Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Toen był przekonany, że za drzwiami znajdzie komnatę Lorda, tymczasem był to krótki korytarz. Rzucił się w pogoń za wrogiem aż dociera do kolejnych drzwi, za którymi pojawia się kolejna niespodzianka. O ile południowy dziedziniec wyglądał jak ruiny, popękane ściany, zero zieleni i same szare barwy, to północny, na który właśnie wszedł, był jego totalną odwrotnością. Prezentował się idealnie. Zdobiły go drzewa, duże i małe, krzewy, kolorowe i w odcieniu zieleni, kwiaty wszelkiej maści i wiele zawieszonych materiałów bogatej w kolorystykę. Zaraz po wejściu na dziedziniec zobaczył wrota, bez jakich kol wiek drzwi, a za nimi ścieżkę biegnącą po łagodnym zboczu góry prowadzącą wprost na brzeg morza Gua. Wypatrzył Lorda i ruszył w pogoń za nim. Mimo, że szlak był łagodny, to podobnie jak z drugiej strony góry, było tu wiele odstających z ziemie kamieni. Sprawnie przemykał między nimi aż wreszcie udało mu się dogonić przeciwnika. Spotkali się w małej przystani. Wściekła twarz Lorda pokazywał tylko nienawiść do Archa i do losu jaki go spotkał.
- Arch, jest jeszcze szansa, że przyjmę Cię powrotem!- zapewnił Lord.
- Chyba sobie kpisz?- odciął się widzący.
- Albo przystaniesz do mnie, albo poczujesz moją moc!- zagroził.
Toen bez słowa utworzył w ręce kulę energii i z wielkim zamachem rzucił nią w przeciwnika. Unik i jej celem stał się mały budynek przy pomoście.
- Doskonale. Jeśli tak chcesz?- Lord zamknął oczy i w koło jego konturów poczerniało powietrze, by po chwili stać się jasną, ale w czarnym kolorze, poświatą, okalającą go niczym peleryna. Otworzył oczy i spojrzał swoimi złymi oczami na Toena. Wyciągnął ręce przed siebie i wysłał w kierunku widzącego kilka potężnych wiązek energii.
' Tak potężna siła, że nawet nie jest w stanie jej uformować. Albo jest za słaby, żeby formować energię.' Zastanawiał się podczas uniku Arch.,
Tym razem niszcząca wiązka uderzyła w fragment Ścieszki za widzącym. Niestety oderwane kamienie i przyczepione do nich resztki energii trafiają w cel. Polała się krew z nogi Toena. Jako kontratak, Arch przyzwał miecz duchowy, złożony z samej energii, i skoczył w kierunku Lorda.
Na taką ewentualność też się przygotował. Wyciągnął swój miecz i obronił się przed atakiem.
- Ale jak?- zdziwił się widzący.
- Ty masz miecz energii, ja mam energię w mieczu.- złowieszczy uśmiech pojawił się na twarzy Lorda.
Czerwony z wściekłości Arch uderzył jeszcze kilka razy i odskoczył rzucając kolejną kulę energii, którą Lord odbił mieczem.
- Zaskoczony? Tak też jestem widzącym!- znowu śmiech odbił się echem po plaży.
- W takim razie zginiesz z ręki innego widzącego!- teraz Toen zdenerwował się nie na żarty.
W jego rękach zaczęły się świecić wiązki energii. Odwołał miecz i z całą siła w nogach zaczął biec na przeciwnika. Z całym rozpędem jaki zdążył nabrać wbił się w Lorda z wyciągniętymi przed siebie ramionami. Zbierająca się w nich energia, odrzuciła wroga na pomost, ale zdążył jeszcze sam wypuścić wiązkę, która walnęła go prosto w klatkę piersiową.
W lekkim szoku widzący upadł na ziemię ale szybko się podniósł z wielkim bólem w piersi. Z wysiłkiem uniósł głowę w kierunku Lorda i dojrzał jak ten leży na ziemi i tylko próbuje podnieść głowę. Po raz kolejny Toen wyciągnął dłoń do przodu i poczęstował Lorda daniem głównym w tej bitwie.
- Z mocą Gryfa, strażnika krainy Iohryt! Nażryj się mojej energii!- wykrzyczał w twarz czarnemu widzącemu i wysłał niesamowicie jasną i nieokiełznaną energię. No właśnie, nieokiełznaną. Nie kontrolowana moc uderzyła również w samego rzucającego powodując obfite rany i obaj energerzy wylądowali na glebie. Toen znowu się podniósł i stworzył kolejny miecz duchowy, którym rzucił w klęczącego Lorda. Ostrze wbiło mu się w rękę i znikło, ale rana została. Lord ostatkiem sił podniósł głowę wysoko i zatrzymał wzrok na Toenie.
- A jednak jesteś moją zgubą, Toenie. Szkoda, byłeś mi jak syn, którego nigdy nie miałem.- zaczął czarny widzący.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro