Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Obiecana Książka

W piątek Avery umówiła się z Axelem, by odwiedzić razem Czarną Malinę. Aiden, kiedy tylko o tym usłyszał, zarządził, że pójdą wszyscy, a po interesach zamówią sobie jeszcze jakiś porządny obiad, żeby uczcić przetrwanie tego tygodnia.

Bambi od razu przytaknęła. Ziggy nie był zbyt chętny, lecz ostatecznie również został zaciągnięty przez współlokatora.

Avy coraz bardziej doceniała spokojną drogę do miasteczka obok szkoły. Ścieżka przez las umożliwiała uczniom lepszy kontakt z naturą, co dziewczyna bardzo ceniła. A dzięki wszystkim zaklęciom otaczającym teren, mogli się czuć tutaj bezpiecznie. Jak wszyscy powtarzali, nikt niewskazany nie przeszedłby przez barierę. Z czego kiedyś wspominała profesor Vose, jedynie mniejsze zwierzęta jak ptaki czy wiewiórki potrafiłby się przedostać. A każdy, kto przez przypadek by się natknął na wielką, niewidzialną tarczę, mimowolnie natychmiast by zawrócił i dostał kilkuminutowej amnezji.

Podczas stosunkowo krótkiej drogi mogli usłyszeć przyjemne ćwierkanie ptaków, a delikatny wiatr sprawiał, że ciepło promieni słonecznych nie było irytujące. Avery wciąż nie mogła się nadziwić, że teoretycznie żyła w regionie znanym z mrozów.

Jedynym co tak naprawdę jej w tamtym momencie ciążyło, był plecak, w którym oprócz laptopa trzymała także słownik i książkę napisane w tajemniczym języku. Dlatego specjalnie wzięła je ze sobą, by zaszyć się w bibliotece podczas przerwy na lunch i móc je postudiować. Nie przemyślała jedynie faktu, że miała dostać kolejną książkę od Petra Karlika, więc jej plecy będą musiały się napracować.

W samym miasteczku zobaczyli wielu uczniów, krążących wokół pubów i kawiarni. Niewielu z nich nawet patrzyło na Czarną Malinę, co Avy uznała za plus. Z małymi oknami i odrapanymi ścianami, pub wyglądał dość obskurnie. Wewnątrz również nie dbano o czystość, więc nikogo nie dziwiło, że uczniowie raczej go unikali. Choć dziewczyna również zastanawiała się, dlaczego nikt nie wpadł jeszcze na to, że prowadzono tam nielegalne interesy, skoro to miejsce było stereotypową speluną pośród stosunkowo zadbanych placówek.

Cała piątka przeniosła się do tajnego pomieszczenia za fioletową kurtyną. Gdy tylko zeszli po schodach, mogli usłyszeć ciche pobrzmiewania muzyki jazzowej i wyczuć delikatny zapach drewna.

— No cóż, ja idę po swoje materiały — stwierdził Axel i oddalił się w stronę czarodzieja, z którym zwykle robił interesy.

Avy za to wypatrzyła Petra i podeszła do niego razem z Bambi, jako że Aiden i Ziggy postanowili jeszcze kupić sobie jakieś napoje.

Czarodziej powitał dziewczyny z szerokim uśmiechem, jednak zmarszczył krzaczaste brwi, kiedy zobaczył Aidena i Siegfrieda zbliżających się do stolika.

— Tym razem przyprowadziłaś więcej towarzystwa — skomentował z wyraźnym niezadowoleniem.

— Tak, czy to problem? — spytała od razu. Nie wspominał, żeby przyszła sama, ale poprzednią rozmowę rzeczywiście przeprowadzili prywatnie.

— Nie, żaden — powiedział ze zirytowaniem, a następnie wyciągnął małe zawiniątko ze swojej aktówki. — Tutaj masz list od przyjaciółki.

Avery chwyciła go z wdzięcznym uśmiechem i od razu schowała do plecaka.

— A... a książka o Dzieciach Pełni? — zapytała, widząc, że mężczyzna zamyka torbę.

— O tym musimy porozmawiać — westchnął. — Wystąpiły niewielkie... komplikacje.

— Komplikacje? — powtórzył Aiden, krzyżując ramiona i posyłając czarodziejowi podejrzliwe spojrzenie.

— Tak. Mam kupca w Mediolanie, który posiada zbiór starych ksiąg, niektóre będące bezpośrednimi tłumaczeniami zapisek starożytnych Greków czy Rzymian. Przekazał mi, że jedna z nich jest całkowicie poświęcona Dzieciom Pełni.

— No to chyba dobrze? — Avery poczuła iskrę podniecenia. Książka, która mogła odpowiedzieć na jedno z wielu męczących ją pytań. Albo przynajmniej zaspokoić ciekawość na temat wyrażenia, które znalazła w tajemniczym słowniku.

— Owszem, ale niestety nie zgodził się, by przesłać mi ją za pomocą magii. A przynajmniej nie samą w sobie.

— Czyli wyśle ją pocztą? — zapytała Avy, jednak szybko zorientowała się, że przecież do placówki nie dochodziła żadna poczta. A nawet gdyby, jej zamówienie nie było do końca zgodne z zasadami, nawet jeśli, z czego zapewniał ją Axel, szkoła raczej nie wyciągnęłaby wobec niej żadnych konsekwencji.

— Nie. Chce, żebyś odebrała od niego księgę osobiście, a potem wróciła z nią poprzez klasyczne zaklęcie teleportacji.

— To nie ma sensu — stwierdził od razu Siegfried. — Przecież przetransportowanie przedmiotu zużywa o wiele mniej energii niż człowieka.

— Ale zarazem istnieje większe ryzyko na jego uszkodzenie, jeśli będzie on wysłany w ten sposób. A jeżeli przejdzie z człowiekiem, jest to dość nieprawdopodobne.

— Naprawdę? — Avy zmarszczyła czoło. — Myślałam, że zaklęcie transportacji to zaklęcie transportacji.

— Teoretycznie tak, ale... czarodziej na pewno bardziej będzie dbał o dokładność przy transporcie istoty żywej, bo błąd byłby tragiczny w skutkach — uznał Ziggy niechętnie.

— A przy przedmiotach martwych uszkodzenia zdarzają się częściej, niż powinny. — Petr splótł ręce. — Mój kupiec ma złe doświadczenia, a jest niezwykle wyczulony na punkcie swoich towarów. Traktuje je niemalże jak dzieci — prychnął.

— Czyli dostanę książkę, jeśli zostanę tam przetransportowana, odbiorę ją osobiście, a potem wrócę? — upewniła się Avy.

— Owszem. Obawiam się, że będziesz musiała również trochę dopłacić, ale jeśli się zgodzisz, możemy to załatwić od razu.

— Okej, stać mnie na to. — Dzięki dobrym ocenom z historii oraz literatury, a także dodatkowym zadaniom z podstaw polityki i relacji międzynarodowych udało jej się zdobyć trochę dodatkowych monet.

— Moment, moment. Panie Karlik, proszę dać nam chwilę. — Aiden gwałtownie wstał i odciągnął dziewczynę w kąt pomieszczenia.

Avy popatrzyła na niego ze zdziwieniem.

— O co chodzi?

— Naprawdę tak bardzo potrzebujesz tej książki? — zapytał Aiden poważnym tonem, a obok niego stanęli znudzony Siegfried i zdezorientowana Bambi.

— Naprawdę zależy mi, żeby ją dostać — przyznała. Nienawidziła nierozwiązanych zagadek, a odkąd wysłano ją do tej szkoły, te tylko się nagromadzały. Nie chciała stracić okazji na rozwikłanie jednej z nich.

— Słuchaj, teleportacja sama w sobie jest niezbyt przyjemnym uczuciem. Poza tym cała ta sprawa wydaje się cholernie podejrzana. — Aiden pokręcił głową. — Ja bym odpuścił.

Avery zmarszczyła czoło. Wampir był na pewno o wiele bardziej zorientowany w tych sprawach, więc zgadywała, że powinna była go posłuchać. Jednakże jakiś głos w głowie wciąż jej powtarzał, żeby spróbowała. Żeby wreszcie zrobiła coś odważnego i to nie pod wpływem alkoholu. Zacisnęła zęby

— Ja... ja chcę tam iść. Chcę odebrać tę książkę.

Aiden zamknął oczy i pokręcił głową.

— No dobra. Ale w takim razie idziemy z tobą. Nie będziesz tego robić sama w obcym kraju. Najwyżej mu dopłacimy.

Bambi przytaknęła.

— Co prawda dia... dialekt mediolański jest inny niż rzymski, ale... nie powinnam mieć problemu, żeby się porozumieć — powiedziała, a jej głos zdradzał ekscytację, że będzie mogła przenieść się d ojczyzny.

— Jesteś Włoszką? — Ziggy popatrzył na nią ze zdziwieniem.

— W połowie.

— A. Okej. — Wzruszył ramionami, jakby momentalnie tracąc zainteresowanie tematem.

Cała czwórka wróciła do stolika, przy którym cierpliwie siedział Petr Karlik.

— Avy się zgadza, ale tylko jeżeli przejdzie cała nasza czwórka — ogłosił Aiden, zanim nawet zdążył usiąść.

— Nie ma szans. — Czarodziej oparł się o tył krzesła. — Nie mam na tyle energii, żeby przetransportować całą czwórkę. Co najwyżej trójkę i ta za dużą opłatą, bo to również obciążenie dla maga, który przeniesie was z powrotem.

Aiden przez kilka sekund mierzył się na spojrzenia z Karlikiem, jednak ostatecznie westchnął.

— Okej. Ja i Ziggy pójdziemy — zadecydował ostatecznie.

— Ale Bambi mówi po włosku — zaprotestowała cicho Avery, już nieco zirytowana zachowaniem wampira. Widziała, że prawdopodobnie się martwił, ale przy tym zaczynał się coraz bardziej rządzić.

— To na pewno jest dużym atutem, ale gdyby coś się stało lepiej mieć przy sobie zdolnego czarodzieja — stwierdził, wskazując na Siegfrieda. — A ja idę na pewno.

Avy nie do końca się zgadzała, ale nie chciała się kłócić. Spojrzała jedynie pytająco na Bambi, która, lekko zawiedziona, skinęła.

— Może... może innym razem. — Spuściła wzrok.

— No dobrze. A więc plan wygląda tak... — zaczął czarodziej, wyciągając z aktówki mapę. — Macie tutaj plan obszaru, na który was wyślę. Miejsce, w które was przeteleportuję, jest zaznaczone czerwonym kółkiem, to stary magazyn. Mój kupiec będzie czekał na was w budynku, na którym zakreśliłem „X". To około dziesięć minut na nogach, ale dla bezpieczeństwa umówiłem was z moim znajomym czarodziejem po drugiej stronie dopiero za trzy godziny. Na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń.

— Okej. — Avery wzięła mapę i schowała ją do plecaka.

— Tutaj macie również potwierdzenie, że jesteście ode mnie. — Podał im zapieczętowaną, białą kopertę. — A teraz płatność. Avery, ty musisz dopłacić czterdzieści złotych monet, pozostała dwójka po siedemdziesiąt za teleportację.

Siegfried spojrzał na współlokatora ze złością. Ewidentnie nie podpasowała mu kwota, jednak, ku zdziwieniu Avery, nie zaprotestował, tylko z niechęcią wyciągnął swoją kartę płatniczą.

Kiedy załatwili wszystkie płatności, Bambi zapytała jeszcze, czy chcieli, żeby na nich poczekała.

— Lepiej wróćcie z Axelem, to może trochę zająć — mruknął Aiden, a ona pokiwała głową. Wciąż wydawała się dość smutna, że nie mogła wrócić do ojczyzny.

Avery, Siegfried oraz Aiden postanowili szybko skorzystać jeszcze z toalety, a gdy wrócili, Petr Karlik wyciągnął maź o śliwkowym kolorze i narysował nią ogromne koło, a w nim trzy mniejsze.

Gdy cała trójka wyraziła gotowość, kazał każdemu stanąć w przydzielonym kręgu.

— Możecie odczuwać nudności, mieć zawroty głowy i dezorientację. Generalnie teleportacja nie wpływa zbyt dobrze na błędnik, szczególnie dla niedoświadczonych, ale nie przejmujcie się tym. Macie dużo czasu, więc gdy wylądujecie w magazynie, odczekajcie chwilę, zanim się ruszycie i pozwólcie waszemu organizmowi się przystosować i odetchnąć — wyrecytował pośpiesznie. — Jakieś pytania?

Ziggy i Aiden pokręcili głowami, a zanim Avy zdążyła coś wymyślić, czarodziej zaczął recytować łacińską formułkę. Wiedząc, że najprawdopodobniej było już za późno na jakiekolwiek protesty, zamknęła oczy i spróbowała się psychicznie przygotować na teleportację.

Nie była pewna, co innego mogła zrobić, więc po prostu zaczęła odliczać od dziesięciu. Dziewięć. Osiem. Siedem. Sześć. Pię...

Zanim zdążyła przeskoczyć w myślach do czterech, poczuła dreszcz, który po chwili przekształcił się gwałtowne drgania w całym ciele. Mocno zacisnęła szczękę, bojąc się, żeby nie przygryzła sobie języka.

Drgawki szybko przybierały na sile, a jej serce kołatało. Poczuła również nieprzyjemną lekkość w głowie, lecz szybko zmieniła się ona w zawroty, którym towarzyszył irytujący dźwięk. Na początku przypominał on cichy pisk, jednak narastał z każdą sekundą, wywołując u Avy przenikliwy ból. Chciała krzyknąć, ale nie potrafiła zmusić się do żadnego świadomego ruchu, mimo że wydawało jej się, że każda komórka jej ciała drgała. Czuła się, jakby miała zaraz zostać rozerwana na kilka tysięcy kawałków i umrzeć w nieopisanym bólu.

I wtedy wszystko ustało. Jej stopy stały na twardej posadzce, drgania zniknęły, jednak wciąż miała lekkie zawroty głowy, a próba otworzenia oczu, skończyła się natychmiastowym oślepieniem przez zbyt jasne światło.

Wzięła głęboki oddech i kucnęła, by w razie czego zniwelować obrażenia po upadku. Usłyszała kroki i stwierdziła, że pewnie Siegfried i Aiden już się pozbierali i zaraz zaczną ją pośpieszać.

Mimo to sekundy mijały, a ona nie słyszała ich głosów, jedynie szelesty oraz kolejne kroki. Przetarła oczy i spróbowała je znowu otworzyć. Musiała kilka razy zamrugać, jednak tym razem zdołała pokonać wrażliwość na światło.

Spróbowała wstać i obrócić się w poszukiwaniu chłopaków, jednak wtedy silne ręce gwałtownie złapały ją w pasie, a kolejna para chwyciła jej nogi. Avery chciała zawołać o pomoc, jednak w chwili, w której z jej gardła wydostał się krzyk, poczuła ból w tylnej części głowy.

Przed jej oczami znowu pojawiła się ciemność.

***

Od następnego rozdziału mogą się zacząć pojawiać spojlery z mojej poprzedniej książki 'Legedna Zapomnianego Miasteczka', więc jeśli ktokolwiek planował zajrzeć, najlepiej zrobić to teraz 😅 Ale, w razie czego, znajomość Legendy nie jest wymagana do zrozumienia dalszej treści!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro