Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Zawiedzone Oczekiwania

Aiden wstał z łóżka około dziesiątej, jednak wcale nie czuł się wyspany. Obudził się z potwornym bólem głowy po nocy pełnej złych snów, pobudek oraz nieustającego poczucia winy. Czuł, że całkowicie zawalił sprawę.

Na wpół przytomny przeszedł do łazienki na poranną toaletę i po raz pierwszy od miesięcy nie miał nawet ochoty ułożyć swoich włosów. Popatrzył jedynie w lustrze na matową cerę zmęczonej twarzy i westchnął z rezygnacją. W odbiciu zobaczył chłopaka, który zawiódł wszystkich. Rensa, Ziggiego, Avery. Swojego ojca. Wziął głęboki oddech. Wiedział, że czekał go ciężki dzień, więc musiał wziąć się w garść.

I wypić dużo kawy.

Szybko narzucił na siebie ubrania, które podrzuciła mu służba, i zbiegł na dół. Skierował się do kuchni, lecz gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, naszły go wspomnienia rozmowy z Avery. Tego, jak zarzuciła mu, że nie był jej przyjacielem. Zresztą, czy rzeczywiście mógł się nim nazwać? Nie mógł odmówić jej racji, cały czas ją oszukiwał.

— Jakieś specjalne prośby? — zapytała wysoka gosposia, wyrywając go z zamyślenia.

— Rogalik z dżemem i espresso — powiedział z nieobecnym wzrokiem.

— Przynieść do jadalni?

— Do salonu, jeśli można — stwierdził, a następnie wyszedł. Nie zamierzał zostawać w kuchni ani sekundy dłużej, czuł się tam zbyt przytłoczony ciężarem nocnych wydarzeń.

Szybkim krokiem przeszedł przez jadalnię, przestronny przedpokój, a następnie dołączył do swojego brata i Ziggiego w salonie.

Czarodziej siedział wygodnie na fotelu, głowiąc się nad kostką Rubika, a Rens z okularami na nosie wypełniał jakieś papiery przy stoliku, popijając przy okazji kubek pełen czarnej kawy. Jednakże, gdy tylko dostrzegł, że Aiden wszedł do pomieszczenia, od razu posłał mu uśmiech.

— Nienajlepsza noc? — spytał współczująco.

— Ledwo zmrużyłem oko. — Aiden pokręcił głową. — A ty w ogóle coś spałeś?

— Nie — uznał ze wzruszeniem ramion. — Skończyłem rozmawiać z twoją przyjaciółką jakoś przed szóstą, potem stwierdziłem, że popracuję trochę nad moim projektem na neurobiologię, a przed jakąś godziną zadzwonił ojciec i poprosił mnie o wypełnienie tej dokumentacji w sprawie całego waszego zajścia.

— Tato dzwonił? — Serce Aidena przyśpieszyło, a on sam dodatkowo zapytał głosem przepełnionym nadzieją. — Przyjedzie tutaj?

Rens posłał mu współczujące spojrzenie, które samo w sobie było odpowiedzią.

— Niestety. Za to poznasz dyrektora swojej szkoły. Gunbir Varma stacjonuje w Lombardii, więc nas odwiedzi pod wieczór i pomorze podjąć decyzję dotyczącą następnych kroków.

— Świetnie — mruknął Aiden, nie zwracając nawet uwagi na drugą część wypowiedzi. Nie wiedział nawet, dlaczego w ogóle pomyślał, że jego ojciec mógłby zaszczycić ich obecnością. Przecież wszystkie ich kontakty ograniczały się do wspólnych świąt co drugi rok oraz okazyjnych rozmów przez telefon lub wideo czat. Może, poza tym jednym razem, kiedy niespodziewanie przybył do Johannesburga, by zlecić mu szpiegowanie Avy.

Chłopak dość dobrze pamiętał ten dzień, zresztą całość wydarzyła się niecały miesiąc wcześniej.

Kiedy otworzył oczy tamtego poranka, odkrył, że spał na leżaku przy basenie jego domku przy plaży. Od razu uderzyły go ogromny ból głowy i nudności, które były pozostałością po dość dużej imprezie z poprzedniego dnia.

Musiał kilka razy zamrugać, żeby, pośród irytującego światła górującego słońca, dostrzec sylwetkę Sebastiana — osoby, która go obudziła. Gdy tylko jednak go rozpoznał, wstał ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

Nie widział swojego najstarszego brata na żywo już od dobrych kilku lat. Dlatego szybko zrozumiał, że wydarzyło się coś ważnego, skoro ten go odwiedził. I to bez żadnej zapowiedzi.

Sebastian z niecierpliwością kazał Aidenowi doprowadzić się do porządku, a następnie razem weszli do domu, gdzie czekał na nich ojciec. Aidena zawsze ekscytowały spotkania z tatą, jednak w tamtym momencie czuł jedynie wstyd za to, że mężczyzna widział go w tak złym stanie. Gdyby tylko ktoś go powiadomił wcześniej, czekałby od świtu przygotowany. Niestety niespodzianki miały to do siebie, że czasem wybierano na nie najgorszy możliwy czas.

Mimo to ojciec nawet nie zaszczycił go dłuższym spojrzeniem. Jedynie zimnym głosem poinformował, że razem z Siegfriedem zostaną wysłani do szkoły imienia Anastazji Piotrovnej i mieli za zadanie dokładnie obserwować dziewczynę wybraną przez Josepha Filindustrię. Następnie Sebastian podał mu plik z podstawowymi informacjami o niej oraz zdjęciem.

Aiden od razu wziął je do ręki, jednak ledwo na nie spojrzał. Jego rozszerzone źrenice spoczywały głównie na dumnej sylwetce jego ojca. A gdy tamten dodał na koniec „Nie zawiedź mnie synu" Aiden energicznie pokiwał głową i postanowił zrobić wszystko, by jego tato był z niego dumny. Mężczyzna wreszcie go zauważył, więc nie chciał stracić czegoś, co mogło być jego jedyną szansą na zbudowanie z nim więzi.

Niestety nic nie poszło tak, jak zamierzał. Po pobieżnym spojrzeniu na akta Avery, na pierwszy rzut oka kujonki bez żadnych zainteresowań poza nauką, nie spodziewałby się, że naprawdę ją polubi. Mimo to szybko zaczął traktować ją jak prawdziwą przyjaciółkę. Sam wciąż nie do końca rozumiał dlaczego. Jednakże patrząc na jej nieporadność i zmartwienia, chciał się nią zająć w ten sam sposób, w jakim Rens opiekował się nim przez całe życie. Niestety przez to często zapominał o początkowych motywach utrzymywania z nią jakichkolwiek relacji i prawdopodobnie dlatego popełniał głupie błędy. Jak wtedy, gdy wymsknęła mu się data jej urodzenia, choć teoretycznie nie miał prawa jej znać. No i ostatecznie przez to dziewczyna połączyła fakty i zdołała odgadnąć jego zamiary.

Dlatego stojąc wtedy w salonie ich włoskiej rezydencji, miał wrażenie, że jego nadzieje rozpadały się na miliony kawałków. Bał się, że ojciec uzna, iż zawiódł jego zaufanie i już nigdy nie da mu szansy na dowiedzenie swojej wartości. A Avery... nie chciał nawet domyślać się, przez co musiała przechodzić z jego powodu. Miał jedynie nadzieję, że Rens zdołał choć trochę jej pomóc.

— A więc... jak poszła ta rozmowa z Avy? — zapytał po chwili, a następnie usiadł na jasnej kanapie i popatrzył niepewnie na swojego brata.

— Trochę się uspokoiła, teraz powinna spać. A jakby próbowała uciec, ogrodnik da nam znać — stwierdził, nie podnosząc wzroku znad swoich papierów.

— Ale o czym rozmawialiście?

— Opowiedziałem jej trochę o naszej rodzinie. — Wziął łyk kawy. — O tym ja umarła mama.

— Czyli próbujesz wziąć ją na litość?

— Od czegoś trzeba zacząć.

Aiden pokręcił głową. Nie chciał, żeby dziewczyna mu współczuła. Zdawał sobie sprawę, że miał naprawdę dobre warunki życia i na dobrą sprawę nikt mu nigdy nie zrobił dużej krzywdy. Mimo to nie zamierzał narzekać, gdyż podejrzewał, że jeśli ktokolwiek miał mu pomóc przekonać ją o szczerości jego przyjaźni, był to Rens. On zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie.

Po chwili do pokoju przyszła gospodyni i postawiła na stoliku tacę z obiecanymi rogalikiem z dżemem oraz espresso, a chłopak od razu po nie sięgnął. Liczył, że dodadzą mu wystarczająco energii, by przetrwał dzień. A przynajmniej kilka najbliższych godzin.

— A więc, jak dokładnie to się stało, że Avery się domyśliła? — zapytał Siegfried, nie spuszczając wzroku z kostki Rubika.

— Nie mam pojęcia. Wyglądało na to, że sama to wykminiła. — Aiden wzruszył ramionami z ciężkim westchnieniem. — Mówiła o moim dziwnym zachowaniu, tym, że twój ojciec jest reprezentantem Przymierza w Wielkiej Radzie, fakcie, że mieszkamy razem.

— Trzeba przyznać, to, że dali was to jednego pokoju, może być podejrzane — rzucił Rens.

— Czyli myślisz, że to przez to, że zbytnio się do niej zbliżyliśmy? — Ziggy zmarszczył brwi.

— Przecież akurat ty z nią prawie nie rozmawiałeś — prychnął Aiden, a następnie wgryzł się w rogalika.

— Bo wiedziałem, że tak to się może skończyć — mruknął, a jego palce przestały obracać ściany kostki. — Nie sądziłem, że zorientuje się tak szybko, ale przecież musiała się w końcu dowiedzieć. Od początku ci mówiłem, żeby traktować ją jak zadanie, bo inaczej skończysz zraniony.

— Po prostu bałeś się przywiązać — uznał Aiden, choć nie mógł zaprzeczyć, że słowa przyjaciela się spełniły.

Ziggy od początku wzbraniał się przed zawiązywaniem jakiejkolwiek bliskiej relacji z Avy. Aiden wiedział, że chłopak najprawdopodobniej po prostu czułby się winny, gdyby się z nią przyjaźnił, a za plecami ją szpiegował. Jego samego często nachodziły wyrzuty sumienia, jednak próbował je tłumić. Tłumaczył sobie, że przecież na dobrą sprawę w żaden sposób nie wyrządzali jej szkody, nawet nie mieli zbytnio czego przekazywać ich ojcom. Poza tymi jednorazowymi dziwnymi wynikami z testu sprawności pod wpływem zaklęcia Avery była całkowicie zwyczajną dziewczyną. Wręcz, w pewnym sensie, można było ją nazwać definicją normalności. Ale nie zmieniało to faktu, że ją oszukiwał i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Niestety teraz nie mógł już po prostu ignorować poczucia winy, musiał stawić czoła konsekwencjom.

Nawet jeśli na samą myśl o tym, miał ochotę wrócić do pokoju i schować się pod grubą kołdrą.

— A co, jeśli to ta wieszczka jej powiedziała? — zaproponował nagle Rens, posyłając bratu oraz Siegfriedowi pytające spojrzenie.

— Wyglądały, jakby się zaprzyjaźniły — przyznał Ziggy. — Jeśli rzeczywiście jest wieszczką, może widziała nas w jednej ze swoich wizji i postanowiła ostrzec Avery?

— To ma sens! — Aiden pokiwał głową. — Pewnie zrobiła to, gdy szukały naszych toreb. Dlatego tyle im to zajęło! Przecież od tego czasu Avy zaczęła dziwnie się zachowywać.

— Gunbir Varma ich tutaj przywiezie i wtedy wszystkiego się dowiemy. A przynajmniej taką mam nadzieję. — Rens wziął kolejny długi łyk kawy.

Aiden położył się na kanapie i wcisnął głowę w ozdobną poduszkę. Jakim cudem w ciągu jednego dnia wszystko tak bardzo się skomplikowało? Jeszcze poprzedniego ranka jego życie układało się idealnie, a dwadzieścia cztery godziny później całkowicie runęło. Potrzebował czegoś, co poprawiłoby mu humor.

Wstał i podszedł do gramofonu. Otworzył szafkę, na której postawiono sprzęt, a następnie zaczął przeglądać opakowania płyt winylowych.

Gdy tylko to zauważyli, Rens i Siegfried wymienili porozumiewawcze, przestraszone spojrzenia.

— Proszę, powiedz, że szukasz jakichś klasyków jak Joe Dassin czy The Beatles. — Rens zapytał błagalnie.

— Nie próbuj się nawet oszukiwać — westchnął Ziggy.

— Po prostu nie potraficie docenić prawdziwej sztuki — burknął Aiden, wyciągając wybrane czarnobiałe opakowanie z płytą i przyciskając ją do piersi.

— Skąd on w ogóle ma tutaj winyl Taylor Swift? — Siegfried popatrzył na Rensa, a ten tylko pokręcił głową.

— Rok temu zażądał, by kupiono po jednej kopii do każdej rezydencji z gramofonem.

Aiden pokręcił głową.

— A hejterzy będą hejtować.

Po chwili gramofon zaczął grać piosenkę o zaskakująco, dla Rensa i Ziggiego, elektronicznym brzmieniu, bogatą w dźwięki syntezatorów i rozpoczynająca się czymś na wzór rapu wykonywanego przez artystkę. Aiden za to wrócił na kanapę, zamknął oczy i zaczął nucić cicho tekst utworu.

Przez następną godzinę siedzieli na tych samych miejscach, kiedy przygrywał im elektro-popowy album. Siegfried zdołał kilka razy ułożyć swoją kostkę, Rens opróżnił swoją szklankę czarnej kawy, ze znużeniem wypełniając stosy papierów, a Aiden pozostawał na kanapie i słuchał muzyki, przytulając poduszkę.

— Wszystkie raporty wysyłaliście przez tego Petra Karlika, prawda? — spytał Rens po dłuższym czasie.

— Tak — przyznał Adrien niechętnie. Nawet przy wyborze pośrednika, podjął złą decyzję. Najprawdopodobniej sprawdzał część, jeśli nie całość, ich korespondencji. A więc wiedział dużo. Jeśli nie należał do zwykłej, niewielkiej grupy porywaczy, a większej organizacji, mogli mieć duże kłopoty.

— Trzeba będzie spróbować się o nim jak najwięcej dowiedzieć. Według Varmy zniknął z obszaru szkoły. Chociaż zanim ty dałeś mi znać, ja powiadomiłem ojca, on Varmę, a potem Varma poprosił pracowników szkoły, żeby go sprawdzili, minęły godziny od waszej teleportacji. Miał sporo czasu, by uciec.

Aiden pokiwał głową.

— Dlaczego właściwie nie odeślecie nas z powrotem do szkoły? — zapytał nagle Ziggy. — Samo porwanie było podejrzane, ale jeśli zostaniemy tutaj, może to przyciągnąć uwagę innych stronnictw i Wielkiej Rady.

— I Filindustrii — westchnął Rens. — Mamy szczęście, że w przeciwieństwie do wicedyrektora, Gunbir Varma jest po stronie Przymierza. Spróbuje przynajmniej częściowo zataić waszą nieobecność, ale jako że jest tutaj, a nie na miejscu, zobaczymy, jak mu pójdzie. Na razie ojciec zakazał was odsyłać, chce lepiej poznać okoliczności tego całego incydentu. Poza tym, skoro Avery już wie, że ją obserwujecie, lepiej dla was, żebyście zostali na razie tutaj.

— A mówiłeś tacie? — spytał Aiden.

— Nie, i nie zamierzam. Jedyny powód, dla którego się tutaj przeteleportowałem z Londynu, to żeby pomóc wam. Nie ojcu — stwierdził. — Co nie zmienia faktu, że jeśli nie dogadacie się z Avery przed przyjazdem Varmy, jest szansa, że ojciec dowie się od niego.

— Mój również nie będzie zbyt zadowolony — powiedział Ziggy, kręcąc głową. — Rens... nie wierzę, że to mówię, ale myślisz, że może powinniśmy to przed nimi zataić i spróbować przekonać Avery, żeby z nami współpracowała?

— Jeśli wytłumaczymy jej całą sytuację, jest szansa, że na to przystanie. Po naszej dzisiejszej rozmowie, na pewno wydawała się przynajmniej trochę lepiej rozumieć waszą sytuację. Moim zdaniem najlepiej będzie zagrać z nią w otwarte karty. Mówicie jej swoją stronę, tłumaczycie, dlaczego lepiej trzymać z Przymierzem zamiast Filindustrią. Ona, miejmy nadzieje, zgadza się współpracować i do tego udawać przed innymi, że nic nie wie, żeby nie wkurzać ojców. Każdy będzie zadowolony.

— Ale najpierw musi się zgodzić — uznał Ziggy. — Poza tym, mówiąc szczerze, powód, dla którego ją szpiegujemy, nie brzmi zbyt przekonująco.

— Może powinniśmy ją po prostu nastawić przeciw Filindustrii — zasugerował Aiden. — I wtedy powiedzieć, że pewnie zainteresował się nią dla jakiś niecnych celów, więc musimy dowiedzieć się, dlaczego i go powstrzymać.

— A jak się zapyta, skąd wiemy, że Filindustria ma niecne cele? — Rens popatrzył na brata z uniesionymi brwiami. — Nie wiemy nic o jego zamiarach, ale jeśli rzeczywiście potrzebuje do czegoś Avery, lepiej mieć ją po swojej stronie.

— Według Axela, tego kolegi, który chce być dziennikarzem, na świecie rozprzestrzenia się jakaś dziwna choroba. Myślisz, że jego zainteresowanie Avy ma z tym coś wspólnego? — Aiden skrzyżował ramiona.

— Nie słyszałem niczego o żadnej chorobie, ale będziemy mogli o tym porozmawiać z Varmą. Ale wcześniej musimy jakoś przeżyć ten dzień. — Rens ziewnął, jakby wcale nie wypił właśnie szklanki wypełnionej czarną kawą. — Chyba trzeba będzie sięgnąć po zapasy krwi. Przy okazji, Ziggi, będę miał do ciebie małą prośbę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro