Rozdział szósty - Syn swojego ojca
Hej, jak widzicie udało mi się opublikować rozdział!
Generalnie jestem z niego bardzo zadowolony - mam nadzieję, że też będziecie. 😉
Polecam posłuchać do rozdziału cudownej piosenki Landona Austina Armor 💕💕💕
https://youtu.be/nZBFSYqtKS0
"Nie jestem kuloodporny, kiedy chodzi o ciebie
Nie wiem, co powiedzieć, kiedy robisz ze mnie wroga
Po tym jak wojna jest wygrana
Zawsze następuje kolejna
(...)
Żyjemy tylko wtedy, kiedy się posiniaczymy
Więc zdejmuję tę zbroję
Poddam się dzisiejszej nocy
Zanim oboje przegramy tę walkę
Zabierz moja osłonę
Wszystkie moje osłony
Zdejmuję tę zbroję dla ciebie"
- z piosenki powyżej
"W istocie, to zapewne największa z tragedii w naszej opowieści o kobietach rządzących egipskim światem: kobietom pozwalano konsekwentnie i regularnie sprawować rządy tylko w ustrojach pełnych ogromnych nierówności społecznych, charakteryzujących się najbardziej brutalnymi formami autorytarnej władzy. W większości nie dopuszczano ich do zdecentralizowanych rządów, jakimi były grecka demokracja czy rzymska oligarchia. (...) Monarchia działała inaczej; tu władza była ograniczona do kilku mężczyzn i kobiet tworzących dynastię."
- Kara Cooney, When Women Ruled the World. Six Queens of Egypt
"Zdecentralizowane systemy polityczne starożytnej Palestyny, Mezopotamii, Grecji, czy Rzymu dopuszczały, sprzyjały, a nawet rozwijały się dzięki, skrajnej - i często gwałtownej przemocy w polityce. W przeciwieństwie do nich społeczeństwo Egiptu nie tolerowało, a tym bardziej nie popierało, jakichkolwiek rozważań na temat nieudolności panującego, jego nieortodoksyjnych upodobań seksualnych, zaburzeń psychicznych czy innych szczegółów z jego życia, które mogłyby stać się podstawą do usunięcia go z tronu"
- Kara Cooney, Hatszepsut. Kobieta, która została królem
– Otwarte! – Neferure usłyszała głos Intefa, gdy zapukała do drzwi.
Gdy weszła do środka, kuzyn Mahesa siedział przy stole w kuchni. Miał przed sobą kawałek gipsowego ostrakonu, na którym wyryte było kilka linijek tekstu. Chłopak trzymał w ręce nieduże dłuto i wyglądał, jakby zastanawiał się, co jeszcze mógłby napisać.
– Mój kuzyn jest na górze – powiedział, uprzedzając jej pytanie. – Nasz kot wlazł na drzewo po drugiej stronie domu i teraz nie może zejść. Mahes i Per próbują go ściągnąć przez okno.
– A ty?
Wzruszył ramionami.
– Ja mam lęk wysokości.
– Rozumiem. – Pokiwała głową. – Cóż, ja nie mam, ale nigdy nie ściągałam kotów z drzew. Chyba tu na nich poczekam.
Intef zaśmiał się.
– Nie krępuj się. – Wskazał na miskę wypełnioną figami. – Możesz się poczęstować.
– Dzięki. – Księżniczka przysiadła się i sięgnęła po owoc. – Co robisz?
Chłopak zakłopotał się nieco i Neferure była przekonana, że gdyby nie śniada karnacja, zobaczyłaby na jego policzku rumieniec.
– Nie musisz mówić, jeśli to prywatne – zapewniła szybko, ale on i tak odpowiedział.
– Pisałem wiersz. Wiersz... do kogoś. – Przez chwilę się wahał, ale ostatecznie podał jej ostrakon.
Dziewczyna wczytała się w wersy, które brzmiały: „Bracie mej duszy, gdy patrzę na twój uśmiech, serce me zamiera. Pragnę chwycić twą dłoń i patrzeć na twe ogniste włosy przy księżycowym blasku. Pozwól, żebym..." – w tym momencie tekst się urywał, a Neferure poczuła się jak ignorantka.
– Czy ten wiersz jest dla... Pera? – zapytała dla pewności, choć wątpiła, by w okolicy mieszkało wielu innych chłopców o „ognistych włosach", a gdy Intef skinął głową, powiedziała: – Wybacz... Nie wiedziałam, że jesteście razem.
Speszył się jeszcze bardziej.
– Nie jesteśmy. Tylko... flirtujemy. – Uśmiechnął się lekko. – Znamy się od lat, ale dopiero niedawno zacząłem... patrzeć na niego inaczej. On chyba wie, ale... nigdy nie porozmawialiśmy o tym tak szczerze. Chciałbym spróbować przenieść naszą przyjaźń... wyżej. Pomyślałem, że zaproszę go na zabawę taneczną za pomocą tego wiersza. – Wskazał na ostrakon.
– To... miłe – powiedziała Neferure ostrożnie.
Chłopak ożywił się.
– Myślisz? Nie uważasz, że powinienem... zachować dystans?
Księżniczka zawahała się. Oczywiście słyszała o związkach dwóch mężczyzn, natomiast nigdy osobiście się z tym nie spotkała. Wiedziała, że niektórzy kapłani uważają takie relacje za nienaturalne i odzwierciedlające Chaos. Na ile się jednak orientowała, nie było to oficjalne stanowisko państwa, a już na pewno w żaden sposób takich stosunków nie karano.
– Nie jestem twoją rodziną i... nie czuję się kompetentna, by wyrażać aprobatę czy dezaprobatę wobec tego, z kim się spotykasz – powiedziała szczerze. – A co Mahes o tym myśli? Rozmawiałeś z nim o tym?
Intef nieco spochmurniał.
– Rozmawiałem. Ale on tego nie popiera. Uważa, że skoro nie modlimy się do Seta, to nie powinniśmy się do niego upodobniać. A wszyscy wiemy, że to jego niemożność bycia z kobietą wywołała wojnę bogów. Set sypiał z mężczyznami i nigdy nie dał Neftydzie dziecka, więc oddała się Ozyrysowi i zaszła z nim w ciążę. Dlatego Set go zabił... a lata później, gdy walczył o tron z Horusem, próbował go upokorzyć przed innymi bogami, uwodząc go.
Neferure przygryzła wargę.
– To prawda – przyznała – ale pamiętajmy, że Horus także aktywnie zaangażował się w tą relację i ostatecznie to on upokorzył Seta. A w naśladowaniu Horusa chyba nie ma nic złego, prawda? – zauważyła chytrze.
– Ale oni użyli tej seksualnej relacji w walce o władzę, próbując nawzajem zdominować jeden drugiego – wyraził wątpliwość młodzieniec. – Wyobrażasz sobie budować wieloletni związek na ich przykładzie?
Dziewczyna nie mogła się powstrzymać i zachichotała.
– O bogowie...! To by była katastrofa – zgodziła się, po czym wzruszyła ramionami. – Nie mam pojęcia, jak to się między wami potoczy, ale myślę, że zaproszenie go na tańce w niczym nie zaszkodzi. Nie jesteście jak bogowie, nie toczycie wojny. Skoro on też coś do ciebie czuje... Po prostu się dobrze bawcie. Nie robicie w końcu niczego zabronionego.
Chłopak pokiwał głową, a następnie spojrzał z powrotem na ostrakon. Neferure przypuszczała, że chce wrócić do pisania wiersza, zanim jednak miał szansę to zrobić, z góry rozległ się głos Mahesa:
– Intef! Przynieś suszone mięso z kuchni! Chyba tylko tak go ściągniemy...!
Szarooki młodzieniec przewrócił oczami z irytacją.
– Sam se przynieś! Upał mnie wykańcza, a jak kot chce być głupi, to niech tam siedzi! – odkrzyknął.
Nastał krótki moment ciszy, po której odezwał Per:
– Intef, proszę, pomóż nam!
Kuzyn Mahesa jęknął z frustracją, ale wzdychając ciężko, podniósł się z miejsca. Neferure obserwowała, jak zabiera znad paleniska wiszące tam płaty mięsa.
– Życz nam szczęścia albo będziesz się nudziła całe popołudnie – powiedział, puszczając do niej oko.
Wbiegł na górę po drewnianych schodach, a dziewczyna również wstała i nalała sobie wodę. Z piętra dochodziły ją urywane zdania w stylu: „Już prawie!", „Ostrożniej!", „No dalej!", „Tak, no chodź, mały!", „Jeszcze kawałeczek!", z których można było wnioskować, że kot zainteresował się przekąską, ale najwyraźniej zejście z gałęzi nadal szło mu opornie.
Właśnie rozważała, czy nie pójść i samej nie pomóc (choć nie przychodziło jej do głowy, co właściwie mogłaby zrobić, czego chłopcy nie byli w stanie), kiedy jej uwagę zwróciła stojąca pod oknem skrzynia. Jej wieko było otwarte, a ze środka wyglądał papirus z malunkami, co do których pierwszy przychodzący do głowy epitet brzmiał „dziwne".
Neferure odstawiła kubek na miejsce i przez chwilę walczyła z pokusą, ale ostatecznie zwyciężyła ciekawość. Dziewczyna podeszła do mebla i wyciągnęła ze środka jaskrawą grafikę. Szybko zorientowała się, jakiego rodzaju jest to „dokument" i poczuła, jak jej policzki czerwienieją.
Właśnie dlatego nie powinno się grzebać w cudzych rzeczach, pomyślała, ale mimo to zerknęła na kartkę raz jeszcze.
– Hmm... nie wiedziałam, że tak można – mruknęła do siebie, przekrzywiając głowę.
Zerknęła, czy aby na pewno nikt nie nadchodzi, po czym zwinęła papirus i wsunęła go za dekolt sukni. Pośpiesznie wygładziła na sobie materiał i sięgnęła dłonią, by zamknąć skrzynkę, gdy nagle jej wzrok uchwycił kolejną rzecz. Gdy poprzednia wywołała u niej rumieniec, ta sprawiła, że zbladła.
Powoli sięgnęła do wnętrza i jak we śnie wyciągnęła nie jedną, ale cały stosik papirusowych kartek z rysunkiem przedstawiającym kobietę w podwójnej koronie Południowego i Północnego Egiptu, z pyskiem zwierzęcia Seta zamiast twarzy.
Aby nie było żadnych wątpliwości, że nie jest to przypadkiem któraś z bogiń, obok postaci zapisane znakami hieratycznymi było jej imię – tyle, że zamiast prawidłowego „Maatkare Hatszepsut, Pani Obu Krajów", napis głosił: Setkaare Hatszepsut, Pani Ombos.
Neferure przejrzała pozostałe „ulotki" i znalazła kilka własnych podobizn (podpisanych: „Boska Małżonka Seta, Pani Ombos"), ale większość godziła mimo wszystko w jej matkę.
Skąd to się wzięło?!, myślała z przerażeniem, czując, jak jej ciało ogarnia słabość. Oczywiście, znała odpowiedź. Podobne papirusy były rozrzucane po całym mieście i choć jeden czy dwa mogły znaleźć się w domu Mahesa przypadkowo, to istniało tylko jedno wytłumaczenie tak pokaźnej ilość. Były tutaj, bo to jej przyjaciele byli autorami. Bądź udostępniali autorom swój dom – wszystko jedno, obie te rzeczy oznaczały dla dziewczyny jedno: byli buntownikami. Wrogami państwa.
Usłyszała, jak mężczyźni zbiegają z piętra, żartując między sobą, ale nie umiała uchwycić treści rozmowy. A potem nagle zrobiło się cicho. Gdy księżniczka podniosła wzrok, cała trójka stała w miejscu jak zamurowana, z przerażeniem patrząc to na nią, to na plik kartek w jej dłoni.
Nie zabrała głosu. Czekała. Chciała dowiedzieć, jakie to podszepty złych duchów podkusiły ich do jednego z największych świętokradztw. Do podburzania ludu przeciw władczyni.
Mahes przełknął ślinę i ostrożnie postąpił krok na przód.
– To... to nie jest tak, jak myślisz! – oznajmił, ale jego głos mówił, że jest na skraju paniki. Na czole młodzieńca Neferure dostrzegła kropelki potu, jego oddech wyraźnie drżał.
– Nie masz pojęcia, co myślę – odparła zimno.
Chłopak powoli podniósł do góry dłonie, prosząc tym gestem, by zachowała spokój.
– Myślisz, że przygotowujemy bunt przeciw królowej... a tak nie jest! Przysięgam ci to!
– Mówi prawdę – powiedział Intef poważnym tonem. – Żaden z nas nie szykuje rebelii.
Mahes spojrzał na dziewczynę błagalnie.
– Nebtu... proszę, pozwól mi wyjaśnić.
Beznamiętnym ruchem wrzuciła papirusy z powrotem od szuflady, po czym wyprostowała się i skrzyżowała ramiona.
– Słucham. W jakim celu są wam potrzebne rysunki szkalujące Maatkare?
– Dlaczego od razu szkalujące? Set też dokonywał szlachetnych czynów – wypalił nagle Per. – Jest obrońcą niebiańskiej barki boga Re. Chroni go przed uosobieniem Chaosu, Apopisem! Chroni nas przed ciemnością, jak Maatkare chroni Egipt!
Wszyscy spojrzeli na niego, jakby oszalał, i chłopak zamilkł.
– Maatkare nie została ukazana jako strażniczka Re, tylko jako król o głowie Seta – wycedziła przez zęby księżniczka. – Jako uzurpatorka. Bo tym był Set. Uzurpatorem. Przedstawienie naszej pani w koronie i z wyglądem Seta, oznacza przyrównanie jej do boga, który dokonał bratobójstwa, sprowadził na Egipt zamęt i cierpienie, a do tego jest odpowiedzialny za suszę i bezpłodność. Jestem absolutnie przekonana, że Maatkare nie poczułaby się ani trochę szczęśliwa, gdyby to odkryła. A poza tym, Intef przed momentem powiedział mi, jaki jest stosunek Mahesa do wszystkiego, co choćby kojarzy się z Setem. – Spojrzała ciemnoskóremu chłopakowi w oczy. – Co masz mi do powiedzenia?
Oblizał nerwowo wargi.
– Nie chcę organizować rebelii – powtórzył. – A już na pewno stać na jej czele! Zależy nam po prostu... aby ludzie byli czujni. Egipt ma już króla, a Hatszepsut pragnie przekazać koronę córce. To krok za dużo! Teraz wszystko w państwie toczy się pomyślnie, więc nikt nie przykłada wagi. Jednak... jeżeli Maatkare zrealizuje swój zamysł, może rozpętać się chaos. To próbujemy przekazać w tych rysunkach.
– Maatkare nie odważy się wyznaczyć córki na następczynię, jeśli będzie czuła, że nie ma poparcia ludu – wtrącił Intef. – W zwykłych okolicznościach sprzeciwianie się woli władcy to zdrada... ale jeśli sprzeciw wynika z wierności naszemu drugiemu władcy, królowa traci argument. Nie może zwrócić się przeciw Totmesowi, bo tylko udowodniłaby nasze racje. I straciłaby poparcie kleru, gdyby kazała go zabić.
– N i g d y nie kazałaby go zabić – warknęła Neferure, a młodzieniec pośpiesznie podniósł ręce w geście poddania.
– Wiem, mówię teoretycznie...!
– W każdym razie – podjął Mahes – rozrzucamy te kartki po całym mieście. By ludzie pamiętali. Nie szukamy stronników. Nie rekrutujemy armii. Nie zależy nam, aby przejąć władze i skierować Egipt na konkretne tory. Chodzi nam tylko o to, by została zachowana równowaga Maat. Wszystko co robimy, robimy dla wyższego dobra.
Mówił z taką szczerością i pewnością siebie, że Neferure nie była w stanie wątpić w jego słowa. Z wolna jej złość zaczęła znikać, zastąpiona przez wewnętrzne rozdarcie. Chciała potępić chłopaka za jego stosunek wobec matki, chciała móc bez wyrzutów sumienia nasłać do jego domu policję królewską... ale wszystko co on i Intef powiedzieli brzmiało tak sensownie i słusznie, że nie potrafiła nazwać ich czynu niemoralnym. A skoro nie był niemoralny, jak można było za niego karać?
– Król Mencheperkare nie pochwaliłby waszego czynu – powiedziała wreszcie.
Chociaż obecnie Totmes oddalał się od niej i Hatszepsut, wiedziała, że nigdy nie zezwoliłby na takie przedstawianie swojej macochy ani na jakąkolwiek formę podburzania przeciw niej. Gdyby dowiedział się o papirusach, skazałby młodzieńców na śmierć bez mrugnięcia oka, nawet jeżeli rzekomo tworzyli je w jego imię.
Mahes uśmiechnął się smutno.
– Wiemy o tym. Ale my walczymy dla ideałów. Król ma prawo nas potępić... ale nawet jeśli jest bogiem na ziemi, to jest też człowiekiem. Zasady tego świata wymagają, by postępował tak, a nie inaczej. Natomiast wierzę, że bogowie nas zrozumieją i docenią. Oni wiedzą, że postępujemy słusznie. – Westchnął.– Poza tym... to również sprawa rodzinna. I kwestia honoru.
– Co masz na myśli?
– Usiądźmy, dobrze? – Mahes wskazał krzesło i Neferure niechętnie zajęła na nim miejsce, gdy młodzieńcy usiedli na drewnianej ławie naprzeciwko.
– Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego ten dom wygląda, jakby należał do urzędnika? Dlaczego umiem czytać i pisać, choć jestem stolarzem?
Księżniczka musiała przed sobą przyznać, że nie ma bladego pojęcia. Właściwie mogła wszystkiego dowiedzieć się w miejskiej administracji, ale nigdy tego nie zrobiła. Nie wiedziała czemu. Może nie czuła się właściwie z myślą, iż miałaby znać Mahesa przez pryzmat informacji z drugiej ręki? Chciała wyrobić sobie o nim zdanie sama, poczekać aż opowie jej o sobie. Ale aż do dzisiaj tego nie zrobił...
– Mój ojciec był skrybą – oznajmił chłopak. – I nie byle jakim. Miał posadę na dworze. W radzie królowej.
– Króla – poprawiła mechanicznie Neferure, ale Mahes potrząsnął głową.
– Nie, wtedy była jeszcze królową. – Wziął głęboki oddech. – Miałem dziewięć lat, gdy Maatkare koronowała się na króla, a imię tronowe Totmesa zmieniono z Mencheperre na Mencheperkare, aby subtelnie podkreślić jego podrzędność. Już nie znaczyło „Wieczne są manifestacje Re", tylko „Wieczne są manifestacje duszy Re". A dusza jest ulotna bez ciała. Pamiętam, że ojciec był... zaniepokojony. Opowiadał nam, że jej pobudki były szlachetne, ale jednocześnie uważał to za bardzo ryzykowne zagranie. Regencja kobiety to nic niezwykłego... ale to bardzo rzadkie by rządziła w imieniu chłopca, który nie jest jej synem. Po tym, jak się koronowała... mój ojciec obawiał się, jak to się wszystko rozwinie. Nieważne, jak szlachetne były intencje królowej... kto raz sięgnął po władzę, nie będzie chciał jej wypuścić. I mój ojciec to zobaczył już wtedy. Minęło kilka lat i po kraju rozeszło się, że księżniczka Neferure zaczęła być przedstawiana jako następca tronu. A potem weszła w płodne lata, ale Maatkare nie zdecydowała się wydać ją za króla Totmesa. Zamiast wzmocnić pozycję swego wychowanka małżeństwem z księżniczką, postanowiła stworzyć konkurencyjną linie dynastyczną, a urzędnicy... urzędnicy to zaakceptowali. Nie mieli wyjścia. Niezgoda na ten stan rzeczy, oznaczałaby jeszcze większe niepokoje w pałacu... może nawet czystki.
– I... co zrobił twój ojciec? – zapytała Neferure.
Czuła, że już wie, dokąd prowadzi ta opowieści. Ale Mahes ją zaskoczył.
– Myślisz, że spiskował i został ukarany, mam rację? Nie, nie spiskował. – Chłopak splótł ze sobą palce dłoni i zapatrzył się na podłogę. – Maatkare zasięgała rad doradców i mój ojciec wypowiedział się, że uważa forsowanie sukcesji księżniczki za niepotrzebne i radykalne. Ale stanowił tylko jeden z wielu głosów, a jego zdanie w żaden sposób nie wpłynęło na jego pozycję na dworze. Był urzędnikiem niższego szczebla. Królowa go wysłuchała, a potem przeszła do innych i zapomniała, co mówił. Życie toczyło się dalej.
– Więc co się stało?
Młodzieniec przymknął oczy, jego twarz przecięła udręka.
– Upił się. Upił się w karczmie. A potem... potem powiedział kilka niefortunnych zdań pod adresem królowej. Nawet nie dowiedzieliśmy się, co dokładnie to było... Ale na pewno znalazło się tam urąganie na uzurpację przez nią roli władcy i prognozy tego, że młody król może nie pożyć długo... Że szykuje się zamach stanu i takie tam... Zresztą to nie jest ważne! – Otworzył oczy i Neferure mogła zobaczyć, że błyszczą w nich łzy. – Ważne jest to, że gwardziści wywlekli go stamtąd i zabrali go do pałacu. Tam go stracono następnego dnia za obrazę majestatu naszej władczyni – zakończył gorzko.
Złe słowa przeciwko królowi zawsze powinny być karane!, oznajmiło bezwzględnie coś w głowie księżniczki, ale dziewczyna nie mogła nie współczuć przyjacielowi. Jego ojciec popełnił jeden błąd... jeden śmiertelny błąd.
– To nie był koniec, prawda? – spytała cicho. – Waszą rodzinę spotkały reperkusje, zgadza się?
Mahes pokiwał głową, niezdolny mówić.
– Skonfiskowano im większość majątku ruchomego – włączył się Intef. – Zachowali dom, ale stracili główne źródło utrzymania, nie mogli zapłacić służbie... Mahes i jego brat, Paneb, stracili możliwość kariery... Paneba zostawiła potem żona. Odwróciła się od nich większość wpływowych przyjaciół. Moi rodzice, gdy jeszcze żyli, próbowali pomagać, ale mieliśmy własne problemy. Ja miałem trzynaście lat, niewiele mogłem zrobić. Ba, Mahes miał tylko czternaście. Wszystko było na głowie jego matki i brata.
– Przez kolejny rok zdrowie mojej matki bardzo się osłabiło. W końcu zapadła na jedną z tych lekkich chorób, które zwykle mijają samoistnie po trzech dniach... ale nie w jej przypadku. Była zbyt wycieńczona – powiedział Mahes wypranym z emocji głosem. – Trzy miesiące później, moje dwie młodsze siostry... zatruły się, jedząc nieświeży chleb. – Nagle jego głos się załamał i chłopak ukrył twarz w dłoniach. Per położył mu dłoń na ramieniu, próbując dodać otuchy.
Neferure czuła, jak rozdziera jej się serce. Choć jej poczucie sprawiedliwości wciąż było zdania, że ojciec Mahesa poniósł zasłużoną karę, jej umysł dopuścił do głosu możliwość, że może cena za wymierzenie tej sprawiedliwości była zbyt wysoka.
– Więc... – zawahała się, nie wiedząc, co powiedzieć w takiej chwili – ...dlatego twój brat stracił wiarę? Po tym wszystkim, co was spotkało?
– Ja wciąż myślę, że nic nie dzieje się bez powodu. Ale on uważał, że mój ojciec walczył o sprawiedliwość w imię bogów... i że gdyby istnieli, nie dopuściliby ani do jego śmierci, ani do tych wszystkich kolejnych tragedii – odparł chłopak. Patrzył gdzieś w dal pustym wzrokiem, a rzęsy miał mokre od łez.
– A... gdzie on teraz jest? – zapytała księżniczka, bojąc się, co może usłyszeć.
Mahes wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Zniknął z mojego życia, zanim skończyłem szesnaście lat. Pewnego dnia wyszedł do pracy w piekarni jak zwykle... ale nigdy tam nie dotarł. Przepadł jak kamień. Pewnie nie żyje, bo... nie wierzę, że mógł mnie tak po prostu zostawić. – Zadrżał, jakby czuł zimno.
Intef objął kuzyna, który kurczowo przywarł do niego i rozpłakał się w jego ramię. Neferure czuła, że też chce podejść i pocieszyć Mahesa, wyszeptać mu do ucha, że wszystko co złe już za nim. Ale wiedziała, że nie czułaby się dobrze, gwarantując coś, co było tak niepewne – szczególnie w sytuacji, gdy sam igrał z losem.
Siedziała więc w milczeniu przez kilka minut, aż chłopak w końcu się uspokoił. Oddychając głęboko, otarł dłonią twarz i spojrzał księżniczce w oczy. Dziewczyna wahała się chwilę, co powinna teraz powiedzieć.
– Mahes, Intef... Nie macie pojęcia, jakby bardzo mi przykro z powodu waszej rodziny – oznajmiła. – Nie jestem sędzią ani królem – Jeszcze nie, dodała w myśli – więc nie będę usprawiedliwiała ani potępiała tego, co dotknęła ze strony państwa waszą rodzinę. Nie zamierzam wam mówić, że wasz ojciec-wuj zasłużył na śmierć, bo nie mam prawa tego oceniać i nie jest to też kwestią naszej rozmowy... Mogę jedynie wyrazić swoje współczucie, że nie mogliście liczyć na nikogo poza sobą w tak ciężkich dla waszej rodziny chwilach. Chciałbym jednak wiedzieć... – szukała odpowiednich słów – ...czy wasza „misja" to rzeczywiście walka o Maat... czy raczej zemsta na królowej?
– To synowska powinność – odparł Mahes bez chwili wahania. – Zginął za to, w co wierzył. Jest moim o b o w i ą z k i e m kontynuować jego walkę w słusznej sprawie.
– Może nie był moim ojcem – wtrącił Intef – ale miał słuszność w pewnych kwestiach, a Mahes jest jedyną rodziną, która mi pozostała. Nie mogę się od niego odwrócić.
– Nawet jeżeli zupełnie niepotrzebnie ryzykujesz w ten sposób życie? – zapytała z niedowierzaniem dziewczyna.
Szarooki chłopak tylko uśmiechnął się boleśnie. Neferure przeniosła wzrok na Pera.
– Wierzę w ideały i wierzę w równowagę Maat. Zawsze byłem bardzo religijny – odparł rudzielec. – A nawet gdybym nie był, nie mógłbym odciąć się od chłopców. Są mi zbyt bliscy. – Kiedy to mówił, patrzył na Intefa. – Wiedząc, co robią i nie reagując na to, byłbym w oczach prawa współwinny... więc mogę być współwinny naprawdę. A więc jestem z nimi. Na dobre i złe.
Księżniczka pokiwała głową, po czym wstała i zaczęła nerwowo krążyć po kuchni. Wreszcie zatrzymała się i spojrzała na Mahesa oskarżycielsko.
– Macie blade pojęcie, co by było, gdyby te rysunki znalazł ktoś inny niż ja?! Ktoś, kto natychmiast pobiegłby po straż? – zapytała ostro. – A poza tym, nie pomyślałeś, że możecie być pod obserwacją?! Twojego ojca skazano, a ty nawet nie kryjesz, że myślisz tak samo: w każdej chwili ktoś może wparować do tego domu i urządzić rewizję!
Chłopak wyraźnie się speszył.
– To wszystko było pół dekady temu i policja nigdy nie poświęcała nam uwagi od tego czasu... ale może faktycznie, powinniśmy to przenieść w mniej oczywistą kryjówkę. Nie pomyśleliśmy...
– Och, litości! – wykrzyknęła Neferure. – Nie macie tego chować, tylko zniszczyć! Macie pojęcie, jak samo istnienie tego naraża życie was wszystkich?! Szczególnie twoje, Mahes, jako że to twój dom!
– Czekaj, czekaj! – Młodzieniec uniósł do góry palec. – Czy ja źle słyszę, czy ty... się o mnie martwisz? – Gdy nie odpowiedziała, uśmiechnął się szeroko. – No, proszę, martwisz się! Sądziłem, że jesteś wściekła z powodu obrazy królowej... a tymczasem ty jesteś zła, bo wystawiam
s i e b i e na niebezpieczeństwo!
Wyglądał na wyraźnie zadowolonego. Księżniczka poczuła, jak jej gniew wzrasta jeszcze bardziej, choć nie była pewna, czy jest zła na niego czy na siebie.
– Oczywiście, że jestem wściekła, bo obrażasz moją... moją panią! Ale... nie chcę też, żeby ci się coś stało. – Uderzyła pięścią o blat stołu w odruchu bezsilności, po czym spojrzała na chłopaka z rozpaczą. – Zależy mi na tobie, Mahesie.
Jego oczy rozbłysły. Poderwał się z miejsca.
– Mnie na tobie również – wyznał, podchodząc do dziewczyny i ujmując ją za ręce. – Naprawdę nie chciałbym stracić naszej przyjaźni z powodu różnicy przekonań.
Stali nieruchomo naprzeciwko siebie, jego przepełnione pasją onyksowe tęczówki wpatrzone w jej zielone. Neferure przełknęła ślinę.
– Nie uważasz, że to nie w porządku: zmuszać mnie, bym wybierała, komu być lojalna? Mojej władczyni czy tobie? – zapytała z bólem w głosie. – Masz inne poglądy niż ja i potrafię się w nie wczuć, ale to już nie są tylko myśli. Działasz przeciwko państwu i przeciw wszystkiemu w co wierzę! – Ścisnęła mocniej jego dłonie. – Proszę, Mahes... Jeżeli chcesz się przysłużyć królowi Mencheperkare, to są inne sposoby. Mogę... mogę jakoś zapewnić ci wstęp do pałacu. Zostaniesz urzędnikiem i będziesz mógł się przyczynić do większego dobra, jeśli tego chcesz! Tylko zaprzestań tych nielegalnych działań... nie tędy droga!
Młodzieniec westchnął i uciekł wzrokiem w bok.
– Nie chcę urzędu. Przykład mojego ojca pokazał mi, że byłbym tylko kroplą w morzu. Niewiele bym zdziałał, a jeszcze pewnie wplątałbym się jakieś pałacowe gry. – Nerwowo przeczesał dłonią krótkie kędzierzawe włosy. – Posunąłem się zbyt daleko, Nebtu. Nie mogę się cofnąć. Ale... nie zostało mi wiele rysunków do rozrzucenia. Gdy się skończą, nie będziemy tworzyć nowych. Jesteś to w stanie tolerować jeszcze przez kilka tygodni?
Gdyby to wszystko stało się miesiąc temu, już byłabym w drodze do najbliższej siedziby policji, pomyślała dziewczyna. Ale choć uważała, że Mahes i jego przyjaciele postępują źle, nie była w stanie się zmusić, aby ich wydać. Zamiast tego czuła desperacko potrzebę, by ich kryć i chronić za wszelką cenę. Przerażała ją świadomość, że w ciągu zaledwie paru tygodni zdrajcy stali się częścią jej serca i stawia ich ponad swoją matkę.
Ale byli jej przyjaciółmi. Nie miała wielu prawdziwych przyjaciół. Takich, którzy nie patrzyli na nią przez pryzmat tego, że była Córką Króla. Nie potrafiłaby spojrzeć w swoje odbicie w lustrze mając świadomości, że doprowadziła do ich śmierci.
A może... może jakaś jej cząstka mimo wszystko wierzyła, że to co robią jest słuszne? Księżniczka szybko wyparła tę myśl.
– Dobrze – powiedziała w końcu, sama nie wierząc w to co mówi. – Te kartki nie wyrządzą Maatkare większej szkody. Jestem w stanie przymknąć na nie oko. Ale... pamiętaj, że igrasz ze śmiercią. Proszę, bądź ostrożny.
Chłopak rozluźnił się.
– Dziękuję. Rozumiem, jak wiele cię to kosztuje. I dlatego tym bardziej przysięgam, że wkrótce się to skończy. Skoro potrafisz odsunąć swoje poglądy – posłał jej uśmiech – ja też jestem w stanie zawiesić swoją walkę.
Prychnęła.
– Mam wierzyć, że rezygnujesz z podżegania do rewolucji specjalnie dla mnie? – zadrwiła.
Mahes wzruszył ramionami.
– Wierz w co chcesz. Mam zamiar ci pokazać, że dotrzymuję słowa – powiedział i dodał nieśmiało: – Oraz jak ważna dla mnie jesteś.
Ostatnie zdanie sprawiło, że gniew zupełnie wyparował z Neferure. Pozostało tylko moralne rozdarcie oraz niepokój o los chłopaka i jego bliskich.
Amonie, spraw by to wszystko dobrze się skończyło!, pomyślała.
To chyba był najdłuższy rozdział do tej pory (obok prologu).
Myślę, że jesteśmy mniej więcej w połowie historii lub tuż przed tym - nie mam pewności, ile dokładnie będzie jeszcze rozdziałów, ale pomiędzy sześć a dziewięć. (To zależy od tego czy niektóre nie wyjdą zbyt długie - wtedy podzielę je w publiacji.)
Dobra, dość spraw orginizacyjnych!
Jak wrażenia? Co myślicie o postawie Mahesa, o odczuciach Neferure i jej stanowisku do nowej sytuacji?
A jak w ogóle widzicie kwestię egipskiej władzy i postawy Hatszepsut?
Przyznam, że pierwotnie rozdział miał się nazywać "Grzechy ojca, zbrodnie matki", ale te "zbrodnie" mi nie leżały. Bo z dzisiejszego punktu widzenia prześladowania polityczne i zabicie kogoś za to jest zbrodnią. Z perspektywy Mahesa działania Hatszepsut (zabicie jego ojca, uzurpacja tronu) to też zbrodnia.
Ale obiektywnie - prawo Egiptu definiowało ojca Mahesa jako zdrajcę i mówiło, że powinien zostać skazany. (I to nie jest problem tylko starożytności, bo i dzisiaj kara śmierci - niestety - ciągle obowiązuje w niektórych zachodnich krajach, zatem za zbrodnie nie uchodzi.) Z kolei kwestia uzurpacji tronu przez Hatszepsut jest niejednoznaczna - w końcu nigdy nie odebrała pasierbowi tronu.
Więc czy naprawdę popełniła jakąś zbrodnię? Kto tu był winny i gdzie się zaczyna, a gdzie kończy sprawiedliwość?
Jak powiedziała Neferure, nie czuję się kompetentny, by potępiać czy usprawiedliwiać którąś ze stron. Zostawiam ocenę Wam i chętnie ją poznam 😉
Następne rozdziały prawdopodobnie w lipcu - a w czasie tej przerwy zapraszam do mojego one-shotu o królowej Kleopatrze zatytułowanego Crown of Egypt lub mojego opowiadania o losach Heleny Trojańskiej: Helena z Troi. Początek.
Dziękuję wszystkim, którzy do tej pory czytali - nie macie pojęcia, jak bardzo motywowały mnie najmniejsze gwiazdki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro