2
No, nie zależnie od sytuacji, muszę to przyznać. Życzenia się spełniają. Tylko szkoda że tym samym obracają się one przeciwko nam. Tak jam moje.
- Przejdźmy do rzeczy, Bakugo, przyszły Bohaterze
Słowa te, przepełnione jadem kpiną i obrzydzeniem, należały do tego idioty...Jak mu tam było...No miał takie debilne imię... A chuj, zapomniałem. W każdym razie to przywódca tej całej Ligi Lidzi Potrzebujących Pomocy Lekarskiej zwanej też Ligą Złoczyńców. Najdebilniejsza nazwa organizacji jaka mogła powstać.
Wokół niego latali jego ludzie.
O blat lady od baru, debile chowają się w Barze, opiera się blondynka sadystka kochająca norze i krwawe cięcia, do Aushwitz z nią, Z RODZINĄ!
Dalej za blatem stoi... Eh, no ja naprawdę nie chce nikogo obrażać ale skąd on jest? Co on, Czarnoksiężnik z Angmaru? Czy może jakiś krewny? I co on taki sztywny? To na pewno złoczyńca? Jap*e.
Dalej, pod ścianą, stoi prawdopodobnie właściciel agencji towarzyskiej. Jego czerwone włosy kłują moje oczy. Jak on śmie tak profanować ten kolor swoim istnieniem! Już za sam wygląd powinien do pierdla trafić. I to na dożywocie!
Czarnego Spider-mana pominę, nie chce wyjść na rasistę. Chociaż to też było rasistowskie... O rany...
A obok mnie stoi koleś emo co mu się skórka poparzyła i poodpadała ale zamiast pójść do lekarze, bo po co, sam se zszywkami skórę poprzyczepiał.
To złoczyńcy czy grupa specjalnej troski?
- Nie chciał byś do nas dołączyć?
- Bredzisz! - Wycedziłem wkurwiony - Udław się i zdechnij w rowie!
Czy on serio myśli że do nich dołączę? Wygląda na ciut mądrzejszego. Nigdy bym do nich nie dołączył nawet jakby mi matkę na oczach oskórowali!
A jak wcześniej mówiłem, życzenia się spełniają. Życzyłem sobie by Deku nic nie było podczas mojej nieobecności i to się spełniło ale widocznie los chciał coś w zamian i mi się coś stało... I jak tu żyć bez wkórwu 24h/dobę!?
Szpital
Cala klasa 1A tam przebywała. W jednej z Sal postanowili debatować. Ratować Bakugo osobiście czy może liczyć że dorośli ich wyręczą. Oczywiście większość było za drugą opcją.
- Słuchajmy All Migha! - Krzyczał Iida - Zostawmy to profesjonalistą! Nie bądź głupi! To nie miejsce dla nas!
- Myślisz że tego nie wiem! - Odwarknął Kirishima - Ale nie mogę stać z założonymi rękami! Kiedy dowiedziałem się że celem jest mój kumpel nie mogłem nic zrobić! Palcem nie kiwnąłem! Jeśli teraz mu nie pośpieszę na ratunek nie będę mógł się nazywać mężczyzną a co dopiero bohaterem!
- Spuść trochę z tonu - Próbował go uspokoić Denki - Możesz mieć inną opinię ale tym razem...
- Iiduś dobrze prawi - Stwierdziła Tsuya
- Wiem że ma racje! Wiem to! Ale...!
- Przepraszam? - Dyskusje przerwał czyjś nieznany dla innych głos nie należący do nikogo z klasy - Tutaj - Wszyscy spojrzeli na łóżko w którym leżał pacjent który powinien być w śpiączce
Wybrali tą sale bo tylko ona była wolną i nie spodziewali się że swoją dyskusją obudzą kogokolwiek.
- Przepraszam, ale trochę przez przypadek podsłuchałem... - Usprawiedliwiał się nieśmiało Zielonowłosy chłopak
- Nie, to... my przepraszamy - Przepraszał kłaniając się Iida - Pójdziemy po pielęg...
- Ale czy rozmawialiście o Bakugo?
Wszyscy zamarli w miejscu. Nie spodziewali się spotkać kogoś kto zna Katsukiego a tym bardziej nie spodziewali się że ten ktoś może być w śpiączce. A czy powinni? Jedną z myśli które przeszły im przez głowy było to że Bakugo mógł być winy temu że ten im nieznany chłopak zapadł w śpiączkę ale szybko doszli do wniosku że w tedy przecież nie przyjęli by go do UA. Chociaż mógł jakoś zatuszować swoją winę.
- Znasz Bakugo-kum? - Spytała się go Tsuya
- Tak - Przytaknął Zielonowłosy - Chodzimy do jednej klasy - Wyznał
- Chodzicie...? - Zdziwił się zaskoczony Iida po czym skarcił się za brak wyobraźni - To znaczy, jak długo tutaj leżysz?
Zielonowłosy zaskoczony rozejrzał się po otoczeniu ja jego zdziwienie zostało spotęgowane.
- Co...Co ja robię w szpitalu!? - Krzykną spanikowany
1A wystraszyła się. Nie wiedzieli jak postępować z osobami które dopiero co obudziły się ze śpiączki.
- Słuchaj, wiemy tylko że byłeś w śpiączce - Próbowała mu wytłumaczyć Mina
- SPIĄCZCE!? - Zaczął się miotać po łóżku mówiąc coś całkiem dla nich niezrozumiałego
- Hej uspokój się... - Próbował go uspokoić Kirishima po czym podszedł do niego - ...bo coś sobie zro... - Gdy położył mu ręke na ramieniu nispodziewanie zielonowłosy złapał go obiema rękami za barki w rzelaznym uścisku - Co do!?
Spojrzał na chłopaka chcąc mu naubliżać i przekonać by go puścił ale w tedy... zobaczył jego oczy. Świeciły niesamowicie jasnym białym blaskiem! Twarz była pozbawiona wszelkich emocji.
Nagle poczuł w głowie dziwne ukłucie a po chwili obraz otoczenia rozmył się i z przerażeniem odkrył że wisi nad miastem!
- Co!? Jak...? Gdzie!? - Nie zdążył spytać o nic więcej
Niespodziewanie zaczął przemieszczać się przed siebie. Nie panował nad tym. Niespodziewanie wannie zatrzymał się i runął w dół. Z niesamowitą prędkością, co go przerażało, leciał w stronę zatłoczonej ulicy. Już myślał że po nim ale nagle wyrównał lat tuż nad zimą i od razu poleciał przed siebie za każdym razem omijając o włos przejeżdżające auta. Zaczął mieć nudności. Nigdy jeszcze nie był tak zdezorientowany i przerażony. Nagle skręcił w prawo w jedną z uliczek i tam zatrzymał się. Nawet nie mógł wziąć oddechu bo po chwili go zatkało gdy zobaczył coś... czego nigdy się nie spodziewał.
Stał przed nim anioł.
Przypominał tego chłopaka ze szpitala ale... był przezroczysty i zarazem bardzo jasno błękitny. Przypominał diament. Jego włosy falowały. Oczy świeciły jaśniej niż w szpitalu.
Anioł, jak go nazywał, wskazał budynek za sobą. Kirishima był zaskoczony.
- Co tam jest? - Postać nie odpowiedziała - To tam jest Bakugo? Kim ty w ogóle jesteś? - Dopytywał się ale przezroczysty dalej milczał - Odpowiedz!
Postać uśmiechnęła się lekko.
~ Wielki taktyk tworzy plan - Ton głosu zaskoczył Kirishime. Nigdy nie słyszał tak spokojnego i melodyjnego. Głosu tak przyjemnego dla ucha - Dobry taktyk, rozpoznaje wartości przedstawionego mu planu - Słuchał go bardzo uważnie starając się rozgryść sen jego słów - Sprawiedliwy taktyk, musi zadbać o powodzenie planu przed jakąkolwiek pochwałą - Wyciągnął otwartą dłoń przed siebie w stronę Kirishimy a po chwili nad jego dłonią pojawiła się twarz przywódcy Ligi Złoczyńców - Ci bez jakichkolwiek zdolności taktycznych mogą nigdy nie zrozumieć bądź zaakceptować lub zrozumieć taktyka - Twarz zmieniła się i zamiast niej pojawia się przedziwna twarz osoby której Kirishima nie znał ale była ukryta pod maską co świadczyło o zdeformowaniu twarzy tej osoby - Dla tych bez tej zdolności, ci którzy ją posiadają są zagadką - Twarz zniknęła ale nie pokazała się żadna inna a jedynie mgła nad ręką chłopaka - I gdy umysł jest zbyt wybrakowany w zrozumieniu, luka ta często zapełniana jest... - Machnął ręką a mgła rozszerzyła się i otoczyli ich w szczelnym kole inni uczniowie klasy 1A z załamanymi wyrazami twarzy czyli takimi odkąd zakończył się Obóz Treningowy - ...Żalem - Wraz z tym jednym słowem postacie ludzi z klasy rozpadły się w pył
Kirishima nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Po twarzy spływał mu pot. Mógł tylko stać i słuchać.
~ Przywództwo to podróż, nie cel - Kontynuował - Podróż która jest ciągle wystawiana na próbę, którą musi się udowadniać na nowo przeciwko świeżym przeszkodą - Skrzyżował ręce za swoimi plecami - W pokonaniu przeciwnika jest satysfakcja jednak nie można sobie pozwolić na zadowolenie z siebie - Wskazał palcem wskazującym na Kirishimę - Zawsze jest więcej wrogów do zidentyfikowania, stanięcia twarzą w twarz i przezwyciężenia - Mówiąc rozpostarł ręce a mgła ich otoczyła i gdy wypowiedział ostatnie słowo Kirishima zobaczył przeróżne momenty z Historii Ziemi
Maszerujące Rzymskie Legiony. Hordy Mongołów plądrujących miasta. Zwykłych ludzi grabiących kościoły. Skrzydlatą jazdę miażdżącą wrogów. Wojska Napoleona paradujące w Wiedniu. Brytyjczyków zajmujących kolejną kolonie. Niemców gnieżdżących się w okopach I Wojny. Japońskie lotnictwo rozbijające się o Amerykańskie okręty. Rosjan i ich czołgi szturmujących Berlin. Wybuch Bąby Atomowej. Wojna w Korei, Wietnamie, Afryce, Bliskim wschodzie. Kryzys Imigracyjny. Wojny domowe. Powstanie pierwszych bohaterów. Walka i walka aż nastała biała plama.
Kirishima upadł na kolana spuszczając wzrok nie mogąc już patrzeć na to wszystko.
~ Mogłem wam pomóc na obozie - Wyznała postać co zaskoczyło Kirishimę - Ale chciałem byście poznali porażkę - Kirishima zaskoczony wciągnął powietrze - Całkowitą przegraną - Jego twarz wykrzywia się w złości i nienawiści - I ja ją wam zapewniłem - Wstał z warknięciem ale wiedział że i tak nie może nic zrobić. Chłopak podniósł prawa rękę do góry - A więc do dzieła - Pstrykną a Kirishime cos pociągnęło do tyłu z mocnym szarpnięciem
Lecąc tą samą drogą do tyłu widział coś dziwnego. Nie przypominało to niczego co by widział z Historii ziemi. Nie miał pojęcia co to!
Zielone promienie spadające z nieba!
- I zapamiętają to! - Czyjś głos, nie tamtego chłopaka, przepełniony nienawiścią - Jako ostatni dzień...! - Tu nie zrozumiał gdyż głos się zniekształcił ale widział potężny czerwony promień
Następnie zobaczył rakiety lecące w stronę samolotów jakich nigdy wcześniej nie widział. Dwa okręty powietrzne rozbijające się o siebie. Setki wybuchów i bardzo dużo przemocy! Planetę zapadającą się i zamieniającą w gwiazdę.
Nagle wszystko znikło i została sama biel. Nie było nic ale Kirishime to nie wystraszyło. Czuł... Spokój.
~ Kiedy pewnien poziom zostanie już osiągnięty - Ponownie usłyszał głos chłopaka jakby przez mgłę - Nie ma potrzeby by udowadniać swoje przywództwo bądź kompetencje - Kirishima lekko poprzytakiwał
Po chwili poczuł grunt pod nogami. Poczuł jak spada do tyło. Poczuł opur i dopiero w tedy doszedł do siebie.
- Dobrze się czujesz!? - Spytał Todoroki
- Co ci się stało!? - Spytał Iida
Kirishima z zaskoczeniem stwierdził że znów jest w szpitalu.
- Jak długo mnie nie było? - Spytał czym zaskoczył wszystkich
- Co masz na myśli? - Spytał Shoto - Po tym jak on cię złapał - Wskazał na ponownie nieprzytomnego zielonowłosego - Zemdlał a ty odleciałeś na kilka sekund
Kirishima przyjął to wytłumaczenie choć w głowie koatało mu się setki pytań na które pragną poznać odpowiedzi. Teraz jednak miał ważniejszą sprawę na głowie.
- Nie wiem do końca o co tu chodzi - Przyznał stawając o własnych silach po czym odwrócił się do klasy - Al. dowiedziałem się gdzie musimy się udać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro