Rozdział 2
Droga powrotna do pałacu Lorda przebiegała spokojnie. Wracał sam. Bardzo żałował, że Kohi pobiegła dalej, brakowało mu jej towarzystwa. Najwyraźniej musiał ją bardzo polubić, mimo że całkiem niedawno wstąpiła w szeregi Lorda jako młoda i niedoświadczona nowicjuszka, która dopiero co obudziła w sobie moc energera. Podróż wcale nie trwała tak długo jak mu się zdawało. Minęła zaledwie godzina i był u bram celu. Strażnicy pełniący wartę przy wejściu skinęli mu głową, jako, że był ich przełożonym, bez słowa wpuścili go na pałacowy plac. Szedł powoli by nie wzbudzić u nikogo podejrzeń o porażce. Stanął przed drzwiami do głównej sali, uniósł rękę by otworzyć je i naszły go wątpliwości. Co zrobi Lord kiedy dowie się, że Toen uciekł? Zdusił w sobie lęk i wszedł do środka. Obraz jaki zobaczył różnił się bardzo od tego jaki zawsze widywał. Wielka sala z zdobionymi ścianami w malowidła i drogocenne eksponaty przy kolumnach, które ciągnęły się wzdłuż pomieszczenia, od drzwi wejściowych po miejsce gdzie zawsze siedział Lord. Za tym małym, lecz bogato zdobionym tronem znajdowały się małe, ale wręcz królewsko zdobione drzwiczki do prywatnych komnat Lorda. Jedyne co dzisiaj było inne, zapierające dech w piersiach, to tłum. Było tam wielu wojowników, kupców i jakichś dziwnych ludzi. Wszystkich widział pierwszy raz w życiu z wyjątkiem straży i służby. Rozejrzał się jeszcze raz i dostrzegł, że ci, których nie potrafił sklasyfikować byli czerwonymi enegerami. Naliczył się ich dwudziestu trzech. Spokojnie ruszył przed siebie, mając nadzieję, że udało mu się ukryć zafascynowanie widokiem i strach związany z sytuacją. Po udanym i pewnym skłonie przed Lordem przekazał informacje.
- Lordzie, Toen Arch uciekł, ścigaliśmy go wraz z Kohi, Gortem, Fizoem i strażą.- przerwał czekając na reakcję Lorda w nadziei, że się nie rozzłości.
- Wiem, Gort i Fizo wrócili do pałacu. Twierdzą iż kazaliście im wrócić.- oświadczył Lord.
- Tak, zgadza się Lordzie. We dwoje mieliśmy większe szanse na schwytanie go.- zgodził się czarny.
- I schwytaliście?- dopytywał.
- Nie. Kohi kazała mi wrócić i przekazać Ci co zobaczyłem, i że uciekł do miasta.-
- A więc co zobaczyłeś?- niecierpliwił się i z każdą chwilą jego twarz robiła się coraz bardziej sina.
- Toen znalazł w górach jakiś miecz, o ile udało mi się zauważyć wyciągnął go ze skał.-
- Hym... A Kohi?-
- Kohi pobiegła za nim, Lordzie.- wyjaśnił Hio.
- Czy wiesz, do czego dopuściliście pozwalając mu uciec?- zapytał rozzłoszczony Lord. Nie czekając nawet na odpowiedź kontynuował z coraz wyższym tonem, który na końcu stał się krzykiem.
- Toen znalazł Miecz Oena Ota! I bez tego miecza będzie wstanie pokonać Ciebie bez najmniejszego problemu. Jeśli udało mu się go znaleźć i wyciągnąć znaczy to, że będzie następnym widzącym energerem! To tylko kwestia czasu!- Lord zamilkł i kiedy już uspokoił się na tyle, żeby móc poskładać myśli w jedną całość znowu przemówił.
- Stworzymy grupę składającą się z czterech czerwonych energerów i Ciebie na czele. Hio wybierz z pośród tych tutaj i wyruszcie w poszukiwanie tego uciekiniera.- rozkazał Lord.
Czarny energer skłonił się i powoli odwrócił się w stronę przyglądających się ludzi. Przesunął wzrokiem po zgromadzonych ubranych w czerwone kaptury i zatrzymał się na młodej kobiecie.
Wydawała mu się równie piękna jak Kohi, lecz była od niej o wiele młodsza. Jej włosy delikatnie wyłaniały się z pod kaptura obnażając piękno czarnego koloru. Uświadomił sobie, że tak naprawdę nigdy nie widział włosów swojej koleżanki. Zorientował się, iż zbyt długo się jej przyglądał, więc postanowił również dłużej przyglądać się osobom, które wybierze. Jedną już miał. Po kilku chwilach wybrał członków nowej drużyny i poprosił aby wystąpiły i się przedstawiły. Jako pierwsza przedstawiała się czarnowłosa kobieta.
- Jestem Terra, czerwony energer z południowego Kothlenu.- przywitała się i skłoniła. Następny był wysoki chudy mężczyzna imieniem Gorr, potem niski, otyły młodzieniec Jonah. Ostatni był bardzo mądrze wyglądający starzec Fratun.
Lord nie pozwolił im długo zwlekać i zaraz wysłał ich do miasta Koth w poszukiwaniu informacji.
Pojawienie się w mieście tylu czerwonych i kolejnego czarnego wzbudziło zainteresowanie i pewien strach. Kiedy krwawy oddział znalazł się na rynku, ich uwagę przyciągnęła jedyna grupka ludzi, która rozmawiała. Musieli nie zauważyć ich przybycia, tylko co ich tak bardzo zainteresowało?
Hio podszedł do nich i położył rękę na ramieniu jednego z nich.
- Co was tak zajęło?- zapytał spokojnym głosem.
- Yyy... nic wartego waszej uwagi.- odpowiedział pokornie młody mężczyzna.
- W takim razie powiesz mi coś, co jest jej warte.- rozkazał czarny.
- Widziałeś w mieście czarnego energera kobietę?-
- Tak. Cztery godziny temu opuściła miasto razem z jakimiś wojownikami.- poinformował go i popatrzył na kolegę stojącego z boku, jakby chciał się upewnić, że dobrze zrobił.
- A czy jeden z tych wojowników miał miecz?- wtrąciła się Terra.
- Tak.- odpowiedział inny z grupki.
Bez słowa Hio odwrócił się i ruszył w stronę bramy prowadzącej z powrotem w góry.
' Z tego miasta są tylko dwa wyjścia. W góry i na południe.' Obmyślił sobie przywódca oddziału.
' Sprawdzę obie, a potem poinformuje Lorda o tym.'
Czworo ludzi pod dowództwem Hio ruszyli w kierunku bramy północnej. Zatrzymali się przed bramą i czarny kazał im poczekać na zewnątrz a sam wszedł do strażnicy przy bramie.
- Strażniku, szukam trójki ludzi. Kobiety i dwóch mężczyzn. Jeden z nich ma przy sobie miecz. Widziałeś, by wychodzili?- strażnik wyraźnie się zastanawiał, lecz jego mina niejednoznacznie mówiła nad czym.
' Zastanawia się albo nad moim pytaniem, albo czy powinien mi udzielić odpowiedzi.' Powiedział sobie w myślach czarny energer.
- To jak? Widziałeś ich?- zapytał ponownie, mając nadzieję, że strażnik odpowie na pytanie a on nie będzie musiał sięgać po okrutne metody pozyskania pożądanych informacji.
- Tak. Widziałem ich.- odpowiedział z pełnym podejrzliwości tonem.
- Doskonale.-
' Nie będę musiał wyciągać informacji siłą.' Dodał w myśli a potem na głos, kiedy nie usłyszał dalszych słów mężczyzny.
- I gdzie poszli?-
- Poszli w stronę cieśniny Gua-Un. Na wschód stąd.- odpowiedział wciąż niepewny czy dobrze robi.
Zadowolony z siebie Hio wrócił do krwawego oddziału i zaczął zastanawiać się na głos.
- Wygląda na to, że Kohi przyłączyła się do uciekiniera i wyruszyła z nim i jeszcze kimś na zachód.-
Gorr miał wrażenie jakby specjalnie powiedział to na głos oczekując propozycji z ich strony, odnośnie tego, co teraz. Hio ukradkowo spojrzał na Terrę, jakby żałując, że to nie Kohi. Niektórzy uznawali, że podkochiwał się w niej, lecz to było tylko przyzwyczajenie i troska. Bardzo lubił swoją koleżankę, a teraz mieli być wrogami? Nie spieszyli się w drodze powrotnej do zamku. Szli na północ na przełęcz Utuai, którędy wcześniej gonił Toena razem z Kohi. On wrócił do Lorda zaraz po tym jak zszedł z przełęczy na zbocze. Wtedy widział ją po raz ostatni. Coś w niej było takiego, że Hio nie potrafił o niej nie myśleć. Terra zorientowała się, że jest obserwowana i zaczęła się lekko stresować.
' Z jakiego powodu tak mnie obserwuje. Czyżbym mu się podobała?' pomyślała sobie i lekko się zaczerwieniła.
Hio również zauważył, że stał się obiektem obserwacji i szybko odwrócił wzrok z pięknego ciała kobiety. Czas płynął powoli pogrążając Hio w myśli, iż Kohi jest teraz zdrajcą. Niechciał wypowiadać nawet tego głośno, Niechciał w to uwierzyć. Wolał myśleć, że chciała podstępem go skłonić, żeby pracował dla Lorda, jednak nie wierzył w te myśl. Minęli już przełęcz i teraz kierowali się na północny zachód do zamku. W przeciągu kilku następnych godzin dotarli do celu. Dwa dni podróży tylko po to, aby dowiedzieć się, że jego najlepsza koleżanka i ulubiona partnerka, zdradziła jego i Lorda. Hio nie mógł, a raczej nie chciał w to wierzyć. Musiał być inny powód tej podróży, albo zebrał błędne informację. Jednak dwie osoby przekazały tę samą informację, coś w tym musi być.
Weszli do głównej sali zamkowej. Dzisiaj również pomieszczenie było wypełnione ludźmi, jednak tym razem była to w większości służba i staż. Miejsce, na którym zwykł siedzieć Lord było puste. Hio popatrzył na małe drzwi znajdujące się za tronem i przywołał do siebie jednego ze sług.
- Gdzie jest Lord?- zapytał wyniosłym tonem.
- W swoich prywatnych komnatach.- odparł.
- Czy coś przekazać?- zapytał.
- Tak. Przekaż mu, że krwawy oddział Hio wrócił i posiada zaskakujące informacje.- na końcu jakby lekko się zakłopotał i miał nadzieję, że sługa, z którym rozmawiał tego nie zauważył. Rozmówca zniknął za pięknie zdobionymi drzwiczkami i po chwili zjawił się razem z Lordem.
Władca obszedł tron i usiadł na nim wpatrując się w czarnego energera z podejrzliwym wzrokiem.
- Jakie przynosisz informacje?- zapytał spokojnym i opanowanym głosem.
- Dowiedziałem się, że Toen opuścił miasto Koth razem z Kohi i jakiś innym wojownikiem. Mamy powody przypuszczać, że Kohi zdradziła.- powiedział ze spuszczoną głową.
- Dowiedziałeś się gdzie wyruszyli?- wciąż dopytywał Lord.
- Tak, odeszli w kierunku cieśniny Gua-Un.-
- Jeśli tylko zobaczysz ich, zabij wszystkich a Toena przyprowadź do mnie żywego. Nie ważne w jakim stanie, ma żyć.- rozkazał i wstał.
- Z całym szacunkiem, ale nie mamy pewności, że Kohi zdradziła. Czy można cofnąć rozkaz zabicia Kohi ograniczając go do przyprowadzenia jej jako więźnia do czasu wyjaśnienia wątpliwości?- głos Hio drżał, widział, że Lord bardzo rzadko cofa rozkaz. Twarz władcy wykrzywił grymas, jednak po chwili zastanowienia zgodził się na prośbę czarnego energera.
Na samą myśl, że kobieta, którą tak bardzo lubił i tak bardzo ufał, mogła zdradzić, rodził się w nim wielki ból i gniew. Ukłonił się przywódcy i odwrócił się do pozostałych.
- Czerwoni! Szykować się! Daję wam dwie godziny na zjedzenie czegoś i uzupełnienie zapasów!- powiedział, trochę zbyt sztywnym tonem, i ruszył w stronę wyjścia z sali na dziedziniec. Następnie skierował się na zamkowe podwórze, gdzie stanął w cieniu drzewa i wziął głęboki oddech Świerzego powietrza.
' Nie sądziłem, że kiedyś będę musiał ścigać Kohi.' Pomyślał sobie i z żalem wspominał kiedy razem ćwiczyli i uczyli się nowych sztuczek.
' Lord wcale nie jest zły. No przynajmniej z naszego punku widzenia.' Ostatnie myśli przebiegły mu po głowie tak szybko, że gdyby musiał je złapać, nie zdążyłby.
Czas jaki dał krwawej drużynie na przygotowanie zleciał zaskakująco szybko. Cztery czerwone kaptury zebrały się przy bramie głównej zamku i czekali na rozkazy swojego lidera. Wyszli.
L6a!ŘS'
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro