Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Wartościowe Rozmowy

Następnego dnia obudziło ją głośne wołanie.

— Avery? Avery! Bambi i Axel już tu są!

Dziewczyna z trudem przetarła oczy, a gdy tylko spróbowała się podnieść, dopadł ją pulsujący ból głowy. Koszmary znowu nawiedzały ją przez większości nocy.

— Wyjdę za dziesięć minut — krzyknęła w kierunku otwartego okna.

Najszybciej jak potrafiła, wyciągnęła z walizki niedopasowane ubrania i podreptała do łazienki.

Naprawdę chciała być podekscytowana z powodu przybycia przyjaciół, jednak w tamtym momencie czuła głównie irytację i zmęczenie. Stwierdziła, że będzie musiała poprosić kogoś o jakieś tabletki przeciwbólowe. Nie sądziła, że da radę przetrwać cały dzień z migreną.

Po porannej toalecie wybiegła na zewnątrz, lecz musiała przystanąć, gdy tylko otworzyła drzwi. Nie spodziewała się fali ciepła, która ją uderzyła — przez klimatyzację, działającą całą noc, zapomniała, że za dnia na dworze panował ukrop.

Po kilku sekundach zdołała się otrząsnąć. Wyszła na dziedziniec, podziwiając jasne ściany budynku, dodatkowo oświetlane przez promienie porannego słońca. Na jednej z nich dostrzegła nawet niewielką brązową jaszczurkę nieugięcie wspinającą się w kierunku dachu.

Aiden oraz Ziggy od razu podeszli do dziewczyny. Wampir uśmiechnął się i zaprowadził ją do dwuskrzydłowych, drewnianych drzwi, które prowadziły do wspólnej jadalni.

Gdy tylko weszli do pomieszczenia, Axel oraz Bambi od razu wstali od długiego stołu wypełnionego po brzegi jedzeniem.

— Avy, jak dobrze cię widzieć! — Axel niemalże krzyknął, przytulając zaskoczoną dziewczynę. Następnie dodał, o wiele ciszej. — Jak się czujesz? Powiedzieli nam, że zostaliście porwani i Karlik był w to zamieszany.

— I wczoraj nam przekazali, że przez to, że nas z wami widział, muszą nas przenieść na kilka dni w inne miejsce — stwierdziła Bambi, również obejmując Avery.

— Normalnie jak program ochrony świadków. — Axel pokręcił głową. — Będziecie musieli mi wszystko opowiedzieć! W ogóle co to za białe pasmo? Wygląda super!

— Może najpierw coś zjemy — zaproponował Aiden, a reszta skinęła głowami.

Zasiedli do stołu, dołączając do kilku mężczyzn i kobiet, których Avery nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Domyśliła się jednak, iż byli to ludzie Przymierza, mający zapewnić im dodatkową ochronę.

Spojrzała na wszystkie możliwe opcje, które zostały dla nich wystawione. Ktokolwiek był kucharzem, naprawdę się postarał. Przygotowano typowe śniadanie kontynentalne z croissantami, świeżo pachnącym chlebem, wędliną, przeróżnymi rodzajami serów, owocami, lekkimi sałatkami warzywnymi, dżemami, jajecznicą, naleśnikami, tostami oraz wieloma rodzajem soków. Avery nie wiedziała, na co się zdecydować. Szczególnie że choć wszystko wyglądało niezwykle smakowicie, nie miała ani trochę apetytu.

Ostatecznie zdecydowała się na suche tosty oraz szklankę lemoniady. Popatrzyła na swoich towarzyszy zapalczywie pochłaniających własne porcje i niechętnie wgryzła się w grzankę.

Szorstkie, podgrzanie pieczywo okazało się trudne do przełknięcia, jednak wątpiła, by była w tamtym momencie w stanie zjeść cokolwiek innego. Szybko popiła je chłodnym napojem, co lekko pomogło. Mimo to wciąż musiała ze sobą walczyć, by wziąć kolejny kęs.

— Wszystko w porządku? — Ze zdziwieniem usłyszała szept Ziggiego, który siedział obok niej. — Wyglądasz, jakbyś miała zaraz wypluć wszystko to, co zjadłaś.

— Nie czuję się najlepiej — przyznała. — Macie tutaj może jakieś tabletki na ból głowy?

— Nawet coś lepszego niż tabletki — westchnął. — Podaj mi rękę.

Zrobiła to co polecił, a Siegfried złapał jej dłoń i szybko wyrecytował pod nosem zaklęcie, które momentalnie uśmierzyło bolesne pulsowanie. Avery od razu poczuła ulgę, a nawet napływ apetytu.

Spojrzała ze zdziwieniem na czarodzieja, który wzruszył ramionami, a następnie wrócił do śniadania.

Sama poczuła burczenie w brzuchu, więc nałożyła sobie jeszcze kilka naleśników, które posmarowała mandarynkowym dżemem. Miała wrażenie, że po raz pierwszy od dłuższego czasu zje porządny posiłek.

***

Po południu zdołali przekonać Varmę oraz innych nadzorujących magów oraz łowców, by pozwolili im przejechać się do najbliższego miasta na zakupy.

Bambi oraz Axel nie posiadali zbyt wielu ubrań dostosowanych do wysokich, sycylijskich temperatur. Avery za to chciała również nieco zmienić swoją garderobę, choć nie wiedziała jeszcze w jaki sposób.

Rens zaoferował, że zostanie kierowcą, ale zmuszono ich, żeby towarzyszył im jeden z magów, Brytyjczyk o imieniu Paul. Mężczyzna milczał przez większość czasu, podczas jazdy samochodem upominał jedynie co chwilę wampira, żeby zwolnił i przestrzegał zasad. Kiedy za to wyszli na ulicę, podążał za nimi z kilkumetrowym dystansem, uważnie obserwując każdy krok członków grupki.

Axel postanowił im przewodzić, z szerokim uśmiechem wkraczając do każdego napotkanego sklepu z ubraniami. Bambi również była podekscytowana i o wiele bardziej towarzyska niż zwykle. Zdarzało jej się nawet czasem rozmawiać ze pracownikami butików, pytając o rady czy możliwe przeceny.

Avery za to przeglądała przeróżne ubrania, jednak nie potrafiła znaleźć niczego dla siebie. Niczego, co by ją odpowiednio wyrażało. Choć z drugiej strony sama już nie wiedziała, kim była.

W pewnym momencie, gdy Bambi postanowiła przymierzyć żółty kombinezon z krótkim rękawem, Rens dyskretnie stanął obok Avy.

— Jak się czujesz? — zapytał z troską w głosie.

— Próbuję znaleźć coś, co by mi się spodobało, ale nawet nie wiem, czego szukam — westchnęła, wyciągając wieszak z kwiecistą bluzkę.

— Mamy dużo czasu — stwierdził i również zaczął przeszukiwać stosy ubrań. — A tak ogólnie? Jak sobie radzisz z całą sytuacją? Ziggy powiedział mi dzisiaj, że rzucił na ciebie czar regenerujący podczas śniadania, bo wyglądałaś, jakbyś miała tam paść.

— Nie za dobrze spałam, to wszystko — westchnęła.

— Może powinnaś z kimś o tym porozmawiać. — Zmarszczył czoło. — To dość normalne, że możesz przeżywać porwanie czy... — zawahał się, jakby nie chciał poruszać delikatnego tematu. — Czy to, że twoi przyjaciele mieli cię obserwować. I czasami, jeśli nie wyrzucisz z siebie tego, co ci leży na sercu, to będzie cię zjadać od środka.

Avy pokręciła głową. Gdyby tylko chodziło jedynie o porwanie czy zdradę Aidena i Ziggiego. Chociaż oba zdarzenia były niezaprzeczalnie traumatyczne, możliwe zabójstwo jednego z porywaczy całkowicie je przyciemniało. Teoretycznie wiedziała, że ratowała siebie i Minę, lecz poczucie winy nie chciało jej opuścić. Nawet jeśli chwilami udawało jej się o wszystkim zapomnieć, wspomnienie powracało w snach, zmieniając je w koszmary, w których ponownie przeżywała moment oddania strzału.

Nie czuła się jednak gotowa, by o tym rozmawiać. By wypowiedzieć na głos, że kogoś postrzeliła, a może nawet zabiła. Samo aktywne myślenie o tym przyprawiało ją a lekkie zawroty głowy.

— Hej, wszystko w porządku? Zbladłaś. — Rens asekuracyjnie złapał ją za ramię.

— Tak, po prostu... czyli myślisz, że powinnam porozmawiać z tobą?

— Jeśli tylko chcesz. Ale zrozumiałbym, gdybyś wolała zwrócić się do kogoś innego. Kogoś bardziej zaufanego czy nawet specjalisty. Wiesz, że zaczerpnięcie pomocy psychologa nie jest niczym wstydliwym, wielu ludzi to robi, żeby poukładać sobie życie.

— Tak, wiem, wiem. Dzięki. Zastanowię się.

— A co myślisz o tym? — Podał jej lnianą, białą bluzkę zapinaną na guziki oraz dżinsowe szorty. — Klasyczny letni strój. Na dobry początek.

— Sama nie znalazłabym niczego lepszego — przyznała, biorąc od niego dwa wieszaki.

— Powinnaś pójść kiedyś na zakupy z Aidenem. On ma o wiele lepsze oko — zaśmiał się. — Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć moje zioła na sen. Mam spory zapas.

— Chętnie skorzystam. — Posłała mu zmęczony uśmiech i poszła w kierunku przebieralni.

Musiała wziąć nieco większy rozmiar bluzki, ale ostatecznie zdecydowała się na wybór Rensa. Axel i Bambi znaleźli dla siebie nawet więcej rzeczy, więc wszyscy podeszli do kasy z tuzinem ubrań, a Paul bez słowa wyciągnął kartę i za nich zapłacił.

— Nie byłem przekonany do tej całej ochrony, ale zaczynam go lubić — mruknął Axel, patrząc z zadowoleniem na swój nowy strój. — Czas na następny sklep!

Wrócili jeszcze, żeby zostawić nowe rzeczy w samochodzie i ruszyli na dalsze poszukiwania, przemierzając ruchliwą, główną ulicę miasta. Jako że było samo południe, nie mogli schronić się przed słońcem w cieniu budynków. Avery pożałowała, że nie posmarowała się żadnym kremem przeciwsłonecznym, gdyż zaczynała czuć, jak gorące promienie przypiekają jej skórę. Na szczęście Paula również zirytował ukrop, więc postanowił rzucić wokół całej piątki barierę chłodzącą.

Axel zaciągnął ich do jakiegoś markowego butiku i tym razem postanowił osobiście pomóc wybrać coś zarówno dla niej, jak i Bambi.

— Skoro pieniądze nie są problemem, możemy równie dobrze zaszaleć — stwierdził. — W ogóle, nawet nie wiecie, jak szczęśliwy jestem, że to wszystko się wydarzyło! — stwierdził z uśmiechem, ale po jednym spojrzeniu na twarz Avery, pośpiesznie dodał. — Nie porwanie, to musiało być okropne! Bardziej ten pobyt tutaj. I cała sytuacja może być dobrym tematem na artykuł, jeśli oczywiście ty Avy, Aiden i Ziggy się zgodzicie. Poza tym... dyrektor Varma też tu jest! Mogę omówić z nim temat gazetki o wiele szybciej!

— Na pewno chętnie z tobą o tym porozmawia — stwierdziła Avery, a następnie szybko zmieniła temat. — W ogóle wiedzieliście, że Aiden i Ziggy są wielkimi fanami gier planszowych. Może załapiecie się dzisiaj na rozgrywkę w Monopol lub Osadników z Catanu.

— Uwielbiam Osadników z Catanu — stwierdziła Bambi radośnie.

— Gry planszowe? Tego się nie spodziewałem — Axel pokręcił głową. — Tak czy inaczej, co powiecie na te sukienki?

***

Po kolacji planowała wrócić do swojego pokoju. Rozpakowałła nowo kupione ubrania, a następnie skierować się na wieczór gier, który Aiden oficjalnie zapowiedział od razu, gdy wrócili z miasta.

Zanim mogła urzeczywistnić swój plan, Mina dyskretnie poprosiła ją o spotkanie zaraz po posiłku.

Dlatego też szybko przeszły przez dziedziniec i weszły do apartamentu Varmy, który wyglądał niemalże tak samo jak ten Avy, lecz zarówno meble, jak i ściany, odznaczały się ciemniejszymi barwami. W środku czekali już na nie Theo, Claire oraz dyrektor we wsłasnej osobie. Kiedy tylko zamknęły za sobą drzwi, mężczyzna natychmiast wyszeptał pod nosem formułkę, która, jak Avery się potem dowiedziała, stworzyła wokół nich barierę ochronną.

Każdy zajął wybrane przez siebie miejsce wokół stołu i po chwili Claire przemówiła.

— Wydaje nam się, że zlokalizowaliśmy jaskinię.

— Co prawda nie możemy być całkiem pewni — westchnęła Mina — ale spędziliśmy cały wczorajszy wieczór i dzisiejszy dzień dokładnie przeszukując mapę Sycylii i to miejsce jako jedyne sprawiło na mnie wrażenie właściwego. Rezerwat Zingaro.

— Masz dobrą intuicję do tych spraw — zapewnił ją Theo. — Poza tym, babcia nam kiedyś opowiadała o tym rezerwacie i mówiła, że, według Włoskich Wiedźm, skrywa w sobie potężną moc, czy coś takiego. Między innymi dlatego ich główna siedziba jest na Sycylii.

— Naprawdę? — Mina zmarszczyła brwi. — Nie pamiętam niczego takiego.

— Naprawdę. — Theo pokręcił głową. — Trzeba było słuchać, zamiast ciągle siedzieć na telefonie.

Mina jedynie wywróciła oczami, a w tym czasie Varma zabrał głos.

— Skoro Włoskie Wiedźmy rzeczywiście interesują się tym miejscem, będziemy musieli być jeszcze bardziej ostrożni, żeby nie zwrócić ich uwagi. Czy wasza babcia powiedziała wam coś jeszcze?

— Nie — stwierdził chłopak, a jego siostra niepewnie przytaknęła.

— No dobrze. Na początku myśleliśmy, żeby pojechać tam tylko w naszą piątkę — zaczął Varma.

— Ale będzie to zbyt podejrzane — dokończyła Claire. — Dlatego musimy zebrać większą grupę i znaleźć sposób, by rozdzielić się na miejscu.

— Chcemy spróbować zrobić to jutro, na wypadek, gdyby rezerwat Zingaro nie był miejscem, którego szukamy. Nie mamy zbyt dużo czasu, więc każdy dzień się liczy.

Avery uważnie ich słuchała i próbowała zapamiętać wszystkie ważne informacje. Najchętniej od razu wyszukałaby ten rezerwat w internecie, jednak nie dano im żadnych zapasowych komórek. Nawet zakazano jej skontaktowania się z ojcem, podobno dla ze względów bezpieczeństwa. Zresztą, nie chciałaby go martwić, a czuła, że gdyby tylko usłyszała jego głos, od razu by się rozkleiła.

— O tym wszystkim wie tylko nasza piątka, więc to jedno z nas powinno zaproponować tę wycieczkę — powiedziała Mina, a następnie skierowała swój wzrok prosto na Avery. — I wydaje mi się, że jeśli to wyjdzie od ciebie, będzie wyglądać najbardziej... naturalnie.

Avy skinęła. Od początku podejrzewała, że to ona będzie musiała podsunąć pomysł wyjazdu.

— Świetnie. Możesz to dzisiaj zaproponować na tym wieczorze gier — uznała Claire od razu, a Avery posłała jej zdziwione spojrzenie.

Szybko jednak zrozumiała, że przecież żyli wśród łowców i czarodziejów. Nic nie umykało ich uwadze. Nawet teraz Varma musiał roztoczyć wokół nich specjalną barierę, żeby reszta nie mogła ich podsłuchiwać.

— Czyli mam im powiedzieć, że chciałam pojechać do rezerwatu Zi... Zingaro? I po prostu kiedyś o nim słyszałam i skojarzyłam, że jest na Sycylii. To wszystko? — zapytała.

— Tak, możesz spróbować wymyślić jakąś krótką historyjkę o tym, kiedy o nim usłyszałaś — powiedział Varma. — Wspomnij też, że pytałaś się już mnie i Claire i wstępnie się zgodziliśmy. Dzięki temu mielibyśmy wymówkę, na wypadek, gdyby ktoś na widział, że weszliśmy do mojego apartamentu.

— Okej, rozumiem. Czyli to wszystko?

— Na razie tak. Spróbujemy jeszcze wymyślić, w jaki sposób się rozdzielimy, ale na razie muszę zaczerpnąć trochę energii. Porozmawiamy jeszcze jutro z rana.

Wszyscy skinęli i wyszli, lecz na dziedzińcu Avery jeszcze zaczepiła Minę. Pod wpływem swojej wcześniejszej rozmowy z Rensem zrozumiała, że być może rzeczywiście powinna się komuś wygadać.

— Mogłybyśmy porozmawiać?

— Jasne!

— Tylko... czy dałoby się z taką barierą ochronną? — spytała Avery. — To dotyczy tej delikatnej, prywatnej sprawy i... wolałabym, żeby żaden czarodziej tego nie podsłuchiwał.

— Okej. — Porozumiewawczo skinęła, a następnie zawołała brata, który już skierował się do swojego apartamentu. — Theo? Chodź tu!

— Mhm? — Chłopak podszedł do nich i ziewnął.

— Czy mógłbyś rzucić na nas barierę osłaniającą? Taką jak Gunbir Varma?

— Może i mógłbym — westchnął. — Ale nie potrafiłbym utrzymać jej dłużej niż kilka minut. Nie mam na tyle energii.

— To może mógłbyś ją na nas rzucić na tak dziesięć minut? — Szturchnęła go w ramię z uśmiechem.

— Pięć. I do mojego wyjazdu na studia przejmujesz wszystkie obowiązki domowe.

— Zgoda, ale siedem minut.

— Sześć. Naprawdę nie dam rady utrzymać tego dłużej, szczególnie jeśli mam to robić z oddali. — Poprawił swoje okulary.

— Niech będzie. Avery, chcesz się przejść na basen na dachu? Tam raczej nikogo o tej porze nie będzie.

— Brzmi dobrze. — Avy przytaknęła.

Theo pośpiesznie wyrecytował zaklęcie, a następnie, wyraźnie bledszy, zamknął oczy i odszedł.

— Najlepiej zacznij od razu, zostało ci pięć minut i pięćdziesiąt sekund — stwierdziła Mina, patrząc na elegancki zegarek, który nosiła na ręce, po czym ruszyła w kierunku schodów.

— Po prostu... ciężko mi sobie poradzić z tym, co się wydarzyło w piątek. — Avery zrównała krok z dziewczyną. — Nie potrafię dobrze spać, jeść i nawet jeśli czasami o tym zapominam, to potem te wspomnienia wracają i nie potrafię się ich pozbyć i... mam wrażenie, że będzie już tak zawsze. I najgorsze jest to, że kiedy te myśli mnie nachodzą to nawet jeśli wiem, że nie są dla mnie dobre, nie potrafię ich wyrzucić z głowy! A jeśli wreszcie po jakimś czasie się uspokoją, to jestem tak wykończona, że nie mam na nic ochoty.

— Wiem, że ta rada ci się raczej nie spodoba, ale jeśli nie chcesz iść z tym do specjalisty, to powinnaś dać sobie czas. Przeżyłaś traumę, więc to oczywiste, że otrząśnięcie się z tego może ci zająć dużo czasu. Jak na razie spróbuj codziennie przynajmniej raz spojrzeć w lustro i powiedzieć do samej siebie: „Zrobiłam to co musiałam. Nie było lepszego wyboru. Podjęłam dobrą decyzję. Jestem dobrą osobą". To magicznie nie rozwiąże wszystkich twoich problemów, ale może być pierwszym krokiem do poprawy. Pamiętaj też, żeby nie być dla siebie zbyt surowa. Wiele przeszłaś, więc nie możesz nakładać na siebie zbyt dużo presji.

— Nie wiem, czy to będzie takie łatwe, ale dzięki. Na pewno spróbuję.

— I pamiętaj, że jeśli to nie pomoże, powinnaś poszukać pomocy u kogoś bardziej doświadczonego.

— Będę pamiętać — westchnęła. To samo powiedział jej Rens. — Skąd tyle o tym wiesz? O tym jak sobie radzić z taką sytuacją.

Stanęły na skraju dachu i oparły się o drewniane barierki. Sam basen miał zbyt dużego rozmiary, ale za to był podświetlany przez specjalne światła, które co kilka sekund zmieniały kolory. Jednakże to właśnie widok rozpościerający się przed nią, przykuwał jej uwagę.

Słońce już dawno zaszło, więc widziała głównie ciemne kontury wzgórz oraz światła miasta, oddalonego o kilometry od ich akomodacji. Za to niebo prezentowało się niesamowicie. Bezchmurne, wypełnione setkami gwiazd, które delikatnie błyszczały niczym okruchy diamentów.

— Sama musiałam przejść terapię — przyznała Mina, również skupiając swój wzrok na krajobrazie. — Po tym czego doświadczyłam kilka lat temu.

— Co takiego dokładnie się stało? To znaczy, jeśli tylko chcesz powiedzieć.

— Już to przepracowałam, więc nie mam problemu, żeby o tym opowiadać. — Uśmiechnęła się. — Ale cała historia zajęłaby wieki, więc postaram się ją skrócić. To było pięć lat temu, po śmierci mojego taty. Ja, Theo i mama zostaliśmy zwabieni do zapomnianego miasteczka otoczonego przez barierę, która na ponad trzydzieści lat całkowicie odseparowała je od świata zewnętrznego. Nikt nie mógł wyjść, nikt nie mógł wejść. A zaklęcie, które nałożyło barierę, było na tyle potężne, że inni magowie nigdy go nie wykryli.

— Czy to w ogóle możliwe? — spytała Avy, marszcząc czoło.

— Tak myślimy. Albo przynajmniej nigdy w nią nie ingerowali, więc może po prostu wiedzieli, ale to zignorowali. Nawet nie wiem, co gorsze — westchnęła Mina. — Tak czy inaczej, podczas próby ucieczki z miasteczka mieliśmy wypadek i nasza mama zapadła w śpiączkę. Dlatego musieliśmy się z Theo jakoś przystosować i pomogła nam w tym dziewczyna, która stamtąd pochodziła, Greta. Po jakimś czasie okazało się nawet, że mamy w miasteczku rodzinę, babcię od strony ojca. I fakt, że nasza rodzina stamtąd pochodziła, był jednym z powodów, dla którego w ogóle nas tam ściągnięto.

— Jak to? To była jakaś zemsta, porachunki?

— Nie. — Mina niespodziewanie się zarumieniła. — W miasteczku żyła kobieta, mag, choć tam nazywano ją wiedźmą. To ona nałożyła barierę, częściowo z powodu swojej nienawiści wobec ludzi. Miała wnuka, którego wychowywała w izolacji od wszystkiego i przez to on zrobił się... ciekawski. Ostatecznie, przypadkowo, udało mu się znaleźć namiary na moją rodzinę i podstępem nas tu ściągnął. A potem... próbował się ze mną... zaprzyjaźnić. Co nie spodobało się jego babci, więc zaproponowała mi układ. Ja miałam złamać mu serce, a w zamian ona miała przenieść mnie, Theo, mamę oraz babcię za barierę.

— Poczekaj, złamać serce? — Avery przechyliła głowę ze zdziwieniem. Nie była pewna czy było to odpowiednie określenie w odniesieniu do kogoś, kto chciał się tylko przyjaźnić.

— To... skomplikowane. — Policzki dziewczyny znowu okryły się czerwienią. — Ale zgodziłam się. Odkąd utknęliśmy w miasteczku, nie myślałam o niczym innym niż, jak się wydostać. Dlatego dotrzymałam mojej części umowy, lecz kiedy ona miała spełnić swoją, uznała, że potrzebuje źródła energii. I kazała mi wybrać pomiędzy Theo oraz Gretą.

— Wybrałaś Gretę — stwierdziła Avery, a Mina skinęła.

— Nie miałam innego wyjścia. I potem widziałam strach w jej oczach, kiedy tylko wypowiedziałam jej imię. A następnie śmierć. — Dziewczyna skrzyżowała ramiona i odwróciła wzrok. — Od razu potem wiedźma nas przeniosła i wybudziła moją mamę ze śpiączki. To był ostatni raz, kiedy widziałam ją czy kogokolwiek z miasteczka.

Avery spojrzała na Minę ze współczuciem. Nie spodziewała się, że ta historia będzie tak zawiła i ciężka, nawet skrócona wersja. Nie wiedziała, czy chciałaby znać długą.

— Przykro mi.

Mina machnęła ręką.

— Nauczyłam się z tym żyć. Przy okazji, bariera ochronna przestanie działać za kilka sekund.

— Okej. — Mówiąc szczerze, po tym co właśnie usłyszała, jej własne problemy wydały się Avery nieco mniejsze. — Powiedziałaś, że ta wiedźma poświęciła kogoś dla energii. Czy to znaczy, że używała magii krwi?

— Na to wychodzi.

— I skoro, dzięki barierze, była w ukryciu, inni czarodzieje nie mogli jej wykryć. Czy ona mogłaby być w takim razie tym magiem krwi, który niedawno pojawił się w Europie?

— Nie — powiedziała Mina od razu. — Ona nie żyje. Widziałam jej śmierć w jednej z wizji. Zresztą, wbrew temu co wszyscy podejrzewają, wątpię, żeby choroba miała związek z magią krwi. Doświadczałam jej użycia zarówno na własne oczy jak i w wizjach i, chociaż na pewno jest brutalna, wyczuwam ją jak każdy inny rodzaj magii. Za to, kiedy widziałam ciała pokryte tymi dziwnymi, czarnymi plamami... to było coś innego. Tak jakby coś... co nie powinno istnieć.

— No cóż. W takim razie trzeba będzie zostawić to magom Przymierza i Rady Czarodziejów. Oni pewnie dowiedzą się więcej — powiedziała Avery, rzucając Minie porozumiewawcze spojrzenie.

Nie chciała wspominać ich jutrzejszej wyprawy, na wypadek, gdyby ktoś niepowołany je podsłuchiwał. Była z siebie dumna, że o tym pamiętała. Zarazem wiedziała, że będzie musiała wprowadzić podobną ostrożność na porządek dzienny.

Jednakże to niewielkie zwycięstwo oraz rozmowa z Miną znacząco poprawiły jej humor. Zaczynała mieć wrażenie, że rzeczywiście mogła zdołać sobie poradzić ze swoimi problemami i przeciwnościami. Nawet jeśli nie miało być łatwo. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro