Prolog: Regentka
"Jako piętnastoletnia regentka Hatszepsut musi zapewnić bezpieczeństwo swojemu pasierbowi Totmesowi III, córce - Neferure, oraz całemu narodowi."
- narrator, Secrets of Egpyt's Lost Queen
"Uprzytomnijmy sobie teraz jeszcze raz los jej [Hatszepsut] młodszego rodzeństwa, które bez wyjątku zmarło w młodym wieku. (...) Już choćby z tego powodu nowego króla należało otoczyć najlepszą opieką, by maksymalnie zwiększyć jego szanse na przeżycie. Mimo to nie dało się wyeliminować wszystkich zagrożeń."
- Peter Nadig, Hatszepsut
Rok 4 panowania Aacheperenre Totmesa/Rok 1 panowania Mencheperre Totmesa
Iset patrzyła przez okno, zastanawiając się nad wszystkim, co się wydarzyło przez ostatnie dwa lata i co miało się wkrótce wydarzyć. Kiedy była bardzo młoda wybrano ją do haremu króla Południowego i Północnego Egiptu, Pana Obu Krajów, Totmesa, Drugiego tego imienia.
Jej delikatna uroda bardzo szybko zwróciła na nią uwagę młodego władcy i rok później piętnastoletnia dziewczyna kołysała na rękach syna, który otrzymał imię swego ojca i jego ojca. Iset kochała dziecko, ale wątpiła, by przeszło do historii inaczej niż tylko jeden z wielu książąt spłodzonych przez królów z ulubienicami. Iset nie była Wielką Małżonką Króla – ten tytuł nosiła przyrodnia siostra Totmesa, Hatszepsut. Dziewczyna była jeszcze młodsza niż Iset, ale zdążyła już wydać na świat córkę, zanim władca w ogóle spostrzegł piękną damę w haremie.
Hatszepsut miała czystszą błękitną krew niż jej mąż – zrodziła ją główna żona króla Totmesa Pierwszego, gdy Totmes Drugi był zaledwie synem drugorzędnej żony. Mimo młodego wieku, królowa uchodziła na dworze za niezwykle inteligentną, elokwentną i charyzmatyczną. Energicznie zarządzała pałacem i cieszyła się ogromnym szacunkiem dostojników, którzy często przychodzili do niej radzić się w ważnych sprawach państwa. Nikt nie miał wątpliwości, że gdy urodzi swemu małżonkowi syna, bez wątpienia zasiądzie on na tronie swego ojca.
Jednak po zapadnięciu przez Wielką Małżonkę na poważną chorobę i przeżyciu przez nią dwóch kolejnych poronień, stało się jasne, że nie da ona Egiptowi dziedzica. A teraz po zaledwie trzech latach panowania umarł młody król, pozostawiając po sobie tylko dwóch żyjących synów – z których młodszy był synem Iset.
Dziewczyna zastanawiała się, który z nich zostanie wybrany na króla. Obaj byli małymi dziećmi, zrodzonymi z drugorzędnych małżonek władcy, nie mających większego wpływu na sytuację państwa. Los Egiptu, książąt i ich matek zależał teraz od kroków podjętych przez nadworną elitę. Mogło się wydarzyć dosłownie wszystko...
Rozmyślania Iset przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast odwróciła się, by usłyszeć jak wartownik anonsuje w wejściu:
– Wielka Małżonka Królewska i ziemska Małżonka Amona, Hatszepsut-Chenemet-Amon!
Iset pochyliła nisko głowę, gdy do komnaty weszła smukła, niespełna piętnastoletnia dziewczyna o miodowej barwie skóry i brązowych lokach, które luźno spięła z tyłu głowy. Biel sukni rozświetlała jasną cerę jej twarzy przywodzącej swoim kształtem serce. Oczy miały kolor szarej zieleni.
Królowej towarzyszyła jej najbardziej zaufana dama dworu, dawna piastunka Sitre, oraz młoda służka, która powoli prowadziła za rękę stawiającą drobne kroczki dwuletnią dziewczynkę.
Hatszepsut skinęła Iset głową i uśmiechnęła się.
– Witaj, Iset.
– Pani. – Dziewczyna niepewnie podniosła wzrok. – Moje kondolencje z powodu śmierci króla. – Na twarzy Hatszepsut odbił się ból, ale matka księcia miała przy tym wrażenie, że Wielka Małżonka unika jej wzroku, jakby stało się coś, o czym tylko ona wiedziała... Iset zrzuciła to na karb swojej wyobraźni i kontynuowała: – Przyjmij też wyrazy współczucia z powodu dziecka.
Hatszepsut przymknęła oczy i zadrżała, jakby emocje ją przytłoczyły. Starsza dziewczyna pomyślała, że los nie mógł być bardziej okrutny dla jej rozmówczyni, która straciła jej męża tuż po tym, jak pożegnała dziecko, zaledwie sama wyzdrowiawszy po kolejnym ataku swojej choroby.
– Dziękuję, Iset – powiedziała cicho Hatszepsut, z wyraźnym trudem panując nad głosem. – Ty również przyjmij moje kondolencje. Nie cierpisz po stracie Totmesa mniej niż ja.
Na moment zapadło milczenie. W końcu matka księcia odezwała się:
– To zaszczyt móc cię tu przyjąć. Nie musiałaś się fatygować, gdyby tylko mi powiedziano, natychmiast przyszłabym na twoje komnaty...
Wielka Małżonka machnęła ręką.
– Moja córka pragnęła zobaczyć się z bratem – powiedziała, wskazując na księżniczkę, która patrzyła ciekawie na wszystko w pokoju, tylko nie na kołyskę z niemowlęciem – a ja chciałam osobiście przekazać ci dobre wieści osobiście.
Serce Iset drgnęło.
– Dobre wieści?
– Tak, moja droga. – Główna królowa ujęła jej ręce i obwieściła: – Wyrocznia Amona obwieściła dziś o poranku do kogo należy tron Obu Krajów. Do twojego syna, księcia Totmesa.
Chociaż Iset brała pod uwagę, że to nastąpi, w głębi duszy uważała to za mało prawdopodobne, toteż wiadomość była była dla niej prawdziwym szokiem.
– Ale... przecież książę Siamen jest starszy, prawda? – zapytała.
Młodsza kobieta potrząsnęła głową, w jej oczach były jednocześnie smutek i zacięcie.
– Jest starszy, ale wygląda na to, że odziedziczył słabe serce ojca. Nie rokuje dobrze... Gdybyśmy go wybrali, w ciągu pół roku mielibyśmy kolejne bezkrólewie. Z tego powodu jako najwyższa kapłanka Egiptu udzieliłam poparcia twojemu synowi. To on jest przyszłością tego kraju.
Iset nie była pewna, czy powinna się cieszyć czy być przerażona. Oczywiście nie mógł istnieć większy zaszczyt dla kobiety niż tytuł matki ziemskiego wcielenia boga Horusa, ale dziewczyna wiedziała, że jej syn przez najbliższych kilkanaście lat będzie władcą jedynie z nazwy. Cały los chłopca zależał tylko i wyłącznie od tego, kto i w jaki sposób przeprowadzi Egipt przez ten długi czas.
Iset czuła ogromną niepewność na myśl o tym, ale zdawała siebie sprawę, że nie wolno jej powiedzieć „nie". Bo jeśli Totmes nie zasiądzie na tronie, a Siamen rzeczywiście umrze, to władzę obejmie ktoś spoza rodu królewskiego, kto zapoczątkuje nową dynastię. A co zrobi z synem poprzedniego króla? Odeśle go gdzieś daleko od stolicy... albo po prostu pozbędzie się go szybko i brutalnie, aby nigdy nie musieć się martwić ewentualnym konkurentem do władzy.
Wdowa po władcy przyłożyła sobie dłonie do piersi, w jej sercu ścierały się ze sobą strach i radosne wzruszenie.
– Nie wierzyłam, że kiedyś go to spotka... To prawdziwe błogosławieństwo – powiedziała wreszcie. – Tylko... nie wiem, czy dam radę podołać odpowiedzialności Matki Króla. Nie wiem, czy zdołam go poprowadzić... – Spojrzała z zawahaniem na leżącego w kołysce malucha. Nie orientowała się w polityce. Była wychowywana do roli cichej posłusznej żony i taką była. Nie miała najmniejszego pojęcia, jak miałaby sprawować władzę, a tym bardziej utrzymać ją przez całe lata. Jak miałaby zachować stabilna sytuację w rozległej hegemonii, jaką były Oba Kraje?
– Oto się nie martw – powiedziała łagodnie Hatszepsut. – Będę zarządzała Egiptem w imieniu was obojga. Ufam, że dam radę pokierować urzędnikami, dopóki twój syn nie dorośnie. Moja matka i kapłani Amona będą mnie wspierać w wysiłkach, by nasi poddani widzieli w Totmesie swego prawowitego króla. Nikt nigdy nie odbierze mu tego, co mu się należy.
Iset z ulgą wypuściła powietrze. Wyglądało na to, że została uratowana!
– Niech bogowie cię błogosławią, Hatszepsut. I niech Hathor i Izyda ześlą wszelką pomyślność na twoją córkę!
Wielka Małżonka uśmiechnęła się lekko.
– Dziękuję ci. Czy mogłabym wziąć naszego nowego króla na ręce?
– Ależ tak! Naturalnie!
Iset cofnęła się na bok, a Hatszepsut pochyliła się nad kołyską i ostrożnie podniosła do gór chłopca, który spojrzał na nią ciekawie swoimi wielkimi czarnymi oczami. Zakołysała nim delikatnie.
– Jest podobny do ojca, prawda, nianiu? – zwróciła się do Sitre.
Starsza kobieta przyjrzała mu się.
– Bardziej do t w o j e g o ojca – oceniła. Na pozór jedynie stwierdziła fakt, ale zarówno Hatszepsut jak i Iset zrozumiały słowa dawnej piastunki i poczuły niepokój.
Totmes Pierwszy był wielkim wojownikiem i silnym władcą, ale jego syn-imiennik łatwo się przemęczał, aż w końcu choroba serca zabrała go przedwcześnie. Matka i macocha nowego króla wiedziały, że muszą się modlić do bogów ze wszystkich sił, by Totmes Trzeci okazał się podobny przede wszystkim do swego dziadka. Gdyby wdał się w chorowitego ojca, oznaczałoby to ostateczny kres dynastii, która była u władzy zaledwie półtora dekady.
Hatszepsut objęła dziecko mocniej, myśląc o tym, że ochrona nowego króla jest jej najważniejszym obowiązkiem. To było jej zadanie, bo tylko ona pozostała ze swego rodzeństwa, ze spadkobierców jej wielkiego ojca. A ten chłopiec był jego jedynym wnukiem, który zdawał się zdrowy. Gdyby umarł, bogowie jedni wiedzą, co by się stało.
Królowa wiedziała, że mogłaby wyjść za mąż i spróbować osadzić nowego wybranka na tronie, ale nie miała żadnej gwarancji, żeby jej się to udało. Równie dobrze wojsko mogło powołać do władzy kogoś zupełnie nowego i w Obu Krajach zapanowałby chaos jakiego nie widziano odkąd w Egipcie rządzili Hyksosi. (A przecież od ich wygnania nie minął nawet wiek!, uświadomiła sobie ze zgrozą dziewczyna.) Lepiej było więc się upewnić, że sukcesja przejdzie z ojca na syna, jak powinno się stać, aby zachowana została duchowa równowaga Maat. Hatszepsut zmierzała tego dopilnować, bo tylko w ten sposób mogła zapewnić dynastii swego ojca ciągłość, jak również ochronić siebie i swoją córkę przed niepewnym jutrem.
https://youtu.be/zmrNm_Ja558
(Hatszepsut jest teraz samotną matką i samotną władczynią, więc polecam Wam w tym momencie posłuchać piosenki Rockabye, clean Bandit, Sean Paul & Anne-Marie. Filmik nie jest mojego autorstwa.
PS. Zignorujcie, że stroje nie-egipskie 🙈😆)
Rok 6 panowania Mencheperre Totmesa
Amonie, daj mi siłę!, pomyślała Hatszepsut spiesząc do komnat młodego króla. Miał już sześć lat, był zdrowym i rozpieranym przez energię chłopcem, ale jego macocha ku własnemu zaskoczeniu odkryła, że dynastia jest teraz jeszcze bardziej narażona niż wtedy, gdy był niemowlęciem. Może i nie był już tak narażony na choroby jak wtedy, gdy był w kołysce, za to nieustannie nabawiał się nowych ran i kontuzji podczas swoich zabaw oraz poznawania świata na własną rękę.
Przez ostatni rok skręcił sobie kostkę, złamał dwa żebra, a blizny na jego dłoni przypominały o dniu, gdy z ciekawości włożył rękę do pyska młodego krokodyla. Hatszepsut pamiętała, że jeszcze w kołysce przeszedł ospę, ale miała wrażenie, że ta choroba nie była tak niebezpieczna dla chłopca jak jego obecna ruchliwość.
Gdy królowa wpadła wreszcie do komnaty, Totmes leżał na łożu, a nad nim pochylali się dwaj medycy i kilku służących. Księżniczka Neferure stała obok, ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Na widok Hatszepsut młody mężczyzna o śniadej karnacji zostawił medyków i zbliżył się do do królowej.
Spojrzała mu w oczy.
– Anen, co się stało? – zażądała wyjaśnień.
Chłopak westchnął.
– Za bardzo popędzał konia... Spadł, zwichnął ramię i złamał sobie nos. – Wzruszył ramionami. – Wiedziałaś, że coś takiego się może stać, podczas nauki jazdy.
– Bo przekonałeś mnie, że będziesz go pilnował! – syknęła.
W oczach młodzieńca błysnęła złość.
– Nie zarzucaj mi złej woli! Pilnowałem go. Pewne rzeczy są jednak poza moją kontrolą!
– Nie powinnam się była zgadzać na ten pomysł...!
– Nie przesadzaj, w końcu będzie się musiał nauczyć jeździć na rydwanie! A poza tym – Anen zniżył głos – nie licząc tego wypadku, to był dla niego dobry dzień. Był szczęśliwy, Hatszepsut. I śmiał się. Po raz pierwszy odkąd umarła jego matka. Chyba o to nam chodziło, prawda?
Królowa opuściła wzrok i westchnęła.
– Tak, jego dobre samopoczucie jest bardzo ważne – przyznała. – Ale jeśli coś mu się stanie... Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jaki chaos by zapanował, gdybyśmy zostali bez władcy. Nie jesteśmy w stanie go chronić przed chorobami, ale nie możemy pozwolić sobie na bezkrólewie z tak głupiego powodu jak upadek z rydwanu czy potknięcie się na schodach. A podobne wypadki przytrafiają mu się ostatnio tak często... – Pokręciła głową. – Gdybyśmy tylko mieli innego księcia, spałabym w nocy spokojniej... – Tak jak przewidywała, książę Siamen nie przeżył swego ojca nawet o rok, pozostawiając Totmesa jako jedynego męskiego dziedzica dynastii.
– Jeżeli naprawdę widzisz problem, mogłabyś rozważyć kandydaturę jednego z krewnych twojej matki...
– Za dalekie pokrewieństwo – ucięła Hatszepsut. – Wybiorę jednego na następcę, a będziemy mieli wojnę z drugim. To trzeba rozegrać inaczej. – Zamyśliła się i przez chwilę stała nieruchomo ze zmarszczonym czołem. – Może nie muszę szukać żadnego księcia. Mamy Neferure...
– Która ma siedem lat. Jeśli, niech bogowie chronią, stracimy Totmesa, możesz ją wydać za kogoś, kto dzięki temu mógłby powołać się na koronę. Ale nikt tego nie uzna. Neferure jest za młoda, by wydać na świat dziecko, a bez możliwości płodzenia potomstwa małżeństwo nie jest prawomocne – przypomniał Anen.
– Nie musisz mi tego tłumaczyć. Mam w głowie coś zupełnie innego – odparła, po czym gestem przywołała służącą. – Idź do pana Sennenmuta i przekaż mu, aby poszukał w pismach świątynnych wszystko, co znajdzie na temat Sobekkare Sobekneferu oraz dekretu króla Nineczera – nakazała kobiecie.
Dwórka skłoniła się i wyszła. Anen zmarszczył nos.
– Senenmut... Znowu prosisz o pomoc j e g o.
Hatszepsut uśmiechnęła się lekko i wzięła młodzieńca za rękę.
– Uwielbiam, gdy jesteś zazdrosny, choć naprawdę nie pojmuję, czemu akurat o Sennemuta – zakpiła. – On jest ponad dwadzieścia lat starszy ode mnie. Musiałabym oszaleć!
– Ale rozumiecie się praktycznie bez słów i to do niego zawsze zwracasz się z problemami – wytknął jej. – Nie dziw się, że ludzi plotkują, zwłaszcza, że obdarzasz go kolejnymi tytułami i zaszczytami.
– Plotki często są po prostu plotkami – odparła królowa, odgarniając mu z czoła kosmyk czarnych włosów. – A ja kocham tylko ciebie.
Mężczyzna przewrócił oczami, ale spojrzenie miał bardzo zadowolone. Hatszepsut puściła go i zbliżyła do łóżka swego pasierba. Z ulgą stwierdziła, że chłopiec nie wygląda źle. Na policzkach wciąż miał zdrowe rumieńce od niedawnych zmagań z wierzchowcem i gdyby nie zakrzepła krew wokół nosa i drobne rozcięcia na skroniach, trudno byłoby się dopatrzeć, że coś jest nie tak.
Na widok macochy Totmes wyraźnie się speszył.
– Jak się czujesz? – zapytała go.
– Dobrze. – Rzucił jej niepewne spojrzenie. – Jesteś na mnie zła, prawda?
Królowa zamrugała.
– Czemu miałabym być?
– No bo – chłopiec przygryzł wargę – mówiłaś, że ilekroć się ranię, narażam królestwo. Zraniłem się, więc naraziłem nas wszystkich. Przepraszam.
Kobieta westchnęła i usiadła na brzegu łoża.
– To nie twoja wina. Wypadki się przytrafiają wszystkim jeźdźcom. Musisz być jednak ostrożniejszy i obchodzić się z końmi łagodniej. Jeśli zrobisz sobie za dużą krzywdę, nie będziesz mógł poprowadzić w przyszłości armii, a tego oczekują od wielkiego króla.
– Takiego jak dziadek?
– Takiego jak dziadek – przytaknęła.
Totmes pokiwał głową, po czym ściągnął brwi, wyraźnie zafrasowany.
– Nie będą mnie portretować ze złamanym nosem? – upewnił się.
Hatszepsut roześmiała się.
– Skąd! – Położyła mu dłoń na przedramieniu. – Będą cię portretowali tylko w taki sposób, jaki zaaprobujesz.
Uspokojony chłopiec odetchnął z ulgą. Królowa wstała z miejsca.
– Odpocznij – przykazała chłopcu i odszukała wzrokiem córkę. – Neferure, dotrzymasz bratu towarzystwa?
Dziewczynka pochyliła głową.
– Oczywiście, matko.
Neferure podeszła do młodego króla, a Hatszepsut ujęła dłoń Anena.
– Poczekamy na Sennemuta w mojej komnacie – powiedziała władczyni.
Mężczyzna skinął głową na znak zgody i para opuściła pokój Totmesa.
Późnym popołudniem krępy mężczyzna w średnim wieku zapukał do komnaty audiencyjnej królowej. Po wejściu do środka, zastał ją i Anena siedzących na tronach.
– Wasza królewska mość – powiedział pełnym uwielbienia i czci głosem, od którego partner królowej poruszył się niespokojnie.
Przybył skłonił się nisko zarówno regentce jak i jej towarzyszowi. Hatszepsut uśmiechnęła się.
– Witaj, Senenmucie. Cieszę się, że jesteś. – Wyprostowała się, a jej twarz przybrała poważny wyraz. – Chciałam omówić pewną nie cierpiącą zwłoki, ale bardzo kontrowersyjną kwestię. Prosiłabym, abyś nikomu nie powtarzał na razie tej rozmowy. Żadnemu z naszych stronników. Nawet mojej matce – przykazała stanowczo.
Dostojnik przełknął nerwowo ślinę.
– Skoro taka jest twoja wola...
Hatszepsut odetchnęła głęboko.
– Dobrze. Znalazłeś to, o co prosiłam?
– W rzeczy samej, pani, nie ma jednak tego wiele. – Zaczął wymieniać: – Kobieta-król Sobekkare Sobekneferu rządziła tylko kilka lat dobre trzy wieki temu. To były krótkie i spokojne panowanie. Jednak pod sam jego koniec Egipt zmagał się z suszą. Sobekneferu umarła w czasie tego nieurodzaju, a jej śmierć zostawiła Oba Kraje w ciężkim kryzysie.
– Była córką wielkiego króla Nimaatre Amenemhata, prawda?
– Tak, boska. Po śmierci ojca, jej przyrodni brat włożył koronę. Jednak kiedy zmarł, to Sobekneferu objęła władzę.
Anen spojrzał pytająco na Hatszepsut i Senenmuta.
– Ale jak do tego doszło? To była jedyna kobieta, która kiedykolwiek zasiadła na tronie Egiptu, prawda?
Królowa zamyśliła się.
– Jedyna o której wiemy, w każdym razie – przyznała. – I trudno powiedzieć, co się dokładnie stało. Ale wiemy, że powołała się na edykt króla Nineczera. Znalazłeś jego treść? – zwróciła się do Senenmuta.
Dostojnik skinął głową, po czym wręczył swojej pani rolkę papirusu.
– Oryginalny dokument się nie zachował, ale w tym traktacie cytowana jest jego treść – wyjaśnił.
Hatszepsut rozwinęła kartkę i przebiegł po niej wzrokiem. Anen z zaintrygowaniem nachylił się w jej stronę.
– Co tam jest napisane? – zapytał.
Władczyni ściągnęła czoło.
– To bardzo stary dialekt... Nikt już tak nie mówi. Ale o ile dobrze rozumiem: „Jeśli Horus na Ziemi wzbije się do nieba, i nie zostawi pisklaka, który zająłby jego miejsce, niechże ta, w której żyłach płynie boska krew sama przedzierzgnie się w sokoła i niech panuje ona nad Oboma Krajami jako Córka boga Słońca". – Hatszepsut odłożyła papirus. – Ni mniej, ni więcej, ale że jeśli król nie pozostawi po sobie syna, wtedy jego córka może włożyć podwójną koronę Egiptu. Ten edykt ustalono u zarania historii... Jakieś dwa tysiąclecia temu. – Podniosła wzrok na Senenmuta. – Nineczer wydał to prawo, ale po nim rządzili kolejni mężczyźni. O edykcie zapomniano... Jak to możliwe, że przez te wszystkie stulecia tylko raz z niego skorzystano?
Senenmut westchnął smutno.
– Obawiam się, że na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Może dlatego, że większość dynastii kończyła się na drodze przemocy? Stary król przegrywał i ginął, a tron przejmował zwycięzca i nikt nie myślał o córce pokonanego? W istocie królowie, mając wiele żon, rzadko pozostają bez synów...
– Albo Sobekneferu była charyzmatyczna oraz ambitna, i wiedziała jak walczyć o swoje dziedzictwo – rzucił Anen.
Hatszepsut oparła się o tron.
– Musiało być w niej coś niezwykłego – zgodziła się z ukochanym. – Szkoda, że nie wiemy co... – Wzięła głęboki oddech. – Chciałam porozmawiać z wami o pewnej rzeczy... Na razie tylko z wami, bo wam ufam najbardziej.
– Może jednak powinnaś najpierw poradzić się królowej-wdowy – zasugerował Senenmut, ale dziewczyna podniosła do góry dłoń, uciszając go.
– Moja matka jest zbytnią konserwatystką... Odwodziłaby mnie od tego planu. Ale ja wierzę, że może się powieść. – Popatrzyła kolejno na obu mężczyzn. – Pragnę koronować się na współwładcę u boku Totmesa.
Anen zamrugał, a Senenmut pobladł na twarzy. Obaj otworzyli usta, jakby chcieli coś powiedzieć, ale nie byli w stanie wydobyć z siebie słowa. W końcu regentka pierwsza przerwała milczenie.
– Kobieta panowała już przede mną, prawda? Jeśli Totmes umrze, Neferure wciąż jest za mała, by mieć własne dzieci, nie możemy więc z nią ożenić żadnego kandydata do tronu. Jeśli jakiś mężczyzna zdobędzie władzę, odeśle ją i mnie gdzieś daleko, a linia mego ojca wymrze po dwóch pokoleniach.
– Neferure może nie, ale t y mogłabyś kogoś poślubić, pani – zauważył bardzo cicho Senenmut, wpatrując się przy tym jednak w podłogę, świadomy własnej śmiałości i morderczych spojrzeń Anena. – Tak postąpiła twoja matka, gdy król Amenhotep nie zostawił męskiego potomka.
Hatszepsut westchnęła.
– Moja matka była zdrowa, a przy mojej chorobie słaba jest nadzieja, że zdołałabym jeszcze donosić dziecko – odparła beznamiętnym głosem. – Poprzednia ciąża omal mnie nie zabiła. Obawiam się, że skoro nie mogłabym mieć dzieci to po ślubie z wielmożą o silnej pozycji, skończyłabym odesłana w kąt haremu, a on spłodziłby następców z kimś innym. Tak, przekazanie władzy odbyłoby się pokojowo, ale wciąż byłby to kres mojej dynastii. – Pokręciła głową. – A gdybym wyszła za zwykłego poddanego, armia i kapłani by go nie uznali. Doszłoby do przewrotu pałacowego. Neferure to nasza jedyna nadzieja. Gdybym została królem, a Totmes by umarł, to dałoby jej czas, by dorosnąć. I wtedy mogłaby po mnie odziedziczyć jako moje jedyne dziecko. A gdyby... – głos jej zadrżał, z trudem wypowiedziała kolejne słowa – ...gdyby ją również bogowie wzięli do siebie, przynajmniej zyskalibyśmy czas. Egipt miałby władcę, czyli mnie, i moglibyśmy w spokoju zastanowić się, co dalej.
Anen wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej nadgarstek.
– Ten pomysł rzeczywiście jest szokujący, ale masz rację, że prawo Nineczera uzasadniałoby ten ruch – przyznał. – Przez tysiące lat tylko raz udało się wprowadzić kobietę na tron, ale jesteś wielką erudytką i wiesz, jak jednać sobie stronników. Wierzę, że przekonasz kapłanów i żołnierzy, by uznali cię za następczynię tronu.
Pokiwała głową.
– Tak... To jest to, co muszę zrobić.
– Pani... za pozwoleniem... – Senenmut się zawahał. – Ale ten plan jest... kruchy. Współrządy mężczyzny i kobiety są absolutnie bez precedensu!
Oblicze Hatszepsut przeciął uśmiech pełen wyższości.
– Bez precedensu było także, by w imieniu młodego króla rządziła kobieta, która nie jest jego matką, a jednak przez pięć lat nikt nie zdołał podważyć mojego autorytetu – oznajmiła. – I tak samo nie zdarzyło się, by człowiek z gminu piastował kilka najwyższych urzędów i był wychowawcą królewskiej córki, a oto robisz wszystkie te rzeczy.
Urzędnik musiał w duchu przyznać królowej rację.
– Twoja koronacja jest możliwa, wasza królewska mość, ale trzeba działać ostrożnie – powiedział w końcu.
– Opracujesz dla mnie plan działania – poleciła. – Ma uwzględniać najpotężniejszych ludzi na dworze, zarówno moich stronników jak i przeciwników. Muszę wiedzieć, kogo mam sobie zjednać, kogo przekupić, a kogo usunąć ze stanowisk. – Przyłożyła palec do podbródka i dodała: – Ja pójdę porozmawiać z arcykapłanem Hapusenebem. Poparcie kapłanów Amona zawsze stanowiło mój atut... Jeśli udzielą mi go również teraz, nic mnie nie zdoła zatrzymać.
– Na kiedy mam sporządzić listy?
– Niech będą gotowe w ciągu miesiąca. Musimy być rozważni, ale nie wolno nam zwlekać. Zbyt długo siedzieliśmy bezczynnie, każda kolejna chwila to zagrożenie dla kraju, gdyby Totmesa i Neferure zabrakło. – Stanowczo wysunęła do przodu podbródek. – Zanim minie kolejny rok, muszę zająć miejsce na tronie obok Totmesa.
Mam nadzieję, że prolog nie zanudził Was zupełnie :)
Teraz, DŁUGA notka uzupełniająca (przysięgam, notki będą krótsze przy kolejnych rozdziałach, ale dziś muszę po prostu wyjaśnić na początek kilka spraw!):
1) Ci z was, którzy interesowali się historią Hatszepsut mogli spotkać się w książkach/gazetach/innych źródłach ze stwierdzeniem, że jej mąż panował 13 lat i wobec tego zapewne zastanawiają się, co za kit im wciskam, że panował tylko 3 lata. Otóż... długość jego panowania to kwestia sporna wśród egiptologów.
Greckie źródła przypisują mu kilkanaście lat, ale powstały one ponad tysiąc lat po jego śmierci.
Doskonale sprawę podsumowała egiptolog Kara Cooney pisząc w swojej książce:
„rządził albo trzy, albo dziewięć, albo dziesięć lat. Jeżeli było to dziewięć lub dziesięć lat, to byłby marną namiastką egipskiego władcy – prawie żadnych świątyń z wypisanym jego imieniem, żadnych kampanii, żadnej świątyni grobowej, która byłaby warta uwagi. Aby nie zarzucać Totmesowi II gnuśności, załóżmy więc na podstawie większości królewskich list oraz dostępnych archeologicznych dowodów, że rządził tylko trzy lata. "
(cyt.: When Women Ruled the World. Six Queens of Egypt)
To ile lat panował, prowadzi nas do punktu drugiego, czyli:
2) Wiek Hatszepsut.
Nosiła tytuł „Najstarszej córki króla", ale nie mamy pojęcia, kiedy dokładnie się urodziła ani ile lat miała, gdy została faraonem. ALE wiemy, że w czasach XVIII dynastii księżniczki egipskie, jeżeli chciały zachować tytuł, mogły poślubić wyłącznie króla. Ojciec Hatszepsut nie pochodził z królewskiego rodu, więc prawdopodobnie poślubił matkę Hatszepsut (mającą tytuł Siostry Króla) dopiero po swoim wstąpieniu na tron.
Następnie panował około 13 lat, po czym na tron wstąpili Totmes II i Hatszepsut. Matki obojga pochodziły z królewskiego rodu, zatem prawdopodobnie oba małżeństwa zawarto po koronacji Totmesa I, więc jego dzieci w chwili własnego ślubu miały mniej niż 15 lat. Ponieważ w ciągu kolejnych trzech lat Hatszepsut urodziła dziecko, w chwili śmierci swojego ojca zarówno ona jak i jej mąż musieli być już nastolatkami.
Wygląda na to, że kiedy zostawała wdową, miała pomiędzy 14 a 16 lat .
Niektórzy historycy opowiadają się za dłuższym panowaniem jej męża, bo uważają, że dwudziestokilkuletnia miałaby większą szansę na udaną regencję i późniejsze rządy niż 15-16 latka. Jednak zapominamy, że... to były inne czasy. Czasy gdy ludzie żyli krócej i szybciej dojrzewali psychicznie.
Tysiąc lat później Kleopatra sama koronowała się na faraona mając 18 lat i pozostawała w nowej roli prężna i niezależna od doradców (do tego stopnia, że próbowali się jej pozbyć z Egiptu, bo ograniczała ich władzę 😆).
Hatszepsut nie była wiele od niej młodsza. W świecie starożytnym uchodziła za dorosłą, więc dlaczego mieliby nie wyznaczyć jej na regentkę, skoro była najwyższym rangą członkiem rodziny królewskiej?
3) Senenmut.
W niektórych starszych książkach (oraz w każdej powieści która trafiła mi w ręce) jest on kreowany na kochanka i „wielką prawdziwą miłość" Hatszepsut. Rzekomymi poszlakami ma być to, że na wielu inskrypcjach pisał o wielkim uwielbieniu do królowej, jego wysoka pozycja na dworze, brak żony oraz... obskurny rysunek naskalny dwóch postaci datowany na tamten okres, z których jedna zdaje się być kobietą w koronie.
Cóż, te postacie z rysunku nie są podpisane (nawet jeśli jedna z nich to kobieta-król/Hatszepsut, dlaczego niby druga miałaby być Senenmutem, a nie innym mężczyzną?), a jeśli chodzi o uwielbienie do swojej pani... Senenmut nie pochodził z arystokracji, ale królowa dała mu masę urzędów i przywilejów. To oczywiste, że MUSIAŁ ją za to uwielbiać i wyrażać swoją bezgraniczną wdzięczność do niej. To jednak nie dowodzi romansu. Mógł być lub mogło go nie być. Czasem bliska relacja jest to prostu bliską relacją i nie ma potrzeby mieszać do tego miłości.
Pozwolę sobie jeszcze raz zacytować Karę:
„Wszystkie spekulacje uczonych jakoby Senenmut był kochankiem Hatszepsut, wydają się dość niemądre – zupełnie jak gdyby związek z tym człowiekiem miał być dla niej jedyną okazją na romans. Jeśli wziąć pod uwagę jej wysoką pozycję oraz to, że nie miała męża, najprawdopodobniej mogła wchodzić w związki z dowolną liczbą urzędników, młodszych i starszych, zarówno mężczyzn, jak i kobiet."
W wielu z tych powieści, o których mówiłem, Hatszepsut i Senenmut ukrywają swój związek, ale właściwie dlaczego królowa i jej hipotetyczny kochanek (lub wielu kochanków) mieliby się ukrywać? Egipt był społeczeństwem wyznającym swobodę seksualną, a władczyni nie była dłużej mężatką. Więcej – była najpotężniejszą osobą w całym Egipcie. Nie musiała niczego kryć.
Egipcjanie nie prowadzili kronik o życiu prywatnym królów, więc nie mamy pojęcia, jak mogłoby to wyglądać. („A kiedy miała kochanków, czy dworzanie udawali, że tego nie widzą, czy też jej partnerzy byli oficjalnie uznawani i zapraszani na dworskie uczty i przyjęcia?")
Postanowiłem wyjść ze schematów, i dlatego u Hatszepsut mnie żyje w otwartym i powszechnie znanym w pałacu związku, i to z mężczyzną, którym bynajmniej nie jest Senenmut :p
(Cytaty: Hatszepsut. Kobieta, która została królem)
4) Motywacje królowej.
Dlaczego właściwie się koronowała? Na pewno nie z czystej żądzy władzy.
W niektórych książkach można spotkać się z nazywaniem jej uzurpatorką, ale to nie była uzurpacja w dosłownym znaczeniu: nigdy nie odebrała tronu pasierbowi, zawsze przedstawiała go na wizerunkach koło siebie. Totmes dorósł i żył długo, i szczęśliwie. Zatem musiało chodzić o coś innego – najprawdopodobniej Hatszepsut chciała zabezpieczyć jakoś Egipt na wypadek jego śmierci. Pamiętajmy, że był za mały, żeby spłodzić dziecko, Neferure także była mała, i królowa mogła dojść do wniosku, że aby uniknąć chaosu bezkrólewia, najlepiej zrobi, osadzając na tronie siebie samą.
W kilku powieściach o Hatszepsut, na które się natknąłem, królowa od początku wierzy, że tron Egiptu należy się jej i tylko jej, bo ona jest czystej krwi i po prostu wie, że będzie rządzić lepiej, podczas gdy jej mąż-brat oraz jego syn są tylko półkrwi. I od dziecka planuje, iż kiedyś zasiądzie na tronie...
Jest to bardzo nudny schemat i mało prawdopodobne, by coś takiego miało w rzeczywistości miejsce: Hatszepsut żyła w świecie, gdzie przed nią była tylko jedna kobieta-faraon. Tron zawsze przechodził z ojca na syna (lub w sytuacjach anarchii: z brata na brata) i trudno sobie wyobrazić, dlaczego miałaby dorastać w przeświadczeniu że „to jej się należy", skoro ideologia w jakiej ją wychowano mówiła coś zupełnie przeciwnego.
Wydaje się, że z czasem sposób myślenia Hatszepsut się zmienił, bo wiele wskazuje, że próbowała uczynić swoją córkę następczynią tronu, choć jej pasierb nadal żył.
Ale to zobaczymy w kolejnych rozdziałach, natomiast na ten moment Hatszepsut sięgnęła po koronę nie dlatego, że miała takie ambicje – zrobiła to dla swojego kraju, nie jako żądny władzy uzurpator, ale zaaprobowana przez arystokrację współwładczyni młodego Totmesa III.
Jednak mówią, że władza zmienia ludzi – i wkrótce się przekonamy, jak czyste (bądź nie) pozostały te intencje po 15 latach. I czy władczyni nie posuwa się o wiele za daleko niż jej pierwotne zamiary...
Zachęcam do wyrażania opinii i śmiało pytajcie, jeśli coś wyda się Wam niejasne! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro