30. Poczucie Winy
Avery wciąż była oszołomiona, gdy Mina zaciągnęła ją do żółtawej Toyoty Yaris. Avy wsiadła do tyłu, lądując obok Siegfrieda, który z wyraźną niechęcią siedział w środku. Nowo poznana dziewczyna zajęła za to miejsce kierowcy, podała bratu pistolet oraz torbę i od razu odpaliła silnik.
Theo przekazał plecak do tyłu. Ziggy z zadowoleniem odebrał swoją własność, a Avy mechanicznie oddała Aidenowi jego. Nawet nie spojrzała na chłopaka. Oparła swoją głowę o okno i patrzyła, jak powoli wyjeżdżają z ulicy, na której zaparkowali, przejeżdżając obok wysokich, jasnych kamienic z ozdobnymi oknami oraz balkonami wypełnionymi zielenią.
Theo włączył klimatyzację, niwelując duchotę panującą w samochodzie, jednak Avery nie zwróciła na to uwagi. Tak samo ledwo zarejestrowała Aidena, informującego ją, że rzeczywiście wylądowali w Mediolanie. Również, gdy ze zdenerwowaniem oboje z Siegfriedem stwierdzili, że ich telefony oraz laptopy zniknęły, dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami.
Skupiła całą swoją uwagę na różnokolorowe pojazdy nadjeżdżające z naprzeciwka. Zarazem usilnie próbowała uwolnić od widoku łysego mężczyzny, którego postrzeliła. Chciała nie widzieć szkarłatnej plamy na jego T-shircie, nie słyszeć jęków. Mimo to widziała jego twarz za kierownicą każdego samochodu, na każdym przechodniu, a cicha muzyka lecąca z radia zdawała się być wypełniona lamentem porywacza. A nawet nie znała jego imienia.
Dopiero kiedy wampir nachylił się przed Ziggim i potrząsnął ją za ramię, na chwilę oderwała wzrok od widoku za szybą.
— Hej... wróciłaś tam po list od twojej przyjaciółki, prawda? — zapytał łagodnie.
— Mhm — mruknęła, a potem ponownie spojrzała na ruchliwe ulice Mediolanu.
Próbowała przekonać siebie samą, że zrobiła to z dobrego powodu, że działała w samoobronie. Przecież mu powiedziała, żeby nie podchodził! A jednak nie potrafiła pozbyć się z głowy głosu, nazywającego ją morderczynią. Przypomniała sobie rozmowę z Ernesto Maiolo, odbytą w domku w lesie po feralnej nocy, która zmieniła jej życie. Mag przedstawił jej wtedy dwie opcje, i nawet jeśli jedna miała wiązać się z fatalnymi następstwami, to wciąż była jej decyzja.
Tak samo w tamtym salonie. To ona trzymała pistolet i ona pociągnęła za spust. Gdyby tego nie zrobiła, mogłoby to się wiązać nawet z tragicznymi konsekwencjami zarówno dla niej, jak i Miny. Jednakże, wciąż dokonała wtedy wyboru. Nie musiała do niego strzelić. A tak to najprawdopodobniej odebrała komuś życie.
— Słuchaj Avy, przepraszam, okej? — Aiden znowu potrząsnął jej ramieniem. — Byłem dla ciebie zbyt ostry, źle reaguje na stresowe sytuacje.
— Okej. — Tym razem nawet nie odwróciła głowy. Nie chciała patrzeć na nikogo, bała się, że w nich również zobaczy jego twarz.
Ze zdziwieniem odkryła, że na dobrą sprawę, jedynym co jej pomagało, była świadomość, że odzyskała swoje książki z tajemniczym językiem. To jednak również świadczyło o tym, że coś było z nią bardzo nie tak. Nie zauważyła nawet, kiedy niewinne zainteresowanie przerodziło się w obsesję. A ta obsesja popchnęła ją do morderstwa.
Jeszcze poprzedniego dnia myślała, że sytuacje jak niekorzystna plotka, jej wybuch na imprezie czy dyskomfort przy rozmowie z Michaelem były ciężkimi sytuacjami. Teraz pewnie by się z tego śmiała, gdyby ciągle nie próbowała powstrzymać łez napływających do jej oczu. Chciałaby się cofnąć w czasie i nigdy nie przystać na ofertę Karlika.
Wiedziała, że obwinianie siebie w żaden sposób im nie pomoże, ale nie potrafiła odgonić negatywnych myśli. Spróbowała wrócić do uważnego oglądania ruchu ulicznego i słuchania konwersacji reszty.
— Skoro zbliża się dziewiętnasta, musieliśmy być nieprzytomni przez kilka godzin. Jak myślisz Ziggy, jak jest różnica czasu pomiędzy Mediolanem i naszą szkołą? Cztery godziny? — zapytał Aiden.
— Pewnie coś takiego. — Przytaknął Siegfried, po czym zwrócił się do Miny i Theo. — Kim jesteście? Skąd wiedzieliście, że zostaliśmy porwani i gdzie nas przetrzymywali? Pracujecie dla Filindustrii?
— Dla nikogo nie pracujemy — stwierdziła Mina. — Powiedzmy, że jesteśmy rodzeństwem, które lubi pakować się w różne dziwne sytuacje.
— Yhy — prychnął Theo. — Może ty lubisz.
— W takim razie skąd o nas wiedzieliście? — Aiden uniósł brwi. — Bo chyba przypadkiem nie włamaliście się do domu tych gości, podczas gdy nas tam uwięzili.
— Widziałam was w moich wizjach — powiedziała Mina. — I wiedziałam, że musimy wam pomóc.
— Wizjach? Jakich wizjach? I jak to wyjaśnia, skąd wiedziałaś, gdzie... — zaczął Aiden, ale Ziggy mu przerwał.
— Nie mówisz, chyba że jesteś wieszczką? — spytał z niedowierzaniem.
— Taką, co przewiduje przyszłość? — Aiden niemalże zawołał z zaskoczeniem, nie dając tym samym dojść dziewczynie do słowa. — Przecież to legendy! Nawet o tym ostatnio rozmawialiśmy z Avy, prawda Avy?
Avery tylko mruknęła na potwierdzenie, że rzeczywiście niedawno wampir wspomniał w jednej z rozmów o wieszczkach. Sama jednak nie chciała jakkolwiek inaczej uczestniczyć w konwersacji.
— Legendy istnieją i często okazują się być o wiele normalniejsze, niż można by przypuszczać — mruknęła Mina. — Tak, jestem wieszczką, mistyczką czy nawet jak to niektórzy nazywają wyrocznią. I nie, nie umiem przewidywać przyszłości.
Akurat dziewczyna docisnęła gazu i zrobiła ostry zakręt, wymuszając przy tym pierwszeństwo na innym samochodzie. Dlatego wszyscy gwałtownie przechylili się w prawo, a rozmowę chwilowo przerwał donośny dźwięk klaksonu.
— Ale bycie wieszczką, nie jest czasem równoznaczne z przewidywaniem przyszłości? — Aiden rzucił jej zdziwione spojrzenie.
— Jak można zobaczyć coś, co się jeszcze nie wydarzyło? — Mina wzruszyła ramionami. — Widzę tylko przeszłość i teraźniejszość, ale na ich podstawie mogę czasem wydedukować przyszłość. Tutejsi nazywają mnie raczej il terzo occhio.
— Czyli trzecie oko — przetłumaczył Theo.
— A więc, jak... jak widziałaś nas?
— Przed dwoma godzinami widziałam, jak zaatakowali was po teleportacji z waszej szkoły. To była przeszłość, jak zgaduję, zrobili to jakieś sześć, siedem godzin temu. Potem przeniosłam się do teraźniejszości, do miejsca, w którym was przetrzymywali. I uznałam, że skoro was widzę, to musimy wam pomóc.
— Tak po prostu? — Aiden nie wydawał się przekonany.
— Niestety — westchnął Theo. — Uwierz mi, to nie pierwszy raz. Chociaż zazwyczaj jest mniej ekstremalnie, raczej coś w stylu ratowania psów duszących się w samochodach przez głupotę nieodpowiedzialnych właścicieli.
— Ale skąd wiedzieliście, gdzie dokładnie nas znaleźć — zapytał Siegfried.
— Po prostu wiedziałam. Tak już jest z wizjami. Mam podobnie z językami, nawet jeśli ludzie w moich wizjach mówią w języku, którego nie znam, doskonale ich rozumiem.
— Niesamowite. — Ziggy oparł się o siedzenie, a Avery chyba po raz pierwszy widziała, żeby był czymś tak zafascynowany.
Jechali jeszcze przez dwadzieścia minut. Podczas całej drogi Aiden zadawał rodzeństwu przeróżne pytania typu „Czy to nie zbyt duży zbieg okoliczności, że mieszkali tak blisko miejsca uprowadzenia". Avy nie mogła winić go za podejrzliwość, przecież miał wątpliwości wobec Karlika i wcale się nie mylił. Pewnie wolał jak najlepiej przebadać ich wybawców.
Ona sama nie miała do tego głowy. Z jednej strony rodzeństwo było dla niej ciekawą nowością, a sam temat wieszczki jeszcze niedawno powodowałby u niej ekscytację. I z całego serca pragnęła znowu poczuć ten dreszcz, gdy dowiadywała się czegoś o temacie, który ją interesował. Miała jednak wrażenie, że to uczucie już nigdy nie powróci. Jak cokolwiek miałoby jej jeszcze sprawić przyjemność, gdy umysł dziewczyny nieustannie odtwarzał chwilę postrzelenia mężczyzny?
Ostatecznie zaparkowali przy jednej z kamieniczek, po tym jak Mina idealnie wykonała parkowanie równoległe.
— A więc, jak wygląda plan? — spytał Aiden, gdy wysiedli.
— Możecie u nas dzisiaj przenocować — zaproponowała dziewczyna, posyłając jeszcze bratu pytające spojrzenie.
— Matka będzie po prostu zachwycona — prychnął Theo, poprawiając swoje okulary. — Ale ją przekonamy. Macie kogoś zaufanego, kto was odbierze? Albo pomoże wrócić... tam skąd przybiliście?
Aiden zamyślił się na chwilę, a potem nagle naszło go olśnienie.
— Już wiem! Mogę pożyczyć telefon?
Theo oddał wampirowi swoją komórkę, a w tym samym czasie Mina delikatnie odciągnęła Avery od grupy i zwróciła się do niej z zatroskaną miną.
— Zapytałabym, czy wszystko w porządku, ale widzę, że nie jest. Chcesz porozmawiać?
Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Z jednej strony Mina była jedyną osobą, która widziała, co zaszło, więc powinno być prościej jej się wyżalić. Z drugiej bała się, że wypowiedzenie tego na głos ostatecznie przypieczętuje w jej świadomości fakt, że kogoś postrzeliła.
Widząc wahanie Avy, Mina dotknęła jej ramienia.
— Wiem, że to, co zrobiłaś, było trudne i pewnie teraz ciężko ci się z tym pogodzić...
— Skąd... skąd możesz wiedzieć? — Avery skrzyżowała ramiona. Chciała docenić troskę dziewczyny, jednak skąd tamta mogła wiedzieć, co właśnie działo się w jej głowie? Obstawiała, że Mina powie jej, że musi się przemóc i ruszyć dalej, dlatego zdziwiły ją następne słowa, które usłyszała.
— Kiedyś... musiałam podjąć decyzję. Pomiędzy dwiema niewinnymi osobami. Wybrać, która przeżyje, a która umrze.
Avery spojrzała na nią z zaskoczeniem.
— Przepraszam, nie wiedziałam...
— Spokojnie. — Mina posłała jej delikatny uśmiech. — Wiem, jak to jest skazać kogoś na śmierć. I wiem, jak to jest z tym żyć. Ale ty nie musisz. To on postanowił podejść, mimo że go ostrzegałaś. I wcale nie był niewinny. Działałaś w samoobronie.
— Co nie zmienia faktu, że pociągnęłam za spust i go za... zabi... — Nie potrafiła dokończyć zdania. Czuła, jak łzy napływały jej do oczu.
Chciała wierzyć w słowa dziewczyny i gdzieś w głębi wiedziała, że były prawdziwe. Mimo to jej umysł nie chciał dopuścić rozsądku do głosu. Zamiast tego w kółko powtarzał słowo, które tak bardzo ją przerażało. „Morderczyni".
— Nie zabiłaś go. Postrzeliłaś — poprawiła ją Mina stanowczym tonem. — Trafiłaś w prawą część tułowia, a więc nie w serce. Poza tym istnieje duża szansa, że ten drugi gość obudził się niedługo później, znalazł swojego wspólnika i zadzwonił po karetkę. Prawdopodobnie już teraz są w szpitalu.
Avery pokiwała głową. Domyślała się, że dziewczyna najzwyczajniej próbowała ją pocieszyć, ale jej słowa rzeczywiście trochę pomogły.
— Czy mogłabyś... nikomu o tym nie wspominać? — zapytała Avy, kiedy powolnym krokiem skierowały się z powrotem do chłopaków.
— Oczywiście. — Uśmiechnęła się. — W zamian możesz mi potem opowiedzieć więcej o tych dwóch książkach, po które wróciłaś.
— Sama nawet nie do końca rozumiem, co w nich jest takiego. — Avery pokręciła głową. To przez dziwny słownik natknęła się na sformułowanie „Dzieci Pełni", które ją popchnęła do skorzystania ze zdradzieckiej oferty Karlika. A potem, kiedy postanowiła znaleźć obie książki, postrzeliła człowieka.
— Widziałam, jak studiujesz jedną z nich w mojej wizji kilka dni temu. I wiem, że nikt poza tobą nie widzi tego dziwnego pisma — powiedziała, jakby wspominała najzwyklejszą w świecie informację, a nie fakt, że w pewnym sensie naruszała prywatność Avery. Nawet jeśli, jak Avy podejrzewała, dziewczyna nie potrafiła do końca tego kontrolować.
— Czyli... ty je widziałaś? To pismo?
— W pewnym sensie. Wiem, że gdybyś pokazała mi je teraz, zobaczyłabym jedynie puste strony, jak wszyscy inni.
Kiedy w końcu stanęły przed wejściem, Aiden podszedł do nich z ekscytacją wymalowaną na twarzy.
— Rozmawiałem właśnie z moich bratem, będzie tutaj za kilka godzin i zabierze nas do naszej rezydencji niedaleko Florencji. Tam zdecydujemy co dalej.
— Okej. — Avery przytaknęła, a wampir westchnął.
— Słuchaj, przyznaję, zachowałem się jak idiota. Stres źle na mnie działa, ale nie powinien był być dla ciebie wredny... — Spróbował ponowić przeprosiny, ale Avy machnęła ręką.
— Jest w porządku, naprawdę. Po prostu... muszę sobie kilka rzeczy ułożyć — stwierdziła, a następni podążyła z Miną i Theo w głąb jednej z odrestaurowanych, jasnych kamienic z klasycznymi zdobieniami.
Musieli wspiąć się na drugie piętro po wąskiej klatce schodowej, a tam weszli przez wielkie, białe drzwi do dobrze oświetlonego mieszkania. W międzyczasie rodzeństwo wymieniło jeszcze między sobą kilka zdań po niemiecku, a Ziggy szeptem przetłumaczył Avy i Aidenowi, że dyskutowali, co zrobić z pistoletem.
Avery od razu naszło poczucie winy, nazywające broń „dowodem jej zbrodni". Wzięła głęboki oddech i spróbowała przegonić negatywne emocje stwierdzeniem Miny. Mężczyzna rzeczywiście mógł przeżyć. Musiała trzymać się tej myśli.
Mieszkanie było urządzone dość tradycyjnie, dominowały w nim meble, wyglądające na dość zabytkowe przez różne zdobienia oraz niewielkie skazy, świadczące o upływie czasu. Co więcej, na jasnych ścianach powieszono przeróżne niszowe, impresjonistyczne obrazy, dodające całości jeszcze więcej klasy.
Ledwo zdążyli zdjąć buty, a z jednego z pokoi wybiegła kobieta w średnim wieku z niedbałym kokiem na głowie oraz okularami, przypominającymi te od Theo.
— Wilhelmina! Theodor! Endlich seid ihr wieder da! — krzyknęła, a następnie rzuciła im się na ramiona, jakby nie widziała tej dwójki od wieków.
Aiden i Avery posłali Siegfriedowi pytające spojrzenia, a on pokręcił głową i szepnął:
— Mówi, że wreszcie wrócili. — Potem zwrócił się do Theo. — Mogę skorzystać z łazienki?
— Drugie drzwi po lewej — powiedział chłopak, a następnie zaczął szybko mówić coś do swojej matki po niemiecku.
— Zamawiam łazienkę po nim, zaraz mi pęcherz eksploduje — stwierdził wampir, a następnie szturchnął Avy. — Czy coś się stało, kiedy poszłyście po te torby? Zachowujesz się naprawdę dziwnie.
— To... nic takiego. Grunt, że udało nam się wydostać. I... przepraszam, że nas w to wpakowałam.
— Nie przepraszaj. Nie mogłaś wiedzieć — westchnął.
— Ostrzegałeś mnie, że całość była podejrzana.
— Każdy popełnia błędy. — Wzruszył ramionami, a po chwili, gdy usłyszeli kroki Ziggiego, wampir popędził do łazienki.
Avery stanęła z boku, patrząc na Mine i Theo, rozmawiających z kobietą, która, jak dziewczyna podejrzewała przez podobieństwo fizyczne, była ich matką. Nie rozumiała ani słowa, jednak potrafiła wydedukować, że prowadzili dość poważną dyskusję.
— O czym mówią? — spytała szeptem Ziggiego, który stanął obok niej.
Czarodziej przysłuchiwał się im się przez chwilę, a następnie odwrócił do Avy.
— Ciężko to logicznie streścić. To chyba ich mama i mówi coś o tym, że odkąd wrócili z jakiegoś miasteczka, to oni ciągle pakują się w kłopoty. Wspomniała też coś o złym wpływie ich babci.
Podczas całej konwersacji Theo wydawał się być dość spokojny, podczas gdy Mina z wyraźnym zirytowaniem dyskutowała ze swoją matką. W pewnym momencie obie zaczęły coraz bardziej podnosić głosy, jednak ostatecznie dziewczyna wzięła głęboki oddech i zawołała po angielsku:
— Komu herbaty?
Zaprosiła ich do kuchni, a Aiden po chwili dołączył. Matka rodzeństwa za to zdobyła się jedynie na krótkie „Dobry wieczór", a następnie ponownie zniknęła w jednym z pokojów.
— Musicie jej wybaczyć — stwierdził Theo. — Ma dość duży problem, żeby przyzwyczaić się do wizji Miny i magii.
— Czyli wasza rodzina nie jest... jedną z rodzin z wieloletnimi tradycjami? — Aiden odebrał od Miny kubek z herbatą owocową.
— Podobno mieliśmy wielu uzdrowicieli w rodzinie od strony ojca, ale dowiedzieliśmy się o tym dopiero pięć lat temu — poinformował ich Theo.
— A kto nauczył cię magii? — Ziggy spojrzał na chłopaka z ciekawością. — Sparaliżowałeś przecież porywaczy.
— Nasza babcia. Od strony taty. Poznaliśmy ją pięć lat temu i pomogła nam się jakoś zaadoptować w tym świecie. Mieszka tutaj z nami, ale obecnie odwiedza główną kwaterę tej organizacji... Włoskich Wiedźm? Gdzieś na Sycylii.
Siegfried pokiwał głową, chłonąc każde słowo, podczas gdy Aiden jedynie przechylił lekko głowę.
— Dlaczego poznaliście waszą babcię dopiero pięć lat temu? — spytał ostatecznie wampir.
— To... bardzo, bardzo długa i zawiła historia — zaśmiała się dziewczyna. — Uwierzcie mi, ciężko byłoby ją opowiedzieć.
— Mina po prostu nie chce wspominać swoich pierwszych romansów — prychnął Theo, przez co zaliczył strzał w głowę od swojej siostry.
— Będą jeszcze okazje — powiedziała Mina. — Moje wizje nigdy nie pokazują mi przypadkowych ludzi czy sytuacji. Zawsze ostatecznie okazują się one jakoś związane za mną lub naszą rodziną. Na pewno się jeszcze kiedyś spotkamy.
— Tak z ciekawości, widziałaś może w swoich wizjach ludzi z czarnymi plamami albo... jakiegoś maga krwi? — Aiden skrzyżował ramiona.
— Coś jest nie tak — przyznała Mina powoli. — Ale wydaje mi się, że to nie jest czas i miejsce na taką rozmowę.
Avy zauważyła, że Theo popatrzył na siostrę z uwagą, jednak nic nie powiedział. Podejrzewała, że dziewczyna mogła mieć jakiś prywatny powód, żeby nie chcieć dzielić się tymi wizjami, lecz nie mogła jej za to winić.
Sama zaczynała mieć tajemnice, do których nie chciałaby się przyznać. Obsesja na punkcie niewidzialnego języka. Postrzelenie człowieka. Co miało być następne?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro