Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ucieczka

Nogi plątały mu się jak oszalałe, biegł już długo i wciąż nie mógł odpocząć. Wiedział, że podążają za nim czarni energerzy. Jego oczom ukazała się przepaść. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał w dół. Widok rozpościerał się więcej niż dwadzieścia metrów w głąb. Szybko odwrócił się i nasłuchiwał, aby móc oszacować odległość między nim a ścigającymi. Ukląkł przy krawędzi i powoli zdrapywał się po kamiennej ścianie. Czarni zatrzymali się przy urwisku i patrzyli na niego z niecierpliwością. Na niego i na dzielącą ich odległość zaledwie trzech metrów.
'wcześniej było ich więcej' pomyślał zaniepokojony, ale wciąż energicznie posuwał się ku dołowi.
- Pospiesz się Kohi!- ponaglał kobietę czarny energer.
- Oj Hio, zamknij się!- warknęła i z całych sił starała się dogonić uciekiniera.
Kobieta rzucała co chwile wulgarnymi przezwiskami w stronę towarzysza i mimo, że odgryzał się, nie jednokrotnie ostrzej, nie przestawała tego robić. Mężczyzna był już coraz bliżej końca kiedy Kohi nagle oderwała się ze ściany i wpadła nogami w postać pod sobą. Oboje spadali próbując odpychać siebie nawzajem. Napastniczka po chwili zrezygnowała i zahaczyła swoją bronią o jakiś odstający kamień, co pozwoliło zwolnić jej upadek na tyle, aby z powrotem mogła złapać się odstających kamieni i przylgnąć do ściany. Uciekający mężczyzna wciąż spadał. Ze zdumieniem stwierdził, że jest dla niego ratunek. Jeszcze dwa metry i trafi na skalną półkę. Upadek może mu połamać nogi, ale chęć przeżycia dawała mu nadzieję, że jednak nic mu się nie stanie i będzie mógł dalej uciekać, aż w końcu energerzy zrezygnują z pościgu. Szybko wyciągnął ręce w kierunku chropowatej pionowej powierzchni i mimo wielkiego bólu zwolnił swój lot. Upadł na półkę i natychmiast poczuł w nogach wielkie katusze. Powoli podniósł się na nogi i spojrzał w górę. Czarni znajdowali się jeszcze wysoko. 'To dziwne' wydawało się, że dosyć długo spadali a odległość między kobietą a mężczyzną była zaledwie dwa metry. Czyli wciąż depczą mu po piętach. Kohi posuwała się wyjątkowo szybko, mimo to i tak Hio ją doganiał. Zbocze zaczęło trochę łagodnieć i teraz można było już biec, a wystające jeszcze kamienie stanowiły idealną podborę, aby nie wywrócić się i nie stoczyć, podczas biegu. Jego szczęście nie trwało jednak długo. Potknął się i zatrzymał na skale kilka kroków dalej. Zaklął pod nosem i odruchowo zobaczył co było przyczyną wypadku. To był miecz. Wbity w skałę po samą rękojeść. Podszedł bliżej i okazało się, że wcale nie był w kamieniu, lecz był tylko między nie wsadzony. Chwycił go i wyjął. Pięknie wykonany miecz z ozdobnym grawerem na klindze.
'musiał należeć do ważnej albo bardzo bogatej osoby.' Pomyślał sobie i wciąż trzymając go w dłoni dalej biegł. Kilka metrów wyżej zatrzymali się czarni.
- Hio, idź powiedz Lordowi, że Toen ucieka. Ja będę dalej go goniła.- poinstruowała kolegę. Ton w jakim to powiedziała, brzmiał jak rozkaz, jednak żadne z nich nie było przełożonym drugiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro