Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Czas ciągnął się niemiłosiernie podczas ucieczki. Był w ruchu przez kilka ładnych godzin. Nie potrafił dokładnie stwierdzić ile, natomiast na podstawie słońca wiedział, że na pewno więcej niż pięć godzin. Dotarł do miasta Koth i postanowił się w nim ukryć. Tylko kto ukryje go przed czarnym energerem? Bardzo szybko dotarł do małego rynku, gdzie kupcy i mieszkańcy przekrzykiwali się w targowaniu. Przeszedł obok kliku miejscowych i usłyszał część ich rozmowy.
- ... że chciałby przeżyć przygodę.- śmiał się pierwszy.
- Głupiec z niego. Doskonale wie, że tutaj się nic nie dzieje.- również i drugi zaczął się uśmiechać.
- Powiedział, że znajdzie kogoś kto zabierze go gdzieś, gdzie będzie to możliwe!-
- No wiesz, przynajmniej potrafi dobrze walczyć.- zadumał się przez chwilę i kontynuował rozmowę.
- Ale co mu po tej umiejętności, skoro i tak nie trafi do niego nikt taki.-
- O spójrz, tam jest!- obaj panowie zaczęli się głośno śmiać i poszli w innym kierunku.
Toen zmierzył wzrokiem obiekt plotek i ostrożnie go śledził. Minęli kilku kupców żalących się na wysokie cło i brak klientów na niektóre towary, potem przeszli obok tawerny, od której dochodził głos śpiewających pijanych ludzi. Tuż za następnym domem skręcił w prawo. Wąska uliczka sprawiała raczej wrażenie mało odwiedzanej i ciemnej mimo, że słońce wciąż padało na jej bruk. Szli jeszcze przez sto metrów. Wszedł do domu, jak Toen zdążył policzyć był to piąty dom po lewej stronie. Ostrożnie podszedł do drzwi i zapukał. Otworzyła mu ta sama osoba, która przed chwilą zniknęła mu z oczu.
- W czym mogę pomóc?- zmierzył wzrokiem Toena i czekał na odpowiedź.
- Nazywam się Toen Arch. Jestem poszukiwaczem przygód. Mogę wejść?- przedstawił się i czekał na zaproszenie. Mężczyzna machnął ręką w zapraszającym geście i oboje weszli do pokoju gościnnego.
Meble, nie pierwszej jakości, niemniej jednak też nie stare i próchniejące, ozdabiały delikatną biel ścian. Wysoko zawieszony sufit podkreślał piękno wnętrza.
- Usiądziesz Toenie?- zapytał mężczyzna.
- Chętnie, dziękuję.- Toenowi nie podobał się narzucony przez rozmówce oficjalny ton, ale nie chciał być niegrzeczny. Zabrał się więc za wyjaśnienia.
- Jak już ci wspomniałem, Loua zgadza się? Nazywam się Toen Arch. Byłem więziony przez Lorda, jednak udało mi się uciec. W Pościg za mną ruszyło kilku czarnych energerów, ale później było ich tylko dwoje. Jedno z nich, mężczyzna wrócił i ścigała mnie tylko kobieta. Nazywa się chyba Kohi.- wyjaśnił i obserwował reakcję rozmówcy.
- Tak zgadza się, nazywam się Loua Kontar. Jednakże dlaczego Lord Ciebie więził?-
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Na jego rozkaz odwiedziła mnie jakaś kobieta i dotykała mojej głowy. Potem nachyliła się nade mną i powiedziała, że moje światło rozjaśni czerń.- wyjaśnił Toen.
- Wiesz co to znaczy?- zapytał Loua.
- Nie... Potem poszła do Lorda i powiedziała coś o tym, że to ja mogę być energerem, którego szuka.- zdradził mu i zamilkł myśląc nad słowami, które właśnie wypowiedział.
- Toenie, a kim właściwie są energerzy?- zastanawiał się Loua.
- Energerzy to ludzie posługujący się pewną energią. Nikt nie wie skąd ją mają. Istnieje kilka rodzajów energerów. Dobrzy to niebiescy i biali, źli natomiast to czerwoni i czarni.- zrobił krótką przerwę i kontynuował- można powiedzieć, że dzięki tej energii posługują się magią.-
- A ty masz być jednym z nich?-
- Tak powiedziała. Ja nic o tym nie wiem.-
- Kiedyś słyszałem o czymś w rodzaju tych energerów.- przypomniał sobie Kontar.
- Co takiego?-
- Kiedyś babka opowiadała mi o widzialnych. Mówiła też, że posługiwali się dziwną magią, potrafili zrobić wszystko byli prawie bogami. Ponoć ich magia miała kolor biały albo czarny.- ucichł czekał na reakcję rozmówcy.
- Czyli mamy następny typ energera. Widzialni.- myślał na głos Toen.
Przyglądał się pięknym taboretom wsuniętym pod artystycznie rzeźbiony stół.
- Powiedz mi Loua, kim jest Lord. Wiem tylko tyle, że jest złym władcą, który chce obalić naszego króla.- przyznał się Toen. Kontar przez chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią. Najwidoczniej sam dokładnie nie wiedział kim on jest.
- Wiesz. Lord to człowiek, który zgromadził przy sobie wielu na tyle wpływowych ludzi, że stał się osobą tak popularną jak król. Prawda jest taka, że nasz władca ma do dyspozycji całą armię, ale skoro twierdzisz, że Lord rozkazuje czarnym energerem to spokojnie da radę przejąć kraj.- Arch już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, kiedy do domu wpadła jakaś kobieta. Wbiegła do pomieszczenia, w którym przesiadywali teraz rozmówcy i pochyliła się sapiąc ze zmęczenia jak oszalała. Chwila cieszy wydawała się być wiecznością, przerażenie na twarzy Toena, wystraszyło jego rozmówce. Toen rozpoznał tą kobietę.
- Toen Arch. Wreszcie Cię znalazłam.- wysapała.
- Kohi. Walcz uczciwie!- wykrzyczał lekko drżącym głosem. Miał walczyć z czarnym energerem.
- Nie przyszłam z tobą walczyć, tylko Cię uczyć.- poirytowała się.
- A ten drugi? Hio?- Toen ani przez chwilę nie wierzył kobiecie w czarnym kapturze.
Loua przeczesał wzrokiem cały pokój i zatrzymał się na swoich nie planowanych gościach. Mężczyzna przedstawiający się jako Toen Arch, poszukiwacz przygód, który uciekł Lordowi, wyglądał teraz na bardzo przestraszonego, ale jednak nie pochłoniętego strachem. Jego odwaga była godna wyglądu. Charakterystyczne szlacheckie rysy były znakomitym podkreśleniem dumnej postawy. Nagle przed oczami Loua pokazała się postać w spodniach ze znakomitego materiału i lekkim płaszczu sięgającym kolan. Brak rękawów ukazywał dobrze umięśnione ręce a głowa była zakryta bialuśkim kapturem połączonym z króciutką narzutą na ramiona. Z pod cienia kaptura wydostawały się zdrowe kasztanowe włosy. Kiedy uświadomił sobie, że to obraz Toena z przyszłości lub przeszłości, nieoczekiwanie obraz znikł i znowu widział wystraszonego ubranego w podarte ubrania mężczyznę. Wpatrywał się on w drugiego gościa, w kobietę. O ile Loua dobrze zrozumiał nazywała się Kohi. Nagle przypomniał sobie, że tak nazywała się czarna energer, która podjęła się pościgu Toena w pojedynkę. Serce zaczęło mocniej mu skakać w klatce i spojrzał na kobietę. Piękna. Jej uroda mimo, że cudowna, to zabójcza. Kohi miała na sobie czarne spodnie, bardzo dobrze utrzymane. Tors pokrywał zwinięty materiał tworzący coś na kształt kamizelki, a jej włosy były w pełni zakryte takim samym kapturem jaki miał na sobie Toen w jego wizji. Różnił się tylko tym, że zdobił go czarny kolor. Niespodziewanie nabrał ochoty zobaczyć się w lustrze, ale bał się zrobić krok. Toen ostrożnie zbliżył się do fotela i wskazał Kohi drugi. Ta nie zważając na stojącego gdzieś z boku gospodarza, zajęła wskazane miejsce.
- Dlaczego mam Ci wierzyć?- domagał się wyjaśnień.
' Normalne, że chce to wiedzieć. Ja bym sobie nie zaufała.' Pomyślała i spojrzała w oczy Toena.
- Bo wciąż żyjesz?- odpowiedziała z ironią kobieta. Pewność w je głosie świadczyła o zdecydowaniu i umiejętnościach, a zniecierpliwienie jakie czasami okazywała i ukradkowe spojrzenia na drzwi kazały obu panom wątpić w jej szczerość.
' Być może sama teraz ucieka, albo nie chce, żeby wszedł tu ktoś nie pożądany. Albo po prostu czeka, aż wejdą tu jej ludzie i pojmą mnie' pomyślał sobie poszukiwacz.
- W takim razie. Powiedz mi co to za miecz?- testował gościa.
- To jest Miecz Oena, broń największego białego.- patrzyła z nieskrywanym niepokojem.
-Białego? Miecz Oena?- dopytywał.
- Tak. Miecz Oena Ota, najpotężniejszego białego energera w historii, który nagle znikną dziesięć lat temu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro