Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Kiedy to się zaczęło?

Kiedy zmieniłem o nim zdanie?

Kiedy to wszystko się zaczęło?

Jak do tego doszło?

Jeszcze tak niedawno byłem ślepy i widziałem tylko to co chciałem widzieć i tak jak ja sam chciałem wszystko widzieć. 

Widziałem siebie jako niemalże Bóstwo a innych jako robaki. Wszystkich odtrącałem tych którzy wydawali mi się słabi a trzymałem z tymi którzy mogli mi zapewnić choć trochę rozrywki. 

Nie widziałem tego co dla mnie najlepsze a skupiałem się na tym co tylko takim się wydawało. 

Stare przysięgi i obietnice były dla mnie bez znaczenia... Tak jak dawne przyjaźnie z przed lat. 

Panowała nade mną złość i agresja, niczym nieuzasadnione. I pewnie bym się w niej zatracił...gdyby nie tamten dzień.

Całe życie przelatywało mi przed oczami kiedy bezsilny i obezwładniony byłem duszony przez tego szlamowatego złoczyńcę. Traciłem kontrole nad swoim ciałem. Czułem jak przejmuje nad nim kontrolę. Śmierć wydawała się być bliska.

 I to w tedy, w tłumie głupich bezczynnych ludzi, zobaczyłem jego.

Nigdy bym do tej pory nie pomyślał że ucieszy mnie jego widok. Smucił jedynie sposób w jakim to wszystko się odbywało. Przerażony stał ściskając z całych sił ramiączki swojego plecaka. Obserwował z przejęciem jak ta obrzydliwa kreatura wyciska ze mnie, wydawać by się mogło, ostanie tchnienia mojego, jak w tedy doszedłem do wniosku, nic nie znaczącego i żałosnego życia.

Bo jakże można nazwać inaczej życie kogoś kto klasyfikował innych wyłącznie na podstawie tego jak silne posiada Quirik? Teraz wiem że należy oceniać nie tyle na tym czy w ogóle ktoś je ma ale jak potrafi wykorzystać swoją nabytą wiedzę i umiejętności w kryzysowej sytuacji. I  tym samym doszedłem do wniosku że to ja jestem tym gorszym i beznadziejnym. Nie ten nerd, mój stary przyjaciel z dzieciństwa którego przez swą pychę odrzuciłem, ale ja. Wszak posiadam z pewnością bardzo silne Quirik ale co z tego skoro nie potrafię z niego teraz skutecznie skorzystać!? Co z tego że wywołam kilka nic nieznaczących wybuchów!? To i tak nic nie da. 

I tak oto wiszę nad ziemią duszony przez złoczyńcę i rozmyślam w ostatnich chwilach swojego życia nad swoimi błędami. Zaiste żałosne. Żałosne jest to że nie zostawiłem na tym świecie nikogo kto by za mną tęsknił. Sam jestem sobie tego winien bo wszystkich od siebie odrzuciłem. Nawet rodziców...Znajomych... I najbliższego przyjaciela. To że w ogóle jest on tutaj i patrzy się na mnie z wielką dozą strachu ale i troski sprawia że robię się spokojniejszy. Ale i jest mi głupio bo wiem że nie zasłużyłem na coś takiego a w szczególności po ostatnich słowach które do niego wypowiedziałem jeszcze tak całkiem niedawno a za które już za pewne nie będzie mi dane przeprosić. Bardzo tego wszystkiego żałuje. I bardzo chciał bym by się o tym dowiedział nim wyzionę ostatnie tchnienie. 

By oszczędzić sobie oglądania jego smutnej twarzy zamknąłem oczy co ludzie chyba wzięli za mój zgon bo podnieśli przerażone okrzyki. Głupcy. Jakby chcieli sami by mi pomogli, ale nie, lepiej liczyć na tak zwanych zawodowców.

Ale nie będę się nimi przejmował w moich ostatnich chwilach. Myślami powędrowałem aż do swego wczesnego dzieciństwa. Do czasu kiedy wszystko wydawało się takie... prostsze. Bo z nim wszystko było prostsze. Jego obecność sprawiała że czułem się dowartościowany! Ktoś mnie podziwiał. Ktoś mnie wspierał. Od początku! Odkąd tylko się poznaliśmy! Robiliśmy wszystko wspólnie i nawzajem się wspieraliśmy... A ja go tak okrutnie potraktowałem.  

Dlaczego!?

Mam nadzieje że trafię do piekła bo na niebo czy czyściec czy co tam jeszcze mają nie zasługuję. 

Chciałem wyszeptać swoje przeprosiny ale nie było to możliwe. Więc jedynie pomyślałem, i chyba w tym momencie z oczu polały mi się łzy.

"Przepraszam cię, Izuku"

I gdy już myślałem że to naprawdę koniec i że już nic mnie nie zaskoczy... Kiedy pogodziłem się ze swoim losem...

TEN IDIOTA MUSIAŁ WSZYSTKO ZEPSUĆ! 

Gdy usłyszałem krzyk Deku gwałtownie otworzyłem oczy i z przerażeniem zobaczyłem jak rzuca się w moją stroną a konkretnie na tego szlamowatego pacana z głupim wyrazem twarzy! Zapewne chciał jakoś ukryć strach pod uśmiechem ale mu to nie wychodziło ale mimo to biegł! Wyobrażacie to sobie!? To tak jak by... Ślepy...Kulawy... Menel miałby stawić czoła elitarnemu wojsku!  

No i w tedy to mnie wkurzył. Zacząłem się miotać jak opętany! Co jak co ale nie pozwolę temu głupkowi zginąć przede mną! Ale nie ważne jak bym się starał to nic to nie dawało a żeby było gorzej to szlamowaty złapał Izuku w szczelnym uścisku za gardło. Nie wiem co tam do niego gadał ale zapewne nie było to nic miłego.

Po prostu już nie mogło być gorzej. Nie dość że ja zginę to jeszcze on. To jeszcze on. Gdy dotarło to do mnie ogarnęła mnie panika. On nie mógł zginąć! Wszyscy byle nie on! On niczego złego nie zrobił! On... Po prostu był marzycielem...Moim marzeniem. 

Izuku szybko zaczął opadać z sił i po chwili zwisał bezwładnie nad ziemią. W tym momencie miałem ochotę szczerze zapłakać i jednocześnie wygarnąć swą złość wszystkim co na nas się patrzyli. Tylko stoją i się lampią kiedy nas zabija ten oszołom. A wszyscy mają Quirik. A Izuku go nie ma a okazało się że miał z tych wszystkich ludzi największe jaja! Ale co z tego skoro za chwile umrze...a ja wraz z nim. 

Ale postanowiłem spróbować ostatni raz się oswobodzić. Skumulowałem resztki swoich sił by wytworzyć jak najlepszą i największą eksplozje jaką bym tylko był w stanie! Gdy czułem że jestem gotowy wypaliłem. Po tym wszystko działo się w zwolnionym tempie. 

Sama siła wybuchu bardzo mnie zaskoczyła. Nigdy nie wywołałem tak silnej eksplozji z czego byłem niezmiernie dumny. Sia eksplozji odepchnęła złoczyńcę z impetem w stronę pobliskiego budynku urywając mu niektóre części ciała. Jednak ten nie miał zamiaru mnie puścić. Jego macki wciąż znajdowały się we mnie. Z chwilą gdy go od siebie odpychałem powstało ryzyko że dosłownie mógłby urwać mi łeb! A przynajmniej skręcić kark. W każdym razie wydawało mi się że czeka mnie niechybna śmierć... W tedy ponownie spojrzałem na Izuku a to co zobaczyłem mną wstrząsnęło. 

Zasłaniał nas dym przez co obserwatorzy nie mogli tego zobaczyć. Oczy Izuku były otwarte ale nie były takie jak wcześniej. Były białe a z tej bieli zaczęło wyłaniać się bardzo jasne białe światło. Po źrenicach nie było ani śladu. Tylko świetlista biel. Jego ciało zaczęło promieniować jakimś niebieskim blaskiem. Wydawało się że włosy, które teraz lekko falowały, straciły swój zielonkawy odcień a zastąpił je czysty jasny świetlisty błękit. Wszelkie oznaki strachu czy paniki zniknęły jakby nigdy nie istniały a zamiast nich pojawiło się jedno. Brak oznak jakichkolwiek emocji. Ale bynajmniej nie wydawał się żądny krwi czy zemsty. Po prostu wyglądał jakby wszystko co ziemskie przestało mieć dla niego znaczenie.

 W tedy pomyślałem że na własne oczy dane mi było ujrzeć Anioła. 

W okolicach piersi Izuku pojawił się maleńki błysk błękitnego światła. Z niego na ułamek sekundy wyleciało coś na kształt energii, o kolorze bardzo jasnego błękitu, otaczając go szczelnym kołem po czym z po natychmiast wróciło do źródła światła. Jednak po mniej niż sekundzie energia ponownie wyleciała z punktu światła ze znacznie większą szybkością i siłą i otoczyła ponownie Izuku  w teraz większym kole. Izuku widocznie odczuł to gdyż lekko otworzył buzie by wziąć oddech. Macki szlamowatego trzymającego Izuku rozpadły się. Energia ponownie wróciła do Izuku po zaledwie jedno sekundowej obecności po czym wybucha zmiatając wszystko w około prócz mnie i Izuku. Macki potwora będące we mnie zniknęły. Mogłem normalnie zacząć oddychać. 

Dopiero teraz czas wrócił do normy.

Ciężko dysząc zapoznałem się z sytuacją. Otaczała nas gęsta chmura ciemnego dymu. Wyglądało to tak jakby cały świat zniknął. I jestem na nim tylko ja.. i  Izuku. Spojrzałem w górę. Mimo że Izuku nic nie trzymało on nadal wisiał nade mną. Teraz był cały niebieski a nawet przezroczysty! Wyglądało to tak samo przerażająco jak i pięknie.  

~ To taka zwykła rzecz... 

Słowa Izuku mną wstrząsnęły. Głos w żadnym wypadku do niego nie należał. Był inny. Spokojny, była w nim siła ale i mądrość. 

~ Upaść - Powiedziawszy to spuścił lekko głowę po czym ponownie ją powoli podniósł patrząc na mnie a ja pod wpływem tego spojrzenia czułem się jak 8 latek skarcony przez matkę ~ Ale o wiele straszniejsze jest przyznanie się do tego - Po tych słowach blask Izuku się wzmocnił a ja sam poczułem się jakby wstąpiła we mnie nowa siła dzięki której zdołałem się podnieść z kolan

Izuku widząc  to przyłożył obie swoje ręce do piersi jakby ściskał coś dla niego bardzo ważnego. Po chwili odciągnął ręce od piersi na co gwałtownie się wzdrygnął. Wyciągnął obie ręce w moją stronę i otworzył je. Nad jego dłońmi lewitował błękitny prostokątny przezroczysty kryształ ostro zakończony na czubku a z drugiej strony miał zamocowany metalowy uchwyt ze złotym łańcuszkiem. Kryształ przelewitował wprost do mnie. Niepewnie spojrzałem to na niego to na Izuku nie wiedząc co zrobić. Niepewnie chciałem go złapać ale się powstrzymałem ale ciekawość w końcu zwyciężyła . Dotknąłem go zaledwie końcówką palca a kryształ błysną i z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn znajdował się teraz na mojej szyi!

~ Chciałbym cię ostrzec - Ponownie zagadnął do mnie Izuku - Moce takie jak te obciążają tych które je dzierżyli - Mówiąc to wskazał dłoniom na resztki macek Złoczyńcy - Niegdyś mówiono iż: "Przez Moc Zwycięstwo, Przez Zwycięstwo łańcuchy są łamane... Ale..." - Uciął spoglądając na mnie a ja nie mogłem poskładać myśli po tym wszystkim ale słuchałem z uwagą co do mnie mówił ~ "A po tym sam zostaniesz złamany!" 

Ostatnie słowo mocno i doniośle podkreślił. Blask niespodziewanie zniknął. Włosy znów zrobiły się Zielone. Ciało nie było już przezroczyste. Oczy nie świeciły. A i sam Izuku wrócił do normalności i spadł na ziemię.

Tylko tyle pamiętam z tego dnia. Wiem tylko że później zabrano nas do szpitala i przebadano. Gdy już ocknąłem się z szoku przesłuchała mnie polica ale nie wspomniałem o tym co przydarzyło się z Izuku. W prawdzie myślałem już że to tylko sen i tyle ale w tedy zobaczyłem ten kryształ na swojej szyi. Nie świecił tak intensywnie jak wcześniej. W zasadzie to w ogóle nie świecił. Wyglądał jak przezroczysty kawałem błękitnego szkiełka na złotym łańcuszku. Chciałem się o to wszystko wypytać Izuku. Poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ale nie było to możliwe.

Izuku... Zapadł w śpiączkę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro