Rozdział II
Rozdział II
Uczta
Wyszehrad, 1378
Królowa Elżbieta Łokietkówna nie miała najmniejszych wątpliwości, w jakiej to sprawie wezwał ją syn do wyszehradzkiego zamku. Oto minęły już trzy lata, jak to król Ludwik przyrzekł rączkę swej najmłodszej córy oddać rakuskiemu* księciu Wilhelmowi z dynastii Habsburgów. W tym samym roku, gdy świat powitała maluczka Jadwiga, przybyło poselstwo z Wiednia, a królewscy swaci zaczęli opiewać, jakie to korzyści mógłby przynieść ten dynastyczny sojusz dla obu naddunajskich krain. Król Ludwik przychylnie rozważył tę propozycję. Cenił on książąt z Rakuz. Wielce więc rad był, że syn księcia Leopolda miałby w przyszłości zostać małżonkiem królewny Jadwigi. Postanowiono więc, że gdy dziatki podrosną wyprawi się zaślubiny i spisze umowę. Datę wyznaczono na dzień św. Wawrzyńca roku pańskiego 1378. Zbliżała się zatem pora, aby dopełnić obietnic, wiążąc dziedziców węgierskiej korony i rakuskiego berła małżeńskimi ślubami.
- Miłościwa królowo matko – Ludwik Andegaweński zwrócił się do Elżbiety Łokietkówny podczas biesiady w wyszehradzkim zamku. – Pokornym mym życzeniem byłoby, aby wasza miłościwość towarzyszyła mi w podróży do Hainburga, gdzie dokona się ceremonia zaręczyn naszej królewskiej córy Jadwigi z księciem rakuskim Wilhelmem.
Starsza królowa kiwnęła głową, godząc się na tę propozycję. Rada była ujrzeć swoją najmłodszą wnuczkę jako przyszłą dziedziczkę Rakuz. Książęta Habsburscy, co prawda, nie byli tak znamienitą dynastią jak szlachetny ród Andegawenów, lecz nie dało się nie zauważyć ich rosnących wpływów w Europie.
- Godzę się na tę prośbę, jaką wasza miłościwość mi składasz. Z wielkim weselem* obaczym* zaślubiny najmłodszej królewskiej wnuczki Jadwigi.
- Rad zatem jesteśmy – uśmiechnął się węgierski władca, upiwszy łyk wina. – Niedługo wyruszym w drogę.
Elżbieta Łokietkówna w wielkim skupieniu zaczęła przyglądać się swojej najmłodszej wnuczce - królewnie Jadwidze. Dziewczątko wraz ze starszymi siostrami rzucała pod stół kości dla psów, które to tylko czekały na smaczne kąski z królewskiej uczty.
Najmłodsza latorośl andegaweńskiego rodu liczyła już sobie czwarty rok życia i zapowiadała się na bardzo gładką* i miłą w obejściu niewiastę. Króla Elżbieta była rada, że dziewczątko posiadało po swej matce te same bystre oczęta oraz opadające miękkimi falami złociste pasma włosów. Co prawda, jej rysy nie były tak regularne jak u Elżbiety Bośniaczki, lecz starsza królowa uznała, że w przyszłości mała Jadwiga będzie uchodzić za nadobną damę. Również starsza królowa była rada słysząc od swego syna, jak wielkie Jadwiga poczyniła postępy w nauce.
- Czy królewna Jadwiga świadoma jest, gdzie ją wasza miłościwość zabierasz?
- Dowie się w swym czasie. Maluczka jest jeszcze, więc nie godzi się jej kłopotać.
- Słusznie, wasza miłościwość – odparła starsza królowa wodząc wzrokiem po komnacie, gdzie dwór spożywał wieczerzę.
Królowa poczęła czule wspominać czasy, kiedy to będąc panią wyszehradzkiego zamku ucztowała ze swym mężem i synami. Pytała króla Ludwika, czy pamięta pieśni francuskich trubadurów, których tak chętnie słuchała albo melodię lutni jej ulubionego grajka. Węgierski władca przywoławszy wspomnienia z przeszłości sam prawić począł o swym ojcu królu Karolu Robercie i jego upodobaniach. Potem zapłakał rzewnie nad losem swego brata Andrzeja i zaczął radzić się matki, jakby tu odzyskać koronę Neapolu.
- Wasza miłościwość przyzna mi rację, że książę rakuski byłby dobrym sojusznikiem w tej sprawie. Pragnąłbym wielce, aby jedna z mych cór wniosła neapolitańską koronę w posagu.
- Piękny to zamysł, wasza miłościwość. Nieboszczyk król Karol Robert bardzo by temu sprzyjał – rzekła Elżbieta Łokietkówna.
- Bardzo mnie cieszą wasze słowa – odparł król Ludwik, po czym skinął na służących, aby dolali mu więcej wina. – Życzyłbym sobie, aby uroczystości weselne królewny Jadwigi były tak huczne, jak królewny Marii.
Rok wcześniej para królewska wraz z starszą królową udała się do Czech ze swoją starszą córką Marią, aby doszło do jej zaślubin z czeskim cesarzewiczem Zygmuntem Luksemburczykiem. Przedstawiciele andegaweńskiej dynastii spotkali się wówczas z cesarzem Karolem, jego królewską małżonką Elżbietą Pomorzanką oraz ich potomkiem, który to w obecności biskupów, możnowładców i innych dostojników królewskich został zaręczony z królewną Marią. Uroczystości weselne trwały dwa tygodnie. Bawiono się hucznie i spisywano umowy znaczące dla dalszych losów obu dynastii. Król Ludwik dobrze wspominał to spotkanie, lecz jego żona Elżbieta Bośniaczka, uprzedzona do rodziny narzeczonego jej córki, nieprzychylnym okiem patrzyła w przyszłość.
Królowa w odróżnieniu od swojego męża nie przepadała za królewskimi dworami, gdzie dominowały wpływy germańskiej kultury. Elżbieta Bośniaczka była córką polskiej księżniczką z piastowskiej linii, która pamiętała najazdy Krzyżaków na kujawską ziemię. Królowa nie raz słyszała opowieści matki o Krzyżackich najazdach. Mając w pamięci przerażone oblicze matki, zapałała nienawiścią do zakonu oraz wszystkich krain, gdzie posługiwano się germańską mową. Królowa pragnęła, aby Ludwik zaniechał wydania córek za obcych książąt z naddunajskich królestw. Niestety, na nic się zdały jej łzy i błagania. Co więcej, ku rozpaczy królowej, Ludwik nakazał, aby królewny uczyły się germańskiej mowy. Dwór węgierski był jednym z najokazalszych w Europie, dlatego król nie mógł dopuścić, do tego, aby jego córki nie poznały zagranicznych języków. Ludwik zdawał sobie sprawę, że w przyszłości jego młodsze córy będą rządzić w naddunajskich krainach jako królowe, dlatego starał się, aby odebrały jak najlepsze wykształcenie. Jedynie najstarsza córka królewska Katarzyna miała poślubić francuskiego królewicza, z czego Elżbieta Bośniaczka wielce była rada. Pocieszała królową myśl, że choć jedno z jej dziatek zwiąże swój los z przyjazną krainą.
Podczas wieczerzy w zamku, Elżbieta Bośniaczka nie odzywała się prawie wcale. Wiedziała, że król nie jest przychylny temu, aby jego królewska małżonka mieszała się w ważne dla polityki królestwa sprawy. Król Ludwik cenił tylko swoich zaufanych doradców oraz miłościwą królową starszą. Elżbieta Bośniaczka bolała jednak nad tym, że węgierski władca niechętny jest również wobec szlachciców krakowskich i rzadko ziemię Lechicką nawiedza. Może oni byliby w stanie odwieść go od decyzji, co do małżeństw królewskich córek z germańskimi dziedzicami. Cóż jednak począć, kiedy król Ludwik wydał rozkaz, aby przygotować się w podróży do Hainburga, aby tam dopełnić obietnic złożonym przed trzema laty księciu rakuskiemu . Pozostało już tylko poinformować o tym niczego nie świadomą królewnę Jadwigę.
Gdy zbliżała się pora ułożenia do snu królewien, Elżbieta Bośniaczka wraz ze swymi damami udała się do komnaty dziewczątek. Gdy Katarzyna i Maria zasnęły za swoich posłaniach, Elżbieta Bośniaczka ucałowała ich czoła, po czym usadowiła na swoich kolanach najmłodszą Jadwigę, która to jeszcze nie zdążyła zmrużyć oczu.
- Jadwigo – szepnęła do niej czule królowa, po czym i na jej czole złożyła swój pocałunek. – Chciałabym opowiedzieć ci na dobranoc pewną polską legendę. Usłyszałam ją od mojej własnej matki, a twojej nieboszczki babki, Elżbiety Kujawskiej, piastowskiej księżniczki.
Jadwiga uśmiechnęła się szeroko i z zaciekawieniem zaczęła przyglądać się matce. Maluczka królewna uwielbiała opowieści, którymi matka nie raz zabawiała ją i starsze siostry w zaciszu zamkowych komnat.
- Co to za legenda? – spytała królewna Jadwiga.
- O Wandzie, co nie chciała Niemca.
- A dlaczego go nie chciała? – Jadwiga rozszerzyła oczy i delikatnie otworzyła usta. – Czy był szpetny lub zaklęty?
Królowa uśmiechnęła się dobrodusznie, po czym zaczęła snuć opowieść o urodziwej Wandzie i jej mądrym ojcu - królu Kraku, który rządził w Krakowie.
- Lechicka ziemia! – pisnęła mała królewna - Królowa babka mi nie raz o Krakowie opowiadała. Pamiętam jej historię o wawelskim smoku! A ojciec jest władcą Corona Regni Poloniae* – dodała z dumą.
- Bardzo dobrze, Jadwigo – kiwnęła głową jej matka. – Księżniczka Wanda miała tak jej ojciec rządzić tą krainą. Była to niewiasta mądra i sprawiedliwa, którą kochali poddani.
Potem królowa opowiedziała o niemieckim księciu, który zachwycony nadobną* niewiastą z grodu Kraka, postanowił poślubić ją i sprowadzić do swego królestwa. Jednak Wanda nie chciała opuszczać umiłowanego Krakowa i nie zgodziła się przyjąć oświadczyn niemieckiego księcia. Wtedy to książę zapałał nienawiścią do krnąbrnej niewiasty i zagroził najechać jej gród, jeśli nie przyjmie jego oświadczyn. Wanda postanowiła jednak pozostać w Krakowie i aby uchronić swój lud przed najazdem mściwego Niemca, zdecydowała się ponieść śmierć w odmętach Wisły.
- Boleję nad nią – westchnęła królewna Jadwiga, żałując bardzo biednej Wandy. – Jak ona wielce musiała ojca i lud swój miłować!
Królowa Elżbieta Bośniaczka przytuliła do serca swą najmłodszą królewnę, po czym szepnęła jej do ucha:
- Pamiętaj Jadwigo, bądź zawsze wierna ojcowskiej ziemi, tak jak Wanda z opowieści, którąś słyszała. Bądź miłościwa dla ludu swego. Niebawem wyruszysz do obcej krainy... - To mówiąc królowa ściszyła głos, aby damy dworu nie mogły usłyszeć ich rozmowy. – Lecz nawet z dala od rodzinnego domu nie zapominaj, żeś dziedziczką Piastów i Andegawenów!
Słowniczek
* rakuski – austriacki
* wesele – tu w znaczeniu: radość
* obaczym – zobaczym
* Corona Regni Poloniae -Korona Królestwa Polskiego
*gładki – tu w znaczeniu piękny, ładny
* nadobny – piękny, miły, ładny
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro