Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

    Rostyr to piękne i stosunkowo młode miasto, wciąż się rozbudowuje. W centrum stoi wielka tawerna, nazwana „Tawerną w Centrum", a na jej podwórzu jest mały „Tawerniany Park". Tuż obok niej rozciąga się rynek z wielkim posągiem gryfa. Są na nim jeszcze ślady ciosu, co wskazuje, że sama figura również jest jeszcze świeża. Patrząc od tawerny, po drugiej stronie gryfa ciągną się stoiska kupieckie. Podobne porozrzucane są po całym mieście. Przy mieszczącej się na północnym końcu, drodze na przystań, stoi wielki magazyn, a po jej wschodniej stronie wielki budynek strażniczy. Jeszcze dalej w tym kierunku znajduje się mała tawerna otoczona przez kupców. Jest to na obecną chwilę ostatni budynek po północnej stronie miasta. To właśnie tam zatrzymali się Toen i reszta. Podczas kolacji usłyszeli jak przy sąsiednim stoliku rozmawiała para pijanych osobników.
- Ty a słyszałeś, że ten łajdak Lord ma swoich szpiegów?- zapytał jeden. Jego rozmówca roześmiał się i odpowiedział.
- Przecież to naturalne, że ma! I nawet mogę się z tobą założyć, że wykorzysta to przy najbliższej okazji.- ten pierwszy ściszył głos i nachylił się w stronę kompana.
- Ty a może tutaj jest jeden i słucha co mówimy?-
- Nie, no coś ty! Już dawno mielibyśmy kłopoty!- wtórnie roześmiał się i wstał po kolejne wino.
Mina przyjaciół wskazywała na oburzenie i zaskoczenie jednocześnie. Jakie to nie mądre mówić o takich rzeczach tak otwarcie. A jeśli jeden z nich miał rację i naprawdę ten szpieg siedzi tutaj? No, mieliby spory problem.
- Musimy dowiedzieć się więcej na temat tego szpiega.- postanowił Toen.
- To dosyć nie rozsądne.- zauważyła Kohi.
- Tak, ale chcemy dopaść Lorda, a to najkrótsza i pewna droga ku temu.- zaprzeczył Loua.
- Tylko w jaki sposób znaleźć go i wyciągnąć z niego informacje?- zadał retoryczne pytanie Nisel.
- To bardzo proste. Ludzie więcej wiedzą niż myślisz, przyjacielu.- uśmiechnął się Fozel.
- Co masz na myśli?- dopytywał niebieski.
- Popytajmy ludzi co o tym wiedzą.-
- To zbyt ryzykowne. Możemy trafić na jednego z nich.- znowu zanegowała czarna.
- Kohi ma rację. Lepiej posłuchać co ludzie gadają.- powiedział Toen. Drzwi do lokalu otwierają się po raz kolejny, ale tym razem do tawerny wchodzi znana im postać. Gort przyszedł napić się dobrego wina. Widzący zawołał go po imieniu i wskazał ręką aby do nich podszedł.
- Witaj przyjacielu. Mamy problem.- od razu przeszedł do rzeczy Arch.
- W czym w takim razie mogę Wam pomóc?- zapytał czarny energer w podeszłym wieku.
- Dowiedzieliśmy się, że w Rostyr jest szpieg. Musimy znaleźć jednego i wyciągnąć z niego parę informacji.- wyjaśnił Loua.
- Tak, wiem coś na ten temat. W tym mieście szpiedzy spotykają się z posłańcami Lorda w Tawernie w Centrum. Zazwyczaj do spotkań dochodzi wieczorem. Ale niestety nie wiem jak wyglądają ani nie znam dokładnego czasu spotkań.- wytłumaczył i zawołał kelnerkę.
- Młoda damo, poproszę wino dla każdego z nas.- zamówił i poczekał aż kobieta z zamówieniem odejdzie od stolika.
- Powiedziałem wam wszystko co wiem na ten temat.-
- To i tak bardzo dużo.- zapewnił Fozel. Resztę czasu spędzili na opowiadaniu Gortowi historyjek z ich podróży. Gort okazał się bardzo dobrym słuchaczem i również człowiekiem o ciekawych przygodach. Opowiedział między innymi jak poznał Lorda i Kohi zauważyła pewne podobieństwo. Sposób w jaki zwerbował ją, Hio i Gorta, oraz prawdopodobnie większość innych czarnych energerów, był taki sam. Najpierw atak, potem pożar a na koniec obietnica zemsty na odpowiedzialnych za to ludziach. Ta kłamliwa bestia podstępem zebrała armię czarnych i ewidentnie coś planuje. Wieczorem odwiedzili gospodę najbliżej rynku. Fozel i Nisel siedzieli sobie w Tawernianym Parku, Loua spokojnie sączył wino w głównej sali, a Toen i Kohi „patrolowali" piętro. Oczywiście niektórzy się domyślali jak spędzili większość czasu, ale nikt nie śmiał im tego wypomnieć. Zbliżała się noc. Widzący zszedł na dół i spotkał się z Loua, do którego dołączył niebieski.
- Macie coś?- zapytał Arch.
- Niestety nic.- spuścił głowę towarzysz starca.
- U mnie również nic.- przyznał młody strażnik.
- Czyli prawdopodobnie dzisiaj mogło ich nie być, bo u mnie też nic.- zasmucił się Toen.
- My zostaniemy tutaj na noc, może dowiemy się czegoś nowego.- uprzedził i patrzył pytająco na pozostałych.
' Jeszcze wam mało?' zbulwersował się w myśli Nisel.
- Dobra, widzimy się jutro o ósmej.- zaproponował Loua.
Toen tylko kiwnął głową i zniknął gdzieś na schodach. Chwilę później stał już w pokoju z Kohi.
- Poszli?- spojrzenie i mina Toena wystarczyła aby kobieta wszystko zrozumiała. Podszedł do niej na tyle plisko, że ich klatki piersiowe ocierały się o siebie i delikatnie wyszeptał.
- Wreszcie mamy czas tylko dla siebie.- położyła dłonie na jego piersi i delikatnie go od siebie odepchnęła na odległość dziesięciu centymetrów i wyszeptała równie cicho.
- Mamy przecież robotę do wykonania?-
- To może poczekać do jutra, zwłaszcza, że już dawno minęła pora ich spotkania.- wyjaśnił. Krew w jego żyłach nieznośnie pulsowała dając łatwe do odczytania znaki swojej partnerce. Przytuliła się do niego i wtedy poczuł, że robi mu się gorąco. Objął ją swoimi rękami i pocałował po szyi. Odczuł, że przeszedł ją delikatny dreszcz a na jej karku pojawiła się gęsia skórka. Zbliżył twarz do jej twarzy i powoli musnął jej wargi swoimi. Delikatny jak wiosenny wietrzyk pocałunek sprawił, iż uległa mu bez zbędnych ceregieli i oboje wyłożyli się na łóżku. Przykryci kocem właśnie tworzyli opowieść, która będzie tylko ich sekretną przygodą. Rano rozległo się pukanie do drzwi,
- To na pewno Loua.- odezwał się zaspany głos Toena.
- To wstań i otwórz.- poinstruowała go już rozbudzona kochanka. Ten leniwie zwlókł się z łóżka i podszedł do drzwi.
- Kto tam?-
- To ja, Loua.- dokładnie tak jak przypuszczał. Młody strażnik przyszedł po nich.
- Daj nam chwilę.- poprosił przez szparę w drzwiach i znowu zniknął w czeluściach pokoju. Światło padało przez lekko uchylone okna, dając bladą poświatę i słabą widoczność. Arch wsunął na siebie spodnie i odsłonił jedną okiennice. Pomieszczenie zalała fala światła i wszystko tak jakby nagle stało się widoczne. Kohi była już w poły ubrana, brakowało jedynie dolnej części ubioru. Ponaglił ją wzrokiem i sam ubrał się do końca. Chwilę potem otworzył drzwi i do izby wszedł młody strażnik.
- Idziemy!- rzucił rozkazującym tonem i wyszedł, a kochankowie podążyli za nim. Dzień miną bez stresowo. Kiedy nadszedł wieczór każdy szukał czegoś, wszyscy szykowali się na znalezienie agenta. Jak poprzedniego dnia, weszli do gospody. Tym razem Tawerna w Centrum była pełna drobnych pijaczków, wszyscy pili i śpiewali. Fozel również postanowił rozpocząć misję od wina. Stanął przy barze i zawołał barmana.
- Czerwone grzane proszę!- zawołał i spokojnie czekał, aż ktoś dostarczy mu zamówienie. Chwilę później podszedł do niego mężczyzna i podał mu wino.
' No nareszcie się napiję czegoś normalnego.' Pomyślał sobie. Spragniony podniósł butelkę do ust i ktoś szturchnął go łokciem.
- Co do?- powiedział na głos, za to w myśli tylko on jeden wie, jakie słowa padły.
- Wybacz, ale spieszę się na spotkanie.- uniósł brwi i szeroko się uśmiechnął.
- Pracuję jako szpieg, więc mnie tu nie widziałeś.- zaśmiał się wesoło, tak aby wszyscy pomyśleli, że zażartował sobie z jakiegoś starego tawernianego pijaczka i ruszył dalej. W jednej chwili Tuvis poderwał się na równe nogi i po cichu szedł za nim.
' Nie sądziłem, że okaże się takim głupcem i sam się wyda?' pomyślał i nawet na chwilę nie stracił go z oczu. Dosiadł się do jakiegoś stolika, a nie długo po nim jakiś facet zajął miejsce obok. Strażnik ostrożnie się zbliżył, na bezpieczną odległość i usiadł w pierwszym wolnym stoliku odwrócony tyłem do podsłuchiwanych.
- Witaj El Fierro.- powitał nowego szpieg.
- Jakie wieści, Gotri?- ten drugi od razu przeszedł do rzeczy.
- El Fierro, informacje są ważne, więc zapamiętaj je dobrze. Garnizon kapitana Serosa jest do naszej dyspozycji. Z tego co mi wiadomo, Hio ma być w pobliżu razem z pozostałymi nowymi. Król nie ma szans. Atak ma nastąpić z wewnątrz i z zewnątrz. Jeszcze raz. Kapitan Serosa i garnizon, Hio i energerzy. Garnizon czeka na rozkazy i znak od Hio.- zakończył i powoli podniósł się z siedzenia.
- Kiedy Lord zostanie królem, wynagrodzi twoje starania.- zapewnił go wciąż siedzący El Fierro, po czym sam wstał.
- Powodzenia El Fierro.-
- Bądź ostrożny Gotri.- obaj panowie się pożegnali i ruszyli w przeciwne strony pomieszczenia.
' Czyli to prawda. Lord ma szpiegów wszędzie. Nawet w zamku. Ten atak. To dlatego zbierali energerów. Mieliśmy rację.' Nawet nie spostrzegł, że znajduje się wśród przyjaciół. Te myśli musiały go tak zająć, że nie zauważył, kiedy do nich dołączył. Kohi zrobiła pytającą minę w stronę Fozela a pozostali czekali, na to co ma im do powiedzenia.
- No i?- w końcu zapytała.
- Znalazłem go.- opowiedział wszystko co usłyszał i rozpoczęła się dyskusja.
- Lord chce obalić króla. To poważniejsze niż sądziłam.- przyznała Kohi.
- Tak, ale co ważniejsze ma szpiegów w zamku.- przypomniał Loua.
- Słabo słuchacie. Największy problem stanowi podwójny atak. Sami nie dadzą rady.- zauważył Arch.
- Może, gdyby tylko żołnierze atakowali, to by się obronili, ale garnizon ma zaatakować od środka, a energerzy z zewnątrz. To jest problem. Zamyślił się Fozel. Podrapał się po głowie i spojrzał na wszystkich po kolei.
- Co wobec tego robimy?- zapytał.
- Powiedzmy to królowi.- rzucił najprostsze rozwiązanie Nisel.
- Lord ma szpiegów. Dowie się o tym i coś pozmienia.- zanegował Tuvis.
- To może udajmy się do Siny i powstrzymajmy Hio. Buntem zajmie się armia.- zaproponowała Kohi.
- Ja mam lepszy pomysł.- powiedział Toen i popatrzył po wszystkich robiąc krótką przerwę.
- Polecimy do Siny, tak, ale nie zajmiemy się krwawym oddziałem, tylko pomożemy w obronie króla i zamku.- zdecydował Toen
- Ten cały Gotri jest takim głupcem, że pozwolił nam zaplanować całą akcję pod swoim nosem.- pokazał palcem. Dwa stoliki dalej siedział szpieg i popijał wino. Najwidoczniej miał już dość, ponieważ jego twarz osiągnęła kolor ściany, a słowa, które bełkotał pod nosem, przypominały język kosmitów. Nawalił się i to bardzo mocno i bardzo szybko. Wszyscy go wyśmiali i spokojnie wyszli z tawerny. Od razu pobiegli do gospody, gdzie wynajmowali noclegi i dosiedli swoich pegazów. Piękne skrzydła, pięknych koni, uniosły ich wysoko. Po trzech dniach lotu, wreszcie ujrzeli przed sobą miasto Siny. Wielkie, cudowne, z monumentalnym, zdobionym i obstawionym uzbrojeniem, zamkiem. {CQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro