Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Wzburzona rzeka i silne wiatry dawały się we znaki na tyle, że podróż zdawała się być wieczną udręką. Mroźne powiewy mało pasowały do panującej pory roku, ale kraina Esphaka słynie z „humorków" pogodowych. Przez pół dnia wędrowali w kierunku pustyni Katabor tylko po to, żeby przed wejściem na nią rozbić obóz.
- Proponuje się tutaj zatrzymać na noc.- mówiąc to, Tuvis powoli się rozglądał.
- Ale jeszcze jest wcześnie.- zaprotestowała Kohi.
- Tak ale musimy nabrać sił, wody i zapasów. Ta pustynia oznacza gorące piaski i brak picia.- wyjaśnił starzec.
- W takim razie zostaniemy tutaj i się przygotujemy.- uśmiechał się Arch.
- Cieszę się, że chociaż Ty mnie popierasz Toen.- parsknął Fozel.
- Staruszku, ja też chylę głowę przed twoją wiedzą!- oburzył się na żarty Loua. Chwilę później wszyscy pogodnie się śmiali. Zejście na ląd musiało sprawić im wielką przyjemność, albo mają już dość podróży morskich. Może to i dobrze, że Toen poprosił kapitana Trysa, żeby płynęli do Siny? Teraz nie będzie się nad tym zastanawiał. Widzieli gdzie zaczyna się pustynna przestrzeń. Tutaj chroniła ich gęsta roślinność i gdzie niegdzie wyrastające drzewa o wystarczająco szerokich koronach aby się pod nimi schować przed słońcem. Wiele strumyczków odchodziło od rzeczki, która przez przypadek odłączyła się od Toresthu-An i niema jej na żadnych mapach. Można było w niej schłodzić rozgrzane czoło i nabrać jako wody pitnej. Prawdą było to, że przy tych małych żyłkach wodnych rosły naprawdę wysokie i szerokie drzewa. Krajobraz przypominał bajkowe malunki.
- Dobra teraz podzielimy się na grupy o rozdamy obowiązki.- stwierdził na głos Toen. Ku jego zdziwieniu wszyscy pokiwali głowami.
- Co proponujesz Toen?- zapytał starzec.
- Tak pomyślałem, że ty mógłbyś zostać tutaj i pilnować rzeczy przed zwierzętami, Ja i Kohi znajdziemy jakieś jedzenie, a Loua i Nisel napełnią bukłaki.- Fozel delikatnie zmarszczył brwi i po dosłownie sekundowej przerwie kiwnął głową i usiadł.
- Mi to pasuje. Nie zmęczę się!- roześmiał się strażnik.
Chwilę później wszyscy byli gotowi. Czarna i biały zabrali sznurki, a młody strażnik i niebieski wzięli wszystkie bukłaki i parę baniek na zapas. Energerzy poszli na zachód. Oddalili się od obozu na tyle, aby swobodnie rozmawiać i Kohi nagle zapytała.
- Co powiedziałeś Hio w Boryth?- Twarz Toena zrobiłą się lekko czerwona a mimika wyraźnie mówiła „skąd Ona wie?". Szybko się otrząsną z zaskoczenia i spojrzał na nią.
- Chciał ze mną walczyć, więc zaproponowałem mu, że powiem mu gdzie jesteś, w zamian za rozejście się bez starcia.- przyznał się.
- Acha, a więc chciałeś mnie wydać?!- teraz już cicho krzyczała. Wyraźnie miała mu to za złe.
- Nie. Ja tylko nie chciałem z nim walczyć, Kohi.- broni się biały.
- Najwyraźniej jednak nie dbałeś przy tym o moje bezpieczeństwo!- wyrzuciła krzykiem kobieta.
- Ale ja wiedziałem, że on czuje do Ciebie jakąś sympatię, i że nie zrobi Ci krzywdy.- Gdyby Kohi użyła teraz swoich zdolności, na pewno Toen by na tym bardzo ucierpiał, była nie tylko zdenerwowana ale i wkurwiona.
- Jak mogłeś?!- obrażona ruszyła przodem.
' I dlaczego ona się tak denerwuje?' zastanawiał sięToen,
' Przecież nikomu nic się wtedy nie stało?' jego rozmyślenia zostały przerwane przez widok zniszczonej roślinności. Połamane drzewa leżą na ziemi dając nowe miejsca do siedzenia dla ptaszyny. Toen rozejrzał się w prawo i lewo i nagle uświadomił sobie, że ktoś ich obserwuje. Wcześniej też to czół tylko nie zwracał na to uwagi. Teraz kiedy jego dobry humor zniknął jakby zauważał więcej w otoczeniu. Zbliżył się do obrażonej koleżanki i nachylając się nad jej uchem prawie, że wyszeptał.
- Myślę, że ktoś nas obserwuje od dłuższego czasu.- Kiedy skończył popatrzył jej głęboko w oczy z odwzajemnieniem. Z odległości wyglądało to jakby para kochanków się właśnie godziła po jakieś śmiertelnej kłótni. Ona również zbliżyła policzek do jego twarzy i powiedziała na ucho.
- Tak, też mam takie odczucie. Ale mi się wydaje, że obserwują nas od strony pustyni.-
Toen przez chwilę zastanawiał się nad tym faktem i w końcu ruszyli w stronę rzeki. Tam przynajmniej była cała roślinność, czyli zwierzyna również. Złapali kilka dzików i przytargali je na sznurkach do obozu. Chwilę po nich do ogniska podeszli Nisel i Kontar.
- Jakieś wieści?- zapytał Toen, jakby oczekiwał, że ktoś jeszcze potwierdzi jego przeczucia.
- Tak. Toen mam wrażenie, że coś na nas patrzy. Albo szpieguje.- powiedział ściszonym głosem Loua.
- Nie chcę krakać, ale zgadzam się z Loua.- powiedział wystarczająco głośno niebieski.
- Fozel, co o tym myślisz? My uważamy, że przybyli od strony piasków.- przekazał Toen.
- Myślę, że to mogą być oni.- powiedział do siebie starzec.
- Tak.- tutaj Tuvis obniżył ton, tak jak wcześniej Loua.
- Myślę, że to mogą być elfy pustynne.- zdradził.
- Jest coś jeszcze. Tam gdzie byliśmy po dziki było strasznie zniszczone środowisko. To chyba mogą być te trole, o których mówił Gort.- przypomniał Arch.
Starzec popadł w bezkresne zamyślenie, by po chwili unieść wzrok ku Toenowi.
- Jeśli to te trole i ten czarny mówił prawdę, to gdzieś tu musi być też smok.- słusznie zauważył i podszedł do białego.
- Toenie.- położył dłoń na ramieniu mężczyzny.
- Możemy pokonać te trole. Ale nie jesteśmy wystarczająco silni aby pokonać smoka.- powiedział pobłażliwym tonem i spojrzał po każdym.
Odezwa Toena była wręcz pewna.
- Skoro możemy pokonać te trole, to uwolnijmy te ziemie od nich. Zobacz jakich szkód narobiły?-
- Dobrze, ale jeśli zaatakujemy trole to smok będzie ich bronił.- negował stary strażnik energii.
- Jeśli Gort mówił prawdę.- wtrącił się pewnym głosem Loua.
- Dziękuję przyjacielu, że za mną jesteś.- zwrócił się do Kontara Arch.
- Ja tylko stwierdzam fakty. Tak samo jak ty chcę wybić te potwory, ale jeśli ta bestia zaatakuje to wszyscy zginiemy.- według Fozela ta odpowiedź była bardziej niż logiczna, ale za to najrozsądniejsza jaka dzisiaj padła.
- Ja idę. Pokonam ich sam!- zdenerwował się Toen, i to nie na żarty. Na całe szczęście dla niego, z ziemi, podniosła się Kohi.
- Poczekaj Toen, idę z Tobą.- odezwała się i teraz wszystkie oczy były skierowane na nich oboje.
- Skoro wy idziecie to i ja idę.- w ich stronę ruszył także i Nisel, a zaraz po nim Loua i Tuvis. Brak przekonania o dobrej decyzji nie sprawił, że zostali, a wręcz przeciwnie, żaden z nich nie chciał zostawić przyjaciół na pewną śmierć. Starzec biadolił i narzekał przez całą drogę, dopóki nie usłyszeli wycia i ryku czterech rosłych troli.
- Powiadają, że trole są odporne na energię.- wyszeptał Nisel.
- To nie prawda energerze.- zaprzeczył równie cicho Fozel.
- A widziałeś już je?- dopytywała Kohi.
- Tak, z jednym nawet walczyłem. Było nas troje i z trudem zwyciężyliśmy.- przypomniał sobie staruszek.
- My damy rade.- powiedział twardo i pewnym tonem Arch. Ledwie skończył mówić, kiedy podniósł się na równe nogi i rzucił kulę energii w stronę najbliższego trola. Ten padł z jękiem na ziemię i po chwili wstał rozglądając się dookoła. Pozostałe już zobaczyły intruzów i kierowali się w ich stronę. Potężne nogi wprawiały ziemię w drgania, co wzbudzało lęk w każdym sercu, a wielkie i silne ramiona dzierżyły przerażające maczugi z kamiennym zakończeniem. Widok z piekła rodem.
Marsz tych bestii zdawał się być zwiastunem końca życia każdego, kto z nimi zadrze. Z rąk Toena wystrzeliły kolejne pociski energii i trol, który oberwał jako pierwszy, tym razem padł na ziemię w bezruchu. Pozostali celowali w pierwszego biegnącego i również udało im się go powalić. Całą siłę ognia skierowali przeciwko kolejnemu i ten również został zabity. Woń śmierci zbliżała się do energerów i strażników w postaci ostatniego trola. Udało mu się podejść na tyle blisko, że był w stanie zrobić zamach wycelowany prosto w Toena. Na szczęście tarcza którą stworzył zdołała ochronić jego życie, ale i tak padł na ziemię z wielkim bólem przeszywającym jego lewe ramię. Ręka nie była połamana ale mocno stłuczona i posiniaczona. Powietrze rozdarł głośny ryk i na niebie widoczny był zarys ogromnej latającej bestii.
- Smok! Smok leci!- wykrzyczał Fozel. Loua był zachwycony widokiem zwierzęcia ale i przerażony jego potęgą. Zbliżał się do nich z niewiarygodną prędkością a trol wciąż wymachiwał swoją pałką. Robiąc kolejne uniki starali się go atakować ale walka wręcz z nim sprawiała trudne wyzwanie. Uratował ich smok. Zionął ogniem paląc swojego towarzysza i przy okazji parę krzaków. Minęło pół godziny walki, a smok wciąż krążył nad drzewami co chwila obrywając atakami energii i odgryzając się kulami ognia. Wreszcie opadł na ziemię i wszyscy ze zmniejszonego dystansu kontynuowali ostrzał. Smok rozpostarł swoje ogromne skrzydła i machnął nimi robiąc ogromny podmuch wiatru, przez który stracili równowagę i rozłożyli się na ziemi. Toen podniósł się z ziemi i wystraszył się nie na żarty. Kohi leżała bez ruchu. W jego oczach pojawiły się łzy i wokół niego pojawiła się biała poświata, która z sekundy na sekundę zaczynała się robić coraz bledsza i bledsza by na koniec stać się pół przezroczystą. Fozel spojrzał na niego i szybko zrozumiał co to oznacza. Zakochany w Kohi stał się właśnie widzącym. Również jego moc gwałtownie wzrosła. Stworzył wielką kulę energii i rzucił nią w smoka. Potem w jego dłoniach pokazały się dwa lśniące bielą transparentne miecze duchowe. Za jego plecami nagle pojawił się Gryf Iohryt i Gryf Banhua. Przy jego boku staną elf podążający za Loua od Cyni i gargulec z Huban. Przy Kohi pojawił się nagle skrzat należący do Nisela. Toen wraz z armią duchów pędził rozwścieczony na smoka. Tuvis miał wrażenie, że widzi jak jego łzy lecą za plecy i lądując na ziemi wyznaczają trasę, którą przebiegł. Z całą siła pędu, Arch wbił się w smoka. Pozostawiając dwa wbite miecze w ciele bestii, odskoczył do tyłu i stworzył ogromne, również prześwitujące, kule energii, lecz tak skoncentrowanej, że ich blask oślepiał nawet potwora. Skierował je prosto w serce smoka, który opadł bezwładnie na ziemię. Jeszcze dychał i z jego paszczy unosił się gęsty szary dym. Spokojnym krokiem podszedł do niego i zadławionym od płaczu głosem odezwał się.
- Przysięgam, że zabiję Cię jeszcze raz jeśli to będzie konieczne!- zagroził i stworzył ogromny miecz, który wbił prosto w głowę potwora tym samym pozbawiając go życia. Spojrzał zapłakanym wzrokiem w niebo i po sekundzie, trwającej niemalże wieczność, odwrócił się i podbiegł do Kohi. Wciąż leżała na ziemi. Ukląkł przy niej i położył rękę na jej sercu.
' Nie zostawiaj mnie!' wołał ją w duchu. Ku wielkiemu zdziwieniu kobieta otworzyła oczy. Fozel nie wiedział czy to Arch ją uleczył, czy skrzat, ale dziękował w duchu obydwóm, że ona żyje. Delikatnie uniosła się na łokciach a widzący ją mocno przytulił. Wyszeptał jej coś do ucha co sprawiło, że uśmiechnęła się i powiedział na głos.
- Ja Ciebie też kocham Toenie. To dlatego Ci pomagam i pozwoliłam uciec.- po tych słowach czarna straciła przytomność.

W mieście Koth trwało właśnie przyjazne popołudnie, a krzyki kupców było radosne. Nikt nie wiedział, że właśnie narodził się nowy widzący. Krwawy oddział szukał nowych energerów w mieście z rozkazu Lorda. Hio razem z Fratunem siedzieli koło posągu Gryfa w rynku.
- Nienawidzę tego Archa. Ta jego dobroć. Myśli, że każdy jest dobry. On chce, żebym się do niego przyłączył. I jeszcze przeciągną na swoją stronę Kohi... Nienawidzę gnoja!- wykrzyczał Hio.
- Ta nienawiść Cię zniszczy panie. Rozumiem, ale musisz się opanować. Owszem zasługuje na śmierć, ale pamiętaj, że Lord chce mieć go żywego.- przypomniał mu stary energer.
- Nie obchodzi mnie to! Zabiję drania!- teraz nie potrafił opanować swojej złości. Niespodziewanie na twarzach wszystkich w rynku pojawiło się wielkie zdziwienie. Ogromny duch pojawił się przy posągu.
- Czarny energerzy Hio. Również nienawidzę Toena. Zabił mnie i teraz ja chce zabić jego.-
- Smoku. Sam go zabiję.- wściekłość czarnego zaślepiła mu oczy i nawet nie przejął się tym, że rozmawia z duchem dzikiego smoka, którego zabił Toen.
- Energerze, on stał się widzącym! Sam go nie pokonasz.- ostrzegł go dziki smok.
- Widzącym!- przeraził się Fratun.
- Hio, połączmy siły i razem go zabijmy!- zaproponował znowu duch. Hio bez dalszego namysłu zgodził się i smok zniknął w jego czarnej jak otchłań poświacie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro