obudziłaś - wymamrotałam
Moja kuzynka odetchnęła z ulgą i usiadła obok mnie na łóżku, a ja powoli się podnosząc również usiadłam i przetarłam leniwie zaspane oczy głośno przy tym siewając.
- Gotowa ? - zapytała z podekscytowaniem
- Niby na co ?- zapytałam zdziwiona
- Na jutro... pierwszy dzień szkoły ! - krzyknęła szczęśliwa
- Serio... się z tego powodu cieszysz ? - zapytałam ze zdziwieniem
- No w sumie tak ale nie z powodu nauki tylko ludzi - odparła nastolatka
- Ja i powrót do szkoły kojarzę raczej z powrotem do przyjaciół - rzekła
- Właśnie... jak się nazywają twoi przyjaciele ? - zapytałam zaciekawiona
- Thomas ale ja raczej ze wszystkimi próbuję utrzymywać dobre relacje... ale czasem się to nie udaje... - odparła na moje pytanie
- Zaczekaj.... ! - urwała nagle i wybiegła z pokoju.ale zaraz z powrotem wbiegła z dużym zdjęciem w dłoni
- To moja klasa... - oznajmiła pokazując mi fotografię
- Ci... dwaj blondyni od lewej to bliźniacy czyli Ron i Ross - powiedziała dziewczyna
- Ten... wysoki brunet to Ethan, obok niego stoi Cooper - odpowiedziałam i pokazała mi dwóch chłopaków
- Te... dwie blondynki to Chloè i Hannah są straszne... lepiej się trzymać od nich z daleka - powiedziała dziewczyna i przewróciła oczami
- Coś jak dwie lalunie które mają mnóstwo adoratorów i popularność ? - zapytałam a ona kiwnęła głową
- Do tego mają dzianych rodziców którzy załatwili im niezłe fury - odparłam
- Na fałszywych gębach mają zapewne dziesięcio centymetrową warstwę gładzi szpachlowej z Rimmela - powiedziałam
- Krótkie... spódniczki i czerwone szpilki na nogach... a i na pewno mimo swoich chłopaków ze szkolnej drużyny sportowej zarywają do wszystkich kolesi aby im odrobili pracę domową z matmy - odpowiedziałam
Edina zaniemówiła patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- No co ? - zapytałam zdziwiona
- Skąd o tym wiesz ? - zapytała
- Masowy przypadek rozległy na skalę całego państwa albo i szerzej - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej
- Uwierz... mi nie raz się takim lalunią w twarz przywaliło - odparłam śmiejąc się przy tym
Blondynka zaśmiała się pod nosem po czym z powrotem zaczęła przedstawiać osoby z fotografii.
- No dobra obok tych… świń - szepnęła
- Śmiało nie krepuj się ! -krzyknęłam
- … obok tych ŚWIŃ stoi pięcioosobowa zgraja z naszej szkolnej drużyny koszykarskiej
- No dobra... a który to chłopak tej całej Chloe bo z tego co widzę to ona jest chyba na wyższej pozycji niż Hannah… czekaj… tu nie ma jej chłopaka - powiedziałam
- Jest albo studentem... albo chodzi do trzeciej klasy… - rzekłam
- Bingo... jest w trzeciej klasie i jest wice kapitanem drużyny... - mruknęła
- Lecimy dalej... obok koszykarskiej drużyny pierścienia stoi właśnie... Thomas który tak właściwie jest naszym sąsiadem – powiedziała blondynka
Palcem pokazała na chłopaka z rozczochranymi blond włosami ubranego w biały t-shirt i dwukolorową bluzę z podwiniętymi rękawami do łokcia i szarych spodniach a na stopach miał czarne trampki.
Jednakże najbardziej zwracającą uwagę rzeczą w wyglądzie chłopaka były jego oczy.
Miały wyrazisty błękitny kolor ale najdziwniejsze było to że nastolatek wydawał mi się dziwnie znajomy.
- Coś nie tak ? - zapytała
- Nie... wszystko w porządku - odpowiedziałam
- Czemu pytasz ? - zapytałam zdziwiona
- Nie wiem… tak dziwnie zaczęłaś patrzeć na zdjęcie - powiedziała zmartwiona
- Wiesz… zdawało mi się… nie ważne - odpowiedziałam i westchnęłam
Edina dokończyła przedstawiać osoby ze swojej klasy.
- No to… do jutra - pożegnała się wychodząc z pokoju
Położyłam się z powrotem na łóżku ale długo nie mogłam zasnąć.
Nałożyłam więc słuchawki na uszy.
Muzyka to według mnie najlepszy lek na bezsenność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro