Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Przystań w przesmyku Iohryta była miejscem sławnym w całym królestwie Cytuar. Dok, w którym cumowało wiele statków i łodzi oraz kompleks budynków gościnnych. W największym z nich zatrzymywał się regularnie co miesiąc, kupiec handlujący we wszystkich krainach w Cytuarze. Odwiedzał Koth, Cyni, Siny, Boryth i najbardziej oddalony Rostyr. Zawsze brał najdroższy pokój, do którego służba często nosiła wykwintne potrawy i napitki. Tego dnia, kiedy wyjeżdżał poprosił aby wynajmować ten pokój tylko jemu i wysłannikom króla. Sprawiło to karczmarzowi nie lada problem. Miał wielu gości, którzy korzystali z jego noclegów, a kilku z nich gotów było zapłacić wysoką sumę za tą właśnie komnatę. Wieczorem, kiedy od odjazdu kupca minęło kilka godzin, pojawili się czarni. Dwoje czarnych. Poprosili o najdroższy i najwspanialszy pokój jaki ma. Kiedy starszy z nich zadzwonił mieszkiem i wysypał kilka złotych monet, gospodarz bardzo chętnie zapomniał o kupcu. Ci dwaj płacili dwa razy tyle co on i w dodatku nie wymagali tak wyszukanych dać. Prosili tylko o wino, które jego zdaniem było najlepsze. Młodszy z nich wyraźnie podkreślił, że najlepsze nie koniecznie znaczy najdroższe. Przedstawili się jako Gort i Fizo. Gort był tym starszym, tym któremu przypadło temperować temperament Fizo. Wzięli butelkę alkoholu i ruszyli za gospodarzem po schodach n pierwsze piętro. Poprowadził ich do końca korytarza i otworzył drzwi. Pomieszczenie warte było tych monet, które na niego wydali. Wygody były tutaj rarytasem, a to tutaj wydawało się być jednym wielkim luksusem. Pokój okazał się kompleksem. Były to dwa przepiękne pomieszczenia sypialne z wielkimi i wygodnymi łóżkami oraz dosyć sporą jadalnią. Fizo pomyślał, że to musi być jedyny taki „pokuj" w tym budynku, który składał się z kilku izb i własną toaletą, która najwyraźniej jego starszy kolega przeoczył. Uchylone jeszcze drzwi, w których wciąż stał karczmarz dopytujący się o jakieś dodatkowe potrzeby i wymogi, ukazywały jeszcze jedną postać. Z lokum naprzeciwko wyszedł starzec. Rzucił ubogie spojrzenie na czarnych i ruszył na parter do głównej sali i do baru. Poruszał się wolno i lekko utykał, ale to „kalectwo" było wyraźnie udawane. Gort uprzejmie podziękował Karczmarzowi i zapytał o starca.
- On. Proszę się nim nie przejmować. Jest tutaj stałym bywalcem i zawsze wynajmuje ten sam pokój. Nie wiem skąd ma pieniądze na pokój, ale dopóki płaci i i nie sprawia problemów jest mile widziany.- wyjaśnił i ruszył w kierunku schodów.
W czasie kiedy Fizo wygodnie położył się na łóżku i wpatrywał się obojętnym wzrokiem w sufit, jego starszy kolega wyszedł z komnaty i ruszył za właścicielem gospody. Zmęczony podróżą przyglądał się salonowi z kawałka korytarza, który za chwilę miał się zamienić w drewniane schody prowadzące wprost do największego pomieszczenia, recepcji i baru w jednym. Barierka zaczynała się za ostatnim pokojem a luka między nim a stopniami przypominała taras widokowy. Gort zwlekł się powoli na dół i leniwym krokiem udał się na krzesło przy barze. Usiadł obok starca i patrzył na niego nie ukrywając ciekawości. Coś mu podpowiadało, że ten człowiek ma tajemnicę, której nie wyjawił jeszcze nikomu.
Wstał z krzesła i rozejrzał się po izbie. Salon był duży nawet jak na tak wysoki budynek. Parter najwyraźniej musiał być większy niż wybudowane na nim piętra. Zauważył, że przed barem wyrastają cztery kolumny ułożone równolegle do blatu, na którym właśnie postawiono zamówione przez niego wino. Zajął miejsce obok starca i wziął łyk wina.
- Miłe miejsce, prawda?- zapytał jakby obojętnie energer.
- Tak. Bardzo lubię spędzać tutaj czas. Głównie dla tego, że pojawia się tu sporo ciekawych ludzi.- przyznał nieznajomy.
- Napijesz się ze mną wina?- zapytał uprzejmie czarny.
- Dziękuję chętnie skorzystam.- zgodził się i wbił wzrok w rozmówcę.
- Jeszcze jedną lampkę i butelkę z winem!- poprosił gospodarza, który natychmiast wykonał zamówienie.
- Jestem Gort.- przedstawił się i czekał na reakcję.
- Wiatru przedstawiać nie trzeba, drzewa, skały, ognia a nawet deszczu. Mówią na mnie starzec.- Gort spojrzał na niego zaskoczony i otworzył usta, żeby powiedzieć jakąś uwagę, ale uznał, że mężczyzna, może uznać ją za złośliwą więc się powstrzymał. Nieznajomy upił łyk wina, które przyniósł właśnie karczmarz, poprzedzając go gestem toastu i znowu się odezwał.
- Powiedz Gort, co robią tutaj dwaj czarni energerzy?- zdziwienie na twarzy Gorta pokazywało lekki strach.
' Skąd on wie?' pomyślał sobie i chwilę zastanowił się na odpowiedzią.
' Może powiedzieć mu prawdę. W końcu nasz cel wcale nie jest zły.'
- W Nowej Normahji, w mieście Cyni, jest pewna grupa, która pragnie zostać energerami. Naszym zadaniem jest dotrzeć do nich i zaprowadzić ich do osób, które się zajmą ich kształceniem.' Wyjaśnił i powtórzył gest rozmówcy wznosząc lampkę wina w górę a potem kiedy rozmówca również wziął swoje wino, upili po łyku.
- Ja wyznałem Ci swój cel, który był swojego rodzaju tajemnicą. Mój przywódca chce aby wiedziało o tym jak najmniej osób. Ty też skrywasz jakąś tajemnice.- rzucił mrużąc delikatnie oczy jakby szukał czegoś na twarzy starca.
- Doprawdy? Dlaczego uważasz, że skrywam jakiś sekret?- zapytał.
- Twoje oczy, to jak patrzysz i to przesadzone utykanie mi to podpowiada.- przyznał i odkorkował butelkę aby dolać wina sobie i towarzyszowi.
- Tak mam swoją tajemnicę. Wybacz proszę ale nie mogę ci jej wyjawić. Obiecałem, że nie wyjawię jej nikomu innemu, po za osobą, której dotyczy.- przeprosił i uniósł rękę w górę.
- Karczmarzu, podaj proszę dwie miski zupy! Chcę się zrewanżować za uprzejmość tego pana!- poprosił uśmiechając się do rozmówcy. Zjedli w milczeniu, lecz obaj panowie bacznie się sobie przyglądali, jakby szukali czegoś czego do tej pory nie wyjawili o sobie.
- Dziękuję za posiłek. Pozwolicie, że udam się na spoczynek. Droga z gór Kohlahr jest męcząca.- wytłumaczył i wstał od stołu.
- Dziękuję za wino. Również się już położę.- Starzec poszedł w ślad za czarnym i rzucił jeszcze tylko uprzejmym spojrzeniem kiedy przechodził przez drzwi do swojego pokoju. Kiedy Gort wszedł do pokoju, Fizo już spał. Butelka wciąż tkwiła w jego rękach. Podszedł do młodszego kolegi i wziął od niego butelkę. Była pusta. Mężczyzna wypił całe wino i zapewne się upił. Postanowił, że i jemu przyda się sen, jeśli następnego dnia mają wyruszyć w wyprawę po rzece do samego portu miasta Cyni. Zwłaszcza z powodu jego niechęci do łodzi.
O poranku, jako pierwszy, obudził się Fizo. Zszedł do baru z bólem głowy, tak charakterystycznym po upojeniu alkoholowym. Zajął wolne miejsce przy blacie i poprosił o szklankę wody i małą lampkę jakiegoś słabego wina. Jednym haustem wypił zawartość szklanki i złapał głębszy oddech. Usłyszał delikatne skrzypnięcie pierwszego schodka z góry i kroki, nasłuchiwał, ale nie był aż tak ciekawy, aby odwrócić się i sprawdzić kto to. W salonie głos rozlał się jak ból w jego głowie z rana.
- Fizo! Czy wczorajsze wino było dobre?- Gort schodził po schodach i wpatrywał się z ucieszoną miną w swojego kompana.
- Nie tak głośno, jeśli łaska.-odparował cierpiący energer.
- Liczyłem, że kiedy wrócę, razem zasiądziemy do trunku.- powiedział nie co ciszej. Podszedł bliżej i usiadł obok.
- Chciałem. Niebyło Cię dosyć długo, to też sam skorzystałem. Co ci zajęło tyle czasu?- zapytał.
- Spotkałem starego człowieka, rozmawialiśmy sobie przez chwilę.- wbił wzrok w stół i zaczął się zastanawiać nad tym co wczoraj się stało.
' Skąd on wiedział, że jesteśmy energerami, czarnymi energerami?' podrapał się po głowie potem ją uniósł.
- Gospodarzu!- poczekał aż podejdzie na tyle blisko aby nie musiał krzyczeć.
- Ten starzec, z którym wczoraj rozmawiałem, znasz go?-
- Oczywiście. Przychodzi tutaj bardzo często i wynajmuje pokój na dzień lub dwa. Napije się, zje i odchodzi. Krążą plotki, że ma dar widzenia ludzkich sekretów.- powiedział ściszonym głosem.
- Wierzysz w to?- dopytywał Gort.
- W prawdzie nie, ale coś w tym jest. Każda plotka skrywa ziarnko prawdy.- przyznał gospodarz i wziął do rąk ścierkę i szklankę aby ją wytrzeć.
- Może po prostu jest bardzo spostrzegawczy i na tyle inteligentny aby wyciągać od kogoś to co chce wiedzieć?- zastanawiał się energer. Najemca tylko popatrzył na niego i wzruszył ramionami, jakby było mu to obojętne. Drzwi do zajazdu otworzyły się i stanął w nich kupiec. Nie ten co poprzedniego dnia zwolnił lokal, ale wyglądał na równie bogatego. Kiedy podszedł bliżej, Gort zauważył na jego piersi sygnaturę królewską.
' Pewnie pracuje dla króla. Może jakiś doradca handlowy?' analizował wszystko co dojrzał w garderobie gościa i doszedł do wniosku, iż to musi być doradca.
- Gospodarzu! Najdroższy pokój proszę.- polecił i usiadł przy barze.
- Wybacz panie, ale jest zajęty.- przeprosił karczmarz.
- Dziś wyruszamy, możemy już zwolnić pokój.- wtrącił się Fizo.
- Tak, nie będzie to dla nas problemem jeśli pozostały czas spędzimy w tej Sali.- zgodził się starszy energer.
- W takim razie, już jest wolny. Czy zechciałby pan, aby coś zanieść panu do pokoju?- zaproponował i zaprowadził gościa do stolika.
- Jak tylko panowie opuszczą pokój, zaprowadzę pana.- obiecał i wrócił do klientów przy barze.
- Ile płacimy?- zapytał Gort.
- Już jesteśmy rozliczeni. Zapłaciliście za wszystko z góry.- zapewnił i zapytał czy mogliby zabrać już swoje rzeczy z lokalu.
Dwie godziny później stali już w doku i wyglądali statku na wynajem. Długie molo z łodziami przycumowanymi po bokach to widok, którego starszy energer nie lubił najbardziej. Podeszli do najbliższej i zapytali o koszta związane z podróżą do miasta Cyni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro