Rozdział 3
Wielkie zielone tereny rozciągały się w każdym kierunku. Gdzie nie gdzie tylko wyrastały pojedyncze drzewa. Niskie i bujne wzbogacały ubogi krajobraz ubrany w małe krzewy i trawę, która w niektórych miejscach zrównywała się wysokością z średniego wzrostu dorosłym człowiekiem.
- Loua, spójrz jakie piękne drzewo!- zawołał radośnie Toen.
- Tak, i jakie szerokie! Założę się, że w tych drzewach mieszka nie jeden gatunek ptaków.- zainteresował się młody wojownik. Zatrzymali się przy nim i usiedli u jego stóp.
- Kohi, powiedz nam coś o sobie.- zaproponował z uśmiechem na ustach Kontar.
Toen nie był tak przychylny czarnej. Byli wrogami i teraz mają być przyjaciółmi? Nie mógł, albo raczej nie chciał w to uwierzyć. Wciąż jej nie ufał na tyle by się do niej uśmiechać.
- O sobie. Kiedyś byłam normalną dziewczyną, ale ktoś napadł na naszą wioskę i wszystkich powybijał. Wtedy zjawiła się ta wiedźma i powiedziała, że mam w sobie czarną moc.-
- Ta wiedźma, która mi powiedziała o mojej mocy białego?- przerwał jej Arch.
- Tak, ta sama. Potem przyszedł Lord i powiedział, że nauczy mnie wszystkiego i razem pomścimy śmierć moich bliskich i innych mieszkańców mojej wioski.- na wydźwięk tego wspomnienia aż zadrżała.
- Lord powiedział Ci kto to zrobił?- przejął się Loua.
- Tak. Twierdził, że to królewska armia.- przyznała lekko zamyślona.
- Ale później dowiedziałam się kto był prawdziwym winowajcą. Na jego rozkaz zniszczono wioskę. To Lord jest odpowiedzialny za tą zbrodnie.- dokończyła i spuściła głowę.
Toenowi wydawało się, że zauważył łzy w jej oczach i pewnie się nie mylił. Zrobiło mu się jej trochę żal. Jednak to nie sprawiło, że zaczął jej ufać.
- I dlatego się zbuntowałaś?- Kohi przyglądała się Toenowi, a an jej policzkach widniał ślad łez, który nie zdążył jeszcze wyschnąć. Milczała.
- Co tam się stało?- dopytywał Loua. Wyraźnie był bardziej zainteresowany tą kobietą, albo przynajmniej był ciekawy jej historii.
- Niebyło mnie tam, kiedy przybyli, lecz kiedy wróciłam wszystko się paliło. Między domami, w wąskich uliczkach, leżały ciała. Biegłam do domu, do taty i mojej małej siostrzyczki. Oboje leżeli przed domem martwi. Ściskał w objęciach małą Torę. Przysięgłam wtedy zemstę n ludziach, którzy to zrobili.- Jej twarz zniknęła w dłoniach, a Loua zaczął ją przepraszać. Toen, po tym jak to usłyszał, poczuł jakąś wieź z tą kobietą. Może to współczucie, a może po prostu ludzka życzliwość. Panowała cisza i słychać było tylko ptaki śpiewające na drzewie. Po Kilku minutach Kohi wstała i spojrzała niepewnie na Toena.
' On mi wciąż nie ufa. Opowiedziałam mu o sobie i wie, że mówiłam prawdę a on dalej nie chce mi zaufać.' Wiedziała, że jej myśli trochę odbiegają od prawdy, ale nie mogła liczyć, iż polubi ją po tym co zrobiła. To ona go złapała i zaprowadziła nieprzytomnego do Lorda. A teraz razem uciekają przed jego ludźmi.
-Toenie? Musisz zacząć się uczyć wykorzystać tę moc, która w tobie się ukrywa.- oznajmiła i szybko odwróciła głowę, spoglądając na szczyty górskie. Ich widok zawsze napwał ją pewnością siebie i odwagą.
- Tak. I ty masz mnie uczyć? Czarny energer będzie uczył białego?- zdziwił się Arch.
- Najpierw wyjaśnię Ci, kim jest energer.- zaczęła Kohi.
- Są trzy typy energerów. Genowy i nie genowy. Ten pierwszy to energer, który urodził się z tym talentem i jedynie musi się nauczyć go wykorzystywać. Kolor energii nie świadczy o tym czy jesteś zły czy dobry, tylko o tym co w Tobie obudziło tę moc. Strach, gniew i nienawiść to kolor czarny. Żal, współczucie, miłość i pomoc innym nadaje kolor biały. Nie genowy energer musi zostać obudzony przez genowego energera. I w zależności od tego czy moc została obudzona przez czarnego czy białego, nowicjusz staje się czerwonym lub niebieskim energerem. Na koniec zostaje trzeci typ. Widzący. Jest to energer, który opanował pewne umiejętności. Niestety nie wiem czy ktoś wie jakie. Ostatni stworzył miecz, który ty teraz masz. Zrobił go dla swojego przyjaciela i ucznia Oena Ota. To on obalił rządy złego energera i króla.- Wypowiedz Kohi brzmiała bardziej jak monolog. Obaj wojownicy szeroko otworzyli oczy by pokazać, że próbują to zapamiętać.
- Ale moja moc jest już obudzona czy nie?- zapytał w końcu Arch.
- Nie wiem.- przyznała kobieta.
- Co czułeś kiedy byłeś bity i przywiązany w lochach zamku Lorda?- spytała.
- Bałem się. Bałem się, że Lord będzie chciał dopaść tych, których kocham. Chciałem im pomóc. Uczucie do nich było wtedy tak silne, jakbym miał za chwilę ich stracić.- wyznał Toen.
- I właśnie wtedy obudziłeś w sobie białą moc energera.- wstała i odwróciła się do nich plecami. Teraz Toen patrzył na nią zupełnie inaczej. Piękna kobieta, która zdradziła człowieka, który ją oszukał i wykorzystał, teraz podróżowała i uczyła go. Dojrzał jej kształty i śliczną karnację. Niemalże czuł delikatną skórę i cudowny zapach włosów.
' Właśnie, włosów. Cały czas ma zakryte włosy. Czarny kaptur ją zdradza.' Pomyślał sobie.
- Kohi? Ten czarny kaptur. Można by było się go pozbyć. Ludzie nie będą Ciebie rozpoznawać jako czarnego energera.- zaproponował Toen. Kobieta zrobiła zaskoczoną minę, ale wyraźnie się zastanawiała nad słowami przyszłego białego. Po chwili namysłu zdecydowała się posłuchać rady i mężczyźni ujrzeli jej piękne kasztanowe włosy. Teraz wyglądała prze ślicznie. Nagle jej cera wydała się jaśniejsza w kontraście ciemniejszych włosów. Loua zaniemówił z wrażenia, a Toen przez chwilę pomyślał, że się zakochał. Szybko odpędził od siebie te myśli, wiedział, iż to tylko zafascynowanie jej niecodzienną urodą obudziło w nim takie uczucia. Lecz z każdym spojrzeniem na postać Kohi, poruszenie to się pogłębiało i zdawało się zamieniać w namiętność. Albo naprawdę się zakochał, albo to tylko urok wdzięku.
- Jesteśmy dopiero w połowie drogi do lasu. Muszę wreszcie Cię czegoś nauczyć.- zaśmiała się Kohi.
- A więc zaczynaj.- jej wzrok skupiał się na nim co dodatkowo utrudniało opanowanie żaru, który w nim teraz płoną.
- Dobrze. Wyobraź sobie, że jesteś naczyniem, a wokół Ciebie jest powłoka.- poinstruowała go i czekała na efekt. Toen zamknął oczy i starał się nie myśleć o kobiecych kształtach swojej nauczycielki, co sprawiło mu wyjątkowo dużo problemów. Po chwili opuścił głowę zrezygnowany i otworzył oczy.
- Nie mogę!- zniechęcił się.
- To normalne, że za pierwszym razem może się nie udać. Spróbuj jeszcze raz.- zachęciła go i powtórzyła wskazówki. Znowu zamknął oczy i skupił się na sobie. Teraz wyraźnie widział, a raczej czuł przepływającą w nim energię i nagle na skórze zrobiło mu się cieplej. Otworzył oczy i zobaczył białą poświatę otaczającą jego całe ciało.
- Doskonale, Toen! Teraz przyjmij do wiadomości, że możesz zmieniać tę energię w kule energii i nimi rzucać. Ta powłoka, służy jako bariera powstrzymująca twoją moc od ulotnienia się. Za każdym razem, kiedy zechcesz sięgnąć po energię pojawi się ta bariera.- wyjaśniła.
- Kohi, na dzisiaj wystarczy. Daj mu odpocząć.- wtrącił się Loua.
- Masz rację. Ruszmy się stąd.- zaproponowała i ruszyła wolnym krokiem na wschód. Szli nie odzywając się do siebie, więc Toen miał czas aby ćwiczyć swoją umiejętność, a raczej panowanie nad sobą w obecności Kohi.
Około dwóch godzin drogi przed nimi, rozpościerał się krajobraz gąszczy. Wysokie krzewy, brak trawy i gęste krzaki mogły stanowić idealną kryjówkę dla zwierząt. Jednak nie tylko one się tam kryły. W cieniu roślin odpoczywało troje czerwonych energerów. Nic nie wiedzieli na temat zbliżających się Toena i reszty. O zdradzie Kohi również nie mieli pojęcia, ba nawet nie byli poinformowani kim była. Ich rozmowy cały czas krążyły wokół sławy i pieniędzy. Obok nich leżał na ziemi związany człowiek i jeden z czerwonych cały czas go doglądał. Roślinność tutaj była w stanie ich ukryć przed nie pożądanym wzrokiem, zwłaszcza teraz kiedy wylegiwali się w rozgrzanym powietrzu chronieni przez cienie krzewów. Po godzinnym odpoczynku podnieśli się i ruszyli w dalszą drogę.
- Hahaha. Jak dostarczymy go temu człowiekowi z gór to zapłaci nam sporą sumkę.-
- Nie liczył bym na zbyt dużo.- wymamrotał inny.
- Ale skoro płaci pięćdziesiąt monet za informację o pobycie jednego z nich to za niego zapłaci nam na pewno te dwieście monet.- wyraził swoją nadzieje trzeci.
- Ha. Oby tak było. Iść taki kawał po mniej by się nawet nie opłacało.- zirytował się pierwszy. Następne pół godziny szli w milczeniu.
Toen spostrzegł cztery sylwetki w oddali. Dzieliło ich co najwięcej trzydzieści minut drogi. Loua i Kohi wyciągali nogi pod następnym drzewem a Arch ćwiczył nową umiejętność. Po drodze nauczył się rzucać kulami energii. Jeszcze raz spojrzał na sylwetki, które zbliżały się coraz bardziej i dostrzegł, że jedna z nich porusza się jakby inaczej. Odnosił wrażenie, że ta osoba była związana. Szybko podszedł do przyjaciół i przekazał co zobaczył.
- Zobaczymy. Jak podejdą bliżej to zdecydujemy co zrobić.- zaproponowała i wstała aby się przyjrzeć odkryciu Toena.
- Tymczasem może się schowajmy?- rzucił Kontar. Cała trójka popatrzyła po sobie i schowali się w zaroślach przy drzewie. Gałązki idealnie ukrywały ich obecność. Cztery postacie były już na tyle blisko, że faktem stało się, iż jedna osoba jest związana.
' Jakiś więzień, albo skazaniec.' pomyślał sobie młody wojownik.
Po chwili dokładnie widzieli. To było trzech mężczyzn prowadzących młodego chłopaka. Wyglądał co najwyżej na siedemnaście, może osiemnaście lat. Nie był dużo młodszy od Loua ani Toena ale charakteryzowała go młodzieńcza cera. Chłopak musiał zobaczyć kogoś w krzakach, ponieważ zaczął wołać o pomoc. Toen nie wytrzymał wyskoczył z ukrycia i rzucił silną kulą w pierwszego z eskortujących. Człowiek w czerwonym kapturze osuną się na ziemię z trzaskiem charakterystycznym dla łamanych kości i wtedy z pomiędzy gąszczu wyleciał kolejny pocisk w czarnym kolorze. Bezbłędnie trafił czerwonego idącego za związanym człowiekiem i natychmiast polała się krew. Wybiegający z krzaków Loua, spostrzegł na ziemi, obok przegranego z kulą Kohi, oderwaną rękę. Chwycił za sztylet kryjący się przez cały czas w podłużnym zawiniątku przyczepionym do pasa i pchnął z zaskoczenia ostatniego. Wystraszony chłopak otworzył szeroko oczy i przyglądał się swoim wybawicielom, jakby zastanawiał się albo bał, co z nim zrobią.
- Jak się nazywasz chłopcze?- zapytał uśmiechnięty Loua, rozwiązując liny krępujące więźnia.
- Ja, nazywam się Nisel. Jestem jednym z ocalałych z małego Bractwa Błękitnego Nieba.- odpowiedział nieśmiałym głosem.
- Ja jestem białym energerem, Toen Arch, a to jest czarna, Kohi i utalentowany wojownik Loua Kontar. Miło nam Ciebie poznać Niselu.- przedstawił wszystkich i podał rękę w geście pomocy.
- Biały energer, czarny energer i wojownik w jedej drużynie?- zdziwił się Nisel.
- Tak. Toen uciekł z więzienia Lorda, ja jestem zdrajczynią Lorda, a Loua nam pomaga.- wyjaśniła Kohi.
- W takim razie miło mi was poznać.- uśmiechnął się i powoli wstał delikatnie otrzepując ubranie. Spojrzał przyjaźnie po wszystkich i wciągnął z tobołka, który wciąż trzymał jeden z zabitych, jakiś niebieski materiał. Kiedy rozprostował jego zagniecenia Toen przyjrzał się i...
- Ty jesteś niebieskim energerem!- wykrztusił z siebie nie ukrywając zaskoczenia.
- Tak. W moim bractwie byli tylko niebiescy.- zgodził się i podszedł do drzewa.
- Wybaczcie ale muszę trochę odpocząć. Szliśmy dość długo i bardzo bolą mnie nogi.-
- W porządku. Możemy usiąść obok Ciebie?- z miłym tonem zapytała Kohi.
- Powiedziałeś, że należałeś do bractwa. Jaki był jego cel, bo nazwa zbyt wiele nie mówi?- zastanawiał się Loua.
- Jakby wam to delikatnie powiedzieć. Po za genowymi i nie genowymi energerami jest jeszcze ktoś, kto potrafi używać tej mocy. Jak wiecie wszystko ma w sobie energię, ale nie każdy może z niej korzystać.- popatrzył po wszystkich i kontynuował.
- Taki kamień na przykład. Ma w sobie dużo energii, ale nie wykorzysta jej, no bo jak? Istnieje pewien rodzaj energera, spotykany częściej niż genowy, ale tylko w niektórych częściach krain. To strażnik energii. Nie posiada na tyle swojej energii, żeby z niej korzystać, ale wykorzystuje energię otoczenia i kształtuje ją niczym energer własną.- wyjaśnił Nisel.
- I to właśnie jest waszą misją? Szkolicie takich?- włączył się do „monologu" Loua.
- Nie. My ich szukamy. Prawdopodobieństwo, że go spotkasz jest takie samo jak trafienie na genowego. Strażnicy chowają się. Jeśli nawet ich spotkasz to nie będziesz o tym wiedział. Zdązyliśmy się dowiedzieć tylko tyle, że podróżuje maksymalnie dwoje strażników w całej grupie normalnych ludzi. Słyszałem też, że lubią w pojedynkę zamieszkiwać w małych wioskach, albo samemu wybierać się na wędrówkę w poszukiwaniu sensu energii całej natury. Sensu albo źródła.- opowiedział.
Milczeli. Nie wiedzieli co powiedzieć. Ta informacja tak ich zszokowała, że zaczęli się zastanawiać, czego jeszcze dowiedzą się podczas swojego pobytu na łonie natury. Nagle w głowie Toena zawirowała myśl.
- Nisel? A może przyłączysz się do nas. Po drodze spróbujemy odnaleźć jednego z tych strażników. Mamy zamiar pokonać Lorda. Naszym pierwszym celem jest miasto Boryth w krainie Iohryt.- zaproponował trochę bezmyślnie i wszyscy popatrzyli na niego. Nie dojrzał w ich oczach dezaprobaty. Potem wszyscy w skupieniu przyglądali się Niselowi.
- Dobrze. Chciałbym się jednak trochę przespać jeśli pozwolicie. Byliśmy w drodze kilka dni, a za każdym razem kiedy robili postój, albo przywiązywali mnie do drzewa, albo kładli na ziemię i związywali ręce do jakiegoś pnia. Było mi wyjątkowo nie wygodnie. A po za tym nie mogłem pozwolić sobie na stracenie czujności, w każdej chwili mogło mnie coś zaatakować.- poskarżył się młody i odwrócił się.
rݞS~���
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro