Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy - Wizjonerka


Witam w pierwszym właściwym rozdziale! Naszą opowieść czas zacząć! 


Zadedykowane balbinaangelina w podziękowaniu za bycie pierwszą czytelniczką 💝💝💝



"Jeśli Hatszepsut naprawdę zamierzała wynieść Neferure do godności współwładcy, można by się pokusić, że chodziło jej o coś więcej niż ochrona ciągłości własnej dynastii: może w swoim rozumowaniu posiadanej władzy wykroczyła poza pragnienia służenia krajowi i bogom. (...) Gdyby wszystkie te hipotezy się potwierdziły, oznaczałoby to, że ostatecznie Hatszepsut stała się rewolucyjną mścicielką, romantyczną idealistką wierzącą, że może trwale zmienić charakter władzy królewskiej, wprowadzając do niej postać królowej - we współczesnym rozumowaniu tego słowa jako współwładczyni."

- Kara Cooney, Hatszepsut. Kobieta, która została królem



Rok 16 panowania Menchperkare Totmesa i Maatkare Hatszepsut* 

[*Formalnie Hatszepsut jest królem dopiero 10 lat, jednak wliczyła do swojego panowania czas, kiedy była regentką.]



– Tym razem udało się załadować obeliski na statki bez większych przeszkód. Jeśli bogowie pozwolą, dotrą tu w ciągu dwóch tygodni. Wszystko wskazuje na to, że zdążymy je ustawić w świątyni Amona jeszcze przed porą wylewu – zdał raport Senenmut, a Hatszepsut skinęła głową.

– Dzięki niech będą Sobkowi! Tak się martwiłam, po tym jak ten największy pękł, jeszcze zanim go podniesiono – powiedziała z ulgą władczyni i nie kryjąc zadowolenia dodała: – Myślę, że nic tak nie uświetni obchodów moich trzydziestych urodzin jak ich piramidalny kształt i światło słońca odbijającego się od boków.

– W rzeczy samej, pani, to znakomicie podkreśli, że jesteś nie tylko córką Amona, ale i córką samego Re – przytaknął skwapliwie doradca.

– Synem Re – poprawiła łagodnie Hatszepsut. – Król jest zawsze mężczyzną, Senenmucie.

Pochylił nisko głowę.

– Wybacz, wasza królewska mość. Wciąż ciężko mi się przestawić...

– Mnie samej czasem też – przyznała władczyni z uśmiechem.

Minęło dziesięć lat, odkąd zdołała przeforsować swój projekt i koronować się na króla. Nadal musiała godzić sposób w jaki się przedstawiała z ideologią religijną Egiptu. Sobekneferu wieki wcześniej nie kryła swej kobiecości i nazywała siebie Córką Re, i choć Hatszepsut początkowo podążała tym przetartym szlakiem, wkrótce zdała sobie sprawę z odmienności swojej sytuacji.

Sobekneferu rządziła sama, a Hatszepsut dzieliła tron z chłopcem, który każdego dnia był bliżej stania się mężczyzną. Gdy osiągnął pełnoletność, władczyni zrozumiała, że jeśli chce zachować swój autorytet w oczach poddanych i dominującą pozycję jako starszego wiekiem władcy, a także kontrolę nad swym wychowankiem, musi zostawić swoją kobiecą cześć za sobą. Dlatego niedawno porzuciła tytuł Córki boga słońca na rzecz Syna. Tylko król-mężczyzna może nakazać posłuszeństwo drugiemu królowi, więc tym stała się Hatszepsut w oficjalnych inskrypcjach.  

Zażegnawszy problem, mogła powrócić do dalszego rządzenia. Totmes może i był dorosły, ale wciąż młody i impulsywny – rozsądnie było, by dalej pobierał nauki, a jego macocha w tym czasie stała na straży Obu Krajów, jak wtedy gdy był niemowlęciem. Chłopak nie oponował zbytnio w tym względzie i władczyni mogła nie niepokojona realizować kolejne przedsięwzięcia.

Jeszcze gdy był mały, Hatszepsut wysłała ekspedycję do leżącego na południe od Egiptu kraju Punt. Wyprawa przywiozła ze sobą liczne bogactwa: nie tylko cenne kruszce, ale i sadzonki drzewek mirtowych oraz kadzidłowców, a także egzotyczne gatunki owoców i nie widziane w tych rejonach zwierzęta. Okazała się pełnym sukcesem: wzbogaciła państwo i przydała władczyni poparcia.

Teraz, wraz ze swoimi trzydziestymi urodzinami, Hatszepsut zdecydowała się na kolejne przedsięwzięcie: wielkie święto Sed, tradycyjnie obchodzone przez władcę po trzydziestoletnich rządach, choć w praktyce mało który król czekał tak długo i zazwyczaj szukał wygodnego pretekstu, by je celebrować.

Hatszepsut i tutaj podążyła za Sobekneferu. Poprzednia kobieta-król twierdziła, że została wybrana na władcę jeszcze przez swojego ojca, mimo faktu istnienia jej brata. Hatszepsut nakazała rozgłosić wszem i wobec, że sam bóg Amon naznaczył ją na króla w dniu jej poczęcia, i że władała wespół ze swoim ojcem od dnia narodzin. Dwanaście lat rządów z Totmesem Pierwszym, trzy z Totmesem Drugim i piętnaście z Totmesem Trzecim dały idealną liczbę, której potrzebowała.

– Chcę ostatecznie przypieczętować tym świętem swoje osiągnięcia – powiedziała do Senenmuta. – Jeśli wszystko pójdzie jak powinno, mam zamiar za rok zorganizować kolejną uroczystość i ogłosić w końcu Neferure moją współwładczynią. Co o tym myślisz?

– Myślę, że nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych, wasza królewska mość – stwierdził mężczyzna z uczuciem.

Hatszepsut uśmiechnęła się.

– Wiele z tych rzeczy osiągnęłam dzięki twojemu wsparciu. Teraz także dzięki tobie moje urodziny otrzymają najwspanialszą możliwą oprawę. – Splotła ręce na brzuchu. – Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć. Możesz mnie prosić o co chcesz!

Starszy mężczyzna zaśmiał się delikatnie, po czym zapewnił:

– Służba tobie to wystarczająca nagroda, boska. A jednak... po twoich urodzinach, chciałbym, pani, otrzymać odprawę i przenieść się na prowincję.

Zamrugała.

– Chcesz odejść z pałacu? – zapytała z niedowierzaniem.

Senenmut ze smutkiem pochylił głowę.

– Jestem stary, pani. Już dwa lata minęły, jak rozpoczęła się piąta dekada mojego życia. Twój ojciec i jego poprzednik byli młodsi ode mnie, gdy odeszli w kraj Ozyrysa. Pozwól, że spędzę swoje ostatnie lata z dala od zgiełku stolicy.

Władczyni westchnęła ciężko i spuściła wzrok.

– Zawsze byłeś moim wielkim oparciem. Nie wyobrażam sobie rozwiązywać kryzysy bez twojej pomocy...

– Jak mówiłem, mam już swoje lata. Śmierć przypuszczalnie weźmie mnie przed tobą. Wtedy też będziesz musiała sobie radzić beze mnie.

Pokiwała głową z namysłem.

– W istocie masz rację... Postaram się znaleźć na twoje stanowiska nowych ludzi. Mam jednak nadzieję, że nawet po odejściu z dworu, nie odmówisz mi swojej rady, gdy cię czasem odwiedzę.

– Będzie dla mnie zaszczytem móc jej udzielić – zapewnił gorąco.

Mężczyzna ukłonił się i opuścił komnatę audiencyjną. Hatszepsut sięgnęła po owoce agrestu, leżące na ustawionym przed nią stole, chcąc ugasić dręczące ją pragnienie. Dzień był wyjątkowo duszny i cierpiąc na swoje własne dolegliwości władczyni wyjątkowo źle go znosiła. Ekscytacja na myśl o celebracji urodzin już niedługo bardzo ją ożywiła, ale skoro tylko znowu została sama, jej zły nastrój powrócił.

Może powinnam przygotowywać Totmesa i Neferure na swoje odejście?, pomyślała, wkładając owoc do ust. Trzydzieści lat...! Miałam czworo rodzeństwa i żadne z nich tylu nie dożyło. Mam co świętować, ale czas bym poważnie się zastanowiła nad tym, co ma nadejść.

– Wasza królewska mość...! – głos zdyszanego sługi, który wbiegł do komnaty, wyrwał Hatszepsut z jej myśli.

– Wasza królewska mość – powtórzył człowiek, kłaniając się nisko. – Król Mencheperkare oraz pan Anen wrócili z wyprawy łowieckiej. Chcą wiedzieć, czy jesteś, pani, zajęta.

Twarz władczyni rozjaśniła się zaraz po usłyszeniu nowiny.

– Nie, nie jestem! Przekaż, że na nich tu czekam i z radością zjem z nimi posiłek.

Machinalnie poprawiła złoty diadem na brązowych włosach. Władczyni zawsze winna wyglądać nienagannie. Nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy, gdy widzi ją rodzina, pomyślała. Bo to rodzina winna być pod jej wrażeniem w pierwszej kolejności. Młody król musiał widzieć kobietę, która jest piękna, silna i pełna elegancji mimo swego wieku. Która roztacza wokół siebie szacunek i autorytet. Dopóki będzie czuł wobec niej podziw, kontrola nad nim będzie łatwiejsza.

A Anen musi widzieć mnie piękną, niezależnie od wszystkiego, dodała w myśli, nie mogąc się już doczekać chwili, kiedy go zobaczy.




Totmes i Anen musieli się przebrać po podróży, zanim przyszli, bo gdy się zjawili mieli na sobie czyste tuniki, a na twarzach nie było śladów pyłu, który niewątpliwie wzbijał się wokół nich w czasie jazdy rydwanem.

– Matko – powitał ją Totmes, a ona natychmiast podniosła się z tronu.

– W końcu jesteście! Nie macie pojęcia jak ten tydzień mi się dłużył. – Objęła mocno pasierba, a potem odsunęła się i wygładziła dłońmi swoją błękitną suknię. – Ufam, że polowanie było owocne.

Chłopak błysnął szerokim uśmiechem, którego biel odcinała się wyraźnie od jego śniadej karnacji.

– I to jeszcze jak – zapewnił z dumą.

– Totmes jest znakomitym łucznikiem i tropicielem. Ze wstydem przyznam, ale nie mogę się z nim równać jako myśliwy – dodał Anen, zbliżając się do Hatszepsut.

Władczyni wzięła go za ręce i spojrzała mu z uczuciem w oczy.

– Cieszę się, że wróciłeś. Moje komnaty zdawały się bez ciebie puste – powiedziała miękko.

Mężczyzna roześmiał się cicho.

– Gdyby nie myśl, że musisz ze zniecierpliwieniem nas wyglądać, polowalibyśmy jeszcze wiele dni. – Przybrał poważny wyraz twarzy. – Totmes przywiózł ci coś z naszej wyprawy. Sam je schwytał.

Hatszepsut z zaciekawieniem spojrzała na pasierba, a młody król klasnął na służbę. Po chwili do sali wniesiono dwie drewniane klatki, a nich dwa nieduże cętkowane kociaki, w których władczyni rozpoznała młode lamparty.

– Zdawały się bardzo zagubione, nie było przy nich matki. Uznałem, że lepiej im będzie żyło się w pałacu – powiedział Totmes i posłał jej uśmiech. – To mój prezent dla ciebie z okazji twoich zbliżających się urodzin i święta Sed.

Hatszepsut westchnęła z zachwytem.

– O mój chłopcze, dziękuję ci!

Władczyni odesłała służbę, przykazując umieszczenie zwierząt w menażerii, i cała trójka zasiadła się przy niewielkim stole, na którym czekały już przyniesione placki z soczewicy oraz pieczona gęś i miodowe ciasto wraz z dwiema karafkami wina.

Kiedy Totmes sięgnął po swoja porcję, Hatszepsut przyjrzała mu się uważnie. Myślała o tym, że gdy zasiadł na tronie niewielu naprawdę sądziło, że ten wątły chłopiec, który zaczął mówić z opóźnieniem i był dzieckiem chorowitego ojca, przeżyje swoje wczesne lata. A jednak dziś władczyni miała przed sobą wysokiego młodego mężczyznę o opalonej na złoty brąz twarzy i roziskrzonych oczach. Ciemnogranatowy kolor tuniki podkreślał jego szczupłą i proporcjonalną sylwetkę. Nikt nie postrzegał go już jako słabe ogniwo królewskiej dynastii.

– Kiedy na ciebie patrzę, Totmesie – powiedziała Hatszepsut miękko – wspominam twojego dziadka. – Wyciągnęła dłoń i położyła mu ją na policzku. – Kiedy wracał z polowania, miał ten sam błysk w źrenicach, tak samo rozwiane włosy i podobnie się uśmiechał. – Cofnęła rękę i westchnęła z nostalgią.

– Żałuję, że nie mogłem go poznać – powiedział chłopak. – Uczynił Egipt wielkim i mogę tylko marzyć, by mu dorównać.

– Bogowie nie bez powodu uczynili cię jego odbiciem. Wierzę, że jest ci przeznaczona jego wielkość – odparła macocha ciepło.

Twarz młodzieńca rozpromieniła się. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale w progu komnaty stanął sługa i oznajmił:

– Wasze królewskie mości, przyszła królowa Satiah. Ponoć prosiłeś, panie, by do was dołączyła.

Totmes z ożywieniem zerwał się z miejsca.

– Tak, to prawda. Wpuść ją!

Dworzanin się wycofał, a do środka weszła czarnowłosa dziewczyna o jasnobrązowej skórze, ubrana w zwiewną szkarłatną suknię. Totmes podszedł do niej i powitał pocałunkiem w czoło. Gdy się odsunął, długo patrzyli sobie w oczy.

– Dziękuję, że po mnie posłałeś. Ogromnie za tobą tęskniłam przez ostatnie dni – powiedziała, kładąc jedną dłoń na sercu chłopaka, a drugą na swoim.

– Ja również, Satiah, ja również. – Przesunął czule kciukiem po jej policzku. – Jak się czujesz?

– Bardzo dobrze. – Spojrzała mu w oczy. – Na pewno chcesz już teraz porozmawiać o tym z matką? Dopiero wróciłeś do domu, musisz być zmęczony...

– Chcę to mieć już za sobą – zapewnił. – Chodź, najpierw coś zjemy.

Podprowadził żonę do stołu, gdzie dziewczyna dygnęła przed teściową. Hatszepsut skinęła jej głową i gestem wskazała miejsce.

Przez kilka minut wszyscy jedli w milczeniu i dopiero gdy cała czwórka skończyła posiłek, Hatszepsut zapytała łagodnie:

– O jakich to rzeczach pragniesz mi powiedzieć, Totmesie?

Młodzieniec i jego ukochana wymienili ze sobą uśmiechy.

– Zwlekaliśmy z powiedzeniem ci o tym, żeby nie zapeszyć, ale mamy już pewność – powiedział król, odwracając się do władczyni. – Matko, Satiah i ja spodziewamy się dziecka – ogłosił.

Hatszepsut z wrażenia odłożyła swój puchar z winem. Po chwili – chwili, która zdawała się Totmesowi dłuższa niż powinna była być – kobieta nachyliła się w stronę Satiah i uścisnęła jej ręce.

– Gratulacje, moja droga. – Przeniosła spojrzenie na pasierba. – To wspaniała wiadomość, Totmesie. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że niebawem w komnatach pierwszy raz od tylu lat będzie słychać płacz dziecka!

Totmes pochylił lekko głowę, przyjmując jej życzenia, ale z trudem powstrzymywał westchnięcie. Wszyscy wiemy, że wcale nie cieszysz się, tak jak powinnaś..., pomyślał.

– Chciałbym... – Wziął głęboki oddech, po czym spojrzał w oczy macochy. – Podczas święta Sed, chciałbym oficjalnie ogłosić Satiah moją Wielką Małżonką.

Skoro tylko powiedział te słowa, nagle wydało się, jakby temperatura powietrza gwałtownie spadła. Hatszepsut nie uśmiechała się już, jej wyraz twarzy i spojrzenie były nieprzeniknione. Po sekundach, które młodemu królowi zdawały się wiecznością, władczyni odezwała się:

– Satiah, Anenie, czy możecie zostawić mnie i Totmesa samych? Musimy przedyskutować kwestię koronacji nowej Wielkiej Małżonki w kontekście politycznym... Tylko byście się znudzili. – Mówiła pozornie lekkim tonem, ale w jej głosie słychać było stanowczo.

Anen tylko westchnął, zanim podniósł się z miejsca i skierował do wyjścia. Tarcia w kwestii sukcesji tronu między Hatszepsut i Totmesem bardzo go bolały, był jednak bezsilny. Gdyby zaczął angażować się w politykę, natychmiast narobiłby sobie wrogów, a jego próby mediacji zapewne każde z królów uznałoby za osobistą „zdradę". Przetrwał ponad dekadę u boku Pani Obu Krajów, bo zawsze trzymał się taktownie na uboczu, i nie miał innego wyjścia, jak dalej zachowywać neutralność.

Satiah spojrzała na męża z niepokojem w dużych ciemnych jak węgiel oczach, gotowa wspierać go w rozmowie z macochą, ale młodzieniec gestem nakazał jej wyjść. Choć jej obecność obok dałaby mu motywacje, to rozumiał, że nie powinna się teraz denerwować.

Dziewczyna podążyła za Anenem i dwoje władców Egiptu zostało w komnacie samych.

– Po co ci Wielka Małżonka? – zapytała wprost Hatszepsut.

– Król jest mężczyzną. Bogini ładu Maat wymaga, by stała przy nim kobieta. Tylko tak zostanie zachowana równowaga.

– I dlatego mamy przy sobie Neferure. Nie nosi wprawdzie tytułu królowej, ale pełni wszystkie jej obowiązki rytualne. O co naprawdę ci chodzi?

Totmes jęknął z frustracją.

– Dobrze wiesz! Będę ojcem, Hatszepsut. Mój syn może w przyszłości odziedziczyć tron, ale Satiah nie pochodzi z królewskiego rodu. Gdy ogłoszę ją swoją główną żoną, to wzmocni pozycję wszystkich naszych przyszłych dzieci. – Odetchnął głęboko. – Chcę uniknąć podobnych sytuacji jak ze mną i z moim ojcem. Żaden z nas nie był synem Wielkiej Małżonki i obaj mieliśmy przez to słabsze roszczenia do tronu w oczach wielmożów i kapłanów. Wiem, że nie ukoronuję każdej mojej ciężarnej żony, ale... uważam, że Satiah jest tego godna, a to będzie mimo wszystko moje pierworodne dziecko. Nie chcę, żeby ktoś zakwestionował kiedyś jego prawo do władzy.

– Każdy twój potomek będzie dziedzicem tronu, niezależnie od rangi swojej matki, nie ma potrzeby nikogo wyróżniać – oświadczyła Hatszepsut i z pozornym spokojem upiła łyk wina z pucharu. – Nie mogę się zgodzić na koronację Satiah. To byłby jawny afront wobec Neferure. Twoja siostra jest najważniejszą kobietą w Obu Krajach, zaraz po mnie. Jest córką dwóch królów i najwyższą kapłanką Amona. To ona powinna być twoją Wielką Małżonką. Osadzenie przez ciebie jakiejkolwiek innej kobiety u swojego boku oznaczałoby obrazę majestatu twojej siostry.

Chłopak zagapił się na nią z niedowierzaniem.

– Wyrzucasz mi, że się z nią nie ożeniłem? O ile dobrze pamiętam, matko, to  t y  sama odrzuciłaś projekt mojego małżeństwa z Neferure – przypomniał ze złością.

– I nie zmieniłam mojego stanowiska w tej kwestii – odparła spokojnie władczyni. – Istnienie dynastii wisi na kruchej nici twojego życia. Dziecko, które spłodziłeś, może urodzić się martwe, a złośliwe choroby lubią zabierać nawet młodych i silnych ludzi jak ty. W takiej sytuacji Neferure jest twoją jedyną następczynią. Będąc niezamężna ma szersze pole manewru. Może mieć własne dzieci. Jeśli twoje nasienie okazałoby się słabe, a Neferure zostałaby twoją żoną zobowiązaną do zachowania wierności... mielibyśmy katastrofę. I proszę, nie mów, że w takim razie podsyłałbyś jej kogoś do łoża na swoje miejsce, bo jakoś ciężko mi w to uwierzyć.

Totmes skrzyżował ramiona na piersi.

– Przestań się tłumaczyć w ten sposób! Być może, gdy miałem te dwanaście, trzynaście lat, naprawdę tak myślałaś, ale to już przeszłość – powiedział ze złością. – Nie chcesz wydać za mnie Neferure, bo pragniesz, by po twojej śmierci została królem Egiptu! Jako moja żona musiałaby pozostać w moim cieniu. Trzymając ją w panieństwie, dajesz jej perspektywy.

Zapadła cisza, przez dłuższą chwilę oboje mierzyli się wzrokiem.

– Czy jest czymś złym, że pragnę przekazać jedynej córce moje dziedzictwo? – zapytała w końcu ze spokojem Hatszepsut.

– Oczywiście, że nie. Ale Egipt ma już króla. Mnie! – Oczy młodzieńca miotały błyskawice, ale starał się mówić spokojnie i powoli: – Wiem, że wszystko co mam, zawdzięczam tobie. Ty mnie wychowałaś i wyedukowałaś, i ty mnie osadziłaś na tronie. Nigdy nie zdołam w pełni podziękować za to, co dla mnie zrobiłaś. Ale od pewnego czasu coraz bardziej widać, że... odeszłaś od tego, co było twoim celem: od ochrony dynastii. Kiedy byłem dzieckiem, tylko Neferure mogła być następcą tronu, to oczywiste. Jednak jestem już dorosły i wkrótce będę mieć własnego potomka. Ochroniłaś nasz ród, i czas byśmy wrócili do dawnego porządku. Tron powinien przechodzić z Ozyrysa na Horusa. Z ojca na syna. Nie z brata na siostrę. Nie oddam tronu Neferure kosztem mojego dziecka.

Kobieta uśmiechnęła się lekko.

– W istocie tak każe tradycja. Ale czy Horus nie powinien mieć przy sobie Izydy? Sam powiedziałeś, że król potrzebuje królowej. Może... – zawiesiła głos – ...może przez te wszystkie tysiąclecia błędnie to interpretowaliśmy? Może Izyda wcale nie była Wielką Małżonką Króla, tylko kobietą-królem, która stała przy mężu i synu? – Popatrzyła przez okno na popołudniowe niebo. – Myślałam nad tym wiele lat i jestem coraz bardziej przekonana, że bogowie chcieli, by to się tak potoczyło. Zabrali twojego ojca, a potem doprowadzili mnie na tron... Bym zapoczątkowała współrządy między mężczyzną i kobietą. Bym otwarła mej córce i wszystkim kolejnym kobiecym Horusom drogę do podwójnej korony Egiptu.

– Ciekawe, czy przyszłoby ci to do głowy, gdybym był synem z twojego łona – zaszydził Totmes.

– Gdyby, gdyby, gdyby... Nigdy nie dowiemy się „co by było gdyby"! – odparła gniewnie władczyni i zapytała ostro: – Powiedz mi: czy uważasz nasze wspólne panowanie było złe dla kraju?

Młodzieniec machnął ręką ze zniecierpliwieniem.

– Oczywiście, że nie! Ale dwóch królów to dobre rozwiązanie, tylko gdy panują w zgodzie. Mówisz, że myślisz o przyszłych pokoleniach i o tym, by kobietom nie odmawiano tronu, do którego mają prawo. To chwalebne. Pomyślałaś jednak, co jeśli dojdzie do konfliktu między współwładcami? Na przykład pomiędzy moimi dziećmi a dziećmi Neferure? Egipt się podzieli. Znowu. Matko, nawet sto lat nie minęło od wygnania Hyksosów i ponownego zjednoczenia Obu Krajów!

– Każdy system władzy ma swoje wady i zalety – oświadczyła sucho Hatszepsut. – W pewnych sytuacjach dwóch królów to nie najlepsze wyjście, ale równie dobrze mogłabym powiedzieć, że nie jest mądre powierzać losu całego państwa i milionów ludzi w ręce jednego człowieka, który może być zbyt słaby i niedoświadczony, by zapewnić poddanym dobrobyt. Albo który jest niemowlęciem i w ogóle nic nie może zrobić – stwierdziła z ironią.

Totmes wysunął gniewnie podbródek.

– Jeżeli byłem aż takim problemem, to mogłaś po prostu koronować się sama od razu, a mnie otruć, gdy byłem niemowlakiem, tak jak otrułaś mojego ojca – warknął.

Kobieta wypuściła z dłoni puchar. Naczynie zabrzęczało, uderzając o podłogę, wino rozlało się po dywanie. Władczyni wpatrywała się w pasierba z niedowierzaniem.

– Coś ty powiedział?

Chłopak zacisnął mocno usta, po czym odparł:

– Masz mnie za głupiego? Przecież to jego śmierć dała ci wszystko. Władzę, niezależność... Możliwość bycia z Anenem. Kontrolę nade mną. I dodatkowo dawni służący z dworu plotkują, że mój ojciec wyglądał, jakby go otruto!

Hatszepsut wypuściła ze świstem powietrze i potrząsnęła głową z niedowierzaniem.

– A zatem ty, Pan Obu Krajów, wnuk wielkiego króla, słuchasz plotek zasłyszanych poza pałacem, i to z ust osób, które wyrzucono z pałacu za ich niekompetencję – podsumowała sarkastycznie.

Poderwał się na nogi.

– Naprawdę się dziwisz, że mam te podejrzenia? Zwłaszcza teraz, gdy nie kryjesz się wcale z planami dotyczącymi mojej siostry? Osiągnęłaś pełnię ludzkiej władzy, a wciąż sięgasz po więcej! Co mam sobie myśleć?

Również wstała.

– Kochałam twojego ojca! – wykrzyknęła z rozpaczą. – Myślisz, że nie cierpiałam po jego śmierci?

Widząc łzy w jej oczach, młody król zawahał się.

– Nigdy o nim nie mówisz – powiedział w końcu cicho. – Nie zleciłaś żadnych inskrypcji ku jego czci, żadnego pomnika... Zupełnie jakby nie istniał. Że nie wsławił się walecznymi czynami, więc trudno je upamiętniać, jestem w stanie zrozumieć. Ale czy jako jego syn nie powinienem wiedzieć o nim tak dużo jak to możliwe?

Wzrok Hatszepsut był zimny.

– Miałam ci opowiadać, jak prawie od naszego ślubu twój ojciec niedomagał? – zapytała sucho. – O tym jak zwykły oddech sprawiał mu trudność? Czy to jak musiał podpierać się ściany, bo zwykły krok był dla niego niemożliwym wysiłkiem? A może to jak przeraźliwie schudł w ostatnich miesiącach życia, gdy nie był nawet w stanie jeść? – cedziła, a Totmes z każdym je słowem bladł coraz bardziej. – Chciałbyś słuchać takich rzeczy, gdy byłeś dzieckiem? Chciałbyś bezustannie się zastanawiać, czy jako jego syn, nie skończysz w taki sam sposób? No powiedz, wolałbyś słuchać jako chłopiec, że jesteś podobny do człowieka, którego ostatnie lata były pasmem męczarni... czy może jednak do swojego dziadka, silnego mężczyzny o żelaznym zdrowiu, który zostawił Egipt większym niż go zastał?

Kiedy skończyła mówić, młodzieniec ciężko przełykał ślinę i wbijał wzrok w podłogę, wyraźnie dotknięty jej słowami. Miał w oczach łzy i Hatszepsut zorientowała się, że sama jest bliska płaczu.

– Musiałam patrzeć, jak z miesiąca na miesiąc gaśnie, i nie mogłam nic z tym zrobić... Pamiętasz śmierć swojej matki? Ją choroba zabrała prawie natychmiast, prawda? Twój ojciec za to umierał długo, a my byliśmy bezsilni wobec jego cierpienia – powiedziała zdławionym głosem. – I zapytaj kogo chcesz, ale ja jedna przy nim wtedy byłam. Żaden z doradców ani twoja matka, ani nawet jego własna matka go nie odwiedzali. Nie mogli na niego patrzeć, bo chociaż oddychał, wyglądał już jak trup. Tylko ja jedna wciąż o niego walczyłam, ja jedna kłóciłam się z medykami i ja jedna wierzyłam, że zdołam go uratować! A teraz nie dość, że pamiętam każdą chwilę jego choroby, to słyszę z twoich ust, że to ja się do niej przyczyniłam?!

Totmes zadrżał, a potem skinął głową, wciąż unikając wzroku władczyni.

– Wybacz – powiedział wreszcie cicho. – Nie miałem prawa cię oskarżać. To na pewno były dla ciebie bardzo trudne dni... a ja niepotrzebnie odgrzebałem dawne wspomnienia. Domyślam się, że musiało cię kosztować wiele wysiłku, by osadzić mnie wtedy na tronie... i jestem ci za to wdzięczny. – Wziął głęboki oddech i spojrzał jej wreszcie w oczy. – Postaram się ukarać każdego, kto rozpowszechniał te pogłoski.

Pochylił głowę przed macochą, po czym oddalił się. Hatszepsut rozluźniła się i usiadła z powrotem na swoim tronie. Czuła pewną ulgę, że jej podopieczny ostatecznie uwierzył jej, a nie oszczercom, wiedziała jednak, że ta rozmowa tylko odłożyła nieuniknione. Oboje zdawali sobie sprawę, że cokolwiek władczyni robiła dekadę temu, teraz sytuacja była zupełnie inna. Młody król czuł się zagrożony w swojej pozycji, a ona bynajmniej nie ukrywała, że widzi w Neferure jedyną prawowitą dziedziczkę tronu. Nie zamierzała w tym względzie odpuścić.




Pierwotnie w tym rozdziale miała się znaleźć także rozmowa Hatszepsut i Neferure, ale wtedy rozdział byłby niemożliwie długi, więc podzieliłem go na dwa. Ufam jednak, że się nie zawiedliście. 🙃


Z uwag historycznych to tak:

1) Hatszepsut faktycznie obchodziła jubileusz 30-lecia, choć jest niejasne, czym go uzasadniła. Jeżeli faktycznie urodziła się na początku rządów swojego ojca, to mogła rzeczywiście sama kończyć 30 lat. Jeśli nie - możliwe, że świętowała 30-lecie trwania swojej dynastii. A może po prostu jedno i drugie. 😄

2) Zapewne niektórzy z Was zwrócili uwagę, że postacie nie używają tu słowa "faraon". Otóż wynika to z tego, że w czasach Hatszepsut słowo istniało, ale nie znaczyło króla tylko pałac królewski, "Wielki Dom" (tak samo mówimy dzisiaj Biały Dom). Swoich władców Egipcjanie tytułowali zupełnie inaczej. 

"Faraon" weszło do tytulatury królewskiej kilkaset lat po Hatszepsut.

Dzisiaj niektórzy naukowcy lubią gadać, że Kleopatra nie była "prawdziwym" faraonem, bo niby miała greckie pochodzenie, a nie egipskie, ale z punktu widzenia formalnego to jak najbardziej była, bo w jej czasach królowie używali tytułu faraona. Hatszepsut mogła być rdzenną Egipcjanką, ale prawdziwymi faraonami ani ona, ani Totmes nie byli XDDD 



Napiszcie co myślicie o bohaterach. Hatszepsut budzi Waszą sympatię czy raczej antypatię? Powiedzcie w komentarzach - koniecznie chcę to wiedzieć!

Ja się z Wami żegnam i za tydzień widzimy się w końcu z księżniczką Neferure! 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro